- A gdzie byłeś w zeszłą środę?
- W teatrze.
- A co dawali?
- Nic nie dawali. To ja dałem za tę przyjemność trzydzieści złotych.
- Nie rozumiesz. Pytam co wystawiali.
- No, głównie taki duży stół i krzesła. Raz taki fotel. Aksamitny.
- Ja się pytam, co grali...
- Nie jestem muzykalny.
- Sztuka, pytam, jak się nazywała!
- Omlet.
- Chyba Hamlet?
- No tak, Hamlet.
- ...i jak ci się podobało?
- No... śmieszne.
Przychodzi facet ze złotą rybką do onkologa. Wchodzi. Milczy. Onkolog również milczy. Patrzą na siebie pytająco.
- Kicha. - wydusza z siebie wreszcie facet.
- Słucham?
- Kicha.
- Jaka znowu kicha?
- Rybka kicha. Chora jest znaczy się.
- Panie, coś pan! Jak rybka może panu kichać? A w ogóle ja jestem onkologiem, czemu przynosi pan do mnie chorą rybkę?
- Kolega pana zareklamował. Podobno raka pan wyleczył.