📌 Ukraina ⚔️ Rosja Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 1:16
Czerwiec 2013
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
Lipiec 2013
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31
Sierpień 2013
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31

Trolling, level: Poland :D

konto usunięte2013-07-13, 21:37
Tydzień temu na poboczu drogi w okolicy holenderskiej miejscowości Luttelgeest znaleziono wyglądającego na potrąconego wilka. Znalezisko było o tyle ciekawe, że w gęsto zaludnionej Holandii wilki nie występują od ponad 150 lat. O martwym zwierzęciu pisały prawie wszystkie holenderskie media. Teraz okazuje się, że najprawdopodobniej zwierzę podrzucili "żartownisie z Polski" - pisze portal RTLnieuws.nl.



Martwy wilk zrobił w Holandii karierę medialną. W kraju rozpoczęła się debata, w trakcie której rozważano, czy to możliwe, że nieobecna od 150 lat populacja wilka niespodziewanie się odrodziła.

Testy DNA i sekcja zwłok

Najpierw przez kilka dni naukowcy badali, czy rzeczywiście znalezione przy drodze zwierzę to wilk. Wykonano sekcję zwłok i badania DNA. W końcu naukowcy potwierdzili podejrzenia. Z 98-procentowym prawdopodobieństwem określili, że zwierzę to dwu- lub trzyletnia samica wilka.

Zorganizowana przez nich konferencja prasowa była transmitowana przez holenderskie telewizje.

- Nie mogliśmy sobie tego wytłumaczyć - powiedział w wywiadzie dla gazety "De Noordoostpolder" Evert Menkveld ze stowarzyszenia Faunabeheer Flevoland. - Wilki nie żyją na tych terenach - dodał.

Zoolog wytłumaczył, że Holandia jest zbyt gęsto zaludniona, by mogły żyć tam wilki. Zwierzęta te żyją z daleka od ludzi i bardzo rzadko podchodzą pod ludzkie zabudowania.

Analiza sekcji zwłok doprowadziła naukowców na nowy trop. Okazało się, że w brzuchu wilka znaleziono niestrawionego bobra, zwierzę, które również nie występuje w Holandii. To sprawiło, że naukowcy orzekli, że podrzucony wilk to żart. Stwierdzili także, że zwierzę musiało wcześniej żyć w Europie Wschodniej.

Polacy zawieźli do Holandii martwego wilka?

Holenderskie media zgodnie piszą, że martwy wilk musiał zostać przywieziony w bagażniku przez imigrantów z Europy Wschodniej i porzucony na poboczu tak, że wyglądał na potrąconego. W pobliżu miejsca znalezienia wilka znajduje się szklarnia, w której w wakacje pracują wyłącznie przybysze z Europy Wschodniej, głównie Polski.

Z kolei portal RTL Nieus twierdzi, że prawdopodobnie byli to Polacy.



Tak na marginesie to obecnie w Holandii jest bardzo duża nagonka na Polaków, ba! jest nawet partia polityczna która otwarcie propaguje nienawiść do Polaków

Wyznania polskiego pielęgniarza

konto usunięte2013-07-13, 21:34
Ciekawy wywiad. Źródło: vice.com/pl/read/bruna-swiat-absurdu-wyznania-polskiego-pielegniarza

Pijaństwo, babranie się w gównie, lapówkarstwo, zapach śmierci, pacynki z ludzkich szczątków, ogólne rozmemłanie - czyli polska służba zdrowia oczami jej wieloletniego pracownika. Przed Wami Janusz, 39-letni pielęgniarz, przeczytajcie co słychać w NFZ-cie.

VICE: Pamiętam jeden z sms-ów jaki wysłałeś mi podczas wigilijnego dyżuru (bodaj w 2011) brzmiący: "Ropień wargi sromowej przechodzący na odbytnicę. Nie dzisiaj, k🤬a. Nie w święta!". Prosty wniosek, że życie pielęgniarza nie zawsze usłane jest różami. Myślałem, że przez te dwie dekady zmieniło się choć parę rzeczy i nie mamy do czynienia ze średniowieczem.

Janusz: Cały czas jest małe średniowiecze. To znaczy zależy też, z której perspektywy patrzysz na sprawę. Na przykład nie chleje się w szpitalach tak jak dawniej - strasznie tego pilnują – no i to na przykład zmieniło się na lepsze. W XXI wieku pijaństwo na służbie należy do najcięższych grzechów w moim zawodzie, ale o tym później... Ale masz też do czynienia z innymi rzeczami, które mnie nurtują. Bo tak - masz szpital wojewódzki, czyli poważną placówkę, gdzie leżą tzw. pacjenci "czyści" i pacjenci "brudni". Pacjenci "czyści" to tacy ze świeżymi i czystymi ranami (na przykład pooperacyjnymi), a "brudni" to sam wiesz- cukrzycowe stopy, odleżyny, zarazki...makabra! Pylą bakteriami jak wściekłe konie. I co się dzieje? W szpitalu wojewódzkim na takim oddziale jest tylko jeden kibel. Ci z tymi ropnymi, syfnymi ranami idą niego, srają sobie elegancko i wychodzą zadowoleni. A po nich wchodzi gość ze świeżo wyciętym wyrostkiem. I się ludzie później, k🤬a, dziwią, że wraca z tej toalety, a rana po chwili zaczerwieniona i cieknie z niej ropa. Po zwykłym wyrostku? Nad tym się jakoś nikt nie zastanawia, nikt nie patrzy - ważne jest, że wszystko jest zgodnie z procedurą, nie? (śmiech)

VICE: Swoją drogą i pacjenci też dokładają do całej radosnej sytuacji swoje trzy grosze. Wspominałeś mi kiedyś, że systematycznie - rok w rok, gdy zbliża się Boże Narodzenie – macie wysyp przyjęć na oddział starych osób z gigantycznymi odleżynami, czy innymi tego typu paskudztwami. Czyżby polskie bogobojne rodziny pozbywały się krewnych na chwilę przed świętami, by nie śmierdzieli im przy karpiu i opłatku?

