
|
|
|
Ukradziono samochód karabinierów, eskortujących ministra obrony Włoch Arturo Parisiego - ujawnił tygodnik "L'Espresso" w swym najnowszym wydaniu. Do tej zuchwałej kradzieży doszło pod koniec sierpnia w nadmorskiej miejscowości koło Rzymu przed restauracją, w której karabinierzy zatrzymali się na kolację.
Dopiero teraz poinformowano o incydencie, o którym - jak się podkreśla - ministerstwo obrony wolałoby zapomnieć. W kurorcie Fregene karabinierzy zostawili na restauracyjnym parkingu opancerzony samochód. Nikt go nie pilnował. Kiedy wrócili po kolacji, auta już nie było.
Funkcjonariusze zapewnili, że w samochodzie nie było żadnej broni, jedynie plecaki i sprzęt radiowy.
Dochodzenie w sprawie kradzieży prowadzi prokuratura.
Włoski tygodnik dodał, że kierownictwo włoskiego wywiadu wojskowego, odpowiedzialnego za organizację eskorty szefa MON postanowiło surowo ukarać winnych funkcjonariuszy.
Głodny Szwajcar o wysublimowanym smaku może być niebezpieczny dla otoczenia; przekonał się o tym sprzedawca kebabów w Krakowie. Gdy podał klientowi kebaba o zbyt ostrym smaku, poleciały w jego kierunku cztery noże.
Jak poinformowała Katarzyna Padło z zespołu prasowego małopolskiej policji, obywatel Szwajcarii zamówił kebaba o łagodnym smaku, ale gdy go skosztował orzekł, że otrzymał zbyt ostrego. Właściciel lokalu przeprosił klienta i zaoferował mu nową potrawę, przygotowaną na koszt firmy.
To jednak nie zadowoliło rozwścieczonego klienta, który chwycił wiklinowy kosz z plastikowymi sztućcami i rzucił nim w głowę właściciela lokalu rozbijając mu okulary. Utyskując na złe traktowanie klientów, wyszedł z lokalu, ale po kilku minutach wrócił, z czterema nożami w ręku - powiedziała Padło.
Szwajcar zaczął rzucać nimi w sprzedawcę, na szczęście ten ma niezły refleks i zdołał się uchylać.
Krakowska policja zatrzymała agresywnego mężczyznę - 34-letniego obywatela Szwajcarii. Trafił do policyjnego aresztu; jeszcze w piątek ma zostać przesłuchany. (aka)
10-letnia dziewczynka przez trzy godziny pływała ze związanymi rękami i nogami w chłodnych wodach rzeki Xiang w południowych Chinach. Ojciec dziewczynki wyjaśnił, że taki trening ma jej pomóc w spełnieniu marzenia, jakim jest przepłynięcie kanału La Manche.
Huang Li z miasta Zhangjiajie w prowincji Hunan pokonała w taki sposób dwa czy trzy kilometry, płynąc z prądem. Jak tłumaczył jej ojciec, nie stwarzało to żadnego zagrożenia, ponieważ umiejętności dziewczynki są "doskonałe", a poza tym przez cały czas płynął obok córki.
Dodał, że ona sama nalegała na przeprowadzenie takiego ćwiczenia. Pomysł wziął się z programu, który Li widziała w lokalnej telewizji. Ojciec dziewczynki, nauczyciel który pasjonuje się pływaniem, tłumaczył, że jego rodzina nie ma pieniędzy na innego trenera. Huang Li zaczęła pływać, gdy miała sześć lat, a jej marzeniem jest przepłynięcie pewnego dnia kanału La Manche.
- Codziennie mnie pyta: "czy uda mi się to zrobić? Czy kanał jest szeroki? Czy fale są naprawdę wysokie?" - mówił ojciec Li.
Na zamieszczonych w gazetach zdjęciach z treningu widać dziewczynkę z nogami związanymi na wysokości kostek sznurkiem i rękami skrępowanymi paskiem materiału. Dziennikarze relacjonowali, że wskutek wychłodzenia dziewczynka zupełnie zsiniała na twarzy