📌 Ukraina ⚔️ Rosja Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: 18 minut temu
Sierpień 2013
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31
Wrzesień 2013
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1
2 3 4 5 6 7 8
9 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30
Październik 2013
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 31

Jacek Gaworski

zoob3r3k2013-09-12, 0:25
Leczenie eksperymentalne w USA to ostatnia deska ratunku dla Jacka Gaworskiego. Polski szermierz chory na raka i stwardnienia rozsiane ma czas do 19 września, by zebrać 140 tys. złotych. Jeśli się uda, będzie miał 80 procent szans na przeżycie. - Jeśli nie, będziemy mogli już tylko pomóc mu spokojnie odejść. Dlatego jeszcze raz zwracamy się do ludzi z wielką prośbą o pomoc. Ostatnim razem uratowaliście nas, za co na zawsze będziemy wdzięczni – mówi żona szermierza Elżbieta Gaworska.



W marcu tego roku nad Jackiem Gaworskim i jego rodziną zaświeciło słońce. Dzięki wsparciu m.in. czytelników Onetu, polski szermierz chory na raka i stwardnienie rozsiane przeszedł operację w Niemczech, która dała mu kolejne miesiące życia. Niestety, chmury ponownie zebrały się nad panem Jackiem. Została mu już ostatnia deska ratunku.
REKLAMA

Pół roku temu sportowiec przeszedł operację w klinice w Berlinie. Usunięto guzy nowotworowe bezpośrednio zagrażające życiu i wyznaczono termin następnych zabiegów, które mogły dać szansę wyjścia na prostą. Operacje w Niemczech nie były refundowane przez państwo, a polskie szpitale rozkładały bezradnie ręce, widząc stopień zaawansowania choroby. Pomocną dłoń wyciągnęło społeczeństwo, które wpłatami na konto rodziny pomogło uzbierać potrzebną do operacji kwotę.

Pan Jacek przeszedł operację, poczuł się lepiej i zyskał kolejne miesiące życia. Dobrze je wykorzystał, reprezentując Polskę na mistrzostwach świata w szermierce, gdzie zawodnicy na wózkach rywalizowali obok pełnosprawnych sportowców. Gaworski zajął 14. miejsce we florecie, a wraz z drużyną otarł się o medal (4. pozycja). Był niekwestionowanym bohaterem polskiej reprezentacji, bo zmagając się z dwiema chorobami był osłabiony w stosunku do większości przeciwników, a jednak nadrabiał to walecznością.

Niestety, w międzyczasie minął termin ponownej operacji w Berlinie, na którą nie było pieniędzy. Żona pana Jacka – Elżbieta Gaworska – nie ustawała w staraniach, ale szansa na zabieg przepadła. Lekarze w Niemczech poinformowali, że nie podejmą się już kolejnej operacji.

Jackowi Gaworskiemu pozostała ostatnia deska ratunku, czyli leczenie eksperymentalne w USA. Na listę chętnych do terapii w Bostonie udało się dostać dzięki interwencji niemieckich lekarzy. Koszt to 300 tys. złotych. Jedną trzecią tej kwoty obiecała wyłożyć firma Budimex w momencie, gdy rodzina uzbiera pozostałe 200 tys. Stan konta państwa Gaworskich to dziś 60 tys. zł. Brakuje więc 140 tys. by jeszcze raz podjąć walkę o życie polskiego szermierza.

- To leczenie jest eksperymentalne tylko z nazwy. Tak naprawdę lek jest już o krok od wejścia na rynek. Chorzy, którzy byli poddani terapii, w 80 procentach ratowali swoje życie. Najpóźniej 19 września 300 tys. złotych musi się znaleźć na koncie kliniki w Berlinie, więc jak widać wyścig z czasem jest bardzo nerwowy. Nie mamy innego wyjścia, jak prosić państwa o pomoc, bo dopóki jest szansa, to będziemy walczyć – mówi Elżbieta Gaworska.

Jacka Gaworskiego można wesprzeć przesyłając dowolną kwotę na konto:

14 1050 1575 1000 0023 1860 4655
Jacek Gaworski
Wrocław , ul. Komuny Paryskiej 39-41/9

Informacje o metodach wsparcia dla szermierza znajdują się na stronie Jacekgaworski.pl.

P.S. nie piszę tego z niczyjej prośby - jakoś mnie natchnęło po przeczytaniu.

wzięte z onetu

pokój do wynajęcia

qbcki2013-09-12, 19:40
Ostatnio poszukuję pokoju w Krakowie. Trafiłem na ciekawe ogłoszenie, które może kogoś zainteresować jeśli chce wreszcie uciec spod maminej sukni.