Janusz: Dokładnie, chyba właśnie o to chodzi. Przed każdymi świętami bardzo często się to powtarza – jak nie stopy cukrzycowe, to inne rzeczy. A jak wiadomo śmierdzi to jak cholera. Ci ludzie zajmują się krewnymi w domach, no i jak przychodzi Wielkanoc czy Boże Narodzenie (większości nie stać na drogie domy starców) oddają swoich seniorów do szpitali pod pretekstem, że stało się to wczoraj. Wiesz, niby nagły przypadek - a tu trzyletnia, capiąca odleżyna. Zawieźmy babcię albo dziadka do szpitala na święta, bo jebie w domu.

VICE: Czy to prawda, że macie w umowie taką klauzulę, że nie możecie udzielić pomocy osobie, która umiera w konwulsjach dajmy na to 3 metry od szpitala jeśli nie będzie oficjalnego telefonicznego zgłoszenia tej sprawy? To lekka paranoja. Dużo jest takich niedorzecznych przepisów?

Janusz: Pamiętam, że w poprzednim szpitalu, w którym pracowałem – była taka sytuacja, że gość padł nagle parę kroków od bramy. Wybiegło do niego dwóch ratowników z izby przyjęć, no i reanimowali faceta (jak się okazało był to ksiądz) z zachowaniem wszystkich resuscytacyjnych czynności – no, ale niestety po jakimś czasie zmarł. No i się zaczęło. Oni w ogóle tak intensywnie go reanimowali, że połamali mu mostek w trakcie, więc od razu skandal, że niby psychopaci wybiegli, albo po kielichu. Pewnie gdyby go uratowali, to byłoby inaczej, ale skoro tak się nie stało, to przełożeni pogrzebali i doszukali się tej własnie klauzuli gdzieś w papierach, że nie mogli tego zrobić, i że musi być zarejestrowane wezwanie.

VICE: I co, teraz każdy się boi? (śmiech)

Janusz: Nie. Wszyscy to w dupie mają. Jednak ta służba zdrowia – jak by źle się o niej nie mówiło - nie jest taka najgorsza w tym sensie, że absurdy absurdami, ale jednak zdrowy rozsądek idzie czasami w ruch. Bezsensem jest wrzucanie wszystkich do jednego worka. Wiesz jak się mówi: "pieprzona służba zdrowia, j🤬e kolejki, znieczulica" i tak dalej... A to też nie jest tak do końca. To nie tylko kolejki i przychodnie, to ciężka robota.

VICE: Tak szczerze, kto bardziej cię wkurza w pracy – lekarze (nie od dziś wiadomo, że traktują was z pewną wyższością), czy pacjenci i ich rodziny? A może zwyczajnie – warunki w jakich przychodzi tyrać polskim pielęgniarzom?

Janusz: To nie jest tak, że ja kogoś nie lubię, czy lubię. Mi się po prostu nie podoba jak to wszystko jest zarządzane – i nie tylko mi. Wkurzają mnie dyrektorzy i ministrowie, bo z lekarzami zawsze da się dogadać – a to, że oni sobie jakieś tam rzeczy prywatnie robią to już ich sprawa. Ja się w to nie mieszam.

VICE: Pora na opowieści z krypty – a może raczej z oddziału. Pamiętasz jakieś szczególnie bulwersujące, czy może szokujące dyżury w swojej karierze? Nie raz opowiadałeś, że to co wyprawia się u ciebie w pracy starczy na kilka opasłych tomów.

Janusz: Dużo było takich hardkorów, ciężko wybrać. Ale skoro mówiliśmy o wk🤬iających sytuacjach w robocie, to przytoczę ci sytuację sprzed kilku tygodni. Bo okazuje się, że najbardziej mnie zaskakują nie pacjenci, nie lekarze, ale rodziny tych pacjentów. To jest absolutna mogiła, stary. Ostatnio jakaś babcia na oddziale zaczęła umierać – wpadała w bezdechy, cukier spadł do trzydziestu, wiadomo. No i była przy niej niemal cała rodzina. Syn, córka, ich małżonkowie, dzieci – komplet. I wobraź sobie, że ona jeszcze żyła, a ci zaczęli się kłócić o pieniądze. Ekipa zaczęła ją reanimować, a ci zaczynają dzwonić, że babka miała gdzieś tam schowane dziesięć tysięcy w szafce pod kocami i, k🤬a, kto pierwszy. Zaczęli się szarpać między sobą – na pieprzonej sali się szarpali i kłócili, gdy ratownicy próbowali przywrócić ją do życia! No i w końcu umarła, i wcale jej się, k🤬a, nie dziwię.

VICE: Jakie są warunki w przeciętnym szpitalu wojewódzkim – w końcu pracowałeś w dwóch? Często pewnie przypominają one bardziej placówki medyczne w Bangladeszu, niż porządne szpitale - szczególnie latem, gdy przysmaży słoneczko i smród rozkładających się, umazanych w fekaliach ciał rozniesie się po korytarzach?

Janusz: Odkąd pracuję tak to wygląda. Śmierdzi jak w szambie i nikt się tym nie przejmuje. Rozmowa o standardach w ogóle nie ma sensu, bo ich po prostu nie ma. Serio. Ale tu znów się rozbijamy nie o nasze zaniedbania, czy lekarzy – podziękujmy ministrom.

VICE: Kolejny niezły temat – powszechny w służbie zdrowia alkoholizm. Nie od dziś wiadomo, że za kołnierz w polskich szpitalach nigdy sie nie wylewało – chociaż chyba czasy drynienia spirytusu, bez żadnych ceregieli, w trakcie dyżuru chyba już się skończyły?

