Jako przedostatni pobór (jesień 2008) poszedłem do wojska, bo c🤬j miałem zajawkę i chciałem spróbować. Nie było najgorzej, dużo brechtów, jak się spodoba to wrzucę inne "śmieszne" historie.
Czerwiec, ostatnie dni służby. Zabezpieczaliśmy maraton dla dzieciaków z pobliskich szkół i praktycznie wszystkie ulice średniej wielości miasteczka były zablokowane przez żołnierzy z pobliskiej jednostki, w tym mnie.
Żadnej żywej duszy wokół, na ulicach pustki, maratończycy nie dobiegli, a ja kolejną godzinę stoję w upale ubrany w mundur, ani pasa rozpiąć ani bluzy, ani nawet szarego beretu nie mogłem zdjąć i przygrzało mi czachę.
Nagle patrzę, samochód. Podjeżdża i widzi, że macham mu ręką, by się zatrzymał. Kierowca przez odsuniętą szybę drze na mnie mordę: "Co się k🤬a dzieje?!". No i tutaj wpadłem na pomysł by buraka wkręcić: "Jak to, nie słyszał Pan nic w radiu i telewizji? Wybuchła wojna, ruskie zaatakowały na granicy z Białorusią, niech pan bierze rodzinę i sp🤬ala jak najdalej na zachód!"
Usłyszałem tylko "K🤬a" i pisk sp🤬alających opon, po czym doszedłem do wniosku, że kolo dał się wkręcić. W każdym razie dzieci bezpiecznie przebiegły przez trasę i nikomu nic się nie stało