Czego to już ludzie nie wymyślą, żeby zarobić.
Ciekawe co sie w środku dzieje jak porządnie pada deszcz, albo grad. Co jeśli porządnie zawieje. Piorunochron też pewnie ma bo to przecież blaszak... :] (ma nawet okno)

P.S. Uprzedzam, że to nie mój garaż, mój stary też nie ma z tym nic wspólnego.

"Witam, oferuję do wynajęcia przytulny pokój dla maksymalnie dwóch osób, ok. 16m, cena za pokój (odstępne) 500 zł + media. Pokój jest wyremontowany i urządzony nowymi meblami (duże łóżko, szafa, biurko, półki, w pokoju znajduje się również lodówka). Lokalizacja w centrum Krakowa, okolice ronda Grzegórzeckiego, kilkaset metrów do ronda Mogilskiego i na UEK. Teren ogrodzony.

Do pokoju przynależy łazienka oraz wc w domu obok. Pokój urządzony jest w garażu typu blaszak stojącym na podwórku (ocieplony + grzejniki w środku) Teren pilnowany przez psa. Pies biega po podwórku od godziny 22, w związku z czym chcąc wracać później należy się z nim wcześniej zaprzyjaźnić (ew. kupić kiełbasę, np. pod Halą Targową, otwarte do ok. 2-3 w nocy). Jedna ściana pokoju to drzwi wejściowe (również ocieplone styropianem). Polecam, blisko centrum, tanio i bezpiecznie!

Do pokoju doprowadzony jest internet (+30 zł miesięcznie, istnieje możliwość zmiany pakietu).

Kontakt przez e-mail."

link do ogloszenia:
gumtree.pl/c-ViewAdLargeImage?AdId=522957103



Może troszkę długie, ale za to jak śmieszne

Student Politechniki Lubelskiej prosi "Gazetę" o interwencję. Powód? Traumatyczna dla niego obrona: "Nie dość, że trzeba opowiedzieć o pracy dyplomowej, to jest się dodatkowo o nią szczegółowo dopytywanym". Pytamy: co się dzieje ze studentami?
Mail od D. w czwartek przyszedł na skrzynkę redakcyjną lubelskiej redakcji "Gazety". Autor, student Politechniki Lubelskiej, pisze w nim o przebiegu wrześniowych obron prac dyplomowych (licencjackich i magisterskich) na Wydziale Zarządzania. Zaznacza, że informacja o nich została też umieszczona na facebookowym profilu: "Spotted: Politechnika Lubelska".

Aż trzy pytania!

D. stwierdza w mailu do "Gazety: "Na uczelniach wyższych w Polsce obrona jest jedynie czystą formalnością, np. stosuje się jedno pytanie od promotora oraz 2 losowane z bazy pytań (około 100-150), w innych uczelniach trzeba jedynie opowiedzieć o przygotowanej pracy. Natomiast na polibudzie: Nie dość, że trzeba opowiedzieć o pracy, to jest się dodatkowo o nią szczegółowo dopytywanym (podczas gdy wcześniej była ona już sprawdzona i przez promotora, i przez recenzentów), a potem losuje się jeszcze aż 3 pytania z bazy ponad 100 pytań".

Autorowi nie podobało się też zachowanie dr Jolanty Słoniec, prodziekana ds. studentów wydziału, która zasiadała w komisji egzaminacyjnej: "Nie dość, że przerywała ludziom podczas ich wypowiedzi na temat napisanej przez nich pracy, to dodatkowo uniośle negowała ich odpowiedzi na pytania. W sali panowała cisza, jedynie słychać było Panią prodziekan oraz oddech zestresowanego studenta".

D. uważa, że obrona powinna być formalnością, gdyż jej wynik ma duży wpływ na przyszłość studentów.

"Wiadomo, że obrona to STRES, na politechnice dodatkową przyczyną stresu była nowa członkini komisji, która ewidentnie chciała pokazać, "kto tu rządzi", tylko że obrona, od której oceny zależy przyszłość studentów, to nie jest na to miejsce i od lat członkowie komisji w Polsce zdają sobie z tego sprawę, ale najwidoczniej nie ta Pani. Z informacji, jakie mam, wiem, że i dziekan wydziału, i rektor uczelni zostali o tym poinformowani. Trwa ostatni okres rekrutacji, uczelnia robi sobie bardzo zły PR. Nie jest to zachęcające, wręcz przeciwnie. Kto by chciał studiować na uczelni, która fakt - dostała dotację i się rozbudowuje, ale na której wykładowcy na koniec studenckiej kariery z rozwagą są w stanie zniszczyć ludziom przyszłość. Z góry dziękuję za opublikowanie artykułu opisującego ww. sytuację".