Janusz: To prawda, że teraz jest jednak inaczej, ale pamiętam złote czasy pijaństwa w służbie zdrowia. Na przykład kiedyś oddziałowa wpada rano na dyżur, a tam dwóch pięlegniarzy kompletnie nawalonych śpi sobie na sofach w najlepsze. Odór alkoholu wprost zwalał z nóg, nie dało się wejść do dyżurki. No, ale widzisz – jest druga strona tego medalu. Za tamtych czasów mimo wszystko, kiedy wszyscy sobie słodko chlali na dyżurach – łącznie ze mną, pielęgniarkami, lekarzami, a nawet pacjentami, nie oszukujmy się – wszystko, absolutnie wszystko było dopięte na oddziale na ostatni guzik. Paradoks? Być może. Ale wszystkie zadania były wykonane, wszyscy mieli pomierzone ciśnienia, zmienione pampersy, łóżka pościelone – my mieliśmy porobione raporty, nie było, że ktoś z czymś nie zdążył. A teraz? K🤬a, człowieku. Nawał tych papierów, tej pieprzonej biurokracji i wprowadzenie tej, śmiechu wartej, komputeryzacji to jest jeden wielki cyrk. Chcą wprowadzić system komputerowy na cały szpital, nie? Brzmi dumnie, ale robi się mniej zabawnie, kiedy się okazuje, że na oddziale gdzie pracuje na raz sześć lub osiem osób jest jeden komputer, który jest zepsuty, a jego system operacyjny to Windows 95. I oni każą nam wszystko robić na tym sprzęcie. Każde zlecenie, każdy venflon, każe zmienienie pampersa – wszystko musi być wklepane w tę piekielną maszynę. Na to nie ma kompletnie czasu, tym bardziej, że oprócz tego masz sto tysięcy innych papierów, które każdego dnia musisz zapisać odręcznie. Wspomnę choćby tylko o tym, że podstawowe informacje o pacjencie to są odręcznie zapisane dwie strony A4, a na jedną pielęgniarkę przypada dwudziestu pacjentów. No i gdzie jest czas na zmienienie pampersa? Na podstawową opiekę? Już nie mówię o pielęgniarkach i pielęgniarzach, którzy pracują na OIOM-ie, tam to w ogóle jest sajgon. Ale nie, musisz wszystko wklepać do tego cholernego komputera, bo inaczej masz przej🤬e. Stary, nawet premię ci mogą zabrać za zaniedbanie tej sprawy.

VICE: Masz zatem ochotę pogadać o zarobkach? (śmiech)

Janusz: To jest temat bardziej niż tragiczny. Zawsze powtarzam, że każde odebranie wypłaty, to jak odebranie kieszonkowego na papierosy. Jakby ktoś mi splunął w mordę. Przychodzi kasa i masz ochotę tylko na jedno – na zachlanie ryja z tego wszystkiego. I ludzie się później dziwią, że służba zdrowia tyle chleje. (śmiech)

VICE: Dobra, zatem trochę kontrowersji. Słyszałem historie – nie wiem czy to tylko miejskie legendy, czy prawda, ale dają do myślenia – że już na studiach dzieją się u was dantejskie sceny. Plotki o bawieniu sie płodami w prosektorium, kopanie sie po dupskach uciętymi nogami, czy robienie sobie z wyciętych twarzy pacynek na rękę. No przyznaj się, jest w tym trochę prawdy?

Janusz: No trochę jest...(śmiech). Z tym, że ja nigdy czegoś takiego nie widziałem. Wiesz, stary, za to jest kryminał (śmiech). Ale tak poważnie, jeśli takie sytuacje mają miejsce, to chyba tylko po to by wyrobić sobie jakiś dystans do tej roboty i trochę też po to, by jakąś część siebie skutecznie znieczulić. Bo w tej pracy trzeba być cholernie wytrzymałym psychicznie i mieć stalowe nerwy. To nie jest nawet ani głupie, ani zwyrodniałe – tu chodzi o odporność, która jest niezbędna w naszym zawodzie. Nie chcę głupio takich zachowań tłumaczyć, ale tak jest. To profesja z zupełnie innej, dziwnej półki. Opowiadałem Ci o zapachu śmierci kiedyś?

VICE: Coś wspominałeś.

Janusz: Po tylu latach w zawodzie jestem w stanie po wejściu do pokoju ze 100% pewnością powiedzieć, że ktoś w pomieszczeniu umiera – albo umrze w bardzo krótkim czasie.

VICE: Jaki to zapach? Potrafisz go scharakteryzować?

Janusz: Słodkawy, ale bardzo nieprzyjemny. Trudno go opisać, ale jest jakiś taki... cierpki. No nie wiem. Zaraz gdy go poczuję, czuję się cholernie nieprzyjemnie, aż ciarki przechodzą. Może to po prostu świadomość skąd ten zapach, ale jednak sam w sobie nie należy do przyjemnych. Zresztą również po oczach widać, że ktoś jest na wylocie. Robią się diabelnie puste.

VICE: Kolejna kwestia – łapówkarstwo. W Polsce ponoć każdy bierze, więc czemu nie w szpitalach. Strasznie mnie bawi fakt, że to głównie lekarzom płaci się ekstra, podczas, gdy to wy – pielęgniarze i pielęgniarki opiekujecie się pacjentem 24h na dobę. Kiedyś znajomy chirurg podśmiewywał się nawet trochę, że to czy mu się zapłaci więcej, czy mniej nie zmieni jego podejścia do danej operacji. Tu nie ma lepszego i gorszego traktowania.

Janusz: Kiedyś sprawa łapówkarstwa była strasznie rozdmuchana, później to jakoś ucichło, ale faktem jest, że wszyscy biorą jak jeden mąż. Ostatnio znajomy lekarz przyznał nam się bez problemu, otwarcie: "Ja biorę i będę brał, dopóki ci durni ludzie będą dawać". Ludzie są głupi i myślą, że pieniądze załatwią wszystko, a lekarze korzystają. Kiedyś kolega spytał retorycznie: "Po kiego diabła dają mi łapówki w kopertach po operacji, kiedy już jest dawno po wszystkim i niczego to nie zmieni?". Masz cały obraz.

