Styczeń 2014
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2 3 4 5
6 7 8 9 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31
Luty 2014
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28
Marzec 2014
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31

Całkiem zabawna scena z serialu "Parks and Recreation".




@edit
(nie ma napisów i lektora)

ale tutaj specjalnie na prośbę samego Jezusa Chrystusa!
dodaje fragment w którym Ron mówi o rządzie i innych istotnych rzeczach. -są napisy;)

Misheard Song Lyrics 2013 Edition

Konto usunięte • 2014-02-04, 12:36
Teksty, które można usłyszeć w zeszłorocznych hitach, choć niekoniecznie pokrywają się z oryginalnym tekstem utworów...
Angielski niestety wymagany...

Przewóz dzika

Konto usunięte • 2014-02-04, 23:31
Ostatnio wracając do domu spotkałem się z biednym bo martwym dzikiem. Trochę mi się go szkoda zrobiło więc zrobiłem zdjęcie na pamiątke
Zdjęcie tylko jedno, a szkoda.

Waleczny lód Gurkhów

Konto usunięte • 2014-02-04, 23:51
Jako że lód Gurkhów od dawna mi imponuje chciałem się z wami podzielić ich historią, jeśli będzie zainteresowanie dodam więcej. Poniższy tekst został zaczerpnięty z bloga Biszopa a historia przedstawiona w nim jest w dużej mierze prawdziwa.

Nepalscy Gurkhowie to niezwykły naród. Od prawie dwustu lat służą w brytyjskich siłach zbrojnych i przez ten czas zdobyli zasłużoną reputację najlepszych żołnierzy świata. Brali udział w każdym konflikcie zbrojnym toczonym przez Wielką Brytanię na przestrzeni ostatnich dwóch stuleci. Przedstawiają nie tylko ogromną wartość jako żołnierze, ale służą także jako potężna broń psychologiczna. Wrogowie na wieść o tym, że przyjdzie im się zmierzyć z walecznymi góralami z Himalajów najczęściej po prostu biorą nogi za pas. Co zresztą ratuje im życie. Spotkanie bowiem Gurkha na wojennej ścieżce jest równoznaczne ze spotkaniem kostuchy we własnej osobie.
W ich języku nie istnieje słowo „poddać się”, a motto, któremu pozostają wierni brzmi Kafar hunnu bhanda marnu ramro („Lepiej zginąć, niż być tchórzem”).
Ciekawostka – Gurkhowie walczyli ramię w ramię z żołnierzami generała Andersa podczas zmagań o Monte Cassino w 1944 roku.
Ci bardzo niepozorni, spokojni i uśmiechnięci ludzie podczas wojny zamieniają się w maszyny do zabijania, o których waleczności i okrucieństwie krążą legendy.
Co do okrucieństwa to sprawa dyskusyjna, ale opowieści o ich bitności są najczęściej w 100% prawdziwe.
Obecnie w Royal Army służy około 3,5 tysiąca Gurkhów podzielonych na cztery pułki.
W Afganistanie są szczególnie przydatni. Łatwiej niż Brytyjczycy uczą się języków paszto i dari (odmiana perskiego), a mniejsze różnice kulturowe między nimi, a Afgańczykami ułatwiają komunikację.
17 września 2010 roku miał miejsce wypadek, który zapisał kolejną chlubną kartę w historii gurkhijskich oddziałów i potwierdził reputację Gurkhów jako najlepszych wojowników na świecie.
Kapral Dip Prasad Pun z 1. Batalionu Royal Gurkha Rifles pełnił służbę wartowniczą w niewielkiej strażnicy położonej nieopodal wsi Babaji w afgańskiej prowincji Helmand. Rolę strażnicy pełnił mały jednoizbowy budynek, w którym zainstalowało się czterech gurkhijskich żołnierzy. Na dachu zorganizowali stanowisko ogniowe obłożone workami z piaskiem, ustawili w nim karabin maszynowy z zapasem amunicji, a w promieniu kilkudziesięciu metrów rozmieścili kilka min Claymore. Przed zapadnięciem zmroku trzech z nich udało się na patrol. W budyneczku został sam Dip, który przyświecając sobie latarką zajął się czyszczeniem swojego L85.
Nagle jego uwagę zwrócił jakiś stukot. Początkowo pomyślał, że to pewnie jakaś krowa lub osioł, który przybłąkał się z wioski, ale postanowił to sprawdzić. Wszedł na dach strażnicy, nasunął na oczy noktowizor umieszczony na hełmie i włączył go. Zobaczył dwie postaci kopiące jakiś dół przy drodze prowadzącej do strażnicy. Krzyknął do nich po angielsku, a ci w odpowiedzi sięgnęli po kałasznikowy. Zanim Gurkha zdjął noktowizor zauważył kątem oka kilkanaście innych postaci zbliżających się półkolem do jego posterunku.
Talibowie otworzyli ogień ze wszystkich pistoletów maszynowych. Pociski z kałasznikowów podziurawiły ściany strażnicy i świstały Gurkhowi koło uszu. Ten nie pozostał dłużny. Odpowiedział seriami ze swojego L85, po czym chwycił karabin maszynowy i zaczął ostrzeliwać otaczających go Talibów.
Sytuacja wyglądała jakby żywcem wzięta z filmów o Johnie Rambo. Samotny Gurkha z karabinem maszynowym w garści stał na dachu strażnicy i siał dookoła pociskami.
„Wiedziałem, że zginę i chciałem zabić jak najwięcej z nich zanim mnie dopadną.” – powiedział po walce.
Talibowie nie mieli zamiaru rezygnować i sięgnęli po granatniki. Pociski z RPG minęły głowę Dipa o kilkadziesiąt centymetrów, aż poczuł na twarzy żar gazów wylotowych. Kiedy skończyły się taśmy nabojowe rzucił karabin, padł na ziemię i zaczął obrzucać napastników granatami.
Jeden z Talibów zdołał przedrzeć się pod ścianę strażnicy i wdrapał się na dach. Dip zauważył go w momencie, gdy Talib stał już nad nim i mierzył do niego z kałasznikowa. Przetoczył się po dachu, chwycił swój L85 i nacisnął spust.
Klik!
Nie miał czasu zastanawiać się, czy to zacięcie, czy brak amunicji. Sięgnął po worek z piaskiem, by rzucić nim w przeciwnika, ale ten rozpruł się. Chwycił więc masywny trójnóg, na którym wcześniej ustawiony był karabin maszynowy i wrzeszcząc w swoim ojczystym języku Marchu talai! („Zabiję cię!”) zatłukł nim Taliba.

