Lipiec 2012
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1
2 3 4 5 6 7 8
9 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 31
Sierpień 2012
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2 3 4 5
6 7 8 9 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31
Wrzesień 2012
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30

Ćwiczenia OMON-u

BongMan2012-08-19, 13:32
Idealne zgranie i pełen profesjonalizm.
[/u]

Ulubiona gra

BongMan2012-08-19, 14:09
- Jaka jest ulubiona gra komputerowa ćpunów uzależnionych od amfetaminy?
- Need for speed.

Polska reprezentacja

BongMan2012-08-19, 12:23
Trener reprezentacji polskiej opracował nowy plan treningowy dla naszych piłkarzy. Rozdał wszystkim rozpiski, a tam tylko i wyłącznie ćwiczenia na klatkę piersiową.
- Co ma klata do umiejętności piłkarskich? - pytają "zawodnicy".
- Tu nie chodzi o umiejętności, tylko o powierzchnię reklamową.

furia kobiety w programie tv;p

Konto usunięte • 2012-08-19, 19:29
Była podróba Pink jest i... Kolejne wściekłe beztalencie

Micronations

Dupa_Zza_Krzaka2012-08-19, 13:36
Micronations

Niewielkie terytorium, które deklaruje niepodległość, lecz nie jest uznawane na arenie międzynarodowej. Micronation nie są elementem międzynarodowej polityki, a ich istnienie wynika w głównej mierze z ich ignorowania przez władze poszczególnych państw. Micronation nie należy mylić z mikronacją, które to określenie w języku polskim przyjęło się wyłącznie dla "państw wirtualnych".
Oto kilka przykładów:

Sealand

Sealandia jest najmniejszym państwem na świecie. Znajduje się na platformie przeciwlotniczej Fort Roughs na Morzu Północnym. Dotrzeć tam można jedynie drogą powietrzną lub wodną.
Platforma o wymiarach 40 x 140 m z czasów II wojny światowej znajduje się 11 km od wybrzeża Harwich na wodach przybrzeżnych Suffolk we wschodniej Anglii. Sealandia powstała w 1967 r. kiedy została zajęta przez emerytowanego brytyjskiego oficera Roya Batesa, który powołując się na zapis w prawie międzynarodowym o "ziemi niczyjej" i "porzuconej własności" utworzył na opuszczonej platformie Księstwo Sealandii, a sam ogłosił się Księciem Sealandii.



Księstwo Sealandii posiada własną konstytucję, walutę narodową, flagę, godło i hymn państwowy. Wydaje paszporty oraz prawa jazdy. Początkowo platforma wykorzystywana była jako siedziba pirackiego Radia Essex. Głównym źródłem dochodów są zagraniczne serwery komputerowe, z których książę czerpie spore dochody. W styczniu 2007 Michael Bates - syn zalożyciela, wystawił Sealandię na sprzedaż za pośrednictwem hiszpańskiej agencjii nieruchomości InmoNaranja. Minimalna kwotą za jaką sprzeda swoje państwo wynosi 100 000 000 $.



Ladonia

W 1980 roku Lars Villks zbudował na tym terenie wieże z desek, zwane Nimis. Najwyższa z nim miała 15 metrów wysokości. Ponieważ jest to teren trudno dostępny, władze dowiedziały się o tym dopiero po dwóch latach. Okazało się, iż Villks postawił je bez jakiegokolwiek zezwolenia, w dodatku na terenie rezerwatu. Zażądano usunięcia konstrukcji i wypłaty odszkodowania. Próbowano też zniszczyć konstrukcje, m.in podpalono największą wieżę. Mimo to, Villks zbudował dodatkowo kamienny zamek w kształcie księgi. Zamek próbowano zniszczyć za pomocą młotów pneumatycznych. Ostatecznie ogłoszono niepodległość Ladonii, obejmującej Półwysep Kullahalvon, której władze uznały budowle za pomniki narodowe. Wybudowano też Omfalos, obelisk o wysokości 1,6 metra. Jednak słup zabrano
do Moderna Museet w Sztokholmie. Wtedy Ladonia wypowiedziała wojnę Szwecji i San Marino.





