Grudzień 2014
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31
Styczeń 2015
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31
Luty 2015
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1
2 3 4 5 6 7 8
9 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28

Jak wiecie niedawno zakończyła sie sprawa Owsiak vs bloger MatkaKurka. Wyrok był korzystny dla blogera, bowiem są uznał go winnym znieważeniu (czyli obrażeniu), a nie zniesławieniu (czyli skłamaniu). Dzisiaj bloger dostał potwierdzające jego rację w sprawie szemranych "interesów" związanych z WOŚP

Najważniejsze fragmenty, jak na nich rzetelnie wyróżniła Niezależna
Cytat:

MatkaKurka przedstawił pełne, 28-stronicowe uzasadnienie wyroku ogłoszonego w procesie jaki wytoczył mu Jerzy Owsiak. Bloger podkreśla, że treść dokumentu jest miażdżąca dla Jerzego Owsiaka, fundacji WOŚP oraz księgowej Doroty Pilarskiej i rzecznika WOŚP Krzysztofa Dobiesa. Ponadto sąd wykazał szereg nieścisłości w zeznaniach Owsiaka. Prezes WOŚP w jednym zdaniu zaprzeczał czemuś, a w następnym potwierdzał to - czytamy na kontrowersje.net.

Piotr Wielgucki (piszący jako bloger Matka Kurka) podaje, że „prywatny akt oskarżenia Jerzego Owsiaka i Fundacji WOŚP był motywowany strachem przed ujawnieniem mechanizmu finansowania prywatnej kieszeni małżeństwa Owsiak z publicznej kasy i ofiar donatorów”.

Sąd w uzasadnieniu napisał na jakiej podstawie bloger sformułował zarzuty oraz, że były prawdziwe. Matka Kurka przedstawił je na stronie kontrowersje.net

„Zawarte w tych artykułach twierdzenia, dotyczące wpływów: fundacji Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, źródeł i wysokości tych wpływów, wysokości wydatków i ich przeznaczenia, posiadanych przez fundację nieruchomości i kosztów ich zakupu, zacytowanych czy przytoczonych słów Jerzego Owsiaka bądź innych osób publicznych (…) struktury własnościowej i personalnej takich podmiotów, jak „Złoty Melon” spółka z o.o. czy „Mrówka Cała”(jednoosobową działalność gospodarcza prowadzona przez Lidię Niedźwiedzką-Owsiak), charakterystyki fundacji WOŚP, zatrudnienia Jerzego Owsiaka i Lidii Niedźwiedzkiej-Owsiak w „Złotym Melonie” lub fundacji WOŚP, przepływy finansowe pomiędzy fundacją WOŚP, „Złotym Melonem”, „Mrówka Całą”, Piotr Wielgucki oparł o: brzmienie statutu fundacji WOŚP, rzeczywiste wypowiedzi Jerzego Owsiaka i innych osób publicznych, opublikowane w mediach, sprawozdania finansowe fundacji WOŚP. (…)

Niektóre zawarte w artykułach twierdzenia, dotyczące: kosztów organizacji tzw. finałów WOŚP, sposobu przeprowadzania zbiórki publicznej, Piotr Wielgucki oparł o fakty powszechnie znane, które w szczegółach wykazywał w toku procesu. Wszystkie twierdzenia Piotra Wielguckiego, zawarte w wymienionych publikacjach i objęte skargą oskarżycieli prywatnych, były prawdziwe" - napisał sąd w uzasadnieniu.

Sędzia też zaznaczył, że zachowania oskarżonego - za wyjątkiem określenia ,,hiena cmentarna” - zarzucane mu aktem oskarżenia, nie wypełniły znamion ustawowych czynu zabronionego. Nie było przekłamań w tekstach blogera!

„Sąd nie dopatrzył się w wyjaśnieniach oskarżonego, w tych punktach gdzie mówił o faktach, przekłamań. Gdy Piotr Wielgucki powoływał się na konkretne kwoty bazował przede wszystkim na sprawozdaniach finansowych i rozliczeniach przedstawionych przez WOŚP” – czytamy w uzasadnieniu.

Co do Jurka Owsiaka sąd napisał, że w wyjaśnieniach i tłumaczeniach prezesa WOŚP było mnóstwo nieścisłości.