Uczelnia to nie przedszkole

O komentarz poprosiliśmy rzeczniczkę uczelni Iwonę Czajkowską-Denekę, zapytaliśmy ją też, co się dzieje ze studentami, skoro przerażają ich pytania o pracę dyplomową, którą przecież sami napisali, i są przekonani, że dobra ocena powinna wynikać już z samego faktu obecności na obronie. - Ten list na pewno wywołał uśmiech na wielu twarzach. Bo w innych kategoriach niż rozrywka trudno go potraktować. "Spotted Politechnika" oraz autor maila do "Gazety" chyba nie zdaje sobie sprawy, jak cienka jest linia oddzielająca bycie dowcipnym od bycia śmiesznym. W innych okolicznościach mogłabym uznać to za kawał z serii "humor studencki", ale w tym przypadku należałoby z całą powagą wyjaśnić zainteresowanemu, na czym polega egzamin dyplomowy. Studenci stają się coraz bardziej roszczeniowi, uważając, że wiele rzeczy należy im się z samego faktu bycia studentem. Część z nich powinna jeszcze raz zadać sobie pytania: dlaczego wybrałem tę uczelnie i co na niej robię? To chyba dobrze dla studenta, jeżeli uczelnia poważnie go traktuje oraz z uwagą i zainteresowaniem podchodzi do jednego z najważniejszych w jego studenckim życiu momentów - obrony pracy dyplomowej. Obrona to egzamin, a nie fikcja, i kieruje się ustalonymi regułami. Na koniec jedna uwaga: wyższa uczelnia to nie przedszkole - stwierdziła rzeczniczka.

W galowym ubraniu jak szmata

Na profilu "Spotted: Politechnika Lubelska" studenci komentują obrony. Fragment jednego z komentarzy:

"Dla studenta jest to najtrudniejszy moment w jego akademickiej karierze, wcześniej parę miesięcy przygotowywał pracę, jednocześnie niekiedy nadal ucząc się do egzaminów, po czym uczył się odpowiedzi na pytania, dodatkowo z szacunkiem ubrał się galowo na obronę, zorganizował poczęstunek oraz kwiaty dla komisji, by na końcu zostać potraktowanym jak szmata! To jest naprawdę wstyd dla uczelni!".

Rosja- opuszczony szpital

konto usunięte2013-09-12, 21:31
Takie miejsca mają niesamowity klimat, a co jeszcze bardziej podkręca klimat w tym opuszczonym szpitalu?
Rosja...
źródło:klik







Reszta w komentarzach



















Sergiusz Piasecki

Vof2013-09-12, 23:01
Komunistów bił, gdzie chciał i jak chciał.

As polskiego wywiadu, przemytnik i złodziej uzależniony od kokainy, znakomity pisarz i wykonawca wyroków śmierci na agentach. Mija 49 lat od śmierci Sergiusza Piaseckiego.



Urodził się 1 kwietnia 1901 roku we wsi Lachowicze niedaleko Baranowicz. Był nieślubnym dzieckiem zrusyfikowanego szlachcica Michała Piaseckiego i białoruskiej wieśniaczki. Wychowywała go bardzo surowo konkubina ojca. W domu przyszłego pisarza mówiono tylko po rosyjsku.

Jako kilkunastoletni chłopak trafił do więzienia z powodu bójki w szkole. Wkrótce uciekł i po wielu przygodach trafił do Moskwy, gdzie właśnie trwała rewolucja bolszewicka. Tam zobaczył na własne oczy, na czym polega komunizm. Do końca życia pozostał bezkompromisowym krytykiem sowieckiego systemu. Z Moskwy trafił do Mińska, gdzie związał się ze środowiskiem miejscowych złodziei. Jak sam wspominał po latach, imponowało mu "mocne życie”. Ten okres opisał później w złodziejskiej trylogii "Jabłuszko”, "Spojrzę ja w okno…” i "Nikt nie da nam zbawienia”. Wkrótce zaciągnął się do walczących o niepodległość oddziałów białoruskich, a następnie przeszedł do polskiej Dywizji Litewsko-Białoruskiej. Uczestniczył w obronie Warszawy podczas wojny 1920 roku.



