Grudzień 2013
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1
2 3 4 5 6 7 8
9 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 31
Styczeń 2014
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2 3 4 5
6 7 8 9 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31
Luty 2014
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28

Zapewne każdy Sadol uwielbia takie pojedynki - samolot odrzutowy vs supersamochód. F-16 Fighting Falcon kontra Lamborghini Aventador. Oczywiście w pojedynku na prędkość maksymalną Lambo nie miałoby szans, ale jeśli chodzi o przyspieszenie...

Przede wszystkim reklama

Konto usunięte • 2014-01-07, 11:36
Pan Miyagi wiedział jak dbać o samochody...

gender

Konto usunięte • 2014-01-07, 19:43
Świetny według mnie komiks obrazujący gender Ocenę tego pozostawiam wam PS. Nie popieram homogówna, ale tu jest odniesienie do czegoś więcej także



jak było to wyj🤬
Nowy rok się zaczął więc czas na podsumowania:

"Ostatnio Joemonster.org opublikował listę 10 najbardziej zawstydzających pojazdów ostatniej dekady. Z listą tą nie zgadzam się w większości przypadków. Dlatego też postanowiłem zrobić własną kontrlistę. Jednak zanim przedstawię 10 naprawdę najbardziej zawstydzających samochodów ostatniej dekady, trzeba uściślić kryteria, jakimi się kierowałem.
Po pierwsze, ostatnia dekada to dla mnie lata modelowe 2003-2013. Więc dalibuk nie wiem, co na liście Joemonstera robią takie modele z lat 90. jak Multipla czy Smart ForTwo.
Po drugie, z tego co widzę, Joemonster przyjął sobie za pewnik, że zawstydzające jest to, co powoduje, że jesteś podejrzewany o bycie gejem. Moim zdaniem nieporównanie bardziej zawstydzające od bycia gejem jest bycie idiotą. Dlatego poniższa lista może być roboczo nazwana „10 samochodami, które powodują, że wyglądasz na kretyna w towarzystwie” – nawet jeśli to wyglądanie na kretyna nie zawsze jest realnie uzasadnione walorami pojazdu. No, to lecimy. Fasten sitbelt i takie tam.
EDIT: Jak słusznie napisał w komentarzach „Yossarian”": nie chodzi tu o to, co złomnik lubi, tylko o to, jak wg. złomnika jawi się kierowca danego auta reszcie społeczeństwa.

10. Lancia Voyager
Nie zrozumcie mnie źle. Tym samochodem świetnie się jeździ i jest niesamowicie, skandalicznie wręcz wygodny. Problemem jest wizerunek. Nikt nie zdziwi się, kiedy w towarzystwie powiesz, że swoją trójkę dzieci wozisz Voyagerem. Ale którym Voyagerem? Dopóki masz Chryslera, nie ma kłopotu. Gorzej, jak musisz się przyznać, że jeździsz Lancią. Automatycznie otrzymujesz łatkę motoryzacyjnego świra i pojebusa. Uczciwy, normalny człowiek jeździ Woldzwagenem, Oplem, Fordem, ewentualnie Reno. Ale Lancią to jeżdżą tylko ci, no, wiecie – alfiści. A wiecie, co jest w tym najgorsze? Że to prawda. Za nic w świecie nie kupiłbym sobie nowej Lancii. Można mieć Lancię Aprilię, Flavię, Asturię, Flaminię, a nawet Themę, najlepiej w wersji-fantom czyli flaki od 8.32, ale buda od kombi. Ale nie można pójść do salonu i wspomóc durnego planu (lub też braku planu, co jest jeszcze gorsze) pana Marchionne, żeby z Lancii zrobić euro-Chryslera. Nie można, bo w ten sposób wbija się gwóźdź do trumny tej marki z jeszcze większą siłą. I przyznając się, że kupiłeś Lancię Voyager, musisz się wstydzić dwojako: przed nieznawcami motoryzacji, że jesteś świrem, a przed znawcami – że wspomagasz własnymi pieniędzmi zarzynanie legendarnej włoskiej marki.