VICE: Co jest zatem wg ciebie największą bolączką polskiej służby zdrowia, tak gwoli podsumowania? No i przede wszystkim, czy problemy o których gadaliśmy dotyczą wszystkich placówek NFZ-u w Polsce bez wyjątku.

Janusz: Szpital szpitalowi nierówny. Np. szpital w jakiejś Koziej Wólce wiadomo, to straszna mogiła. Zarobki są jeszcze niższe niż gdzie indziej, a warunki makabryczne. A z drugiej strony mamy szpitale prywatne, gdzie wszystko jest nierzadko lepsze niż na słynnym Zachodzie – trzynastki, premie. Rzecz w tym, że nie każdy potrafi zarządzać takim miejscem, bo to nie jest proste. Ja się w ogóle nie dziwię, że tak źle się mówi o służbie zdrowia. Że pielęgniarki są nieuprzejme, wiecznie zmęczone, mało sympatyczne – no france jedne po prostu. Ale daj jej tysiąc zeta wypłaty miesięcznie i każ się jej, k🤬a, uśmiechać i użerać z ludźmi. O to właśnie chodzi. Te pielęgniarki nie są takie wredne, bo rodziny, bo praca, bo coś tam - zostały już tak strasznie zmęczone przez ten pieprzony system, że nie mają siły być wiecznie uśmiechniętymi, dobrymi i do rany przyłóż. No tak się po prostu nie da.

VICE: Czyli dopóki nie zmieni się nic na górze, to nie zmieni się absolutnie nic?

Janusz: Kompletnie. A będzie jeszcze gorzej, bo młodzi ludzie nie chcą pracować w tym zawodzie. Zostały tylko te stare pielęgniary, które mają po trzydzieści lat pracy i są już tak wypalone, że czekają już tylko na tę swoją wymarzoną emeryturę. Tylko nie wiadomo kiedy ona nastąpi, bo cały czas ją przedłużają (śmiech). Jak można, k🤬a, dać pielęgniarce emeryturę w wieku 65 lat? Przecież ona sama jest w tym wieku pacjentem.

VICE: I tym optymistycznym akcentem zakończmy. Zdrówko.

Gdyby nie modlitwy

konto usunięte2013-07-13, 13:21
Każdego dnia na świecie umiera 250 000 osób.
Gdyby nie modlitwy każdego dnia na świecie umierałoby 250 000 osób

Butthurt katoli za
3
2
1

piter żyła lata

koreapłn2013-07-13, 22:27
uśmiechnięty jak zawsze

Zakazany owoc

konto usunięte2013-07-13, 21:20
Dobry na każdy posiłek:



Zakazany owoc ciągle krąży mi nad głowo

GTA V Multiplayer

Megatr0n2013-07-13, 13:24
Mam nadzieje iż ten obrazek nie będzie odzwierciedlał przyszłości i zrobią z tym jakiś należyty ład i porządek.


Źródełko

Baba u lekarza

BongMan2013-07-13, 23:23
Przychodzi baba do lekarza, a ten biega dookoła biurka.
- Co pan robi, doktorze?
- Jestem lekarzem okręgowym.
Na początku czerwca grupa Pro-Konopnych aktywistów z Göttingen ( Niemcy ) posadziła kilka kilogramów nasion konopi na terenie całego miasta . Rośliny zaczęły już masowo wyrastać z ziemi , rosną wszędzie : parkach , polach , ogrodach . W Göttingen zrobiło się bardzo ekologiczne i zielono , ale nie wszyscy są zadowoleni , a w szczególności władze miasta. Jak donoszą aktywiści , akcja jest formą protestu przeciwko ciągłemu demonizowaniu konopi i wciąż niesprawdzającej się polityce narkotykowej Niemiec.


Link: spiegel.de/international/germany/pro-marijuana-protest-group-sows-cann...

Temat znalazłem na facebook'u

Walka Nożem - fakty, nie mity

konto usunięte2013-07-13, 21:50
Kłamstwo nr 1: Będziesz miał czas żeby wydobyć broń

Ze wszystkich przypadków kiedy byłem atakowany nożem tylko raz byłem w stanie wyjąć moją własną broń. I nie nosiłem przy sobie foldera. Nosiłem nóż w pochwie, na którym wielokrotnie ćwiczyłem szybkie dobywanie. Mogłem, w przypadku zagrożenia, wydobyć nóż w ciągu sekundy. To nie czcze przechwałki, demonstruję to w wielu moich filmach. I jednak, pomimo tej niezwykłej szybkości, kiedy zostałem zaatakowany nigdy nie miałem czasu żeby wyciągnąć mój nóż, z wyjątkiem jednej sytuacji kiedy odskoczyłem gw🤬townie żeby zwiększyć dystans. To dlatego, że zanim zorientowałem się, że przeciwnik używa noża byłem już atakowany.
Większość treningów "walki" nożem opiera się na założeniu, że masz w dłoni nóż. Szczerze, jeśli jesteś atakowany przez młodego punka, kogoś zupełnie nieudolnego albo kogoś kto wywijał nożem żeby cię odstraszyć to możesz mieć czas żeby wyjąć własną broń.
Jeśli jednak masz do czynienia z kimś doświadczonym, rozumiejącym ulicę albo przebiegłym nie będziesz w stanie wydobyć ostrza kiedy cię zaatakuje. Stając przeciwko takiej osobie nie ma się dość czasu. On nie pokaże broni przed atakiem. To dlatego, że ci którzy są na tyle głupi żeby wymachiwać bronią w miejscach gdzie broń jest czymś powszechnym nie żyją zbyt długo.
A jednak oczekujesz od niego, że zrobi dokładnie coś takiego żebyś ty mógł wyciągnąć swój własny nóż i go pokonać.

Kłamstwo nr 2: To będzie "walka" na noże

Ludzie nie używają broni żeby walczyć, używają jej żeby wygrywać. Ostatnią rzeczą jakiej chce napastnik jest walka jednakową bronią. Gdyby szukał walki nie atakowałby cię bronią. I jeśli wie że masz nóż zaatakuje cię większą i lepszą bronią żeby nie pozwolić ci wygrać.
Napastnik jest przekonany, że to nie walka tylko morderstwo. Nie ma zamiaru stać z tobą i siekać się. Niestety, to fantazja, którą promuje wielu tak zwanych instruktorów walki nożem. Ostatnią rzeczą którą chcesz robić to próbować "walczyć".