„Nie kwestionując, co do zasady, wiarygodności zeznań Jerzego Owsiaka, podkreślić trzeba, że sąd dostrzegł w tych zeznaniach szereg nieścisłości. Część tych nieścisłości nie miała charakteru pierwszorzędnego, dotyczyło to takich kwestii, jak wskazywanie, iż od początku istnienia spółki ,,Złoty Melon” pełnił on w niej funkcję prezesa zarządu, a następnie wskazywanie, iż nie wie kto jest prezesem tego podmiotu, czy też wskazywanie, że czternaście godzin dziennie poświęca pracy w fundacji, a następnie, iż całą swoją siłę wkłada w pracę dyrektora graficznego w spółce ,,Złoty Melon”. Pewne nieścisłości dotyczyły jednak zagadnień istotnych z punktu przedmiotu procesu.

Świadek Jerzy Owsiak z jednej strony przedstawiał, iż doskonale wie co i do kogo mówi, a następnie podawał, że nie pamięta słów wypowiadanych pod adresem Piotra Wielguckiego (przy czym w pytaniach oskarżonego treść tych słów była przytaczana) w sytuacji, gdy słowa te oskarżony w sposób bezsprzeczny wykazał. Jerzy Owsiak w jednym zdaniu zaprzeczał, aby fundacja organizowała szkolenia dla ratowników medycznych, po czym w kolejnym zdaniu to potwierdzał” – czytamy.

A jak sąd ocenił wiarygodność księgowej WOŚP i „Złotego Melona” Doroty Pilarskiej?

„Do zeznań tego świadka sąd podszedł jednak ostrożnie, gdyż świadek był osobą, która sporządzała wykazy operacji finansowych, o które zwracał się sąd, a które wzbudziły szereg wątpliwości. Ponadto, co jest dla sądu zadziwiające, świadek nie potrafiła wytłumaczyć wielu kwestii związanych z działaniem programu księgowego, na którym na co dzień pracuje. (…) Z zeznań samej Doroty Pilarskiej wynikał szereg wątpliwości co do możliwości „odczytania” zawartych w nadesłanej dokumentacji danych (do szeregu kwestii sama główna księgowa nie była w stanie się jednoznacznie odnieść)”- czytamy.

Matka Kurka wykazał, że odsetki z kapitału, pochodzącego ze zbiórki publicznej (tzw. ,,puszki”) były przeznaczane na organizację przystanku Woodstock.

„Nawet świadek Dorota Pilarska wskazała natomiast, iż na delegacje pracowników fundacji, wysyłanych na Przystanek Woodstock, środki pochodziły z takiego źródła” – napisał sąd.

I najlepsze na koniec. Czy Piotr Wielgucki udowodnił, że istnieje mechanizm przepływu pieniędzy w trójkącie fundacja WOŚP, spółka ,,Złoty Melon” i firma „Mrówka Cała”? Warto przypomnieć, że Jerzy Owsiak mimo próśb ze strony wymiary sprawiedliwości nie upublicznił ksiąg rachunkowych.

„Piotr Wielgucki udowodnił samo istnienie mechanizmu transakcji i umów w trójkącie podmiotów (fundacja WOŚP spółka ,,Złoty Melon” i firma „Mrówka Cała”), a nawet ta wątpliwa dokumentacja księgowa mechanizm ten potwierdzała, konieczne było ustalenie zakresu tego mechanizmu, a tym samym zasadności użytych przez oskarżonego w tym zakresie sformułowań, przez zażądanie dokumentacji księgowej w formie, która jednoznacznie udzieliłaby odpowiedzi co do kwot tych transakcji, a której sądowi odmówiono” – napisał sędzia.

W uzasadnieniu podkreślono również, że „Piotr Wielgucki, składając wyjaśnienia, na uzasadnienie swoich twierdzeń, tez i ocen praktycznie zawsze przedstawiał dowody, przeważnie w formie wydruków z Internetu”.



A głąbom wierzącym w jedyną na świecie wspaniałą fundacje z bogiem Owsiakiem, polecam pełną lekturę uzasadnienia.

UZASADNIENIE WYROKU

Nie wspieram interesiku owsiaka i jego maszynki do zbierania kasy od idiotów

P🤬lnięcie Brzeg

w................n • 2015-01-02, 19:19
Policjanci zatrzymali prawo jazdy i skierowali do sądu wniosek o ukaranie 22-letniego kierującego, który w wigilię potrącił pieszego. Kierowcy grozi utrata uprawnień do kierowania i kara grzywny.



Bez dźwięku, ale możecie sobie zanucić jak nie pasuje. Przyp🤬olił ładnie, a tak swoją drogą też bym go pewnie nie zauważył. Teraz piesi święte krowy, idą nie patrzą, a później zdz🤬ko, że kopytka połamane.

Pająk wielbłądzi

Lelen2015-01-02, 16:10
Tak wygląda największa k🤬a na pustyni jak wcina świerszcza.

Historia mało znana ogółowi naszego społeczeństwa bo przez lata skrzętnie skrywana jak to Ludowe Wojsko Polskie broniło kobiety.
Cytaty ułożone do szybkiego czytania pochodzą z Wiki oraz Forum Historycznego

Cytat:


27 maja 1947 krawiec Feliks Lis jechał pociągiem z Poznania do Lipna Nowego na trasie kolejowej Poznań – Leszno. W przedziale razem z nim podróżowało kilku żołnierzy radzieckich oraz kobieta, Zofia Rojuk. Kobieta ta szeptem zwróciła się do Feliksa Lisa o pomoc. Powiedziała mu, że została wysiedlona z Baranowicz i że wraz z dzieckiem została sprzedana przez męża Rosjanom za butelkę wódki. Rosjanie dziecko zostawili na stacji, a ją wiozą do swojej jednostki.

Feliks Lis opowiedział o tym obsłudze pociągu i dyżurnemu ruchu na stacji Poznań Dębiec. Konduktorzy, a później funkcjonariusze Straży Ochrony Kolei w Kościanie, próbowali przekonać Rosjan do uwolnienia kobiety. Ich starania nie odniosły jednak skutku. W tej sytuacji kolejarze telefonicznie zawiadomili stację w Lesznie, na którą pociąg wjechał około godz. 0.30 28 maja.

W Lesznie próbę interwencji podjął najpierw pełniący tej nocy dyżur milicjant – kapral Zygmunt Handke. Żołnierze radzieccy wycelowali jednak w niego broń, a jeden z oficerów zagroził: Uchodzi Poliaki, bo was pozastrzelam, jobane w rot[2]. W obliczu tych gróźb Handke o sytuacji zawiadomił oddział alarmowy leszczyńskiego garnizonu Wojska Polskiego.

Wkrótce potem na dworcu w Lesznie pojawili się wezwani żołnierze w sile jednego plutonu (16 żołnierzy) pod dowództwem podporucznika Jerzego Przerwy. Podporucznik Przerwa, mimo młodego wieku (22 lata), miał już doświadczenie bojowe, brał udział w zdobywaniu Berlina, a za udział w wojnie otrzymał sześć odznaczeń. W drodze na dworzec wydał on swoim żołnierzom szczegółowe rozkazy, jak się zachować w razie starcia, a przed wejściem do hali rozkazał zarepetować broń (wprowadzić nabój do komory zamkowej). Na dworcu najpierw nakazał usunąć cywili z budynku, obsadził halę swoimi żołnierzami, a następnie udał się do wartowni Straży Ochrony Kolei na rozmowę z dowódcą jadących pociągiem Rosjan, kapitanem Sokołowem. Swoim ludziom rozkazał, aby podczas jego nieobecności nikogo nie wypuszczali z dworca.

Od tego momentu relacje świadków oraz polskich i radzieckich uczestników wydarzeń są rozbieżne. Żołnierze radzieccy twierdzili, że to Polacy otworzyli ogień, że zostali ostrzelani podczas snu i że sami w ogóle nie odpowiedzieli ogniem. Wersja ta została później oficjalnie przyjęta w śledztwie, chociaż przeczyły jej zeznania świadków oraz wyniki oględzin hali dworca zaraz po incydencie (pominięte później w śledztwie)[3]. Bezpośrednio po strzelaninie wykonano szkic sytuacyjny, na którym zaznaczono też ślady po kulach – świadczą one o tym, że na dworcu nie strzelali żołnierze tylko jednej strony, lecz doszło do wymiany strzałów. Na miejscu starcia znaleziono też 48 kul wystrzelonych z broni automatycznej, której polscy żołnierze nie użyli. Również świadkowie słyszeli strzały z pepesz, używanych przez Rosjan, a jeden ze świadków widział, jak radziecki dowódca, kapitan Sokołow, po starciu wymieniał na pełny magazynek w pepeszy zabitego radzieckiego szeregowca Michajłowa w celu zatajenia faktu, że żołnierze radzieccy użyli broni[4].

Prawdopodobny przebieg wydarzeń był następujący: podczas nieobecności obu dowódców kilku Rosjan próbowało wyjść z dworca. Kiedy polscy żołnierze zagrodzili im drogę, doszło do sprzeczki a następnie do strzelaniny. Według zeznań świadków (które również zostały pominięte w procesie) pierwsi użyli broni żołnierze radzieccy; dzięki dobremu przygotowaniu do akcji polskich żołnierzy starcie zakończyło się jednak ich zwycięstwem. W starciu na miejscu zginął szeregowy Michajłow; major Kudriawcow i kapitan Wachnij odnieśli ciężkie rany i zmarli wkrótce potem w szpitalu; pięciu innych żołnierzy radzieckich (m.in. porucznik Zażygin oraz strzelcy Izmogenow i Wieńcz) odnieśli lżejsze rany. Z żołnierzy polskich prawdopodobnie żaden nie zginął, ani nie odniósł ran.

7 czerwca 1947 w koszarach 86 Pułku Artylerii Przeciwlotniczej w Lesznie odbył się proces polskich żołnierzy uczestniczących w potyczce. Przewodniczącym składu wojskowego sądu doraźnego był podpułkownik Franciszek Szeliński, kierujący Wojskowym Sądem Okręgowym w Poznaniu, a oskarżycielem major Maksymilian Lityński (obaj często uczestniczyli w procesach politycznych w okresie stalinowskim, w których doprowadzili do wydania wielu wyroków śmierci; w 1969, na skutek kampanii antysyjonistycznej po marcu 1968, Lityński na pewno, a Szeliński prawdopodobnie wyemigrował do Izraela).

Z 16 żołnierzy plutonu przed sądem postawiono tylko czterech: dowódcę, ppor. Jerzego Przerwę, oraz kanoniera Władysława Łabuzę, kaprala Wiesława Warwasińskiego i kanoniera Stanisława Stachurę. Rozprawa odbyła się z pogw🤬ceniem zasad uczciwego procesu. Nie przesłuchano Zofii Rojuk; nie uwzględniono zeznań świadków mówiących, że to Rosjanie pierwsi otworzyli ogień; zignorowano też ekspertyzę rusznikarską, stwierdzającą, że dwóch z oskarżonych (Warwasiński i Stachura) w ogóle nie użyło broni. Przyjęto, że wszyscy dopuścili się "gw🤬townego zamachu na żołnierzy radzieckich"[5], którzy jakoby mieli w ogóle się nie bronić.

W procesie zapadły następujące wyroki:

Dowódcę podporucznika Jerzego Przerwę oraz trzech żołnierzy z jego plutonu: kanoniera Władysława Łabuzę, kaprala Wiesława Warwasińskiego i kanoniera Stanisława Stachurę skazano na karę śmierci przez rozstrzelanie.
Kanonier Tadeusz Nowicki z oddziału wojska i milicjant Zygmunt Handke otrzymali wyroki 10 lat więzienia.
Feliksa Lisa, który powiadomił kolejarzy i pośrednio doprowadził do strzelaniny, skazano na 12 lat więzienia.
W odrębnym procesie na kary więzienia skazano również interweniujących funkcjonariuszy Straży Ochrony Kolei: Ignacego Dworaka i Stanisława Bresińskiego.



No i kto by powiedział że sojusznicze armie pobiją się o honor polskiej kobiety?

Czy polskie elity wyginęły?

O................e • 2015-01-02, 17:42
Uważam, że każdy co się uważa Patriotą i Polakiem, powinien obejrzeć chociaż tą jedną z wypowiedzi Prof. Chodakiewicza.
Pokażmy, że nie wyginęły i jest nas więcej niż te niecałe 19 tys. odsłon.