9. Chevrolet Aveo
Zasadniczo nic nie mam do Aveo i w ogólności nie jest to zły wóz, pod jednym warunkiem – że masz 80 lat, jeździsz nim „na działeczkę” a do posiadania Aveo przyznajesz się wyłącznie na spotkaniach klubu kombatanta ZBOWiD-u. Jeśli natomiast kupiłeś sobie Aveo będąc człowiekiem w średnim wieku, lub niedaj panieborze w młodości, to wstyd na całej linii, ponieważ w ten sposób pokazujesz, że jesteś mentalnym grzybem. Aveo to motoryzacyjny odpowiednik telefonu Emporia zaprojektowanego specjalnie dla starszych ludzi. Takie rzeczy też są potrzebne i mają uzasadnienie, dokładnie tak samo jak dziecięce zabawki. Ale do pracy raczej nie jeździsz samochodzikiem na pedały dla 5-latków, więc nie powinieneś robić tego samego autem dla 80-latków.


8. Toyota Prius
Problem z Priusem polega na tym, że ja bym nim jeździł, mimo że faktycznie jest autem zawstydzającym. Przyznanie się w towarzystwie że masz Priusa wyzwala następujące reakcje: 1. „Dałeś się nabrać na tę ekopropagandę? Przecież to oszustwo”, 2. „Nie boisz się, że zacznie sam przyspieszać?” i 3. „To jednorazówka, gówniany sprzęt, mój Opel Astra wytrzyma trzy razy tyle!”. Niestety tego typu opinie formułują w równej mierze ci, którzy na motoryzacji się nie znają, jak i ci, którzy twierdzą że się znają. Bardzo mało kto tak naprawdę jeździł, użytkował, eksploatował samochód hybrydowy z napędem Toyoty lub a’la Toyota i nie ma pojęcia jak dobrze się tym jeździ. Trzeba być już naprawdę uważnym czytelnikiem niemieckich zestawień bezawaryjności, żeby zauważyć, że Prius regularnie otwiera listę najbardziej niezawodnych samochodów i że 300 tys. km nie robi na nim wrażenia, a amerykański Craigslist ugina się od Priusów z przebiegiem 300 tys., ale mil – i one nadal jeżdżą i nic im nie jest. A zatem wstydzić się oczywiście powinni ci, którzy nie rozumieją, że Prius pod wieloma względami bije na łeb tradycyjne auta i jest 5 x bardziej wytrzymały niż cokolwiek co ma turbo + wtrysk bezpośredni, ale rzeczywistość jest jaka jest, dominuje mentalno-medialna cebula i stąd miejsce na tej liście dla Priusa.


7. Renault Laguna II
Na tej liście potrzebny był jakiś samochód francuski. A nic nie jest bardziej zawstydzające niż Laguna II z 1.9 dCi pod maską. To oczywiście dlatego, że nawet przeciętny znawca motoryzacji wie, że to glut i królowa lawety. Przyznanie się do jeżdżenia Laguną powoduje, że wychodzi się na głupka, który żyje w umysłowym rezerwacie i kupił samochód, o którym wszyscy wiedzą, że nie należy go kupować. Tyle społeczny stereotyp: a jak jest naprawdę? Naprawdę jest tak, że Laguna nie jest jakoś szczególnie gorsza od pozostałych samochodów tej klasy, chociaż rzeczywiście wczesny 1.9 dCi nie należy do arcydzieł techniki. Największym wstydem jest to, że ktoś kupując nową Lagunę II 1.9 dCi w salonie naprawdę uwierzył w zalecenie serwisowe dotyczące wymiany oleju co 30 tys. km. Do tej pory jeździłeś dieslem-kapciem w którym wymieniałeś olej co dychę. Teraz kupujesz sobie Lagunę, w której producent proponuje wymianę oleju trzykrotnie rzadziej i nie zapala ci się żadna czerwona lampka, że coś jest nie tak? Wierzysz, że po trzykrotnie dłuższym dystansie ten olej dalej będzie tak samo dobry? No cóż, następnym krokiem już jest tylko uwierzenie w to, że korporacje chcą twojego dobra, a ten Prince Ngobo Akwakwe Mukharjee naprawdę chce ci przelać 15 milionów dolarów U ES A.