Kugelmugel

W 1971 Edwin Lipburger postawił kulisty dom na łące w Katzelsdorf koło Wiener Neustadt w Dolnej Austrii. Jednak, z uwagi na jego nietypową konstrukcję i brak stabilizacji, nie uzyskał stosownego pozwolenia na taką budowlę. Część elementów konstrukcyjnych została skonfiskowana przez lokalną żandarmerię. Ostatecznie sprawa zakończyła się procesem przed Sądem Rejonowym w Wiener Neustadt. W 1976 Lipburger ogłosił powstanie swojej niezależnej Republiki, która nie została przez nikogo uznana. W 1979 został skazany i spędził dziesięć tygodni w więzieniu. W 1982 dom przeniesiony został do wiedeńskiego Prateru, w pobliże Planetarium, gdzie stanowi jedną z atrakcji turystycznych.





Republika posiada własne logo, jest oznaczona odpowiednimi tablicami ostrzegawczymi, a w płocie z drutu kolczastego istnieje jedno przejście graniczne. Aktualnym prezydentem jest Edwin Lipburger-Kugelmugel (wielki demokratyczny przywódca rewolucyjny, jak sam się określa na tablicy przed budynkiem).

Forvik

Stuart Hill, 21 czerwca 2008 roku nie zważając na wszelką krytykę i zagrożenia ogłosił dependencję jednej z najmniejszych, szetlandzkich wysp (ok. 1 hektara powierzchni). Wyspa znana wcześniej jako Forewick Holm została przemianowana na Forvik z uwagi na jej skandynawski rodowód. W brytyjskim prawie Dependencja Korony oznacza zwierzchnictwo Zjednoczonego Królestwa, które odpowiada wyłącznie za sprawy zagraniczne i obronę. Całą resztą zajmują się niezależne parlamenty i podległe im władze lokalne. Na Forvik Stuart jest parlamentem i społeczeństwem w jednej osobie.

Stuart Hill zakładając państwo Forvik wierzy, że w ten sposób wskaże Szetlandczykom drzwi do większej autonomii, ostatecznie niepodległości.Jednak jego motywacja wydaje się być sprawą wyłącznie polityczną. Podobno miał intratną propozycjęsprzedaży swojego kraju i przemienienia go w "raj podatkowy" dla wirtualnych interesów.





Państw takich jest całkiem sporo, wybrałem kilka.

Przypadek

Villthuriss2012-08-19, 19:12
Przekomarzałem się dziś z siostrą. Wszystkiemu przysłuchiwała się matka. W pewnym momencie sister powiedziała żartobiwie, że powstałem przez przypadek. Moja riposta była powalająca...:
- No chyba ty!
Na to mama:
- A żebyś się nie zdziwił...

Nowe ręce Jaxa

adiemus362012-08-19, 12:57
Jax ma nowe ręce, ale chyba jeszcze dobrze ich nie czuje
wypadek na przejściu...


ta baba w czerwonym jak sp🤬ala potem.
Jakby nie chciała uczyć dzieciaki jak przechodzić przez ulicę to pewnie nic by się nie stało. A tak sama im kazała iść.
K🤬iszon czerwony

Sumo na Morzu Czarnym

BongMan2012-08-19, 10:24
Jak wiadomo, Amerykanie zawsze lubili się wp🤬lać gdzie ich nie chcą. W 1988 myśleli, że mogą spokojnie naruszyć wody terytorialne Rosji. Jednak okazało się, że Ruscy szybko przegonili ich ze swojego terenu nie używając nawet broni!



Szczegółowy opis:
Cytat:

Morze Czarne zawsze było przedmiotem szczególnego zainteresowania sojuszu północnoatlantyckiego. Tam znajdowała się jedna z głównych baz Floty Czerwonej - Sewastopol. Stamtąd operowały radzieckie okręty reprezentujące interesy wschodniego imperium na Morzu Śródziemnym. Znajomość militarnych poczynań przeciwnika w tym rejonie była więc bardzo istotna dla USA i innych członków NATO, a w szczególności Turcji.

Nic dziwnego, że sojusznicy podejmowali różne działania, aby swoją wiedzę na temat Rosjan na bieżąco uaktualniać. W tym celu na początku lutego 1988 roku amerykańskie dowództwo wysłało na Morze Czarne dwa okręty: krążownik USS "Yorktown" i niszczyciel USS "Caron".

Tę wyprawę załogi jednostek zapamiętały do końca życia.

Oba amerykańskie okręty, choć miały różne systemy uzbrojenia, łączył jeden zasadniczy element. Krążowniki rakietowe typu Ticonderoga, do którego należał drugi w serii "Yorktown" (CG 48), zostały zbudowane na bazie konstrukcji kadłuba i urządzeń napędowych niszczycieli rakietowych typu Spruance, którego reprezentantem z kolei był "Caron" (DD 970). W efekcie prędkość obu okrętów i ich właściwości były takie same. Jeśli w dodatku wziąć pod uwagę, że zasadniczym przeznaczeniem krążownika była obrona przeciwlotnicza, a niszczyciela - przeciwpodwodna, to znaczy, że obie jednostki stanowiły razem nieduży, ale w pełni uzupełniający się system bojowy. Z wypornością w granicach 8-9 tysięcy ton i długością 172 metrów plasowały się w grupie bardzo dużych okrętów bojowych.

Status Morza Czarnego był zdecydowanie odmienny niż Zatoki Meksykańskiej, gdzie królowały okręty USA. Amerykańskie poczynania w pobliżu południowych wybrzeży Krymu miały być legitymizowane przepisami prawa morskiego dotyczącymi wolności nawigacji, a w szczególności zawartym w "Konwencji Narodów Zjednoczonych o prawie morza" prawem niezakłóconego przepływu. Zgodnie z nim okręty USA mogły poruszać się po radzieckich wodach ze stałymi prędkością i kursem. Problem w tym, że wspomniana eskapada "Yorktowna" i "Carona" odbywała się stanowczo za blisko bazy morskiej w Sewastopolu.

Już dwa lata wcześniej grupa amerykańskich okrętów "przedefilowała" wzdłuż brzegów półwyspu ze wschodu na zachód i badała czujność Rosjan oraz gotowość ich systemów walki. Zgodnie z prawem niezakłóconego przepływu owa pierwsza wizyta na radzieckich wodach stworzyła precedens dla następnej.

Gdy "Yorktown" i "Caron" pojawiły się na Morzu Czarnym, Rosjanie wysłali w ich kierunku dwie małe jednostki. Fregata "Biezzawietnyj" (projekt 1135 "Buriewiestnik", kod NATO: "Krivak") miała wyporność 3 tysiące ton, czyli była trzy razy mniejsza od "Yorktowna".

Jeszcze gorzej przedstawiała się dysproporcja między drugą radziecką fregatą, "SKR-6" (projekt 35, kod NATO: "Mirka I"), a niszczycielem "Caron", który siedmiokrotnie przewyższał wypornością tę 1100-tonową "łupinkę". Rosjanie nie przewidywali, że dojdzie do rozwiązań siłowych. Zadaniem obu radzieckich okrętów było bowiem śledzenie przeciwnika i meldowanie o jego poczynaniach.

Z początku nic nie zapowiadało dramatycznego rozwoju wypadków. Radzieckie fregaty spotkały obie wychodzące z cieśniny Bosfor jednostki amerykańskie i za nimi po dążyły. Amerykanie tym razem postanowili przejść kursem przeciwnym niż dwa lata wcześniej. Skierowali się mianowicie bezpośrednio w okolice Sewastopola.

Rankiem 12 lutego 1988 roku dowódca radzieckiej grupy okrętów zameldował, że Amerykanie znajdują się już zaledwie 2 mile morskie od granicy radzieckich wód terytorialnych. Rosjanie w trakcie krótkiej wymiany zdań w eterze poinformowali amerykańskich dowódców, że "Yorktown" i "Caron" zbliżają się do rejonu, w którym nie mają prawa się znajdować.

