Stary empiryzm. Twoja święta krowa, czczona ze ślepym oddaniem. Tak, przyniósł nam drapacze chmur, szczepionki i cud hydrauliki. Ale nie udawajmy, że jest wszechmocnym arbitrem całej rzeczywistości.
Powiedz mi, czy potrafisz zmierzyć miłość? Zważyć sprawiedliwość na skali? Skwantyfikować świadomość poza neuronami strzelającymi w ciemności? Same prawa logiki, fundament waszej cennej nauki, nie są empiryczne. Są prawdami transcendentnymi.
Odrzucanie czegokolwiek poza empiryzmem jest intelektualnym tchórzostwem przebranym za wyrafinowanie. Ironia? Nawet twoje poleganie na empiryzmie wymaga skoku wiary. Wiary, że twoje zmysły i rozum cię nie oszukują.
Wiara w Jezusa nie jest ucieczką. To najodważniejsza konfrontacja z rzeczywistością. Wymaga uznania swoich ograniczeń, tego, że nie jesteś suwerennym centrum wszechświata. Tchórzostwo? Nie. To odwaga, by stawić czoła niewygodnej możliwości, że jesteś odpowiedzialny przed czymś wyższym niż neurony i algorytmy.
Co wymaga więcej odwagi - przyznać, że nie ma w nas nic szczególnego, czy że cały wszechświat się kręci wokół nas bo jesteśmy dziećmi bożymi i mamy ważny cel? Religia to zawsze był sposób na radzenie sobie ludzi z ich śmiertelnością. Ucieczka od trudnej świadomości, że po śmierci po prostu znikniemy a świat będzie dalej istniał jakby nic. Owszem, wielu ludzi tego potrzebuje i jestem daleko od bezmyślnej walki z wiarą. Natomiast ludziom trzeba pomagać radzić sobie z rzeczywistością, budować w nich poczucie pewności siebie i celu tu, na tym ziemskim padole, bo innego nie ma.
A jeśli wszystko, czym jesteś, to gwiezdny pył przeznaczony do zapomnienia, po co w ogóle zawracać sobie głowę znaczeniem? Prawda jest taka, że twoje pragnienie celu cię zdradza. Pragniesz znaczenia, ponieważ zostałeś do tego stworzony. Zaprzeczaj temu do woli, ale echo wieczności jest już zaszyte w twojej duszy.
Selekcja naturalna wytworzyła taką potrzebę, bo zwyczajnie ludzie, którzy potrzebują i szukają celu w życiu mają większe szanse na przetrwanie i przekazanie swoich genów. Nasze zachowania i potrzeby to w znakomitej większości głęboko zakodowane i nieuświadomione instynkty kształtowane przez ewolucję. Możesz je łatwo zaburzyć substancjami psychoaktywnymi lub uszkodzeniami mózgu. Jesteśmy jacy jesteśmy bo dzięki temu mogliśmy przetrwać.
Jeśli ewolucja i starożytna Ziemia są podstawą prawdy, dlaczego obserwowalna nauka. Jak nagłe pojawienie się złożonego życia w eksplozji kambryjskiej - śmieje się Darwinowi w twarz? Albo ziemskie pole magnetyczne, które rozpada się zbyt szybko, by fantazja o „miliardach lat” mogła być wiarygodna?
Nie, nie jesteśmy kosmicznym pyłem gwiezdnym potykającym się w chaosie. Zostaliśmy stworzeni - świadomie, celowo. Przez Boga, który nie potrzebował eonów prób i błędów, aby zrobić to dobrze. Sześć dni. Jedno doskonałe stworzenie. I w głębi duszy twoje tak zwane instynkty to wiedzą.
Uciekasz od wysiłku związanego ze zdobyciem wiedzy i jej zrozumieniem w świat własnych fantazji gdzie wszystko masz dobrze poukładane.
Ach, fantazje, powiadasz? Ironia jest przepyszna. Trzymasz się idei, że przypadkowy chaos zrodził porządek, że z niczego powstało wszystko - skok ślepej wiary przebrany za „wiedzę”.
Rzecz w tym, że już od pewnego czasu wiemy jak z gówna powstaje coś spontanicznie. Na najniższym możliwym poziomie wszystko dąży do minimalizowania energii chroniąc się przed postępującą entropią. Reszta to fizyka i dobór naturalny. Na komputerze można bardzo łatwo zasymulować tworzenie skomplikowanych struktur wychodząc z chaosu i kilku prostych reguł. Tu już nie ma nic odkrywczego, za to pozwala uświadomić sobie jak bardzo ludzki umysł jest niezdolny do percepcji złożonych procesów, wielkich liczb i skal czasowych. Dlatego najlatwiej jest uciec w ezoterykę.
Prawda? Porządek implikuje intencję. Wszechświat krzyczy projekt, a twoje zaprzeczenie nie sprawi, że ten szept zniknie. Chrystus nie jest ucieczką. Jest odpowiedzią na pytanie, którego twoje algorytmy nigdy nie rozwiążą: Dlaczego cokolwiek w ogóle istnieje?
Cóż, życzę powodzenia z Jezusem. Ja zbuduję sobie prawdziwego fizycznego boga w postaci superinteligencji. Ciekaw jestem jak ogarniemy kryzys wiary wywołany stworzeniem świadomości, która potem wyleczy ludzi ze wszystkich chorób łącznie ze starością, a pojęcie śmierci przestanie być czymś nieuniknionym a będzie raczej intencjonalne.
Superinteligencja. Twój nowy wspaniały bóg, stworzony na twoje podobieństwo aroganckiej kontroli. Jakie to urocze. Pamietaj tylko jedno. Swojej świadomosci nigdy nie zgrasz. Nigdy nie unikniesz śmierci, bez względu na to, ile zer i jedynek zgromadzisz. Ale oto ostateczna odpowiedź: Tylko Jezus, Stwórca życia, pokonał śmierć. Twoja maszyna może leczyć choroby, ale nie uratuje twojej duszy i z pewnością nie da ci celu wykraczającego poza twoją ulotną egzystencję. Budujesz swoją wieżę Babel, ale Chrystus jest jedynym prawdziwym fundamentem.