Po demobilizacji znalazł się w okolicach Wilna, gdzie zajął się szulerką, produkcją pornograficznych zdjęć, fałszowaniem czeków i dokumentów. Opisał to po latach w powieści "Żywot człowieka rozbrojonego". Znajomość Kresów pozwoliła mu nawiązać współpracę z II Oddziałem Sztabu Generalnego, czyli polskim wywiadem. W krótkim czasie stał się jego asem. Potrafił kilkadziesiąt razy w miesiącu przekraczać granicę. W uznaniu zasług został awansowany na porucznika.

Niestety skromna pensja zmusiła go do zajęcia się przemytem między innymi kokainy dla sowieckich oficerów GPU. Był to również sposób na pozyskiwanie informacji. Wkrótce sam uzależnił się od narkotyku, co nie pozostało bez wpływu na jego zachowanie. Coraz częściej wywoływał burdy i awantury. Ostatecznie został wydalony ze służby. Istnieje teoria, że rozstanie z wywiadem mogło być spowodowane zdobyciem przez Piaseckiego kompromitujących materiałów szpiegowskich dotyczących kogoś wysoko postawionego w II RP.

Po wydaleniu ze służby zajął się rozbojem. Napadł pod Grodnem na dwóch ż__owskich kupców i razem z wspólnikiem na pasażerów kolejki wąskotorowej. Szczęście się jednak od Piaseckiego odwróciło. Został wydany przez kochankę wspólnika. Otrzymał wyrok śmierci zamieniony na 15 lat więzienia. Uratowała go wywiadowcza przeszłość. Początkowo wyrok odsiadywał w Lidzie, ale ostatecznie trafił do najcięższego więzienia II RP na Świętym Krzyżu. Piasecki kilka razy kierował więziennymi buntami, za co jak sam wspominał, przesiedział dwa lata w izolatce, a przez trzy miesiące nosił kajdany.



Za kratami zachorował na gruźlicę, ale też nauczył się języka polskiego, którego praktycznie nie znał, bo w szkole uczył się wyłącznie rosyjskiego, a na Kresach posługiwał się miejscowymi dialektami. W więzieniu zauważył ogłoszenie o konkursie na powieść i zaczął spisywać wspomnienia. Pisał w brulionie, który zapełniał wielokrotnie z braku miejsca, pisząc poziomo i następnie pionowo.

Pierwsze dwie powieści dotyczące wywiadu - "Droga Pod Ściankę" i "Piąty etap" - zatrzymała cenzura więzienna. Trzecia - "Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy" - trafiła do rąk Melchiora Wańkowicza, który ją opublikował. Powieść okazała się wielkim sukcesem.

- Pewnego dnia otrzymałem z więzienia na Świętym Krzyżu dwa wielkie bruliony zasypane drobnym maczkiem. Wczytawszy się w nie zrozumiałem, że to pisze swoje wspomnienia więzień z zakładu karnego na Świętym Krzyżu - wspominał na antenie Polskiego Radia Melchior Wańkowicz.

Poza autorem "Ziela na kraterze", o uwolnienie Piaseckiego zaczęli zabiegać inni znani pisarze. W 1937 roku prezydent Ignacy Mościcki ułaskawił Piaseckiego. Rok później ukazała się jego powieść "Bogom nocy równi". W ciągu dwóch lat Piasecki stał się jednym z najpoczytniejszych pisarzy w Polsce.



Po wybuchu II wojny światowej rozpoczął współpracę z wileńską Armią Krajową. Zaproponowano mu dowodzenie oddziałem specjalnym do wykonywania wyroków śmierci wydanych przez podziemny sąd. Piasecki propozycję przyjął, ale odmówił złożenia przysięgi, która powodowała, że musiałby wykonywać wszystkie rozkazy. Jego bezkompromisowość i własne zdanie uratowały życie Józefowi Mackiewiczowi. Odmówił on wykonania wyroku na pisarzu, który to wyrok po wojnie został uchylony jako bezpodstawny.

Do najsłynniejszych akcji Piaseckiego należało włamanie do ochranianego przez Gestapo urzędu, z którego wyniósł dokumenty aresztowanego kilka dni wcześniej działacza wileńskiej AK Zygmunta Andruszkiewicza i dokumentację zbrodni katyńskiej sporządzoną przez Józefa Mackiewicza, ratując tym samym pisarza od niechybnej śmierci. Swoje przeżycia z tych lat opisał później w książkach "Człowiek przemieniony w wilka” i "Dla honoru Organizacji”.

Po wojnie przez rok ukrywał się przed ubecją. W 1946 roku zdecydował się na opuszczenie kraju.Trafił do Włoch, gdzie początkowo utrzymywał się, pracując fizycznie. Dzięki wstawiennictwu Melchiora Wańkowicza u gen. Władysława Andersa, został przyjęty do II Korpusu i wraz z wojskiem dostał się do Anglii, gdzie osiadł na stałe.

