Kwiecień 2017
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
Maj 2017
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31
Czerwiec 2017
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30

Dziennikarz Sadol

nowynick2017-05-24, 9:27
słucham sobie dziś rano radia (rmf max) i przy okazji wiadomości o 8ej usłyszałem taki drobny "lapsus":

"władze Manchesteru United zapewniają, że dzisiejszy finał w Sztokholmie będzie bezpieczny, a teraz na poważnie prognoza pogody"

R🤬anie Pogodynki

R................i • 2017-05-24, 12:46


Prawdziwy Janusz Podrywu.

Miś

C................O • 2017-05-24, 22:10
pechowy niedźwiadek narusza mir domowy

znalezione na yt, jak za słabe to do kosza

Pod górkę quadem

~Nei2017-05-24, 10:56
Było tak blisko

Porówanie

R................i • 2017-05-24, 12:44
C🤬je są jak wypłaty. Nie wiesz jak się twój prezentuje w porównaniu z innymi, ale masz nadzieję, że jest trochę większy.

Jak to pasta - przeklejone skądśtam, pisownia oryginalna:

Biedronki mają, ze wszystkich owadów, najbardziej c🤬jowy software, jaki istnieje. Serio k🤬a.
Bo taka na ten przykład pszczoła - zap🤬la, szuka kwiatów, nawiguje na słońce, zbiera nektar, znosi do gniazda - no w c🤬j skomplikowane. Zresztą, k🤬a - mucha. Mucha też musi wyczuwać woń gówna i ścierwa, nawigować, szukać pożywienia, złożyć jaja w jakimś dobrym ścierwie. Wcale nie takie proste.
A jak działa biedronka?
Otóż pierwszy punkt algorytmu biedronki brzmi:
1. Zap🤬laj w górę.
Nie wiem, czy bawiliście się kiedyś biedronkami. Jak się to weźmie na rękę, to zawsze idzie w górę. Zawsze k🤬a. Zawsze. Jak się jej w połowie drogi odwróci rękę, to się zatrzyma i zmieni kierunek, żeby isć w górę. Można se tak ruszać pińćset razy i zawsze j🤬a w górę. Biedronka to taki j🤬y owadzi odpowiednik gradientu. Zawsze się kieruje w górę zbocza.
Ma to w c🤬j zabawne konsekwencje, jak się biedronkę postawi na płaskiej powierzchni. Zaczyna iść w przypadkowym kierunku, bo k🤬a nie ma jak iść pod górę. Najlepiej jak dojdzie do krawędzi. Wtedy ten jej zj🤬y mósk cannot into logika, tylko zaczyna iść wzdłuż krawędzi. W dół nie zejdzie, bo k🤬a algorytm, a na płaskie też nie wróci, c🤬j wie czemu.
Kiedyś z kolegą ze studiów znaleźliśmy na wykładzie biedronkę. Ławki w auli były w c🤬j długie, na jakieś 30 m. Mówię mu: pacz k🤬a i położyłem biedronkę na ławce. Doszła do krawędzi i idzie wzdłuż. Idzie k🤬a i idzie, doszła do końca, skręciła i dalej wzdłuż kolejnej krawędzi, a potem jeszcze raz i szła znowu w naszą stronę. 45 minut j🤬a szła przez te 30 metrów i ni k🤬a c🤬ja nie ogarnęła, że sytuacja jest przej🤬a i może by gdzieś polecieć, bo gówno. Nie, k🤬a.
Jakby ławka miała kilometr, to by j🤬a zdechła po drodze.
Ciąg dalszy algorytmu brzmi:
2. Jak jesteś na szczycie to poleć byle k🤬a gdzie.
Jak już pozwolicie wejść biedronce na szczyt palca, czy c🤬ja, czy czegoś, to obróci się dookoła, upewni, że gradient się wyzerował i fruuuu k🤬a w losowym kierunku. Czasem potrafi wylądować znowy na tej samej ręce
3. Jak już leziesz i coś znajdziesz do żarcia, to op🤬l.
Nie no, akurat całkiem spoko punkt. Tylko k🤬a, metoda szukania po c🤬ju.
4. Jak cię coś przestraszy - to się zesraj.
Wiem, że ta żółtobrązowa maź to nie r🤬aka, ale k🤬a, jakie lepsze słowo może to opisać. Ewentualnie rzygi? C🤬j tam semantyka. Ważne, że jak biedronkę spotka zagrożenie, to zwija nóżki i r🤬a tym smrodem. K🤬a. K🤬A. Przecież ma skrzydła, mogłaby sp🤬alać. Ale nie, k🤬a. Zer🤬aj się. Najlepsze jak się wp🤬li biedronkę do pajęczyny. Jak byłem mały to wrzucałem tam różne owady. Jak wrzucisz muchę, to do ostatniej chwili walczy, żeby odlecieć i nawet czasem zdąży, zanim ją pająk dorwie. Rzadko, ale jednak. Pszczoła to już w ogóle siła, stronk i mało która pajęczyna utrzyma.
A biedronka co?
ZESRA SIĘ K🤬A. Przychodzi pająk, paczy, ok🤬ajakjebie.jpg.
Co robi? owija k🤬ę pajęczyną i wyp🤬ala z pajęczyny. Nie dość, że k🤬a nie zje, bo smrut, to jeszcze j🤬a zdechnie z głodu, bo ją opędzlował jak poj🤬y pajęczyną
Acha - jeszcze jedno - przyglądaliście się, jak wyglądają oczy biedronki? To nie są te k🤬a wielkie białe plamy. Nie. Oczy biedronki to małe kropeczki na tej durnej mordzie. Co ona tym widzi? Pewno c🤬ja widzi. Mucha ma wyj🤬e w kosmos, dizajnerskie oczy, bo musi być czujna, patrzeć, analizować. To samo pszczoła.
ALe nie k🤬a biedronka. Po c🤬j jej oczy, jak tylko lezie w górę, lata pisiont centymetrów i r🤬a?
W tym roku naj🤬o biedronek jak pok🤬ionych. Możecie się pobawić, sprawdzić. Tylko uwaga - bo SIĘ ZESRAJĄ!