6. VW Passat B6
Do samego Passata trudno mieć zastrzeżenia. Z wyjątkiem tej feralnej pompy oleju. No i tych awarii blokady kolumny kierowniczej. I tego hamulca pomocniczego elektrycznego nieodpuszczającego. I tych pompowtryskiwaczy. No dobra. Do Passata trudno NIE MIEĆ zastrzeżeń, ale to nie te zastrzeżenia powodują, że w towarzystwie powinieneś raczej kłamać, że codziennie czekasz pół godziny na autobus, niż przyznawać się, że jeździsz czarną beszóstką w tedeiku. Oczywiście nie dotyczy to towarzystwa, które przybyło na wesele np. w Bełżycach, Wągrowcu lub Świebodzinie. Jednak zasadniczy problem z Passatem jest taki, że kojarzy się z lipnym, nadmuchanym prestiżem. Jest to samochód, który stał się ikoną „powiodło mi się w życiu”. Żadna wizualizacja nowej inwestycji (tak się nazywa każdy nowy blok z lanego betonu), żadna reklama osiedla „Splendor Villa” ani „Zielona Fawela” nie może obejść się bez szczęśliwej rodziny w Passaciku B6, gdzie rodzice wyglądają jak rodzeństwo swoich dzieci. Kupując B6 wpisujesz się w trend „chcę być człowiekiem sukcesu”, a B6 ma ci w tym pomóc jako samospełniające się proroctwo. Niestety jedyne prawdziwe i spełniające się proroctwo w stosunku do B6 jest takie, że ta krypa będzie więcej stać w warsztacie niż jeździć, a twój sukces życiowy będzie mierzony wysokościami rachunków za naprawę.


5. Mini Coupe
Nie Roadster, o którym pisze Joemonster, ale Coupe jest najgłupszym, najgorszym i najbardziej zawstydzającym modelem Mini. Już tłumaczę dlaczego: otóż już normalne Mini, takie po prostu Mini Cooper, albo Cooper S, jest samochodem sportowym ze swojej natury: małe, zwinne, szybkie, typowe lekkie auto usportowione. I co robi producent? Robi z niego coupe, żeby było takie jeszcze bardziej sportowe, przynajmniej z wyglądu, bo jeździ dalej tak samo. Robi coupe z coupe. Genialne. Adidas powinien zrobić do tego kurtkę z sześcioma paskami, żeby podwoić efekt trzech pasków. A Audi powinno wypuścić w odpowiedzi model, w którym nawet napęd quattro ma swój mały oddzielny napęd quattro i w ten sposób powstaje samochód z napędem 8×4.


4. Alfa Romeo Brera
O mój borze, jestem taki alfista, jeżdżę ostatnim prawdziwym coupe Alfy Romeo, wow, uszanowanko.
…NOT!
Ostatnie coupe Alfy Romeo jakie pamiętam to było SZ. Brera to żart, ale żart Strasburgera. Nieśmieszny i niestety o przewidywalnej płencie. Wygląda jak świnia-knur-tucznik w faszystowskim mundurze. Jest po prostu 159-tką (BTW: 159 to akurat fantastyczny samochód) uciętą w połowie, z idiotycznie długimi drzwiami, ciężką, paliwożerną, nieskręcającą zatuczoną stertą żelaza i plastiku, w której jest tyle włoskiego ducha i polotu co dobroci i empatii u byłego premiera Jarosława. Ten włoski czołg zwykle ma pod maską diesla i przedni napęd, cóż za wspaniała konfiguracja do prawdziwego włoskiego coupe! Brakuje jeszcze tylko haka holowniczego, żeby można było podczepić przyczepkę, na którą zapakuje się ego właściciela. Przyznanie się w towarzystwie do jeżdżenia Brerą może być co najwyżej przyjęte z politowaniem, typu „każdy ma swoje wady, no jeździ Brerą, trochę kiła, ale to porządny człowiek”.


3. BMW X6
Prasa motoryzacyjna często rozpływa się w zachwytach nad BMW, że oni tam tak wynajdują kolejne nisze i właśnie X6 jest takim niszowym modelem, który odniósł niespodziewany sukces. No normalnie ręce mnie spuchli od klaskania. To, że jakaś firma potrafi doić klientów ze studziesięcioprocentową skutecznością niekoniecznie jest powodem do dumy. A jeśli chodzi o nisze, to na pewno jest jeszcze sporo ciekawych i nieodkrytych. Np. porno dla miłośników kolejnictwa, gdzie na ekranie leci sobie akcja, tyle że w kabinie maszynisty, a narrator opowiada o szczegółach technicznych lokomotywy ST44 „Gagarin”. Albo kanapki z dżemem i musztardą. Normalny człowiek powie, że są obrzydliwe, ale gdyby zrobiło je BMW, to byśmy się dowiedzieli, że są niszowe. Dokładnie tak samo jest z X6. Ono jest po prostu ohydne i niepraktyczne, a jego „niszowość” objawia się w tym że ma debilnie poprowadzony dach, przez co z tyłu kanapa jest wygodna jak średniowieczne łoże tortur. Wisienką na torcie z musztardą są trzy turbosprężarki w wersji o wieśniackim oznaczeniu X6 M50d – to brzmi jak oznaczenie jakiegoś ciągnika albo kombajnu do zbioru kartofli. Weź to powiedz w towarzystwie: czym jeździsz? No, takim X6 M50d triturbo. Beka na resztę wieczoru gwarantowana, w najlepszym razie będą ci dogryzać żebyś koniecznie poszedł sprawdzić czy nie wyrosła ci czwarta turbosprężarka przez pączkowanie.


2. Porsche 911

Kupujesz Porsche 911. Jak sądzisz, co ono mówi o tobie? Wiem: że masz klasę i styl, że lubisz sportową jazdę, że doceniasz dziedzictwo marki Porsche, że jesteś mentalnym krewnym Waltera Rohrla. Jak jest naprawdę? Porsche 911 mówi o tobie tak: nie masz pojęcia co robić z pieniędzmi oraz nie masz pojęcia o motoryzacji. Kupujesz Porsche, bo to „pewniak” – jak można zdissować kogoś za to, że kupił Porsche? W końcu Porsche to motoryzacyjna świętość. Wiecie, to ten producent SUV-ów i 4-drzwiowych liftbacków, który tłucze ten żenująco przestarzały model 911 od 50 czy 60 lat ubierając go ciągle w nowe nadwozia i nowe systemy elektroniczne, przez co to auto nie jest ani nawiązaniem do klasyki, ani nie jest nowoczesne i konstrukcyjnie przełomowe jak np. GT-R. Myślę, że najwyższy czas, żeby Porsche opracowało swój najgorzej sprzedający się model według jakiejś nowej koncepcji. Już nawet Volkswagen dawno odszedł od ideałów Garbusa. Myślę też, że najwyższy czas, żeby ktoś powiedział ludziom, którzy kupują sobie nowe 911: to, że dupy same wskakują wam do środka, nie oznacza, że wieczorem dacie sobie radę bez paru niebieskich tabletek.


1. And the winner is…
Cóż, nie mogło być inaczej…
MERCEDES CLA.

Chcesz małego praktycznego Mercedesa? Jest klasa A. Chcesz średniej klasy sedana? Za moment debiutuje nowa klasa C, i powiadam Wam, będzie ociekać zajebistością, gdyż już ją widziałem i bardzo, ale to bardzo jest na co czekać. Chcesz coupe? I taki samochód znajdziesz w ofercie Mercedesa. No to niech ktoś mi wytłumaczy jak prostemu zjadaczowi krupniku: po co kupować nieproporcjonalnego sedana z przednim napędem, z bardzo małą ilością miejsca z tyłu, z koszmarną widocznością, silnikami dalekimi od spełnienia oczekiwań względem osiągów, a przede wszystkim idiotycznie drogiego? Model który jakoś jeździ to dopiero dwulitrowe turbo CLA 250 za, uwaga, 155 tys. zł. Reszta wersji ma osiągi normalnego kompaktowego sedana, a nie „coupe”. No właśnie – dałeś się nabrać, że ta fura to naprawdę coupe? Podążyłeś za najnowszym krzykiem mody, chcąc się „wyróżnić” jak kilkanaście tysięcy podobnych baranów, kupujących identyczne samochody z taśmy za ciężkie pieniądze, sądząc że w ten sposób się wyróżnią? Łoiłeś soczek w Stacji Mercedes przez całe lato, gapiąc się na swojego CLA? Niestety, pragnę poinformować, że w takiej sytuacji przepadasz i w rankingu Joemonstera, i w niniejszym zestawieniu złomnika, ponieważ wszystko wskazuje na to, że zarówno jesteś metroseksualny, jak i metroumysłowy. A to już naprawdę połączenie słabe jak bazowa wersja CLA, która do setki potrzebuje bite 10 sekund.

"
źródło:
zlomnik.pl/index.php/2013/10/31/10-naprawde-najbardziej-zawstydzajacyc...

Problemy pierwszego świata

GKC2014-01-07, 1:25
Ja nawet nie wiem jak to skomentować. Gość nie wstydzi się wylizać cipę swojej dziewczynie, a boi się powiedzieć, żeby ogoliła pachwinę. Wybrałem najlepsze odpowiedzi do tego.

Eksperyment - 8 godzin w odosobnieniu.

Konto usunięte • 2014-01-07, 18:36
Cytat:

Eksperyment – szokujące wyniki

Dzieciom w wieku 12-18 lat zaproponowano dobrowolne spędzenie 8 godzin w odosobnieniu. Każde z nich miało ten czas spędzić ze sobą, bez możliwości korzystania ze środków komunikacji (telefony komórkowe, internet). Nie wolno im było również włączać komputera, korzystać z gadżetów, z radia i telewizora.

Dozwolony był natomiast cały szereg klasycznych zajęć: pisanie, czytanie, gra na instrumentach muzycznych, rysowanie, rękodzieło, śpiewanie, spacery itp.

Autor eksperymentu – psycholog rodzinny – badała postawioną przez siebie hipotezę, że współczesne dzieci i młodzież szukają źródeł rozrywki na zewnątrz, nie są w stanie zajmować się sobą i nie znają swojego świata wewnętrznego.

Zgodnie z regułami eksperymentu, dzieci miały następnego dnia opowiedzieć o tym, jak czuły się podczas próby samotności. Miały możliwość zapisywania swoich działań, refleksji i odczuć. W przypadku nadmiernego dyskomfortu, stanu niepokoju lub napięcia – psycholog zaleciła natychmiastowe przerwanie eksperymentu oraz odnotowanie czasu i powodu jego zaprzestania.

Na pierwszy rzut oka eksperyment wydawał się całkiem niegroźny. Psycholog uznała, że będzie to absolutnie bezpieczna próba. Jednak tak szokujących wyników nikt się nie spodziewał.

Z 68 uczestników eksperymentu tylko 3 osoby dotrwały do końca – jedna dziewczynka i dwóch chłopców. Trzy osoby miały myśli samobójcze, pięć osób doświadczyło ataku paniki, u 27 osób wystąpiły objawy wegetatywne zaburzeń lękowych: mdłości, nadmierne pocenie, drżenie, zawroty głowy, uderzenia gorąca, bóle brzucha, wrażenie ruszania się włosów na głowie i inne. Praktycznie każdy uczestnik doświadczył uczucia lęku i niepokoju.

Ciekawość nowej sytuacji, zainteresowanie i radość ze spotkania ze sobą zniknęły praktycznie u wszystkich w drugiej i trzeciej godzinie eksperymentu. Jedynie 10 osób z grupy, która przerwała eksperyment, poczuło niepokój dopiero po trzech lub więcej godzinach samotności.

Bohaterska dziewczynka, która dotrwała do końca eksperymentu, przyniosła zeszyt, w którym przez osiem godzin szczegółowo opisywała swój stan. Wówczas to pani psycholog włosy na głowie stanęły dęba. Z pobudek etycznych twórcy eksperymentu odmówili opublikowania tych notatek.

W trakcie trwania eksperymentu młodzi ludzie:
Gotowali jedzenie, jedli,
Czytali albo usiłowali czytać,
Odrabiali lekcje (eksperyment był przeprowadzany w czasie wakacji, ale w przypływie rozpaczy niektórzy sięgnęli po podręczniki),
Patrzyli przez okno albo chodzili po mieszkaniu,
Wyszli na dwór i poszli do sklepu lub do kawiarni (nie wolno było się komunikować, ale uczestnicy uznali, że rozmowa ze sprzedawcą lub z kelnerem się nie liczy),
Rozwiązywali krzyżówki,
Układali Lego,
Rysowali albo próbowali rysować,
Myli się,
Sprzątali mieszkanie lub pokój,
Bawili się z psem lub kotem,
Ćwiczyli, robili gimnastykę,
Zapisywali swoje odczucia, refleksje, pisali listy na papierze,
Grali na gitarze, na pianinie (jedna osoba na flecie),
Trzy osoby pisały wiersze lub prozę,
Jeden chłopiec prawie przez 5 godzin jeździł po mieście autobusami,
Jedna dziewczynka haftowała,
Jeden chłopiec poszedł do wesołego miasteczka i przez trzy godziny kręcił się na karuzeli,
Jeden młody człowiek przeszedł miasto z jednego końca w drugi (25 kilometrów),
Jedna dziewczynka udała się do muzeum,
Jeden chłopiec poszedł do ogrodu zoologicznego,
Jedna dziewczynka się modliła.

Praktycznie każdy próbował zasnąć, ale nikt nie był w stanie spać, wszyscy mieli myśli obsesyjno-kompulsywne.

Po zakończeniu lub przerwaniu eksperymentu, 14 osób natychmiast zalogowało się w sieciach społecznościowych, 20 osób zadzwoniło z komórki do przyjaciół, trzy osoby zadzwoniły do rodziców, pięć osób poszło do znajomych. Pozostali włączyli telewizor lub zajęli się grami komputerowymi. Prawie wszyscy i prawie natychmiast włączyli muzykę lub skorzystali ze słuchawek.

Wszystkie lęki i inne objawy ustąpiły po zakończeniu eksperymentu.

63 osoby uznały eksperyment za ciekawy i pożyteczny dla samopoznania i samorozwoju. Sześć osób powtórzyło go na własną rękę i twierdzą, że za drugim (trzecim, piątym) razem się udało.

Podczas analizy przebiegu eksperymentu, 51 osób użyło sformułowanie „uzależnienie”, mówiło: „wygląda na to, że nie mogę żyć bez…”, „niezbędna dawka”, „syndrom odstawienniczy”, „delirka”, „muszę przez cały czas…”, „czułem się na głodzie” itd. Wszyscy bez wyjątku mówili, ze byli ogromnie zdumieni myślami, które przychodziły im do głowy w trakcie eksperymentu, ale nie potrafili im się „przyjrzeć” zbyt uważnie, ponieważ ich ogólny stan się pogarszał.

Pierwszy z dwóch chłopców, którzy ukończyli eksperyment, przez 8 godzin sklejał model żaglowca z przerwą na obiad i spacer z psem. Drugi najpierw porządkował swoją kolekcję, a następnie przesadzał kwiaty. Żaden z nich nie odczuwał w trakcie trwania eksperymentu negatywnych emocji ani nie zauważył „dziwnych” myśli.

Wobec takich rezultatów psycholog przestraszyła się nie na żarty. Hipoteza hipotezą, ale gdy założenie potwierdza się aż tak bardzo…

Należy ponadto wziąć pod uwagę, że w eksperymencie wzięli udział zainteresowani nim ochotnicy.



tekst oryginalny