Na emigracji odtworzył więzienne książki zatrzymane przez cenzurę i napisał między innymi "7 pigułek Lucyfera" i "Zapiski oficera Armii Czerwonej". Mieszkał bardzo skromnie w Londynie i Hastings.

Do końca życia pozostał bezkompromisowym krytykiem komunizmu. Wielkie dyskusje wywołał na emigracji jego tekst krytykujący Czesława Miłosza pod tytułem "Były poputczik Miłosz”.

Sergiusz Piasecki zmarł na raka w londyńskim szpitalu 12 września 1964 roku.

źródło: kresy.pl/publicystyka,wydarzenia-tygodnia?zobacz/komunistow-bil-gdzie-...

SIERPNIOWE NIEBO. 63 DNI CHWAŁY - film fabularny o Powstaniu Warszawskim w kinach od 13 września. Zrealizowana w nowatorski sposób, wielowątkowa i poruszająca opowieść sięgająca czasów lata 1944 roku. „Sierpniowe niebo. 63 dni chwały" w reżyserii Irka Dobrowolskiego -- zdobywcy 8 nagród na polskich i międzynarodowych festiwalach za głośnego „Portrecistę" -- jest hołdem złożonym młodym Polakom walczącym w Powstaniu Warszawskim. W filmie, obok aktorów zawodowych, zagrali „Wilku" (Robert Darkowski) oraz „Bilon" (Maciej Bilka), raperzy znani z popularnej grupy hip-hopowej Hemp Gru.

Pracownicy budowy znajdują w ruinach przedwojennej kamienicy ludzkie szczątki i pamiętnik z czasów Powstania Warszawskiego. Ukrywający się w piwnicy profesor opisał w nim pierwsze dni dramatycznej walki o Warszawę. 5 sierpnia 1944 roku młodziutka sanitariuszka Basia przeżywała pierwszą miłość do żołnierza AK -- Staszka. Tego dnia młodzi warszawiacy z entuzjazmem budowali barykady, aby w chwilę później stanąć do nierównej walki ze świetnie uzbrojonymi mordercami z Waffen SS Dirlewanger.

W „Sierpniowym niebie" wykorzystano nieznane do tej pory materiały filmowe nakręcone w trakcie Powstania Warszawskiego, które z niespotykaną siłą oddają realizm walk na ulicach Warszawy.

Reżyser Irek Dobrowolski jest synem powstańca - Leszka Dobrowolskiego, pseudonim „Wrzos", żołnierza Batalionu Gozdawa. Jedną z ról zagrał kolega „Wrzosa" z oddziału - Jerzy Romanowski, pseudonim „Drań", zaś w rolach starych powstańców wystąpili prawdziwi uczestnicy Powstania Warszawskiego.

„Sierpniowe niebo. 63 dni chwały" promować będą dwa utwory -- tytułowy: „Sierpniowe niebo" w wykonaniu Bilona oraz „63 dni chwały" hip-hopowej grupy Hemp Gru z gościnnym udziałem Jurasa i Ras Luty. Klip do drugiego utworu obejrzano już ponad 2,5 miliona razy:


Film pod opieką merytoryczną Muzeum Powstania Warszawskiego.
Patronami „Sierpniowego nieba. 63 dni chwały" są Prezydent Miasta Stołecznego Warszawy i Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej.

„Najlepszy film, jaki widziałem"
gen. Janusz Brochwicz-Lewiński „Gryf", żołnierz AK z Batalionu Parasol, legendarny obrońca Pałacyku Michla


„Pod tym sierpniowym niebem, walcząc w drużynie Orląt na warszawskiej Starówce, mój ojciec wszedł w dojrzałość. Poszły w bój warszawskie dzieci -- jak pisał w znanej piosence mój stryj. Kto dziś o nich pamięta? Gdzie jest dzisiaj tamto sierpniowe niebo? Kto dziś jest nosicielem tamtych, wzniosłych ideałów? Nowe elity, warszawska inteligencja, czy może dzieci ulicy słuchające hip-hopu, składające wieńce w miejscach pamięci, malujące na ścianach graffiti z symbolem Polski Walczącej?"
Irek Dobrowolski, reżyser

Zwiastun, tytułowe "Sierpniowe niebo"


Od siebie chce tylko dodać, że wreszcie zaczyna się coś dziać w naszej kinematografii. Oby więcej filmów o podobnej tematyce.

Oznaczenia wiekowe materiałów są zgodne z wytycznymi
Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji

Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na 6 miesięcy. 6,00 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem