Styczeń 2015
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31
Luty 2015
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1
2 3 4 5 6 7 8
9 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28
Marzec 2015
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1
2 3 4 5 6 7 8
9 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 31

Wal śmiało

hudziel2015-02-17, 8:52
Poprzednio mi zniknęło bo złe tagi dałem więc ponawiam.
Reakcja typowa dla każdego sadola.

Kiedy w pracy nudno

~LegendarnyZiom2015-02-17, 0:52
Żarcik na budowie.

Żabka

~Imperator2015-02-17, 10:12
Pora karmienia

Dłuta za 5zł

leber12342015-02-17, 12:38
Dawno nic nie dodałem no i pomyślałem, że trzeba rzucić coś na ząb sadolowym hejterom.
Film powstał jakiś czas temu, kiedy nie miałem zbyt wiele sprzętu ani narzędzi. Potrzebne mi były dłuta, ale dobry komplet to wydatek min, 250-300zł, więc postanowiłem zrobić swoje własne. Zacząłem od tego na filmie, a skończyło się na komplecie 6szt. Sprawowały się bardzo dobrze, ale szybko znalazł się na nie chętny i dzisiaj służą już komu innemu.
Film nie jest instrukcją jak zrobić idealne dłuta.
Film jest instrukcją jak zrobić dłuta z ogólnie dostępnych materiałów (i za pomocą prostych narzędzi), które będą wielokrotnie tańsze, z zarazem lepsze jakościowo od tych marketowych.



PS. Napisałem w tytule za 5zł. W rzeczywistości (nie licząc maszyn, narzędzi, prądu, węgla itp) może kosztować 0zł. Bieżnie łożyskowe (lub resor piórowy) - w każdym warsztacie samochodowym maję tego mnóstwo, a materiał na uchwyt - źródeł jest mnóstwo.

Gw🤬t

thorus9332015-02-17, 22:50
W zeszłym tygodniu zgw🤬cono cygankę.

Policja wciąż poszukuje motywu.

Lob

ghen2015-02-17, 9:07
Historyjka prawdziwa, może kogoś rozbawi.
Byłem wtedy w wieku, kiedy można było kurze na stojąco do dupy zajrzeć. Nie było jeszcze internetu, a w TV były tylko dwa programy. Większość czasu spędzało się na dworze, robiąc rzeczy mniej lub bardziej bezpieczne. W pobliżu boisko, można było w piłę pograć, albo w wysokiej trawie na łące w chowanego się bawić. Była nas trójka, z czego jeden o coś się tam obraził i z już bezpiecznej w jego mniemaniu odległości zaczął coś tam pyskować. Niewiele myśląc schylam się po kamień (tamten w tym czasie w tył zwrot i szpula na chatę), ważę go chwilę w ręce i jebut bez przekonania za delikwentem wysokim lobem. Dalej jak na filmie - trasa, po której sp🤬alał kozak zbiegła się z miejscem lądowania kamyka. Jeb, kolana, pysk na strusia i leży. Koleś obok mnie łapie mnie za ramię i mówi:
- i KAJ MY GO TEROZ ZAKOPIYMY...??

Trochę byliśmy zesrani, ale skończyło się tylko na małym rozcięciu na dyńce i odrapanym nosie przy lądowaniu.

Pierwszy temat, hejt'em all.

Taka tam historyjka..

moonelq2015-02-17, 21:01
Wczoraj był dziwny dzień, po pożarze mostu Łazienkowskiego w weekend Warszawa po prostu stanęła. Pech chciał, że wracając z pracy stanąłem w korku, no cóż bywa, nie jestem w tym osamotniony. Jako że w sobotę były walentynki, człowiek nie robił zakupów na weekend, a bo to zje się w restauracji coś w sobotę, w niedzielę człowiek zamówi jakiś szajs, bo to się nie będzie chciało dupska ruszyć do sklepu.. Z racji pustej lodówki i dość dziwnej pory przewidywanego powrotu do mieszkania postanowiłem kupić jakieś żarcie w maku, a bo to wygodnie, szybko i ogólnie. Lenistwo wygrało z zdrowym rozsądkiem (a jak!). Po udanym zakupie udałem się prosto do mieszkania, akurat kilometr niecały samochodem więc chwila tylko. Wrócił człowiek, zjadł, wziął prysznic i takie tam. Przechodzimy do sedna sprawy. Wszystko zaczęło się dość niewinnie, a to trochę brzuch zabolał a to się odbiło porządnie, gorąca herbatka przyszła mi z pomocą. No nic, przeszło, jest spoko. Około 2 w nocy budzi mnie potworny ból brzucha, skręca normalnie, człowiek ledwie się ruszyć może, a każdy ruch wywołuje pierdy, nie jakieś tam potężne, dźwięczne czy coś, zwykłe takie upuszczanie gazu. O ile pierwszy pierd nie przyniósł ulgi o tyle seria następująca po nim wyzwoliła mnie od bólu. Jednak takie podkołderniki były dość paskudne, j🤬y niemiłosiernie. Tego nie szło wytrzymać, w oczach łzy stanęły, smród straszny. Wstałem jakoś, otworzyłem okno czekając aż ten smród ucieknie. Uff! Udało się, jest spoko, da się normalnie spać dalej.. Wszystko jest cacy, o 6 już gotowy do pracy wsiadam do samochodu, dojeżdżam, wszystko jest ok, już zadowolony że nocny problem jest tylko niemiłym wspomnieniem, że nie będzie mnie prześladował uspokoiłem się(a bo takie podkołderniki jadowite akurat zawsze kończyły się sraką). Nie spodziewałem się, że najgorsze przyjdzie w pracy, w okolicach godziny 12. Akurat obrobiłem się na tyle aby zrobić sobie parę minut przerwy, szczęściem że atak nastąpił właśnie na przerwie, zdradziecko, niespodziewanie. Mój własny organizm paskudnie mnie oszukał, innymi słowy puściłem bąka, sk🤬iel był tak zajebiście ostro śmierdzący, że aż wyj🤬em z busa, nie szło wytrzymać, w samochodzie jebie, za dupą smród się ciągnie, nagle zachciało mi się srać, do najbliższej stacji paliwowej jakieś 3 minuty drogi, czuję że potwór który chce wyjść z jaskini jest centralnie na progu, wpadam do auta, otwieram szyby na szeroko i gazu. Myślałem że nie dowiozę sk🤬iela, ale się udało. Wpadam na stację, zap🤬lam do kibla, spodnie w dół i siadam na tronie, myślę sobie uff, udało się. Potwór wygramolił się, został zrzucony, jeden, drugi trzeci szambonurek, czuję wyraźną ulgę. samopoczucie się poprawia, ale niestety tak wspaniałej czynności jak stawianie kloca towarzyszyły gromkie upuszczania gazu, który szczypał w oczy. C🤬j, ulżyłem sobie, wycieram dupsko, myje ręce wychodzę. I tu moje zdz🤬ko, nikogo z personelu na stacji nie ma, drzwi wejściowe otwarte na szeroko. Myślę sobie, co jest? No c🤬j, wychodzę, a Ci z obsługi stoją i patrzą się na mnie dziwnie... Nie mogąc spojrzeć im w oczy, szybkimi krokami powędrowałem do auta. Nie mam zamiaru już nigdy odwiedzać tej stacji. Zbyt wielki przypał.

Nie było bo własne