Wrzesień 2013
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1
2 3 4 5 6 7 8
9 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30
Październik 2013
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 31
Listopad 2013
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2 3
4 5 6 7 8 9 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30

Teorie rasowe III Rzeszy to mit.

Konto usunięte • 2013-10-11, 16:48
Wczoraj mi usunięto za złe otagowanie. Wieć wrzucam znów, egzotycznych, niearyjskich członków Wehrmachtu.

Gry wideo a śmierć

Konto usunięte • 2013-10-11, 12:56
Kilka cytatów z jednej ze stron, którą dzisiaj odwiedziłam, był tam ranking śmierci związanych z grami wideo:

1. Matka niejakiego Daniela Petrica to kolejna ofiara przemocy związanej z grami. Po tym, jak 17-letniemu Danielowi zabrano płytę z jego ulubionym Halo 3, rodzice postanowili ją schować w domowym sejfie. Rozumowanie całkiem słuszne, nie docenili jednak poziomu agresji, jaki u nastolatka może wzbudzić odebranie jego ulubionej zabawki. Nieopatrznie też położyli płytę obok broni kaliber 9 mm. Domyślacie się ciągu dalszego? Daniel, jak na rasowego psychola przystało, poprosił swoich rodziców żeby zamknęli oczy, bowiem ma dla nich niespodziankę. Chwilę po tym oddał strzały w ich głowy, w wyniku których jego matka zmarła natychmiast a ojciec odniósł bardzo poważne obrażenia.

2. Skąd wziąć pieniądze na abonament do ulubionej gry MMO, kiedy rodzice – przestraszeni sytuacją – przestają opłacać go co miesiąc? Przed tym problemem stanął w 2007 roku pewien Wietnamczyk. Postanowił go rozwiązać w mało humanitarny sposób – z kawałkiem liny zaczaił się on na pewną 81-letnią kobietę, udusił ją, a ciało zakopał przed domem. Dinh The Dan nie poszedł jednak do więzienia, bowiem miał raptem… 13 lat.

3. W przypadku kolejnego wydarzenia trudno jednoznacznie stwierdzić, czy zgubny wpływ na psychikę Devina Moore’a faktycznie miały gry, czy gdzieś w jego umyśle siedział morderca. Jednak po strzeleckiej orgii, którą postanowił urządzić na ulicach jednego z miast w Alabamie na pierwsze strony gazet trafiła informacja, że nastolatek uwielbiał serię Grand Theft Auto. Po zabiciu trzech policjantów problemy miał nie tylko sam skazany (które skończyły się wraz z wykonaniem kary śmierci w 2005 roku), ale również firma Sony, która została pozwana przez Jacka Thompsona, znanego ze swojej niechęci do kontrowersyjnych gier wideo.

4. Śmiertelnie poważnie do tematu podszedł także Chen Rong-yu. 23-letni Koreańczyk postanowił wziąć udział w turnieju rozgrywanym w świecie League of Legends. Prawdopodobnie nie robił furory, bowiem po 23 godzinach gry (bez spania, jedzenia i picia) nikt nawet nie zauważył, że Chen odszedł. Ambitny gracz zmarł z dłońmi na klawiaturze, niczym Roland ze swoim mieczem. Lekarze za powód zgonu uznali zatrzymanie akcji serca spowodowane wycieńczeniem organizmu.

5. Skoro już przy 13-sto latkach jesteśmy, warto wspomnieć o innym, który poszedł w ślady wspomnianego już Shawna Woolley’a. Xiao Yi stracił bowiem rozeznanie między światem wirtualnym, a realnym – jego list pożegnalny pisany był z perspektywy bohatera gry, nie zaś samego nastolatka. Jeszcze przed śmiercią dzieciaka rodzice zapytali go o jego uzależnienie. W odpowiedzi usłyszeli, że gry zatruły jego życie i nie jest on w stanie znaleźć granicy między grą a rzeczywistością. Co między innymi było w notce pożegnalnej? Życzenie, by w zaświatach spotkać swoich kompanów z gry. Xiao Yi rzucił się z 24-piętrowego budynku.