Literowanie

Sol2017-05-24, 10:16
Ciekawostka na dziś

Naprawianie samochodu na środku drogi, po której z szybkością przetaczają się inne pojazdy, nie jest dobrym pomysłem gdyż może doprowadzić do sytuacji, że ktoś w niego uderzy. I tak się dzieje.

Słowo na 'B'

Jimm2017-05-24, 20:52
The only 'B' word you should call a woman is "Beautiful" cause bitches like it when you call them beautiful.

Jak nie rozumiesz to

Himalaizm i jego konsekwencje

z................s • 2017-05-24, 16:19
Siema,wczoraj przeglądając facebooka udało mi się natrafić na dość ciekawy wątek,który poruszył himalaista Waldemar Kowalewski.
Wrzucił na swój profil mocno kontrowersyjne zdjęcie. Pod postem rozległa się burza o szacunku do zmarłych etc. Wydaje mi się,że dla laików wspinaczki,gór jest to dość ciekawy temat,warty przeczytania. Oto treść wpisu :

Cytat:

Szczyt Lhotse 8516m 4 góra ziemi, zdobyta 20.05, 15.30 wreszcie.
Atak szczytowy rozpocząłem z bazy 5300, wystartowałem 17.05, w nocy i od razu dotarłem do obozu cII 6400m, rano 18.05 ruszyłem wyżej docierając do obozu cIII 7100m. Po przespanej nocy 19.05 o godzinie 7.00 rano ruszyłem znowu wyżej aby po zaplanowanych 7 godzinach dotrzeć do obozu IV, niestety potężny ból w prawej stopie zmusił mnie do zdjęcia buta, wkładki i skarpety aby móc rozmasować gołą stopę na wysokości 7700m. Z niespotykanym do tej pory w mojej pasji, bulem i cierpieniem dotarłem do wysokości 7850m i dalej już nie mogłem znaleźć w sobie siły aby dotrzeć do obozu c IV który był nade mną 80m.
To był dla mnie najtrudniejszy moment w mojej dotychczasowej wspinaczce, wiedziałem że takie "tkwienie" w ścianie w obecnej sytuacji skończy się pewna śmiercią za kilka godzin.
Zejście w dół było również bez sensu, bo zajęło by mi zbyt wiele czasu aby dotrzeć do niżej położonego obozu III nie narażając się na odmrożenie, było bardzo zimno i zupełnie ciemno.
Byłem tak bardzo "odmużdżony" niedotleniony, że pamięć o schowanej czołówce w górnej klapie plecaka ( zawsze tam chowam) okazała się zawodna, nie było jej, później się okazało że jednak była.
Widząc palące się lampki w namiotach w powyższym obozie IV, zacząłem krzyczeć o pomoc , blagałem aby ktoś usłyszał, aby mi pomógł, wszystko na nic, dookoła tylko szum wiatru i pogłębiający się dłóg tlenowy który narastał z każdą godziną, miałem tego świadomość.
Około 60metrów przed namiotami obozu IV znalazłem kogoś depozyt z zawartością m/innymi 3 butli z tlenem, przywiązanymi do liny poręczowej w ścianie Lhotse, postanowiłem historycznie użyć jednej z nich, wiedziałem że jak tego nie zrobię to umrę.
Znalezienie noża, okazało się równie niewykonalne co czołówki, plecak miałem zbyt ciężki i obładowany aby w nim cokolwiek przeszukać w stromej ścianie, chyba myślałem już tylko na 20%.
Postanowiłem przegryźć linę, żułem ją zębami z całych sił dobrą godzinę, po czym się poddałem. I tu nagle cud , obok mnie 10metrow minął mnie sherpa wspinający się na Everest, akurat w tym miejscu nasze drogi się rozwidlały, Everest/Lhotse. Pełen nadzieji , poprosiłem go aby mi dał nuż, odpowiedział mi że ma do mnie za daleko (10metrow ) i zaczął się oddalać, znikając w ciemnościach.
Moja rozpacz zamieniła się we wściekłość, może właśnie ten drań ocalił mi życie, po kolejnych 2,5 godzinie pokonałem dla mnie krytyczne 60 metrów i dotarłem o 21.00 do namiotów obozu c IV 7950m.