W odpowiedzi usłyszeli od Amerykanów, że ci nie naruszają obowiązującego prawa i utrzymują stałą prędkość oraz kurs. Wtedy rosyjskie fregaty otrzymały rozkaz wykonania uderzenia. Nie chodziło jednak o staranowanie intruzów, lecz o zbliżenie się do nich pod niedużym kątem i zmuszenie do zmiany kursu.

Jako pierwszy z lewej strony "Yorktowna" pojawił się "Biezzawietnyj". Amerykański krążownik wytwarzał dużą falę utrudniającą podejście do jego burty. Fregata jednak poprawiła kurs, zwiększyła prędkość, oparła się o burtę Amerykanina i powoli ześlizgiwała w kierunku rufy. Kadłub oraz umyślnie opuszczona kotwica uszkodziły wyrzutnię rakiet, motorówkę okrętową i zdemolowały relingi. Marynarze krążownika, którzy do tego momentu stali na burcie, fotografowali całą sytuację i wykonywali w stronę radzieckiej fregaty nieprzystojne gesty, nagle zniknęli pod pokładem. Amerykanie nie oczekiwali takiej zdecydowanej reakcji. Byli tak zszokowani, że dopiero po zderzeniu ogłosili alarm bojowy, a grupy awaryjne przystąpiły do naprawy uszkodzeń.

Po bezpośrednim kontakcie z przeciwnikiem radziecki okręt ponownie wyrównał kurs i prędkość; szedł spokojnie burta w burtę z amerykańską jednostką w odległości zaledwie kilku metrów. Trzeba przyznać, że dowódca fregaty komandor porucznik Władimir Bogdaszin wykazał się w tych warunkach niezwykłym opanowaniem, a załoga rewelacyjną umiejętnością manewrowania. Gdy okazało się, że krążownik nadal nie ma zamiaru zmienić kursu, fregata zaatakowała po raz drugi. Tym razem było to już niemal klasyczne taranowanie. I bardzo brzemienne w skutkach.

"Biezzawietnyj" uderzył w okolice pokładu lotniczego. Wysoki dziób z łatwością wspiął się na niską w tym miejscu burtę krążownika i fregata niszczyła wszystko, co spotkała na swojej drodze. Na "Yorktownie" wybuchł pożar w składzie rakiet przeciwokrętowych. Wtedy ruszył mu na pomoc "Caron". Wykonał zwrot, by wziąć rosyjski okręt w kleszcze. Gdy jednak dowódca jednostki zobaczył skierowane w jej stronę uzbrojone w rakiety wyrzutnie RBU 6000, widok ten skutecznie ostudził jego zamiary.

Dwa przygotowywane do startu z "Yorktowna" śmigłowce nie wzniosły się w powietrze, bo nad zespołem amerykańskim pojawiły się gotowe do ataku radzieckie samoloty bojowe. Dowódca krążownika zrozumiał, że sytuacja staje się bardzo groźna i wydał rozkaz zmiany kursu.

Gdy "Biezzawietnyj" atakował "Yorktowna", "SKR-6" podjął podobną akcję wobec "Carona". W tym przypadku efekt był jednak mizerny. W sumie cała akcja fregat trwała około 15 minut. Ostatecznie oba amerykańskie okręty wyszły z radzieckich wód terytorialnych. Dzięki zastosowaniu niekonwencjonalnych metod Rosjanie osiągnęli więc swój cel.

Historia współczesnych działań na morzu nie znała do tej pory takiego przypadku. W bezpośredniej bliskości znalazły się dwa w pełni uzbrojone okręty. Skutki mogły być nieprzewidywalne. Był to prawdopodobnie ostatni morski incydent zimnej wojny. Następne kilka miesięcy "Yorktown" spędził w stoczni remontowej. Jego dowódca został zdjęty ze stanowiska za pasywność w czasie akcji i pozostawienie inicjatywy Rosjanom, co zachwiało prestiż US Navy. Z politycznego punktu widzenia akcja u wybrzeży Krymu była niepotrzebna i niebezpieczna. Zagroziła bowiem prowadzonym wtedy rozmowom rozbrojeniowym.


facet.interia.pl/obyczaje/militaria/news-sumo-na-morzu-czarnym,nId,449923