6. Skąd wziąć pieniądze na abonament do ulubionej gry MMO, kiedy rodzice – przestraszeni sytuacją – przestają opłacać go co miesiąc? Przed tym problemem stanął w 2007 roku pewien Wietnamczyk. Postanowił go rozwiązać w mało humanitarny sposób – z kawałkiem liny zaczaił się on na pewną 81-letnią kobietę, udusił ją, a ciało zakopał przed domem. Dinh The Dan nie poszedł jednak do więzienia, bowiem miał raptem… 13 lat.

7. Nieco smutniejsza historia stała się udziałem 21-letniego Shawna Woolley’a – młody człowiek był fanem gry Everquest. Jak ustalono (bo rodzice przecież o niczym nie wiedzieli) spędzał on online setki godzin. Dlaczego zastrzelił się siedząc przy biurku? Tego nie wyjaśniły porozrzucane po podłodze notatki związane ze światem gry, ale nadały kierunek śledztwu.

8. Podobna historia spotkała rodaka Chena – ten jednak popisał się przed światem nieco lepszą kondycją, bowiem przed komputerem wytrzymał ponad… 50 godzin! 28-letni mieszkaniec miasta Taeg przygotował się całkiem nieźle – przy stanowisku komputerowym, które opuszczał tylko po to, by zadośćuczynić potrzebom fizjologicznym, stało małe, rozkładane łóżko z którego Koreańczyk skorzystał raz czy dwa. Przyczyna zgonu? Ustanie akcji serca spowodowane przemęczeniem.

9. Śmiertelnie poważnie do tematu podszedł także Chen Rong-yu. 23-letni Koreańczyk postanowił wziąć udział w turnieju rozgrywanym w świecie League of Legends. Prawdopodobnie nie robił furory, bowiem po 23 godzinach gry (bez spania, jedzenia i picia) nikt nawet nie zauważył, że Chen odszedł. Ambitny gracz zmarł z dłońmi na klawiaturze, niczym Roland ze swoim mieczem. Lekarze za powód zgonu uznali zatrzymanie akcji serca spowodowane wycieńczeniem organizmu.

źródło

Miasta na dnie morza

zoob3r3k2013-10-11, 14:32
Oceany kryją wiele „mini–Atlantyd”. Od lat uczeni toczą zacięte boje o historię milczących ruin zatopionych miast, o których czasem prawie nic nie wiadomo. Podmorskie drogi, mury i inne zagadkowe struktury z Yonaguni, Bimini czy Zatoki Khambhat całkowicie nie pasują do podręcznikowej wersji historii dziejów.



Odkrycie w sąsiedztwie indyjskiego miasta Dwarka podwodnych ruin, które uznano za legendarne miasto Kriszny, było wielką sensacją. Zawarte w starożytnym eposie „Mahabharata” wzmianki o zatopieniu „Dvaraki” okazały się trafne. Prawdziwy przełom przyniósł jednak początek XXI w., kiedy archeolodzy ogłosili, że kilkanaście kilometrów od wybrzeży stanu Gudźarat, w wodach Zatoki Khambhat (na południowy wschód od Dwarki), natrafiono na leżące na głębokości 36 m pozostałości dużego miasta.

Pierwsze szacunki indyjskich specjalistów mówiły, że powstało ono ponad 7000 lat przed Chrystusem. W próbkach pobranych z dna przez Narodowy Instytut Technologii Morskiej znajdowały się m.in. ludzkie szczątki, fragmenty materiałów budowlanych oraz ceramika. Kolejne lata przyniosły impas w badaniach. Zagadkowe podwodne ruiny to jednak nie tylko kompleks z Khambhat i Dvaraka. Na dnie mórz i oceanów w innych częściach świata natknięto się na struktury, których pochodzenie do dziś wznieca zażarte dyskusje.

Monument Yonaguni

Niedaleko wybrzeży Yonaguni – najdalej wysuniętej na zachód zamieszkanej japońskiej wyspy – leży kontrowersyjny „podwodny megalit” zwany „Monumentem Yonaguni”. Odkryto go dopiero pod koniec lat 80. i od tej pory stanowi on przedmiot geologiczno–archeologicznej wojny, w której ważny głos stanowią badania Masaakiego Kimury (ur. 1940) – emerytowanego profesora Uniwersytetu Riukiu w Okinawie uważającego, że jest to relikt zaginionej cywilizacji.

Obiekt, o którym mowa jest podwodną skałą z siecią geometrycznych tarasów, przejść i „schodków” o bliżej nieokreślonej funkcji i pochodzeniu. Monument Yonaguni nazywany bywa „japońską Atlantydą”, „podwodnym zigguratem”, a nawet „piramidą”. Główną oś sporu stanowi pytanie, czy uformowała go ręka człowieka czy raczej kreatywność sił przyrody.

Prof. Kimura – specjalista od archeologii i geologii morskiej, który od lat zajmuje się badaniem stanowiska twierdzi, że zlokalizował tam nie tylko ślady działalności człowieka, ale też wizerunki naskalne, a nawet zerodowane przez słoną wodę kamienne figury: – Myślę, że bardzo trudno wyjaśnić ich pochodzenie działaniem procesów naturalnych – powiedział w rozmowie z „National Geographic”. – Znaki i wyobrażenia zwierząt, które udało mi się zidentyfikować sugerują, że kultura twórców monumentu wywodziła się z kontynentu azjatyckiego.*

Toru Ouchi – sejsmolog z Uniwersytetu Kobe również wątpi, aby za wygląd skał odpowiadały wyłącznie ruchy skorupy ziemskiej. Nie wszyscy są jednak w stanie to zaakceptować. Wielu zachodnich uczonych (z których tylko garstka miała okazję widzieć Yonaguni) twierdzi, że to struktura w pełni naturalna. Niektórzy zmieniają zdanie widząc katalog podwodnych zdjęć ekipy Kimury. Robert M. Schoch – amerykański geolog, który zasłynął wywrotową teorią na temat Sfinksa (zakładającą, że jest znacznie starszy, a do jego erozji przyczyniły się padające w Gizie ulewne deszcze), miał szansę zobaczyć japoński monument na własne oczy. Jego odczucia były mieszane: „Choć Yonaguni jest formacją naturalną, pewne jej części mogły zostać ‘tknięte’ przez starożytnych mieszkańców wysp” – pisał. **

Bruk na dnie oceanu

We wrześniu 1968 r. mężczyzna nurkujący niedaleko wyspy North Bimini (Bahamy) na głębokości 5 m natknął się na coś, co przypominało resztki muru albo brukowaną drogę wyłożoną ogromnymi kamiennymi blokami. J. Manson Valentine, bo o nim mowa, opisał to następująco: „Rozległa droga z prostokątnych i wielokątnych kamieni różnej wielkości i grubości, najwidoczniej wyciosanych i dokładnie ułożonych, tworzy wyraźnie zaaranżowany sztuczny układ. Kamienie muszą leżeć tam od bardzo dawna, gdyż krawędzie niektórych stały się zaokrąglone, co nadało im wygląd ogromnych bochnów lub poduszek".*** Była to tzw. Droga Bimini (ang. Bimini Road) – długa na ok. 800 m struktura, największa z trzech tam się znajdujących (średnia długość boku u tworzących ją kamieni wynosi 2–3 m, choć zdarzają się większe okazy).

Przez jakiś czas pytanie o to, kto wybrukował dno oceanu potężnymi głazami rozpalało nadzieje na odnalezienie legendarnej Atlantydy. Ponieważ Bimini znajdowało się w zasięgu amerykańskich uczonych, zostało dokładnie przebadane. Trzy tamtejsze „trakty” składały się z wapieni o zróżnicowanych kształtach i rozmiarach, które nie tworzyły jednak zwartej formacji (najdłuższa z dróg urywała się po zakręcie). Regularność układu kamieni na niektórych odcinkach wydawała się zaskakująca, jednak już w 1980 r. raport uczonych stwierdzał, że nie można mówić o żadnych śladach obróbki materiału, ani jego intencjonalnym rozkładzie. Stanowisko geologów było jasne – Bimini Road to nie gigantyczne „kocie łby”, ale najprawdopodobniej denna formacja skalna, która spękała w bardzo charakterystyczny (ale spotykany w innych miejscach na świecie) sposób.

Wielu osób to nie przekonuje, a tajemniczość Drogi Bimini pogłębia fakt, że leży ona na obszarze słynnego Trójkąta Bermudzkiego. Istnieją też inne niezweryfikowane relacje o zatopionych miastach na Bahamach. Najsłynniejsza pochodzi od niejakiego Raya Browna z Arizony, który w 1970 r. natknął się rzekomo na ukryte na dnie ruiny budowli przypominającej piramidę. Wydaje się jednak, że w tym przypadku starano się naciągnąć historię o „Atlantydzie na Bahamach” do granic możliwości.

Przedpotopowe niewiadome

Ludzie od wieków ogarnięci są obsesją poszukiwania zaginionych lądów. Przykładem może być wspominana Atlantyda, którą umiejscawiano w przeróżnych rejonach globu – od Cypru i Santorini, po wybrzeża Andaluzji, a nawet Antarktydę i Andy. Dawni geografowie i podróżnicy mówili też o położonej daleko na północy wyspie Thule czy leżącej w pobliżu Indii legendarnej Taprobanie. W XIX w. pojawiła się koncepcja zaginionego kontynentu Mu – azjatyckiego odpowiednika Atlantydy, którego pozostałości dopatrywano się m.in. w kamiennym kompleksie Nan Madol w Mikronezji.

Odkrycia z Zatoki Khambhat oraz Yonaguni są ignorowane przez „naukę głównego nurtu” jako sprawy mogące naruszyć panujący w historii status quo. Ruiny u wybrzeży Gudźaratu mogą być bowiem starsze o tysiące lat od uznawanych za kolebkę cywilizacji miast doliny Indusu. Wykonanie modelu Monumentu Yonaguni udowodniło z kolei, że jest on zaskakująco podobny do wykutego w skale „Grobowca z Okinawy”, który może być dziełem tych samych twórców.

Cały czas pojawiają się też nowe odkrycia sugerujące, że historie o zatopionych lądach mogą skrywać okruchy prawdy. Kilka lat temu doniesiono o znaleziskach w tzw. Oazie Zatokowej – obszarze położonym nad Zatoką Perską, który jakieś 8000 lat temu znalazł się pod wodą w wyniku wzrostu poziomu mórz. Archeolog Jeffrey Rose twierdził, że kataklizm mógł przyczynić się do powstania mitu o Potopie (znanego już Sumerom), a konieczność ucieczki z zalanych terenów być może tkwi u podstaw biblijnej opowieści o wygnaniu z raju…

link do oryginalu strefatajemnic.onet.pl/extra/miasta-na-dnie-morza,1,5260210,artykul.html

''Być bezdomnym...''

KoniecZartow2013-10-11, 12:49
Taki tytuł nosi film który chcę wam dzisiaj zaprezentować. Film, który opowiada historię człowieka bezdomnego, alkoholika, Leszka Herliczki.



Czy ten problem dotyczy także waszych miast? Czy odpowiednie organy wykazują chęci pomocy takim ludziom? Zapraszam do dyskusji.

youtube.com