Listopad 2012
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30
Grudzień 2012
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31
Styczeń 2013
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 31

To co lubicie najbardziej ....

kamanes2012-12-21, 20:49
Sporo już było ale ....Świeżutkie też są
Aż łezka na oko się ciśnie
Jakiś czas temu, pojawił się filmik, pokazujący zawody z perspektywy żużlowca.
Dziś prezentuję zawody z perspektywy rycerza:)

Telefon do mikołaja

klema2012-12-21, 18:56
Macie, rozklejajcie się Biorę piwko w łapę i idę poszukać czy w Poznaniu taki nie stoi !


Aaaa P.S. Za c🤬ja nie wiem co tam szprechają ...
,,sadistic uczy'' trochę długie ale ciekawe

Leopold Lis-Kula ps. "Lis" (ur. 11 listopada 1896 w Kosinie pod Łańcutem, zm. 7 marca 1919 w Torczynie) – pułkownik piechoty Wojska Polskiego.

Wiemy, jak Leopold uczył się w II Gimnazjum Państwowym ck. Istotnie, był niezłym uczniem z matematyki, języka niemieckiego, geografii, historii i gimnastyki, ale zdecydowanie słabszym z języka polskiego, łaciny i nauk przyrodniczych. Jak świadczą zapisane wspomnienia jego kolegów, często wymykał się na wagary. To właśnie podczas jednej z takich wypraw założyli w Olszynkach nad Wisłokiem tajne stowarzyszenie z myślą przygotowania się do walki o Polskę. Było to wiosną 1911 roku. W Galicji nasilały się nastroje niepodległościowe. Mając 16 lat zorganizował z kilkoma kolegami tajną organizację wojskową. Po jej rozpadzie wstąpił do skautingu.
Kiedy w listopadzie 1911 przyjechał do Rzeszowa ze Lwowa z misją inspekcyjno – instruktażową twórca ruchu skautowego w Galicji Andrzej Małkowski, mógł z satysfakcją odnotować, że młodzi rzeszowianie dobrze znają ideę i opanowali już podstawy skautingu. Aleksander Kamiński, za okupacji hitlerowskiej żołnierz harcerskich Szarych Szeregów i biograf Andrzeja Małkowskiego, tak opisuje spotkanie rzeszowskich gimnazjalistów z "ojcem harcerstwa" w Galicji: "Wszyscy byli wsłuchani w gawędę pana Andrzeja, a najbardziej Józek Kret i Leopold Kula. – Druhu Andrzeju, my czytamy "Skauta" i siedmiu z nas już założyło patrol "Lisów" – poinformował Poldek. – Jak się nazywasz? – zapytał Małkowski. – Kula, ale chłopaki wołają na mnie Lis. Mówią, że jestem bystry i chytry jak lis! – uzupełnił Poldek z lekką przechwałką".
Pod wpływem spotkania z Andrzejem Małkowskim w Olszynkach nad Wisłokiem i jego gawęd o potrzebie pracy nad sobą w służbie dla niepodległej Polski coś nowego pojawiło się w charakterach rzeszowskich skautów. Aleksander Kamiński przytacza rozmowę Leopolda z drużynowym skautów w Rzeszowie Julianem Woińskim: "Druhu Julku – zaczął półgłosem Leopold – to wszystko, o czym mówił druh Andrzej jest wielkie, porywające. Wszyscy w naszym zastępie "Lisów" kształcimy siebie zgodnie z tym, co nam mówił. Ale ja chciałbym czegoś więcej. Skauting daje nam fundamenty, daje nam zrozumienie, jacy powinniśmy być w wolnej Polsce, ale dlaczego nie uczy walki o Nią?"
Te słowa charakteryzują rozterki nie tylko Leopolda. Młodzi chłopcy, wśród nich rzeszowscy gimnazjaliści, dłużej nie chcieli czekać. Zastęp "Lisów" stworzył nawet rodzaj regulaminu, w którym czytamy: "Charakter skauta to fundament, lecz o niepodległość walczy się z bronią. Wojna musi zastać przygotowanym każdego z "Lisów", skaut to zagończyk na przedpolu bitewnym!"