Kłamstwo nr 3: Ale co jeśli mnie otoczą?

Zdrowy rozsądek podpowiada nam, że walka na noże jest niebezpieczna. A jednak, jak pies krążący woków kryjówki niedźwiedzia - kiedy jego mądrzejsza część wie, żeby go nie budzić a druga, bardziej instynktowna go do tego popycha - wiele osób trenujących walkę nożem ma takie same, sprzeczne pragnienia. Jednym z największych problemów dręczących tych ludzi jest to "czy mają to czego potrzeba?". W odróżnieniu od psów ludzie są zdolni do zwodzenia samych siebie i racjonalizowania. Jednym ze sposobów w jaki się oszukujemy jest wymyślanie sytuacji, w których moglibyśmy pozwolić sobie na sprawdzenia czy "mamy to". Takie osoby silnie opierają się myśli, że walka nożem jest niewłaściwym kierunkiem. Dosłownie próbują znaleźć wymówkę. Jednym z najlepszych wskaźników obecności tej fantazji jest ich reakcja, kiedy mówi się im, że należy uciekać zamiast walczyć nożem. Ich następnymi słowami będzie "ale co jeśli jestem otoczony i nie mogę uciekać?" Mogą użyć wielu podobnych wymówek i wszystkie zaczynają się od "ale": "ale co jeśli jestem ze starszymi osobami i nie mogę uciekać?", "ale co jeśli nie jestem w formie i nie mogę uciekać?". Z milionów dostępnych możliwości skupiają się na tej jednej, która wymaga od nich wdania się w walkę na noże. Prawda jest taka, że niezwykle trudno jest "zagonić kogoś do rogu" jeśli ten ktoś jest zdeterminowany żeby uciec. Głownie dlatego, że wymknie się przez najmniejszy otwór. Jednak jeśli czyjeś pragnienie wdania się w bójkę jest silniejsze od pragnienia ucieczki to bardzo łatwo jest "zagonić go do rogu". Jeżeli spytasz doświadczonego strażnika z kim wolałby się zmierzyć - z osobą, która chce z nimi walczyć czy z osobą, która jest gotowa wspiąć się na nich żeby tylko uciec - każdy powie ci, że z tym drugim. Wiedzą, że będzie on groźniejszy i trudniejszy do pokonania. To dlatego, że jest on całkowicie zdecydowany na to co robi. Jakkolwiek osoba która pozwoliła "zagonić się do rogu" nadal będzie się wahać i z tego powodu będzie niezdolna do wykorzystania wszystkich swoich możliwości. A to dokładnie to co będzie potrzebne żeby wyjść z takiej "sytuacji bez wyjścia" w jaką się wpakowali. To prawdziwe niebezpieczeństwo tego typu myślenia. Ponieważ część ciebie chce wiedzieć czy "masz to co jest potrzebne" i czy "możesz to zrobić" możesz nieświadomie nabrać samego siebie nie zachowując należytej ostrożności i ignorując sygnały informujące o niebezpieczeństwie. Oślepi cię twoja duma i ego. A kiedy znajdziesz się już w takiej sytuacji, twoje życie - jeżeli będzie dłużej trwało - zostanie całkowicie zniszczone. Nie fantazjuj o sytuacjach w których musisz wykorzystać swoje umiejętności walki nożem ponieważ możesz wpakować się w taką sytuację niepozwalając dojrzeć samemu sobie możliwych dróg ucieczki.

Kłamstwo nr 4: Zaatakuje cię w określony sposób

Mam pokaz, który wykonują podczas seminariów na żywo. Wybieram najbardziej doświadczonego zawodnika filipińskiej szkoły walki i każę mu obronić się przed moim atakiem. Następnie wykonuję dobrze wyważony, szybki atak. To poprawny i szybki atak a oni zazwyczaj go blokują. Potem mówię, żeby zablokowali drugi atak i - celując w to samo miejsce - wykonuję 'prison yard rush'. Do tej pory wypatroszyłem każdego z nich.
Powód? To zupełnie różne ataki.
Filipińskie sztuki walki (FMA) opierają się na założeniu, że będziesz walczył z wyszkolonym nożownikiem. Problemem tego założenia jest to, że nie każdy atakuje w taki sposób, w jaki zrobiłby to ktoś ćwiczący FMA. To problematyczne ponieważ kontry są stworzone tak, żeby działały przeciwko atakom ludzi ćwiczących FMA. Przeciwko takim atakom działają świetnie.
Sednem sprawy jest to, że we wschodniej kulturze, ktoś kto atakuje cię nożem chce cię zamordować. Nie będą trzymać dystansu ze strachu przed twoją bronią i twoimi umiejętnościami. Zamiast tego zazwyczaj spróbują zdominować cię i szybko zabić przy użyciu wszystkich dostępnych sposobów. Taki atak jest zupełnie inni niż dobrze wyważony i płynny atak z FMA. I jest to zupełnie inne od tego jak zaatakowałby cię ktoś z Włoch. A to jest inne od tego jak zaatakowałby cię nożem ktoś z Wenezueli. A to jest inne od tego jak zaatakowałby cię nożem ktoś z Brazylii. A to jest zupełnie inne od tego jak zaatakowałby cię ktoś z Afryki Południowej. A to jest zupełnie inne od tego jak zaatakowałby cię nożem ktoś z Chin. Wiem to bo podróżowałem po świecie i zetknąłem się z systemami walki nożem ze wszystkich tych miejsc.
Wiem, że osoby zarabiające na treningach walki nożem i ci którzy nie widzieli tych systemów zaprzeczą temu, ale: to, że wiesz jak poradzić sobie z jednym nie znaczy, że wiesz jak poradzić sobie z innymi. Każdy jest inny i każdy jest tak samo śmiertelny. I te różnice mogą cię zabić.