Strzały wokół strażnicy cichły. Większość napastników już nie żyła. Kilkadziesiąt metrów od strażnicy jeszcze dwa kałasznikowy pluły ogniem. Dip sięgnął po detonator min Claymore, o których zapomniał w ferworze walki. Rozległa się potężna eksplozja i strzały z kałasznikowów umilkły zupełnie.
Walka trwała około piętnastu minut. W tym czasie kapral Dip Prasad Pun wystrzelił około 250 pocisków z karabinu maszynowego, 180 z L85, rzucił siedemnaście granatów i zużył jedną minę Claymore zabijając w sumie około trzydziestu Talibów. Sam nie został nawet draśnięty.
Jedyną bronią, jakiej nie użył w walce był nóż kukri. Po prostu tego dnia nie wziął go ze sobą.
Każdy Gurkha równie dobrze jak nowoczesnym karabinem, czy pistoletem posługuje się swoją tradycyjną bronią – słynnym zakrzywionym nożem kukri.
Zaledwie dwa tygodnie przed opisywanymi wydarzeniami w Babaji grupa rabusiów zatrzymała pociąg jadący z Ranchi do Gorakhpur w północnych Indiach. Zaczęli bezceremonialnie okradać zastraszonych pasażerów, aż dotarli do miejsca, gdzie siedział Bishnu Shretsha, 35-letni Gurkha służący w indyjskiej armii. Bandyci rzucili się na dziewczynę siedzącą koło niego i próbowali ją zgw🤬cić na oczach jej bezradnych rodziców. Bishnu sięgnął po swój kukri i skoczył na napastników. Trzech zabił, ośmiu ciężko ranił, reszta uciekła.
Rankiem 18 września na posterunek w Babaji dotarł dowódca gurkhijskiego oddziału major Shaun Chandler. Zobaczył podziurawiony kulami budynek, trupy kilkudziesięciu Talibów i Dipa, który najspokojniej w świecie czyścił broń.
- Wszystko w porządku? – spytał żołnierza.
- Tak jest! – odpowiedział spokojnie Gurkha.
W maju 2011 roku Dip Prasad Pun otrzymał z rąk królowej Elżbiety II Conspicuous Gallantry Cross – drugie (po Krzyżu Wiktorii) najważniejsze odznaczenie za męstwo na polu walki. Został także laureatem nagrody Pride of Britain przyznawanej przez kolegium złożone z wybitnych przedstawicieli brytyjskiego życia publicznego.
32-letni sierżant Dip Prasad Pun mieszka z żoną w miejscowości Ashford w hrabstwie Kent. Jego ojciec i dziadek także służyli w brytyjskiej armii.
Jako, że posiadam dość sporą (ponad 40 tysięcy) kolekcję zdjęć z okresu II wojny światowej, postanowiłem co pewien czas dzielić się z wami najciekawszymi fotografiami.
Jeżeli temat się przyjmie, będę wrzucał fotki co 2-3 dni.

Radziecka ludność uczy się obsługi karabinu Mosin Nagant


Amerykańscy żołnierze na plaży w Iwo Jimie


Niemieckie działo pancerne (nazywane również niszczycielem czołgów) Sturmgeschütz III


Radzieccy żołnierze obserwują wymarsz niemieckich wojaków po kapitulacji Niemiec, Berlin 1945r.


Radzieccy żołnierze katalogują zdobytą broń niemiecką po odbiciu Stalingradu, 2.II.1943


Niemiecka matka wraz ze swoimi dziećmi zmuszona jest patrzeć na zwłoki ludzi zabitych w obozie koncentracyjnym. Mieszkała we wsi oddalonej o kilometr od obozu. Ludność do samego końca twierdziła, że nie wie nic na temat zbrodni, które miały miejsce w obozie.

Rasputin

Konto usunięte • 2014-02-04, 21:27
Polecam sobie to puścić na czas opowiadania

Legendarny Rasputin pozostawił po sobie wiele niejasnych faktów. Uwielbiał alkohol i inne używki, jednak jego największym nałogiem były kobiety. Co sprawiło, że dziś opowiada się o nim rozmaite historie, pisze opowiadania i śpiewa piosenki?

Naprawdę nazywał się Grigorij Jefimowicz. Urodził się w styczniu 1869 roku w maleńkiej rosyjskiej wiosce Pokrowskoje. W młodości nie był religijny. Swoim powodzeniem u kobiet zaskarbił sobie przydomek rozpustnika. Mówiono nawet, że ma "oczy diabła". Zwykły chłop - analfabeta, słynął z pijaństwa i orgii.

Niektórzy uważali, że miał zdolności jasnowidzenia. Potrafił powiedzieć, kto ukradł komu konia lub kto przybywa do wsi. Z czasem, ku zaskoczeniu wszystkich, zaczął chodzić do cerkwi i klasztorów, a jego wiara przeistoczyła się w ortodoksję. Biczował się i modlił całymi dniami.

Wkrótce zmienił się nie do poznania: przestał palić i pić, mówił szybko i chaotycznie, zapuścił brodę i głosił swoje proroctwa. W młodości ponoć ukazała mu się Matka Boska, stąd ta nagła przemiana. Z rozpustnika stał się ascetą! Podczas wędrówek po Rosji zasłynął też jako uzdrowiciel. Wszyscy, którzy się z nim zetknęli, opowiadali o głębokim spojrzeniu wprowadzającym chorych w trans.


Zadziwiające, że przy całej swej świątobliwej postawie Rasputin sypiał z wieloma kobietami. Nie przeszkadzała mu w tym ani żona, ani czwórka dzieci. Swoją drogą jego kochanki wielokrotnie wspominały rozmiar jego przyrodzenia, które ponoć zawsze było w gotowości do miłosnych igraszek.

Kiedy wydawało się, że to koniec przemian, nastąpił prawdziwy przełom w jego życiu. Niespełna trzydziestoletni Grigorij ogłosił wielką zmianę. Nadał sobie przydomek używany do dziś. Nowe nazwisko miało kojarzyć się z rozpustą. Głosił, że jedyną drogą do zbawienia jest żal za grzechy, a siebie określał największym grzesznikiem wszechczasów.


Mimo młodego wieku stał się tak zwanym świętym starcem. W roku 1903 dotarł do Petersburga, gdzie czekała go wielka kariera. Jak doszło do tego, że charyzmatyczny szarlatan uzyskał tak wielkie wpływy? Historia jego życia na carskim dworze i śmierci jest fascynująca.

W lipcu 1907 roku, liczący wówczas trzy lata carewicz Aleksy, następca tronu, przewrócił się podczas zabawy. Syn Mikołaja II cierpiał na hemofilię, której głównym objawem jest zatrzymanie krzepnięcia krwi. Ówcześni lekarze nie potrafili pomóc dziecku, zapowiedzieli jego rychłą śmierć.

Wezwano Rasputina, a jego słowa brzmiały ponoć: uwierzcie w moc mojej modlitwy, a dziecko będzie żyło. Następnego dnia Aleksy zaczął wracać do zdrowia. Odtąd Mikołaj II, a zwłaszcza jego żona, caryca Aleksandra, wierzyli we wszystko, co powiedział tajemniczy uzdrowiciel. Legenda głosi, że mnich często w gabinecie cara wpadał w trans i przekazywał mu swoje objawienia, jakie rzekomo otrzymywał z nieba.


Co takiego miał w sobie ten tajemniczy mężczyzna? Wszyscy, którzy go spotkali, mówili o niesamowitych oczach. Ambasador francuski napisał o nich: zadziwiające, przenikliwe i łagodne, niewinne i chytre, nieobecne i uważne zarazem, z niezwykłym blaskiem. Zyskał przydomek uzdrowiciela, a dzięki pełnej kontrowersji aurze zaskarbił sobie wielu zwolenników.

Byli jednak i tacy, których niepokoiła jego działalność. Niektórzy mówili, że należy do sekty chłystów - tajnego stowarzyszenia, którego niby religijne obrzędy przeradzały się w orgie seksualne. Rasputin często wplątywał się w tarapaty, ale za każdym razem wychodził z nich bez szwanku. Wspinał się po szczeblach kariery aż do 1916 roku, kiedy to został zamordowany w niezwykłych okolicznościach.

Zginął z rąk przyjaciela. 29-letni książę Jusupow dodał mu do wina porcję cyjanku potasu. Porcja wystarczyłaby do zabicia kilku potężnych mężczyzn. Ku zaskoczeniu spiskowców wino z cyjankiem nie zrobiło na Rasputinie żadnego wrażenia. Jasupow jednak postanowił doprowadzić swój niecny plan do końca - zakradł się do pokoju Rasputina i strzelił mu w plecy.

Kiedy świętowano bezduszny sukces, zakrwawiony Rasputin nagle wstał i zaczął zbiegać po schodach. Zamachowcy dobili go dopiero w ogrodzie, a zwłoki wrzucili w przerębel zamarzniętego jeziora. Kiedy trzy dni później wyłowiono zwłoki, okazało się, że w jego płucach znajdowała się woda. Oznacza to, że w chwili wrzucania do rzeki Rasputin jeszcze żył.

Pogrzeb Grigorija odbył się w Carskim Siole. Carowa przed zamknięciem trumny włożyła do niej ikonę, na której podpisali się wszyscy uczestnicy pogrzebu. Rok później, zgodnie z przepowiednią Rasputina, Imperium Rosyjskie przestało istnieć. Po upadku caratu jego zwłoki wydobyto z grobu i wraz z trumną publicznie spalono, a prochy rozsypano. W ten sposób nic nie pozostało z ciała samozwańczego mnicha.

A jednak nie - w otwartym w 2004 roku muzeum erotyki w Petersburgu największą atrakcją dla zwiedzających jest jego członek przechowywany w formalinie. Właściciel muzeum, urolog i seksuolog Igor Kniazkin, kupił go podobno za osiem tysięcy dolarów w pewnym francuskim antykwariacie, razem z dokumentami spisanymi przez samego Rasputina. Eksponat opatrzony został informacją: Penis Rasputina zamordowanego w Sankt Petersburgu w nocy z 16 na 17 grudnia 1916 roku - 28,5 cm.

Gość ciekawie interpretuje Biblię, co dla niektórych będzie to całkiem inne, ciekawe spojrzenie na tą książkę. Mnie wciągnęło.



P.S. Obrywa się również katolikom.