Listopad 2013
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2 3
4 5 6 7 8 9 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30
Grudzień 2013
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1
2 3 4 5 6 7 8
9 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 31
Styczeń 2014
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2 3 4 5
6 7 8 9 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31

Nerdowo-Gamingowe Kawały

Darkstep2013-12-29, 13:25
Kłóci się Cloud z Sephirothem, o to kto ma lepszy miecz:
S: Mój jest dłuższy!
C: Mój jest szerszy!
S: Mój był w twojej dziewczynie!
C: Czekaj... wciąż rozmawiamy o mieczach, tak?

-Najbardziej bezsensowna bijatyka?
-Immortal Kombat

-Która postać z gry wideo, naprawdę ssie?
-Kirby

-Co wyjdzie, po skrzyżowaniu Spielberga i Wookie?
-Jewbacca

-Co wyjdzie po skrzyżowaniu gry Madden NFL i Amerykanina?
-Madden Cow Disease

-Link jest tak głupi, że próbował otworzyć bardzo ciężkie drzwi, kiedy Navi powiedział "Triforce"

-Co mówią zombie-wegetarianie w Left 4 Dead?
-Graaaiiinnsssss!

-Co wyjdzie, po skrzyżowaniu Black Sabbath i paczką Twizzlersów?
-Twisted Metal

Mówi Ryu do Kena
R: Hey can I borrow some money?
K: Shoryuken!

-Dlaczego Dante nie kroi cebuli?
-Bo obawia się że "Devil May Cry"

-Rodzinne miasto Blanki z SF?
-Casablanka

-Co powiedział Shang Thsung do Azteckiego szamana?
-"Your soul is Mayan"

-Why did Ash get arrested?
-Because while you were in the bathroom, he Pikachu.

-Dlaczego karły śmieją się gdy biegną przez polanę?
-Bo trawa łaskocze ich po jajach.

-Co się stanie, kiedy skrzyżujesz dowcip z pytaniem retorycznym?
- ...

-Jak nazywa się bumerang, który wszystkich zadziwia?
-Whoarang

-Która postać z Tekkena daje wszystkim dupy?
-Asuka

-Ulubiona marka samochodu w Street Fighterze?
-Honda

Mortal Kombat, Kratos vs Kenshi
-Kratos: You!... will not see the end of this day!
-Kenshi: ...
-Kratos: *Kratos kapnął się, że jego przeciwnik to Kenshi* ...
-Kenshi: Just... FUCK YOU!!

Co ma wspolnego

Konto usunięte • 2013-12-29, 13:38
Co ma wspolnego proboszcz z menelem spod calodobowego?
Obaj nachalnie pytaja o kase.

Faszyzm, wszędzie faszyzm

Konto usunięte • 2013-12-29, 2:04
Napastnik West Bromwich Albion, Nicolas Anelka ma spore kłopoty. Piłkarz w spotkaniu z West Hamem United (3:3) po strzeleniu pierwszego gola pokazał antysemicki gest znany jako "quenelle".

Quenelle to gest wymyślony przez francuskiego komika Dieudonne M'bala M'bala, który porównywany jest do nazistowskiego pozdrowienia Hitlera. Sam komik oczywiście odciął się od takiego rozumienia "quenelle", i przyznał, że owszem, jest nacjonalistą, ale nie nazistą, jednak opinia publiczna nie uwierzyła w te tłumaczenia.

- To jakieś bzdury, media już nie mają co wymyślać, więc teraz oskarżą Anelkę o antysemityzm? - pieklił się szkoleniowiec WBA, Keith Downing.

Organizacje ż🤬dowskie zażądały ukarania snajpera, a sam zainteresowany przyznał, że był całkowicie zaskoczony burzą, jaką wywołało jego zachowanie.

Anelka nie jest pierwszym piłkarzem, który wykonał quenelle. Zawodnik Monpellier Mathieu Deplagne w styczniu tego roku podczas meczu w Pucharze Ligi Francuskiej w taki sposób właśnie uczcił strzelenie przez siebie bramki.

źródło: anglia.goal.pl


Aż przypomina się sytuacja z polskiej II ligi. 2 lata temu na jednym z meczów obserwator PZPN kazał jednemu z zawodników zakleić numer 88 na koszulce, ponieważ ten według niego promował Hitera... Ach ta poprawność polityczna.

wyczyny pani Izabeli z mercedesa w USA

Konto usunięte • 2013-12-29, 11:44
Wyglada na to ze pani izabela, ktora tak finezyjnie wjechala do przejscia podziemnego swoim mercedesem, poczym plakala w sadzie zeby jej nie odbierac paszportu bo to tragedia, ze odlacza jak na swieta od rodziny jest za kierownica urodzona

Męczennica z Lebanon

Konto usunięte • 2013-12-29, 20:33



Sylvia Likens przyszła na świat 10 stycznia 1949 roku w niewielkim, amerykańskim miasteczku Lebanon w stanie Indiana.
...
26 października 1965 roku bardzo zdenerwowany chłopiec powiadomił posterunek policji w Indianapolis o śmierci młodej dziewczyny. Dzwonił z budki telefonicznej na stacji Shell, znajdującej się w biednej dzielnicy miasta. Powiedział, że w domu przy 3850 East New York Street policja znajdzie ciało młodej kobiety.

Gdy policjanci dotarli pod wskazany adres, ich oczom ukazał się obskurny, zaniedbany dom. W piwnicy znaleźli wychudzone zwłoki 16-letniej dziewczyny, Sylvii Marii Likens. Jej cialo pokrywała duża ilość siniaków i ponad 100 małych ran, które później zidentyfikowano jako ślady po przypalaniu papierosem. Funkcjonariusze zauważyli też miejsca zupełnie pozbawione skóry. Sylvia miała wyciętą na piersi dużą liczbę 3, jednak bardziej wstrząsający okazał się napis na brzuchu, wypalony drukowanymi literami:

JESTEM PROSTYTUTKĄ I JESTEM Z TEGO DUMNA!



Tego niebywale brutalnego morderstwa dokonały dzieci w wieku 11-12 lat. Przewodziła im 37-letnia Gertrude Baniszewski, która opiekowała się Sylvią i jej 15-letnią niepełnosprawną siostrą Jenny Fay od początku lipca 1965 roku. Jenny Fay była lekko sparaliżowana i nosiła na nodze wspomagającą klamrę. Rodzice dziewczynek oddali je pod opiekę pani Baniszewski, by móc spokojnie podróżować po kraju z grupą cyrkowców.


Gertrude van Fossan była doświadczoną przez los kobietą. Odwieczny konflikt z matką oraz problemy w szkole zakończyła w wieku 16 lat poślubiając 18-letniego Johna Baniszewski. Szybko zaszła w ciąże, co do momentu poznania Sylvii zdarzyło jej się aż trzynastokrotnie - z czego tylko siedmiorgu dzieci udało się przeżyć. Gertrude rozstała się z nadużywającym alkoholu i przemocy Johnem, który był policjantem. Ostatecznie wróciła do niego po drugim nieudanym związku aby po kilku latach ponownie się z nim rozwieść. Kolejny związek, tym razem z młodszym mężczyzną, był następną porażką która ostatecznie zakończyła kontakty Gertrude z mężczyznami. Samotna kobieta opiekująca się siódemką dzieci nie miała stałego zajęcia. Na domowy budżet składały się sporadyczne alimenty, niewielka pomoc społeczna oraz prace dorywcze.


Kiedy Paula (córka Gertrude) przyprowadziła do zaniedbanego domu dwie nowo poznane koleżanki, Gertrude jeszcze nie zdawała sobie sprawy z tego jak bardzo ta wizyta odmieni jej życie. Zaniepokojony zniknięciem córek Lester Likens, odnalazł w końcu dziewczynki w domu pani Baniszewski. 37-letnia kobieta odbyła z ojcem dziewczynek kurtuazyjną rozmowę. Para wzajemnie oszukiwała się i przeinaczała fakty ze swojego życia, co pozwoliło na nawiązanie nici porozumienia. W pewnym momencie rozmowy Lester, sugerując się gromadką dzieci Gertrude, zaproponował kobiecie rolę opiekunki nad jego najmłodszymi córkami. Baniszewski miała zapewnić Sylvii oraz Jenny dach nad głową oraz wyżywienie za opłatę 20 dolarów tygodniowo. Kobieta ochoczo przystała na taką propozycję przyrzekając sprawować należytą opiekę nad jego córkami. Na odchodnym Lester Likens miał powiedzieć do Gertrude, że dziewczynki muszą być trzymane krótko. Baniszewski gorliwie zapewniła go że tak właśnie będzie...

Pierwszy tydzień spędzony w domu pani Baniszewski upłynął dziewczynom spokojnie. Poznały resztę dzieci i nową szkołę. W drugim tygodniu zaczęły pojawiać się problemy. Gertrude nie dostała w terminie obiecanych 20 $ za opiekę nad dziewczynkami. Nie omieszkała się im o tym powiedzieć w typowy dla siebie sposób: Zajmuję się wami, wy dwie suki i nic z tego nie mam! Siostry zostały za to ukarane - leżały na łóżku i dostawały klapsy na gołe pośladki. Zapłata przyszła następnego dnia.

Kilka dni później Betty i Lester mieli kilka dni wolnych od pracy i przyjechali odwiedzić córki. Ani podczas tych, ani w czasie kolejnych spotkań z rodzicami dziewczynki nie powiedziały słowa o tym, jak są traktowane w tym domu.

Następny tydzień przyniósł kolejną awanturę i karę. Pani Baniszewski uznała, że Sylvia namawia inne dzieci do drobnych kradzieży. Przy okazji oskarżyła ją o trzy inne rzeczy - nieuczciwość, brak dbałości o czystość i - wreszcie - rozwiązłość.

Na ile te oskarżenia były spójne z rzeczywistością? Betty oskarżono kiedyś o kradzież ze sklepu, ale to Sylvia przyznała się do tego. Gertrude uważała jednak, że podopieczna nadal kradnie i trzeba ją za to karać. Nie była to prawda. Czasami cała rodzina Sylvii zajmowała się zbieraniem butelek, by oddać je do skupu. Jednak pani Baniszewski uparcie twierdziła, że dziewczyna kradła te butelki. Kwestia dbania o higienę również wydawała się sporna. Sylvia dbała o siebie, a jeśli nie zawsze była czysta i pachnąca, wynikało to raczej z warunków, w jakich przebywała. Prawdopodobnie była też dziewicą, co nie znaczyło, że nie flirtowała z chłopcami, ale trudno określać ją jako rozwiązłą. Gertrude Baniszewski prawdopodobnie oskarżała dziewczynę o to, czego sama najbardziej się obawiała i co potępiała. Nie ma żadnych dowodów na to, by cokolwiek ukradła, ale z pewnością myślała o tym bardzo często. Jej higiena osobista, jak i całego jej domu, była na niskim poziomie. Ciągle chora, musiała radzić sobie sama z gromadką dzieci. Bardzo obawiała się również o reputację swoją i córek. Dwa razy zaszła w ciążę, będąc w związku pozamałżeńskim. Natomiast jedna z jej córek, 17-letnia Paula, "wpadła" z żonatym mężczyzną.

Na początku swojego pobytu u pani Baniszewski Sylvia co niedzielę chodziła do kościoła razem z dziećmi Gertrude. Pewnego razu Paula naskarżyła na Sylvię matce. Nastolatka rzekomo strasznie obżerała się podczas posiłków podawanych w kościele. Pani Baniszewski razem z dziećmi wymyśliła za to specjalną karę, która - tak jak i wszystkie inne - miała ścisły związek z rodzajem przewinienia. Podczas kolacji kiełbaska Sylvii powędrowała z rąk do rąk dookoła stołu i została nafaszerowana różnymi przyprawami. Gdy wróciła do dziewczyny, ta oczywiście musiała ją zjeść. Kiełbaska była tak okropna, że Sylvia natychmiast wszystko zwymiotowała.Zmuszono ją więc do zjedzenia własnych wymiocin.

Gdy przerażająca zbrodnia z października 1965 roku wyszła na jaw, prawie we wszystkich gazetach zadawano pytanie: dlaczego Sylvia nie uciekła z tego domu? Może była masochistką?
Postawę dziewczyny może wyjaśnić przyglądając się jej rodzinie. Sylvia nie widziała w niej zbyt wielu przykładów odpowiedniego zachowania. W pewnym sensie została wychowana w przyzwyczajeniu do ciągłego ponoszenia kar. Pierwsze nie były może sprawiedliwe, ale też trudno nazwać je drastycznymi. Młodość ma swoje prawa, robi się różne rzeczy i ponoszenie za to konsekwencji jest, według dorosłych, normalne i akceptowane. Jednak ten rodzaj myślenie boleśnie odbił się na Sylvii. W 1965 roku w sąsiedztwie pani Baniszewski zamieszkali państwo Vermillion. Phyllis Vermillion pracowała na nocna zmianę i potrzebowała opiekunki do swoich dzieci. Wpadła na pomysł, by zatrudnić do tego panią Baniszewski. Zauważyła, że kobieta zajmuje się gromadką swoich dziećmi i dwiema obcymi dziewczynami. Mogłaby zatem zająć się i dzieciakami Phyllis. Postanowiła odwiedzić sąsiadkę wraz z mężem.

Państwo Vermillion usiedli przy stole i pili kawę, gdy naglę dzieci Gertrude zaczęły się sprzeczać. Mały Dennis wybuchnął płaczem. Phyllis zauważyła młodą, ładną, nieco nieśmiałą dziewczynę z podbitym okiem.. Gertrude przedstawiła ją jako Sylvię, a Paula dodała, że to ona podbiła jej oko. Chwilę wcześniej Paula nalała do szklanki gorącej wody i rzuciła nią w dziewczynę. Po tej wizycie Phyllis postanowiła znaleźć inną opiekunkę. Jednocześnie kobieta nie widziała w postępowaniu Gertrude i Pauli niczego, o czym mogłaby powiadomić policję.

Na początku października pani Vermillion po raz kolejny spotkała się z rodziną Baniszewskich. Widziała też Sylvię. Dziewczyna nadal wyglądała okropnie. Tym razem miała podbite drugie oko i rozcięte usta. Obok niej stała Paula, która od razu pochwaliła się, że to ona tak urządziła koleżankę. Po tych słowach znów zaczęła bić bezbronną dziewczynę pasem. A Phyllis po raz kolejny nie zareagowała.

Sylvia prawdopodobnie w ogóle nie myślała o ucieczce. Bo niby dokąd? Uciec, by spać na ulicy? Równie dobrze mogła zostać w tym domu, nawet związana i zamknięta w piwnicy, co nastąpiło w niedalekiej przyszłości. Był też moment, w którym Sylvia i jej siostra skarżyły się na swój los. Jednak nikt nie wziął ich słów poważnie. Wtedy zamilkły. Warto wspomnieć również o częstym pytaniu, jakie zadawała sobie Sylvia - czemu ludzie jej nie lubią? Nie znała odpowiedzi. Wiedziała natomiast, że gdyby się poskarżyła, to - o ile ktoś by jej wreszcie uwierzył - musiałby opowiedzieć przez co przeszła. Traktowano ją coraz gorzej, a wstyd i strach powstrzymywały ją coraz silniej przed wyjawieniem prawdy. Siostry panicznie bały się gniewu Gertrude. Doszła do tego również obawa Sylvii, że jeśli piśnie komuś choć słowo, pani Baniszewski zemści się na jej młodszej niepełnosprawnej siostrze.

Trzeba pamiętać, że na początku Sylvia nie była bita i karana w okrutny sposób. W lipcu zdarzało się to okazjonalne, pewną regularność osiągnęło na przełomie sierpnia i września, by w końcu powtarzać się codziennie przez długie godziny pod koniec października.

Pierwsze tygodnie pobytu u Gertrude mijały w miarę spokojnie - podopieczna chodziła z dziećmi do kościoła, słuchała z nimi muzyki, oglądała telewizję. Spotykała się ze znajomymi. Chodziła też do tej samej szkoły, co Stephanie i Paula. Razem z całą rodziną jadła posiłki - przeważnie krakersy lub kanapki. Czasem Gertrude przygotowała zupę, a wówczas każdy musiał czekać na swoją kolej (w domu był tylko trzy łyżki, później jedna). Wyglądało to tak, że kiedy jedna osoba skończyła posiłek, myła łyżkę i wręczała ją kolejnej osobie.

Prawdopodobnie pod koniec sierpnia pani Baniszewski nakryła Sylvię śpiącą w jednym łóżku z chłopcem. Wybuchła awantura, że nastolatka będzie w ciąży. Żeby temu zapobiec, Gertrude kilkakrotnie kopnęła dziewczynę w krocze. Późniejsza autopsja ujawniła przerażające okaleczenia organów płciowych Sylvii.

Informacja o rzekomej ciąży koleżanki bardzo zdenerwowała Paulę - przewróciła ją na podłogę i zabroniła kiedykolwiek siadać na krześle. W ramach rewanżu Sylvia rozpowiedziała w szkole, że Stephanie i Paula są prostytutkami. Kiedy dowiedział się o tym chłopak Stephanie, pobił Sylvię. 15-letni Coy Hubbard, ładny chłopiec o ciemnych kręconych włosach, był nad wiek rozwinięty i często miał problemy w szkole. Po odpłaceniu dziewczynie za „krzywdę” Stephanie, później często trenował na niej chwyty judo. Rzucał nią o ściany, a Gertrude karała za to...Sylvię.

Pani Baniszewski opowiadała dzieciom sąsiadów, że jej podopieczna jest zła i namawiała je do zemsty. Wynikiem tych działań było wiele bójek, jak choćby ta z 13-letnią Annie Siscoe, jedną z niewielu koleżanek Sylvii. Gertrude doniosła, jakoby dziewczyna źle wyrażała się o pani Siscoe, nazywając ją dz🤬ką itp. Anna uwierzyła i w złości zaatakowała starszą koleżankę. Podczas szamotaniny Sylvia chwyciła się za brzuch i krzyknęła: "Och, moje dziecko!" Mimo że nadal była dziewicą, uwierzyła, że jest w ciąży. Jak widać, nie miała zbyt dużego pojęcia o tym, skąd się biorą dzieci.

Nastolatka czuła się napiętnowana krążącymi na jej temat plotkami, zwłaszcza tymi dotyczącymi rozwiązłości. Żeby odreagować, mogła rozsiewać podobne plotki o innych dziewczynach, choć z drugiej strony bardziej prawdopodobne jest to, że stała za tym Gertrude, która chciała jak najbardziej zniechęcić ludzi do Sylvii.

W tym samym czasie Paula znalazła sobie nową zabawę. Wielką przyjemność sprawiało jej wciskanie czym popadnie w głowę współlokatorki - nożami, talerzami, puszkami... Wszystkim, co było pod ręką. Pani Baniszewski zmuszała również Jenny, siostrę Sylvii, do zadawania jej ciosów. Gdy za pierwszym razem dziewczynka odmówiła, Gertrude z całej siły uderzyła ją w twarz. Później praworęczna Jenny "biła" siostrę lewą ręką, żeby nie zrobić jej krzywdy.

Na początku października Sylvia przestała chodzić do szkoły. Nie miała stroju na zajęcia w-f, a Gertrude nie chciała jej dać na niego pieniędzy. Pewnego dnia nastolatka wróciła ze szkoły, przynosząc ze sobą strój gimnastyczny. Powiedziała, że go znalazła, ale opiekunka uznała, że dziewczyna kłamie i go ukradła. Prawdopodobnie miała rację. W czasie awantury Sylvia przyznała się do kradzieży. Pani Baniszewski uderzyła ją, a gdy Sylvia upadła na podłogę, zaczęła kopać i bić pasem. Po chwili zmieniła rodzaj kary. Przypomniała sobie o rozwiązłości dziewczyny, więc kolejne ciosy spadły na jej krocze. Później Gertrude wróciła pamięcią do kradzieży, co zaowocowało przypalaniem "lepkich palców" dziewczyny. Na koniec po raz kolejny wychłostała ją pasem.

Przypalanie i używanie ognia stało się ulubionym sposobem karania dziewczyny. Gertrude i jej dzieci zaczęli przypalać Sylvię papierosami i zapałkami. Paula tak mocno biła dziewczynę, że w końcu złamała sobie rękę - później biła więc ręką w gipsie. Torturowanie Sylvii - bicie, przypalanie, kopanie, trenowanie ciosów - upowszechniło się jako najlepszy sposób spędzania czasu dla dzieciaków z okolicy. Wkrótce dziewczyna miała połamane wszystkie paznokcie, a także prawie odgryzła sobie dolną wargę.

Zastanawiające, że Gertrude i dzieci robili z tą dziewczyną wszystko, co tylko przychodziło im do głowy, ale powstrzymywali się przed wykorzystywaniem seksualnym. Choć pani Baniszewski kopała dziewczynę w kroczę, nie dotykała Sylvii w sposób sugerujący, że jest lesbijką. Żaden z chłopców, jakkolwiek podnieconych torturowaniem dziewczyny, nigdy jej nie zgw🤬cił ani nie zmuszał do seksu oralnego. Autopsja ujawniła rany narządów płciowych ofiary, ale spowodowały je uderzenia, a nie gw🤬t. W jej ciele nie znaleziono śladów nasienia. Być może odpowiedzią na to jest autentyczna wiara oprawców w rozwiązłość Sylwii, a co za tym idzie - obawa przed chorobami, jakimi mogłaby ich zarazić.

Pewnego dnia pani Baniszewski bardzo zdenerwowała się na Sylwię, ponieważ dowiedziała się, że dziewczyna ma przy sobie większą sumę pieniędzy. Założyła, że pieniądze pochodzą z kradzieży lub prostytucji, bo przecież Sylvia nie mogła ich zdobyć dzięki oddaniu do skupu uzbieranych butelek. Gdy w domu zebrała się grupka dzieci, Gertrude zmusiła podopieczną do zdjęcia wszystkich ubrań. Dziewczyna posłusznie wykonała polecenie i naga stanęła przed rodziną.Wtedy pani domu brutalnie wsadziła jej pustą butelkę do pochwy. W tym momencie do domu weszła Stephanie. Kiedy zobaczyła rozebraną Sylvię z wystającą spomiędzy nóg butelką, podbiegła do niej i zaczęła bić. Nie wiedziała, że to przedstawienie zaaranżowała matka.

Pewnej październikowej nocy Sylvia zmoczyła łóżko, prawdopodobnie z powodu ciągłego strachu, w jakim żyła albo jej podbrzusze było już tak zmasakrowane, że nie była w stanie utrzymać moczu. Tak czy inaczej, od tej pory Sylvia miała mieszkać w piwnicy, ponieważ nie nadawała się do życia z ludźmi. Paula zakazała jej też korzystać z łazienki.

W tym samym czasie oprawcy wymyślili nową zabawę. Wiązali dziewczynę, napełniali starą wannę wrzątkiem i wrzucali do niej brudasa. Często uczestniczył w tym 14-letni Richard "Ricky" Hobbs. Gertrude i Paula czasem wrzucały związaną Sylvię do pustej wanny, gdzie rówieśniczka wcierała sól w jej ciągle otwarte rany.



Od tej pory ofiara prawie ciągle była naga. Dzieci wymyśliły kolejną torturę. Oprócz rutynowego już bicia, kopania, podpalania i kłucia nagiej dziewczyny zaczęły jeszcze spychać ją ze schodów. Gdy Sylvia spadła, musiała wejść na górę i ponownie ją spychano.



Od czasu do czasu nastolatka mogła wyjść z piwnicy i dostać coś do jedzenia, najczęściej zupę, którą musiała jeść rękoma. Gdy tylko zaczynała posiłek, John zabierał jej talerz.Z jedzeniem łączy się tez kolejna zabawa - John i Gertrude zmuszali Sylwię, by zjadała odchody i piła mocz.

Weekend rozpoczął się dla Sylvii mniej okrutnie niż zazwyczaj. Gertrude pozwoliła jej spać na górze, w "normalnym łóżku", ale pod warunkiem, że John, Coy i Stephanie przywiążą ją do niego. Dziewczyna nie mogła więc wyjść do łazienki.



- Nie pójdziesz do łazienki dopóki nie oduczysz się sikania do łóżka - powiedziała na dobranoc Gertrude. Groźba nie poskutkowała - w nocy Sylvia zmoczyła łóżko.

Sobotni poranek rozpoczął przymusowy striptiz. Nastolatka musiała znów wsadzać sobie do pochwy butelkę. Opiekunka postanowiła zemścić się na dziewczynie za to, że szkalowała jej dzieci w szkole. - Oczerniałaś moje dzieci, teraz ja napiętnuję ciebie - powiedziała.

Kazała Ricky'emu zrobić Sylvii "tatuaż". Chłopiec chętnie wykonał zadanie. Rozebrali, związali i zakneblowali ofiarę. Potem Gertrude rozgrzała igłę i wypaliła na skórze dziewczyny litery "I'm" (jestem). Oddała igłę Ricky'emu, by dokończył dzieła. Chłopiec z wielkim przejęciem zaczął wypalać kolejne litery na brzuchu Sylvii. W pewnym momencie przerwał i spytał pani Baniszewski, jak się pisze "prostitute" (prostytutka). Gospodyni napisała ten wyraz na kartce i Ricky wrócił do pracy. Kilka minut później Ricky, Paula i dziesięcioletnia Shirley postanowili wypalić jeszcze jedną literę na ciele Sylwii - "S". Nie do końca wiadomo, co miała ona oznaczać - S jak Sylvia lub S jak slave (niewolnik). Chłopiec wypalił połowę litery na piersi ofiary. Zawołali Jenny, by dokończyła. Siostra Sylvii była przerażona. Gdy próbowała odmówić, została uderzona. Dzieci straszyły ją, że jeśli tego nie zrobi, sama też zostanie przypalona. Mimo to odmówiła. Literę "S" dokończyła Shirley. Zrobiła to jednak tak niefortunnie, że zamiast "S" wyszło "3".


(Igła, którą tatuowano Sylvie)

Gertrude zawołała resztę dzieci i zaczęła szydzić z Sylvii.

- I co teraz zrobisz? Nie wyjdziesz za mąż, nigdy się nie rozbierzesz. Co teraz zrobisz? - pytała złośliwie.

- Teraz już nic nie mogę zrobić. To już tam jest - odpowiedziała Sylvia płacząc i dławiąc się. Wieczorem wróciła do piwnicy. Tam Coy Hubbard znów trenował na niej karate. Później przyszła Jenny. Sylvia powiedziała jej, że umiera i jest tego pewna.

Tej nocy zmaltretowana nastolatka również spała na górze. Następnego dnia, po południu, Gertrude i Stephanie wykąpały dziewczynę. Tym razem woda była ciepła, nie wrząca.

Po kąpieli pani Baniszewski zmusiła Sylvię by napisała list do rodziców. Dziewczyna chciała zacząć jak zwykle słowami "Kochana Mamo i Tato", ale Gertrude kazała jej napisać bardziej oficjalnie: "Do Pana i Pani Likens". Po śmierci Sylvii opiekunka przekazała ten list policji. Zeznała też, że dziewczyna zniknęła kilka dni wcześniej, a na podwórku znaleźli tylko ten list.
Brzmiał on mniej więcej tak:

Do Pana i Pani Likens,
W środku nocy byłam z grupą chłopców. Powiedzieli, że mi zapłacą, jeśli przyniosę rzeczy, które miałam w samochodzie. Dostali to, co chcieli... i pobili mnie, zostawiając na twarzy i całym ciele blizny.
Na brzuchu wycieli mi napis: Jestem prostytutką i jestem z tego dumna.
Zrobiłam wszystko, co mogłam zrobić, by Gertrude była na mnie wściekła i wydała więcej pieniędzy niż miała. Zniszczyłam nowy materac. Gertrude musiała też zapłacić za lekarza, na którego nie było jej stać. Przyprawiłam ją i jej dzieci o chorobę nerwową...

Kobieta wpadła na pomysł, by wywieźć dziewczynę na wysypisko. Mieli to zrobić John i Jenny. Ale wcześniej Sylvia spróbowała uciec z domu. Osłabiona i przeraźliwie okaleczona zaczęła biec w stronę drzwi wejściowych. Pani Baniszewski złapała ją, gdy dziewczyna już miała wybiec na ganek.
Zaciągnęła ją do kuchni i zaproponowała tosta. Sylvia odmówiła, nie mogła nic przełknąć. Rozwścieczona Gertrude zaczęła ją bić po twarzy metalowym prętem.

Sylvia znów trafiła do piwnicy. Została związana, a opiekunka przyniosła jej paczkę krakersów. Być może nie chciała by dziewczyna umarła, przynajmniej nie w domu. Sylvia powiedziała, żeby Gertrude dała to psu, który jest bardziej głodny niż ona. Prawdopodobnie ofiara wiedziała, że nie ma już nic do stracenia i dlatego odważyła się na bunt. W odpowiedzi kobieta kilka razu uderzyła ją w brzuch. Następny dzień, niedziela 24 października, zaczął się od bicia. Pani Baniszewski bujała się na krześle, siedząc nad Sylvią. Krzesło złamało się zanim dosięgnęło dziewczyny. Zdenerwowana kobieta chciała uderzyć Sylvię łopatą, jednak biorąc zamach trafiła w siebie, fundując sobie potężnego siniaka pod okiem. Wtedy do piwnicy zszedł Coy Hubbard i uderzył nastolatkę w głowę kijem od szczotki. Dziewczyna straciła przytomność. Oprawcy stracili nią zainteresowanie i wyszli z piwnicy. W nocy Sylvia robiła dużo hałasu. Uderzała szuflą od węgla o podłogę. Sąsiedzi się obudzili, narzekali na hałasy, jednak nie wezwali policji.

Następnego dnia zabrano dziewczynę na górę. Wzięła kolejną normalną kąpiel. Gdy Stephanie i Ricky wyciągnęli ją z wody, zauważyli, że nie oddycha. Stephanie próbowała ratować nastolatkę metodą usta-usta. Na próżno. Sylvia nie żyła.



Gertrude kazała Ricky'emu wezwać policję. Gdy policjanci przybyli na miejsce, pani Baniszewski wręczyła im list, który wcześniej napisała Sylvia. Kobieta miała nadzieję, że to oczyści ją z jakichkolwiek podejrzeń. Zanim funkcjonaiusze spojrzeli na kartkę papieru, podbiegła do nich wystraszona i przerażona Jenny i wyszeptała: Zabierzcie mnie stąd, to opowiem wam o wszystkim.

Hinduski Dyzma?

Vof2013-12-29, 1:16
Indie: niezwykła kariera Partii Zwyczajnego Człowieka

Arvind Kejriwal, nierzucający się w oczy, nieśmiały okularnik i całkowity polityczny nowicjusz został w sobotę premierem indyjskiej metropolii, kilkunastomilionowego Delhi. „To dopiero początek rewolucji” – zapowiedział.



Na swoją uroczystą inaugurację 45-letni Kejriwal przyjechał metrem wraz z dziesiątkami tysięcy jego zwolenników, którzy w grudniowych wyborach zagłosowali na utworzoną przez niego zaledwie przed rokiem Partię Zwyczajnego Człowieka (AAP). Razem z premierem metrem przyjechało sześcioro jego ministrów, a także zaproszeni na uroczystość krewni. Po złożeniu przysięgi udali się nad przecinającą miasto rzekę Jamunę, by w miejscu, gdzie dokonano kremacji Mahatmy Gandhiego oddać hołd ojcowi duchowemu współczesnych Indii. „To dopiero początek drugiej wojny o niepodległość – poprzysiągł Kejriwal. – Dopiero gdy wyzwolimy się z kajdan korupcji, niesprawiedliwości i biedy, dopiero wtedy będziemy mogli się nazywać ludźmi prawdziwie wolnymi”.

Polityczna kariera nowego gospodarza Delhi mogłaby posłużyć za scenariusz na film z gatunku „od nędzarza do milionera”, opowiadający, jak nikomu nieznany poborca podatkowy staje się bohaterem ludowym i przywódcą, któremu wróży się panowanie nad całymi Indiami. Jeszcze trzy lata temu nikt w Delhi o nim nie słyszał. W 2010 r. był zaledwie jednym z pomocników i dworzan Anny Hazare, działacza społecznego, który wzorując się na Mahatmie prowadził w stolicy głodówki, by wymusić na władzach kraju walkę z korupcją. Protesty i głodówki guru Hazare dały początek wielotysięcznemu ruchowi oburzonych, mających dość złodziejstwa, cynizmu i prywaty w indyjskiej polityce.

Ale ruch buntowników szybko się rozpadł. Guru Hazare brzydził się polityką i politykami, i uważał, że każdy kontakt z nimi zbruka najczystszego i najuczciwszego. Kejriwal nie zgadzał się z mistrzem. Twierdził, że skrajną naiwnością byłoby oczekiwać, iż zaślepieni wyłącznie własnymi korzyściami politycy przestaną traktować władzę jak łup i nagle przemienią się w pokorne sługi swoich dobrodziejów wyborców. Przed rokiem Kejriwal wraz z grupą zwolenników założył Partię Zwyczajnego Człowieka, na czele której postanowił najpierw przejąć władzę, by potem móc oczyścić z brudów polityczną stajnię Augiasza.

Kiedy w grudniu stawał do wyborów w Delhi, wielkie partie – rządzący Indyjski Kongres Narodowy i opozycyjna Partia Ludowa (BJP) – szydziły z niego i nazywały tanim populistą. Kejriwal obiecywał wyborcom, że nie tylko rozprawi się ze skorumpowanymi politykami, ale także obniży o połowę opłaty za prąd i doprowadzi za darmo wodę do każdego stołecznego domostwa.

Wybory w Delhi zakończyły się klęską rządzącego Kongresu i wygraną opozycyjnej BJP, która do 70-osobowego stołecznego parlamentu wprowadziła 31 radnych. Zabrakło jej 5 mandatów, by samodzielnie rządzić, a ponieważ cieszy się opinią partii hinduskich nacjonalistów, nie udało jej się znaleźć żadnego koalicjanta.

W ten sposób władza w Delhi przypadła Partii Zwyczajnego Człowieka, która w swoich pierwszych wyborach wprowadziła do parlamentu 28 radnych. Kejriwal zastrzegał się, że nie wejdzie do koalicji z żadną partią podejrzaną o korupcję (tego warunku nie spełniłaby w Indiach żadna z partii). Zgodził się stanąć w stolicy na czele mniejszościowego rządu, gdy zażądali tego jego zwolennicy, a Kongres, mający 8 radnych, obiecał wsparcie bez zawiązywania koalicji.

Indyjscy komentatorzy wygraną Partii Zwyczajnego Człowieka w Delhi przypisują narastającym rozczarowaniem Indusów starymi partiami politycznymi i uprawianą przez nich polityką, przeżartą korupcją, prywatą i obojętnością na losy wyborców. Kejriwal znalazł szczególnie wielu zwolenników wśród młodzieży, a także członków coraz liczniejszej miejskiej klasy średniej.Rozochocony wiktorią w Delhi Kejriwal zapowiada, że poprowadzi Partię Zwyczajnego Człowieka w wiosennych wyborach krajowych, w których Kongres będzie bronił sprawowanej od 10 lat władzy, a jego główna rywalka BJP spróbuje mu ją odebrać.

Wątpliwe, by wiosną Partii Zwyczajnego Człowieka udało się powtórzyć sukces z Delhi. W indyjskiej polityce wciąż dominuje uboga wieś, gdzie mieszka najwięcej wyborców, zdobywanych (czyli kupowanych) w tradycyjny sposób.

Partii Zwyczajnego Człowieka będzie tym trudniej, że jej rywale już jej nie zlekceważą. Kongresowy przywódca Rahul Gandhi, dziedzic dynastii Nehru-Gandhich rządzącej Indiami przez większość ich niepodległego bytu otwarcie stawia Partię Zwyczajnego Człowieka swoim partyjnym towarzyszom za wzór. Puszcza tym samym oko do zwolenników Kejriwala, usiłując mu ich podebrać.

Triumf Partii Zwyczajnego Człowieka najbardziej zirytował opozycyjną BJP i jej przywódcę Narendrę Modiego, który sam upatrzył dla siebie rolę jedynego sprawiedliwego w wojnie z korupcją. BJP boi się, że to jej właśnie odbierze głosy niezadowolonych Arvind Kejriwal, który tłumaczy wyborcom, że Kongres i BJP w istocie niczym się nie różnią i tak samo sprawują władzę, a dopiero Partia Zwyczajnego Człowieka zamierza to zmienić.

źródło: artykuł: pb.pl/3496257,25013,indie-niezwykla-kariera-partii-zwyczajnego-czlowieka
zdjęcie: en.wikipedia.org/wiki/Arvind_Kejriwal