Listopad 2013
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2 3
4 5 6 7 8 9 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30
Grudzień 2013
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1
2 3 4 5 6 7 8
9 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 31
Styczeń 2014
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2 3 4 5
6 7 8 9 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31

Wysokie napięcie

Abram_Rudobrody2013-12-28, 18:18
Zerwanie linii wysokiego napięcia we Włoszech. Ładnie napier*ala.

Oszustwo po krakowsku

Vof2013-12-28, 3:00
Z pozoru wszystko wygląda niewinnie. Grupa mężczyzn poznaje turystki, które proponują wspólny wypad do klubu. Tak zaczyna się najdroższa noc w ich życiu. Jak się okazuje, by zarobić jeszcze więcej na zagranicznych turystach, właściciele klubów zastawili na nich szereg pułapek.



Kraków już od bardzo dawna przyciąga rzesze turystów z najdalszych zakątków świata, kusząc fascynującą historią, zabytkami oraz niepowtarzalną atmosferą. W ostatnich latach dołączył także do grona miast, „które nigdy nie zasypiają”, a wszystko to za sprawą niezliczonych barów, klubów i dyskotek. Niemal każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. W związku z tym wielu przyjezdnym pobyt w Krakowie wydaje się być bajką. Jednak jak W większości tego typu historii, także to miasto ma swoje ciemne strony i czarne charaktery.

Piwo kosztujące kilkadziesiąt złotych, kieliszek wódki za 70 złotych oraz specjalne firmowe drinki, których cena rozpoczyna się od co najmniej 400 złotych. To tylko przykładowy cennik kilku krakowskich klubów, z jakimi przyszło się zapoznać wielu turystom odwiedzającym miasto. Niestety, dopiero po tym, kiedy zobaczyli rachunki opiewające na astronomiczne kwoty i zrozumieli, że padli ofiarami precyzyjnie zaplanowanego, aczkolwiek niezbyt wyrafinowanego, oszustwa.

Jeszcze kilka lat temu obywatele Łotwy mieli w Krakowie tylko jeden lokal. Obecnie przejmują kolejne, a każdy z nich działa w bardzo podobny sposób. Proceder ten sprawdzono w Rydze, gdzie pierwotnie działali przedsiębiorcy. Do emigracji zmusiła ich konsekwencja tamtejszych władz, które poprzez drobiazgowe kontrole książeczek pracowniczych oraz koncesji na sprzedaż alkoholu postanowiły wyeliminować nieuczciwych biznesmenów. Policjantom na tyle udało się uprzykrzyć życie właścicielom klubów, że ci zrezygnowali z działalności w Rydze. Problem w tym, że przenieśli się do Krakowa, a tutejsze władze wydają się zupełnie bezradne wobec nieuczciwych praktyk stosowanych przez lokale, należące do Łotyszy.

Scenariusz – powielany w wielu innych europejskich miastach – niemal zawsze jest taki sam. Klub zatrudnia w charakterze niekonwencjonalnych promotorek kilka bardzo urodziwych dziewcząt, pochodzących ze Wschodu. Panie, w parach lub trójkami, spacerują wieczorem po krakowskim rynku, udając turystki szukające dobrej zabawy i miłego towarzystwa. Na swoje ofiary wybierają tylko samotnych obcokrajowców lub tych, którzy znajdują się w niewielkiej grupce. Z takimi panami, zwłaszcza gdy tego wieczora wypili już kilka piw, zdecydowanie łatwiej jest im sobie poradzić. Dziewczyny nie mają większych problemów, by nawiązywać nowe przyjaźnie. Bez skrupułów kokietują i flirtują z niczego nie podejrzewającymi mężczyznami. Po krótkiej rozmowie, zapraszają ich do „przypadkowo” wybranego lokalu, o którym podobno słyszały wiele dobrego od znajomych. Czy kogokolwiek zdziwi fakt, iż tak pracujące „hostessy” przyciągają, do zatrudniającego je klubu, rzesze nowych klientów?

Jednak oszustwo nie kończy się w tym momencie, gdyż jest ono zakrojone na znacznie szerszą skalę. Dziewczyny ani na chwilę nie wychodzą ze swojej roli. Pozwalają kupować sobie kolejne drinki i dbają o to, by panowie pozostali w barze jak najdłużej, zamawiając przy tym jak najwięcej. Uroczy wieczór kończy się dopiero w momencie, gdy przychodzi do płacenia rachunku, a właściwie wtedy, kiedy oszukani turyści orientują się, jakie stawki obowiązują w tym „przypadkowo wybranym” klubie. Oczywiście, w lokalu znajduje się menu, jednak zazwyczaj nie jest ono dobrze widoczne i zostaje udostępnione dopiero wtedy, kiedy oszukany klient podejmuje nierówną batalię o sprawiedliwość. Niektórzy turyści relacjonowali, iż cennik, z jakim zapoznali się podczas otwierania rachunku w barze, drastycznie różnił się od przedstawionego im pod koniec wizyty. Ceny zmieniają się w zależności od lokalu, dnia tygodnia, a nawet kaprysu barmanki. Johnowi z Dublina przedstawiono rachunek opiewający na 1 600 zł, Jamesowi kazano zapłacić 900 zł za dwa drinki, natomiast od Petera i dwójki jego przyjaciół zażądano blisko 6 tys. zł.

Odmowa zapłaty nie wchodzi w grę. Rośli ochroniarze bardzo dobrze wiedzą, w jaki sposób „zmusić do współpracy” ofiarę oszustwa. Jedną z najdelikatniejszych metod jest odeskortowanie klienta do najbliższego bankomatu, gdzie co do grosza odbiorą wszystkie należności. Dzięki dobrej kondycji i determinacji, niektórym turystom udaje się uciec podczas takiego spaceru, jednak na forach internetowych, aż roi się od wpisów osób, które nie miały już tyle szczęścia. – Zostałem oszukany w ten sposób w jednym z krakowskich barów – pisze Simon z Londynu – gdy odmówiłem zapłaty astronomicznej kwoty, ochroniarze zabrali mi kartę kredytową i bili do momentu aż wpisałem kod pin. Podobna sytuacja spotkała Joshuę Throntona z Colorado Springs. – Mój przyjaciel został zaatakowany po tym, jak powiedziano mu, że ma zapłacić za drinki, których nawet nie zamówiliśmy – opowiada Joshua – zabrano mu portfel, skradziono pieniądze i ściągnięto z karty 713 funtów. Następnie był bity po twarzy, dopóki nie potwierdził transakcji.


Mimo, iż wezwanie policji w takim wypadku wydaje się czymś oczywistym, wielu oszukanych nie decyduje się na taki krok. Nie znają języka, obawiają się ogromu formalności, a równie często wstydzą się przyznać, że w tej bardzo nieciekawej sytuacji postawiła ich własna naiwność. Jednak, jak się okazuje, funkcjonariusze policji nie zawsze są w stanie pomóc turystom, którzy nie chcą pogodzić się z utratą znacznej części oszczędności, nawet gdy ci zgłoszą się do nich tuż po wyjściu z klubu.

– W bieżącym roku policjanci odnotowali kilkanaście zgłoszeń o oszustwach dokonanych takim sposobem i dotyczą one kilku lokali w mieście – mówi w rozmowie z Onetem podinspektor Marek Korzonek, rzecznik komendy powiatowej w Krakowie. – Policjanci prowadzą w tej sprawie postępowania o oszustwa, ale dotychczas kończyły się one umorzeniem z powodu braku znamion czynu zabronionego. Aby móc mówić o oszustwie, niezbędne jest spełnienie pewnych kryteriów. Między innymi ofiara musi niekorzystnie rozporządzić swoim mieniem poprzez wprowadzenie jej w błąd lub wykorzystanie jej błędu. Tymczasem w prowadzonych przez nas postępowaniach okazywało się, że klient miał dostęp do menu z cennikiem, a wystawiony mu rachunek zawierał zamawiane przez niego produkty z właściwą im ceną w poszczególnych lokalach. Zatem sprawdzenie cen przed złożeniem zamówienia ustrzegłoby go przed późniejszymi kosztami – tłumaczy podinspektor Korzonek.

W Polsce sprzedaż jakichkolwiek towarów po zawyżonych, a nawet absurdalnie wysokich cenach nie jest zabroniona. Istotnym jest jedynie to, by klient został o nich poinformowany. To właśnie z uzyskaniem informacji o obowiązującym w lokalu cenniku, oszukani turyści mieli największy problem. Niestety, już samo posiadanie przez klub menu, przerzuca odpowiedzialność na klienta. Na nieuczciwe praktyki stosowane przez niektórych z krakowskich przedsiębiorców bardzo szybko zareagowały lokalne hotele oraz informacje turystyczne, które na wszelkie możliwe sposoby starają się ostrzegać przyjezdnych przed oszustami.

Jednak pomysłowość różnego rodzaju naciągaczy zdaje się nie mieć granic. Dwa lata temu media w całej Polsce zainteresowały się fałszywymi taksówkarzami, którzy, wykorzystując pośpiech krakowskich turystów, zmuszali ich do płacenia 90 zł za kilometr. Co kilka miesięcy pojawiają się także informacje o nieuczciwych właścicielach kantorów, próbujących dodatkowo zarobić, podając niewłaściwe kursy walut. Przypadków wykorzystywania naiwności lub niewiedzy przyjezdnych jest znacznie więcej. Oszuści z roku na rok wydają się być coraz bardziej pomysłowi i wyrafinowani, a włodarze Krakowa mają ogromny problem z dotrzymaniem im kroku. Trudno ocenić jak skończy się ten wyścig, jednak pewnym jest, że na zadyszce władz miasta tracą przede wszystkim turyści oraz uczciwi przedsiębiorcy.

źródło: wiadomosci.onet.pl/na-tropie/oszustwo-po-krakowsku/dxxhe

Hokej kobiet

BongMan2013-12-28, 6:48
Te kobiety nie strzelają fochów. One strzelają się po mordach.

Sarenka

Główny_Szyderca2013-12-28, 14:58
Znaleziona przeze mnie i kumpla podczas wypadu na rower (zdjęcie robione we wrześniu)

OMON - Sadisticopedia

Konto usunięte • 2013-12-28, 13:30
OMON


(Otriad Mobilnyj Osobogo Naznaczenija, Oddział Mobilny Specjalnego Przeznaczenia, potocznie zwane Czarne berety) - rosyjska jednostka sił specjalnych w ramach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Rosji, przeznaczona do działania w sytuacji niepokojów społecznych, aktów terrorystycznych lub wzięcia zakładników, pełniąca także funkcje typowo prewencyjne.
Tą nazwą określany jest także szereg jednostek działających w byłych republikach ZSRR (m.in. Białoruś) oraz jednostki typowo milicyjne tworzone przez władze jednostek terytorialnych Federacji Rosyjskiej.
Historia
Historia OMON-u rozpoczęła się w roku 1979, gdy utworzono grupę antyterrorystyczną mającą chronić Igrzyska Olimpijskie w Moskwie w 1980 r. i nie dopuścić do powtórzenia się wydarzeń w czasie igrzysk w Monachium. Współczesny OMON jest sukcesorem tej grupy i jako taki powstał w 1987 roku.
W okresie swojego istnienia grupa nie zawsze była poddana pełnej kontroli rządu i działała w pewnej mierze samodzielnie, szczególnie w okresie przemian politycznych w Związku Radzieckim, w latach 1985-1991, kiedy to usiłowała przeciwdziałać ruchom niepodległościowym w innych republikach. Ubrani w maskujące mundury, często z czarnymi kominiarkami na twarzach, są obecnie określani mianem Czarnych Beretów


Operacje :

- OMON działał w czasie tzw. drugiej wojny czeczeńskiej, ponosząc w tym konflikcie poważne straty. OMON oskarżany był o liczne zbrodnie przeciwko ludności cywilnej w czasie obu wojen.

- 20 stycznia 1991 OMON zaatakował łotewskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych w okresie łotewskiego ruchu niepodległościowego, zabijając 5 osób (7 członków formacji uznano w ryskim procesie za winnych i skazano na kary więzienia w zawieszeniu).

- Latem 1991 roku OMON-owi przypisano szereg ataków na litewskich pograniczników - niektóre źródła twierdziły, że Michaił Gorbaczow stracił kontrolę nad jednostką.

- W grudniu 2008 OMON uniemożliwił demonstrację antykremlowskiej opozycji na Placu Tryumfalnym i Placu Puszkina w Moskwie.

- Wiosną 2010 roku OMON przeszukiwał miejsca katastrofy polskiego Tu-154 pod Smoleńskiem.


Rekrutacja

Do OMON-u mogą wstąpić młodzi mężczyźni w wieku 22-30 lat, którzy ukończyli dwuletnią służbę wojskową. Procedury selekcyjne są ostre i obejmują testy medyczne i psychologiczne oraz badania wydolności fizycznej. Początkowy trening trwa 4 miesiące, w czasie którego kandydaci przechodzą intensywne szkolenie w zakresie użycia broni i walki wręcz oraz są przyzwyczajani do bezwzględnego wykonywania rozkazów; szczególny nacisk jest kładziony na walkę miejską i zdobywanie budynków. Procedura kandydacka kończy się testem, w którym kandydat musi stoczyć walkę na gołe pięści z trzema-pięcioma wyszkolonymi członkami OMON-u. Przyjmowany jest co najwyżej jeden na pięciu zdających kandydatów, wskutek czego członkowie OMON-u są wyjątkowo sprawni i dobrze wyszkoleni w zakresie walki wręcz i obsługi broni.
Nie jest znana dokładna liczba członków tych oddziałów, ale różne źródła podają liczby między 5500 a 9000 członków stacjonujących w ośrodkach miejskich i przy węzłach komunikacyjnych w latach 90. Obecnie liczbę OMON-owców ocenia się na ponad 20 000. Większość wycofuje się w wieku 45 lat.


Uzbrojenie

- Karabiny szturmowe AKM, AK-74 i AKS-74U (zmodyfikowany AK-74 ze skróconą lufą)

- Karabinki szturmowe 9a-91

- Granatniki podlufowe GP 25 dla AKM

- Pistolety maszynowe PP-19 Bizon i Kedr


Filmy z OMON'EM ( Znając życie większość była)

Pijany święty Mikołaj

Sushy2013-12-28, 12:00
Cytat:

51- letni Mikołaj z Ustrzyk Dolnych, który równie pijany jak pomagająca mu Śnieżynka, zderzył się ze ścianą w czasie przejażdżki saniami. Do wypadku doszło na jednej z ulic w Ustrzykach Dolnych, gdy świąteczna para pozdrawiała i machała do mijających ich sanie przechodniów. Niespodziewanie jeden z przejeżdżających samochodów głośno zatrąbił, co przestraszyło konia ciągnącego sanie.




















Jak było to wina tuska.