Mój planowany szturm na szczyt który planowałem na północ, ( zawsze szturm planuje sie okolo północy , aby zdążyć zejść ze szczytu ) po tak rozpaczliwym dotarciu do obozu IV wydawał mi się bez sensu, miałem wątpliwości , myślałem o odwrocie.
Najlepsze co mi przyszło do głowy, to sen i o niczym nie myślenie.
Zrobiłem to nie nastawiąjac celowo budzika , obudziłem się rano i postanowiłem o 7.00 rano ( wyjątkowo późno ) wyruszyć na szczyt z zamiarem jego zdobycia bez względu na porę, odnalazłem w sobie nowe siły, organizm przypomniał sobie o miesiącach/ latach ostatnich treningów, wylanych potach, przepłyniętych setkach kilometrów basenów.
Ruszyłem o 7.00 rano , szczyt osiągnąłem o 15.30. Użyłem podczas samego szturmu tlenu ratunkowego "emergency" , nie żałuję, choć moim marzeniem było zdobyć Lhotse "Sote", ale nie dałbym rady po przygodach z poprzedniego dnia.
Postanowiłem nie spać przy zejsciu w obozie IV ( to prawie pewna śmierć a na pewno gwarantowane odmrożenia) , ani III, ale za wszelką cenę dojść do bezpiecznego obozu II 6400m i dotarłem do niego o 2.00 w nocy.
Rano postanowiłem ruszyć dalej w dół do bazy. Przegryzłem coś na ząb , popiłem zagotowaną wodę, Zapakowałem plecak, ruszyłem z obozu i po 10 minutach wywrucilem się , zemdlałem na chwilę. Dostałem dobry znak od organizmu że nie jestem gotowy. Wróciłem do namiotu i zaszyłem się do śpiwora. Odczekalem cały dzień, pół nocy i o 4.00 rano , ponownie ruszyłem aby wreszcie dotrzeć przez szalony jak rosyjska ruletka icefaal ( lodospad bez przerwy się walący ) do bazy głównej.
Dodam dla niewtajemniczonych że 99,9% wspinających się z obozu cIII 7100 używa już tlenu.
Cieszę się że mi się udało zdobyć szczyt, nie chce już nigdy wracać na tę przeklętą górę.
Nigdy w życiu nie widziałem tyle ludzkiego cierpienia, tylko pierwszego dnia szturmu zmarło podobno 5ludzi. Ale co tam Śmierć, o niej każdy się później dowie , bo śmieć w górach jest świetną pożywką dla mediów, jest poczytna i interesująca dla czytelników.
Jest jednak zawsze Cichoszaaa o wszechobecnym Kalectwie na Evereście, bo w niczym to interesie nie leży, ani to niepoczytne dla mediów, ani agencje wyprawowe się tym nie chwalą, no bo po co.
Prawda jest taka że tym razem nie było ani jednej agencji bez ofiar kalectwa , podmrażane nosy , policzki, palce u rąk, palce u nóg , ale najgorsze to całe dłonie. Czyli wszystko do obcięcia/ amputacji po powrocie do domu.
Tak to prawda że wspinający się na Everest to w 99,9% nie wytrawni Himalaiści, najczęściej przygoda z Himalaizmem zaczyna się właśnie od Everestu. Ale właśnie Ci wspinacze na Everest to ludzie najczęściej młodzi chłopcy i dziewczęta od 25roku życia chcący spełnić swoje marzenie życiowe i zdobyć górę gór płacą tak straszną cenę za próbę osiągnięcia swojego marzenia.
Nie jest prawdą że można kupić sobie szczyt, być na niego wciągniętym przez szerpę, wniesiony na plecach itp.
Wspinający się na Everest to ludzie którzy mają za sobą zawsze przynajmniej jeden szczyt 7000 czny.
Kto tak twierdzi temu kopa w dupę dam a nogę mam mocną, niech nikt się nie odważy tak więcej mówić.
Moje podsumowanie chciałem tylko zadedykować tym biednym przyszłym kalekom, którzy chcieli spełnić swoje marzenie a których osobiście naliczylem około 40 !!! A to dopiero po pierwszym szturmie ( a będzie kolejny ).



ukryta treść