Kłamstwo nr 5: A potem będzie tam stał kiedy ty będziesz go kroił

Tak jak w czasopismach i na szkoleniach.
Mało ludzie zdaje sobie sprawę z tego, że dzikie, obronne wymachiwanie nożem jest tak samo niebezpieczne jak celowe uderzenie. Czasami jest nawet bardziej niebezpieczne z powodu swojej nieprzewidywalności. Jeżeli na prawdę kogoś tniesz jego obronne ruchy mogą cię ciężko uszkodzić - zwłaszcza jeżeli rzuca się próbując zatrzymać twój następny atak.
Widziałem często duży nacisk na obronę przed zbliżeniem i brak nacisku na obronę po zbliżeniu - w obu sytuacjach możesz zostać poturbowany, jeżeli nie zabity.
Walki nigdy nie są statyczne... jego zdolność do poruszania się jest jego zdolnością do zranienia cię... i zrobienia tego zanim będziesz miał szansę pokazania swoich na prawdę fajnych ruchów.

Kłamstwo nr 6: Chwytanie i obdzieranie

Wyrywanie zębów (defanging) węża jest czymś często nauczanym na wyższych poziomach. Subtelne i złożone ruchu są wpajane w zaawansowanych uczniów po to, aby mogli wybić lub wyciąć nóż z rąk przeciwnika.
Jest tylko jeden problem - masz niezwykle nikłe szanse, że to zadziała. Prawda jest taka, że nazywamy to 'zielonymi r🤬ami'. Mają niewiele wspólnego z faktyczną obroną przed nożem i wiele wspólnego z zatrzymywaniem uczniów płacących za lekcje. Takie ruchy opierają się na tym, że przeciwnik będzie poruszał się 'dokładnie tak' i da ci przez to możliwość ich zastosowania. Prawda jest taka, że o ile przeciwnik nie będzie pijany albo beznadziejnie wolny szanse na to, że uda ci się złapać jego rękę i wykonać te wszystkie cudowne blokady stawów albo kontrolowane ruchy są bardzo, bardzo nikłe. Co więcej, nie będziesz w stanie skutecznie kontrolować dziko walczącego przeciwnika jedną ręką. Są szanse na to, że uda mu się wyswobodzić i zadać ci jakieś obrażenia. Tu powraca problem, który już wcześniej poruszyłem. Często widzę, że zbyt duży nacisk kładzie się na kontrolowanie przeciwnika tak żebyś mógł się bezpiecznie zbliżyć. Rzeczywistość jest taka, że nie możesz skutecznie kontrolować kogoś na taki dystans. Są rzeczy, które możesz zrobić żeby zdobyć chwilową przewagę ale to nigdy nie jest całkowita kontrola. Niestety widziałem zbyt wiele osób próbujących ustanowić kontrolę by móc bezpiecznie wkroczyć. Wiem z doświadczenia, że nie da się tego zrobić. To co możesz zrobić to stworzyć lukę, wejść a potem uniemożliwić mu kontrę. Ale jeśli próbujesz trzymać dystans dopóki wejście nie będzie "bezpieczne" to doznasz większych obrażeń próbując wypracować idealną sytuację.

Kłamstwo nr 7: Bio-mechaniczne cięcia

Technicznie rzecz biorąc nie powinno tego być na tej stronie. Faktem jest, że przecinanie ścięgien, mięśni i nerwów działa. Cięcie uszkodzi zdolności ruchowe. Nie ma wątpliwości co do jego skuteczności. Spotkałem się jednak z bardzo złą interpretacją tej koncepcji w wykonaniu osób ignorujących prawo dotyczące użycia zabójczych broni. W oczach prawa nóż jest śmiercionośną bronią. I jedyną sytuacją, w której jest się upoważnionym do jego użycia jest sytuacja grożąca utratą życia lub ciężkimi obrażeniami. Inaczej mówiąc, jeśli jest wystarczająco źle, żeby konieczne było użycie noża to jest wystarczająco źle żeby zabić. Jeśli próbujesz tylko kogoś zranić to nie jesteś w wystarczającym niebezpieczeństwie żeby użycie noża było uzasadnione. To cień starego nieporozumienia ze "strzelaniem w nogi". Ludzie strzelają do włamywacza a potem mówią policji, że chcieli go tylko zranić. To umożliwia najróżniejsze zarzuty ze strony osoby, którą postrzelili. Ludzie w naturalny sposób wahają się przed odebraniem komuś życia. Jednak jeżeli objawia się to próbą zranienia kogoś w celu zmuszenia go do wycofania się człowiek kończy w bardzo niebezpiecznej szarej strefie prawa.

Kłamstwo nr 8: Wiedzieć jak walczyć kijem to wiedzieć jak walczyć nożem

To, że potrafisz posługiwać się jednym typem broni nie znaczy od razu, że jesteś w stanie przenieść tą umiejętność na inną broń. Pomimo tego, wiele osób wmawia sobie, że tak właśnie jest. Najwidoczniej bycie "mistrzem wszystkich broni" jest bardziej pociągające od bycia mistrzem w walce kijem.
Prawda jest taka, że różnymi typami broni różnie się posługuje. Mają one różne wagi, rozmiary, wymagania i zastosowania. Faktycznie są między nimi podobieństwa ale, jeśli nie chcesz skończyć klęcząc na ciemnym parkingu próbując utrzymać swoje wnętrzności, lepiej przestań mówić o podobieństwach i zacznij szukać różnic.
Po pierwsze, kij nie ma krawędzi. Przy pracy ostrzem czubek i krawędź są krytycznymi elementami ale przy kiju niekoniecznie. Kontrola krawędzi jest właściwie wyznacznikiem tego, czy ktoś wie jak używać noża. Jeżeli wiesz czego szukać możesz to rozpoznać po jednym ruchu - nawet szybkim. Właściwie to im szybszy ruch tym bardziej staje się to widoczne.
Fizyka kija nie wymaga tak dokładnego panowania nad ostrzem. To dlatego, że kijem się uderza podczas gdy ostrze jest zaprojektowane do cięcia i kłucia. Jeśli krawędź nie znajduje się na celu to powstaną inne oddziaływania i reakcja, którą uzyskasz będzie inna od zamierzonej.
Jeśli uczysz się walczyć kijem to zaakceptuj to, że uczysz się walczyć kijem, to dozwolony cel. Jeśli uczyć się władać nożem to uczysz się władać nożem... są między tym podobieństwa ale są też radykalne różnice. Nie wmawiaj i nie pozwól wmawiać sobie czegoś innego.

Kłamstwo nr 9: Jeśli znasz Kali to wiesz jak walczyć nożem

Kali, Escrima, Arnis, FMA - wszystkie one mają tajemniczą otoczkę stylów walki opartych o broń. Zabójcze, brutalne style Filipińskich wojowników. Historie o partyzanckich akcjach przeciwko japońskim najeźdźcom, pojedynki i walki na śmierć i życie, w które zaangażowany był twórca stylu.
Szczerze mówiąc to niesamowite co przetrwali ci ludzie. Ci panowie przeżyli w zupełnie innej kulturze, socjo-ekonomicznym środowisku, czasach i, w niektórych przypadkach, wojnę światową oraz inwazję na ich ziemie.
To powiedziawszy, to, że twórca systemu był prawdziwym draniem nie znaczy, że ty nim jesteś.
Oni nie byli "knife fighter'ami", ci ludzie chcieli przeżyć. To właśnie bierze się z potwornie ciężkiego życia. Oprócz fizycznych zdolności, które im pomogły, to co utrzymało ich przy życiu, co pozwoliło im uderzać wystarczająco szybko, mocno i brutalnie to nie był styl - to zdecydowanie, żeby nie umierać. To to bezwzględne robienie wszystkiego co niezbędne i robienie tego szybciej i mocniej od innych utrzymało ich przy życiu.
Ich sztuka pozwoliła im jedynie robić to szybciej.
Znajomość sztuki nie da ci tego samego oddania, tej samej bezwzględności, tej ponurej wytrzymałości ani tej gotowości do zezwierzęcenia żeby tylko pozostać przy życiu. Sama znajomość sztuki nie zrobi z ciebie "knife fighter'a". Musisz mieć też "serce" - tą gotowość do przejścia przez piekło i wyjścia z drugiej strony.

Kłamstwo nr 10: Grappling z nożownikiem

Na temat grapplingu krąży mit, że działa on wszędzie. To, że sprawdził się on na ringach UFC zaślepił wiele osób na fakt, że są krytyczne różnice pomiędzy walką na gołe pięści i walką z bronią. Walka bez broni może w prosty sposób zamieć się w maraton wytrzymałości, w którym rozmiar, siła, kondycja i odporność na ból mają duży wpływ na rezultat walki ale to samo nie dotyczy walki z bronią. Tutaj każdy człowiek krwawi tak samo.
Pamiętasz jak mówiłem, że bio-mechaniczne cięcia mają wpływ na obrażenia jakie można zadać nożem? Dlaczego wydaje ci się, że będziesz w stanie walczyć z tego typu obrażeniami? Wystarczy, że facet tnie cię kilka razy żeby poważnie ograniczyć twoją zdolność ruchu a potem czekać aż się wykrwawisz. A teraz na prawdę zła wiadomość - adrenalina sprawi, że stanie się to szybciej. Im wyższe tętno tym szybciej krwawisz i tracisz siły.
Nie próbuj używać grapplingu na nożowniku. Kiedy znajdziecie się już na ziemi nie będziesz mógł kontrolować jego ręki z nożem wystarczająco dobrze, żeby uchronić się od pocięcia. W walce bez broni możesz nie pozwolić przeciwnikowi na wytworzenie wystarczająco dużo siły żeby efektywnie cię uderzyć ale przy nożu on nie potrzebuje siły, wystarczy, że cię dotknie.
Kolejna dobra wiadomość - wiem o małym nożu, który nazywa się "clinch pick." To mały, łatwy do ukrycia - i łatwo dostępny - nóż, który można wbić w grapplera trzy albo cztery razy zanim zorientuje się, że tam jest. Miejsce, w którym się go nosi sprawia, że praktycznie nie da się uniemożliwić jego wydobycia. Kiedy zdasz sobie sprawę z tego, że przeciwnik go ma, będzie za późno.

Kłamstwo nr 11: Istnieje coś takiego jak ekspert od walki nożem

Wbrew wszystkim fantastycznym scenariuszom, które plotą w swoich głowach tak zwani "eksperci od noża" i o których zawsze mówią - w których użycie noża przeciwko drugiej osobie byłoby usprawiedliwione - faktem jest, że 99.9% przypadków, w których nóż jest używany przeciwko człowiekowi to przestępstwa.
To powiedziawszy, jako pierwszy zauważę, że młode byczki próbujące sprawdzić swoje możliwości często angażują w niezwykle głupie, niebezpieczne i nielegalne działania w imię dumy lub gniewu. I wiecie co? Jeśli przeżyją często kończą w poprawczakach, jeśli nie więzieniach. Prawo krzywo patrzy na bójki a szczególnie na pojedynki. Zawsze będę pamiętał to co powiedział Brian Curl, mój kamerzysta i były komandos SEAL: "Nie ma czegoś takiego jak zawodowi 'knife fighterzy'". Nikt nie dostaje zapłaty za walkę nożem. W dodatku, nie przetrwasz wielu walk nie zostając przy tym poważnie pociętym.
Więc długo i uważnie przypatruj się każdemu, kto nazywa się 'knife fighterem' lub ekspertem od walki nożem bo najprawdopodobniej nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością. A jeśli jest takim mistrzem walki nożem, to dlaczego nie ma więcej blizn i nie siedzi w więzieniu?

Kłamstwo nr 12: To w ogóle będzie walka

Jeśli chcesz żyć to nie podchodzisz z bojowym nastawieniem do niczego mającego związek z bronią.
Broń przenosi cię z areny walki do realiów bitwy.
I jeśli nie jesteś na to gotów to nie ma w tym nic wstydliwego. Ale nie pozwól by duma lub gniew cię tam popchnęły bo zasady są zupełnie inne i jeśli tego nie wiesz, to ty będziesz poszkodowanym. Jeśli widzisz broń - uciekaj. Jeśli zostaniesz - nawet nie myśl o walce. Ktoś zostanie poważnie ranny. Pytanie czy będzie to on czy ty? Czy oboje?

Kłamstwo nr 13: Bądź gotów na odniesienie ran

Ktokolwiek wymyślił ten zwrot mówił o bardzo ważnej sprawie. Mianowicie o tym, że zostaniesz zraniony w starciu na noże i że nie powinieneś panikować kiedy to się stanie tylko kontynuować dając z siebie wszystko po to, żeby zwiększyć swoje szanse przeżycia. Z tą interpretacją nie mógłbym się zgadzać bardziej.
Jednak podobnie jak idea bio-mechanicznych cięć tak i ta została zniekształcona przez ludzi w niebezpieczne nieporozumienie. Wiele osób ćwiczących tak zwane "sztuki ostrza" rozumie ją jako 'pozwól sie pokroić nie wykonując żadnych obronnych ruchów po to aby wypracować sobie jedno dobre uderzenie'. Najwidoczniej jedno twoje trafienie do dwudziestu jego to dobre proporcje.
Drugim ekstremum jest nadmierne skupianie się na próbie kontroli ręki przeciwnika przed atakiem. Trzymanie dystansu i próby złapania szybko poruszającego się ostrza tak, żeby móc bezpiecznie zaatakować to jedna z najlepszych metod na to, żeby dać się pociąć.
To właśnie wynika z prób przeniesienia nastawienia ze sztuk walki do walki z bronią. To po prostu nie działa. Chciałbyś poznać naszą filozofię na ten temat?
Zapłać raną za śmiertelny cios, ale za nic innego. To właśnie różnica pomiędzy walką i bitwą.

Kłamstwo nr 14: Filipińskie sztuki walki to najwyższe systemy walki nożem

Pozwólcie, że powiem to wprost. Jeśli idzie o walkę nożem, to wszystkie systemy są cholernie niebezpieczne. Nie ma żadnej ojczyzny najwyższego systemu walki nożem. Nie ma rasy posiadającej monopol na "właściwy sposób" używania noża. Tak jak mówiłem, podróżowałem po świecie i widziałem systemy z wielu różnych miejsc i powiem wam, każdy z nich uczyni cię tak samo martwym, tak samo szybko.
Nie ma jedynego właściwego sposobu walki nożem... i im więcej wiesz o różnych systemach tym większe masz szanse na wyjście z odpowiednią kontrą kiedy jesteś atakowany na jeden z takich sposobów. Ale jeśli uczyłeś się tylko jednego systemu to masz marne szanse na wymyślenie czegoś to skutecznie cię obroni.
Mówiłem to już i powiem to jeszcze raz: *Nikt* nie ma monopolu na prawdę o walce nożem. Ten temat jest po prostu zbyt obszerny. Każdy ma kawałek tortu. I uczenie się tego co mają do powiedzenia i jak robi się to tam, skąd pochodzą jest najlepszym sposobem na zwiększenie twoich szans na przeżycie.

Kłamstwo nr 15: Rozbrojenie przeciwnika jest proste

Wzdrygam się za każdym razem kiedy to słyszę. Ponieważ A) właśnie powiedział mi, że nigdy nie mieli do czynienia z kimś zamierzającym lub próbującym ich zabić, B) jest spora szansa, że to rozrabiaka i łgarz i C) jeśli tego uczą, to ktoś przez nich zginie.
Ktoś kto stoi i wymac🤬je nożem nie próbuje cię zabić... chce cię jedynie odstraszyć. Przyznam, że często łatwiej jest pokonać taką osobę bo nie jest w stanie (mode) ataku, ale to nigdy nie jest proste. Takich ludzi można zaskoczyć i często nie są w stanie zareagować na czas. Jednak *nigdy* nie jest łatwo rozbroić kogoś, kto na prawdę chce cię zaatakować nożem. I rozpowiadanie tego kłamstwa jest dosłownie proszeniem o czyjąś śmierć - zwłaszcza jeżeli napotkają zdecydowanego napastnika.

Kłamstwo nr 16: Możesz z powodzeniem walczyć z uzbrojonym przeciwnikiem

Cała ta strona została poświęcona obaleniu tego kłamstwa. Jest to kłamstwo głównie dlatego, że nie możesz "walczyć" z uzbrojonym przeciwnikiem. Możesz przeżyć starcie z nim i możesz nawet powalić go zanim uda mu się poważnie cię uszkodzić... ale, cokolwiek zrobisz musi to być szybkie, skuteczne i brutalne. Jeśli nie będzie, nie powstrzymasz go przed zadaniem ci poważnych obrażeń. Nie możesz stać i wdawać się w długi pojedynek z uzbrojonym przeciwnikiem. Jeśli spróbujesz - przegrasz. To nie kwestia tego czy, ale kiedy.
Mówiąc prosto, za każdym razem kiedy przeciwnik dotyka cię nożem zadaje ci poważne obrażenia. Jak możesz liczyć na długi pojedynek jeśli za każdym razem kiedy on cię dotyka powoduje "bio-mechaniczne obrażenia"? Wykrwawisz się i przestaniesz funkcjonować zanim twoja strategia przyniesie efekty.

Tekst jest tłumaczeniem artykułu ze strony No nonsense self defense autorstwa Marca "Animal" MacYoung'a. Autorem tłumaczenia jest Krzysztof Andrelczyk.
Źródło: boungler.pl

Oznaczenia wiekowe materiałów są zgodne z wytycznymi
Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji

Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na 6 miesięcy. 6,00 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem