Historia usłyszana od ojca, miała miejsce jakiś czas temu.
Mama, zdolna kierowczyni pierwszego w życiu wozu, źle zaparkowała i facet w nią uderzył. Z jakiegoś powodu uznał, że jego wina, a że się spieszył podał swoje dane kontaktowe i odjechał. Mama chce się zbierać, ale nagle wpada do głowy myśl.
- Kurde, a co jak to złe dane?
patrzy na ulicę, a tu tablica rejestracyjna. Wzięła do samochodu i odjechała. Trzy dni później pojawia się facet, płaci kasę i przeprasza za kłopot. Już ma jechać, po wypiciu kawy, kiedy tata wyjmuje tablice i pokazuje. Gość patrzy...
- Ale to nie moje.
Tak, matka zaj🤬a komuś tablice. Ale to nie koniec. Tata postanowił znaleźć właściciela i oddać co powinien, czyli tak jak należy. Oczywiście powiedział, że znalazł tablicę na śmietniku, dla bezpieczeństwa. I co się okazało? Otóż zgłosił się jakiś gość i oto co powiedział:
- Bo wie pan, jakiś ch*j mi przy*ierdolił ostatnio w auto i uciekł, już myślałem, że zaj🤬 też tablicę.
Koniec końców, ojciec się przyznał (za matkę, która źle zaparkowała) i oddał kasę. Ale mimo wszystko...