Wiosną 1912, w obliczu konfliktu rosyjsko-austriackiego o Bałkany, ożywiły się w Galicji nadzieje niepodległościowe. Niespełna 16-letni gimnazjalista Leopold Kula wraz z zastępem "Lisów" szybko, w konspiracji poznaje tajniki walki podziemnej, ćwiczy szermierkę i musztrę. Spotykają się w lasach w okolicach Głogowa Młp. i Tyczyna. Stefan Przyboś, młodszy kolega Leopolda z gimnazjum w Rzeszowie, wspomina: "Było z nami kilku młodych nauczycieli, którzy niegdyś służyli w wojsku austriackim. Uczyli nas sztuki wojowania na wycieczkach szkolnych. Podczas tych ćwiczeń najbardziej wyróżniał się Leopold Kula, uczeń klasy piątej gimnazjum, który świetnie poruszał się w terenie, umiejąc w porę dowodzonym oddziałem oskrzydlić nieprzyjaciela".
W 1912 Leopold jako jeden z pierwszych wstępuje do organizującego się w Rzeszowie Związku Strzeleckiego w którym przyjął pseudonim "Lis". Ta organizacja była mu bliższa, gdyż w odróżnieniu od harcerskiej, pozostającej pod wpływami endecji, wywodzi się z idei socjalistycznych, z którymi zapoznał się, działając w kółkach Promienistych.
Zakorzenione w skautingu dojrzałe poczucie patriotyzmu, zapał do walki i umiejętności wyniesione z harcowania wśród pól i lasów Głogowa i Tyczyna widocznie były duże, skoro szybko zyskał w nowej organizacji sympatię i uznanie. Zwrócił na niego uwagę Józef Piłsudski, który jako komendant konspiracyjnego Związku Strzeleckiego wizytował tajne manewry w okolicach Jasła. Spodobał mu się młody strzelec z Rzeszowa, który dowodząc grupą rówieśników wspaniale przeprowadził manewr oskrzydlający. Piłsudski wyróżnił go pochwałą przed frontem strzelców. Te właśnie ćwiczenia i pochwała Komendanta sprawiły, że w czasie wakacji szkolnych wysłano Leopolda na tajny kurs oficerski do Zakopanego, który ukończył z wyróżnieniem i dostał stopień oficera strzeleckiego. W roku 1913 komendant Związku Strzeleckiego w Rzeszowie Rudolf Wilk zaproponował po odejściu Józefa Nadziei jego kandydaturę na swojego zastępcę komendanta okręgu Związku Strzeleckiego w Rzeszowie. W Rzeszowie mało kto przypuszczał, że spokojny i nad wiek poważny, zaledwie 16-letni uczeń gimnazjum pełnił w Związku Strzeleckim tak wysoką i odpowiedzialną funkcję.
Kolega Leopolda – Stefan Przyboś wspomina, że wiedziało o tym wówczas – siłą rzeczy – niewiele osób, a jeśli coś wyróżniało młodego zastępcę komendanta Związku Strzeleckiego, to mały karabinek, z którym paradował niewinnie na zakończenie roku szkolnego w czerwcu 1913 roku – ku zdziwieniu i przerażeniu nauczycieli i dyrekcji II Państwowego Gimnazjum ck w Rzeszowie. Praktyczny egzamin umiejętności nabytych podczas skautowych i strzeleckich ćwiczeń w okolicach Jasła, Głogowa i Tyczyna Leopold i jego koledzy z II Gimnazjum w Rzeszowie złożyli latem 1914 roku. Strzały w Sarajewie uruchomiły w Europie machinę wojenną na niebywałą skalę. Wojna światowa, dla każdego mieszkańca starego kontynentu okrutna i po części nie do końca zrozumiała, dla wielu młodych Polaków była upragnioną chwilą do walki o niepodległość.
5 sierpnia 1914 roku na czele kompanii strzeleckiej przybył z Rzeszowa do Krakowa. Tu wyznaczony został na dowódcę 4 kompanii w grupie dowodzonej przez Mieczysława Trojanowskiego "Rysia". 18-letni Leopold wyróżnił się już w pierwszych walkach pod Kielcami, gdzie dowodził 2. kompanią V batalionu Legionów. 9 października 1914 roku zostaje podporucznikiem. Na akcie nominacyjnym są podpisy Józefa Piłsudskiego i Kazimierza Sosnkowskiego. Dowodził swoją kompanią w zwycięskich walkach m.in. pod Krzywopłotami i Łowczówkiem.
W I Brygadzie Legionów rośnie jego sława odważnego i przewidującego dowódcy, dbającego o swoich podkomendnych. Wiosną 1915 roku Leopold walczy ze swym oddziałem na linii Włostów i Ożarów, a gdy I Brygada przekracza Wisłę, brał udział w walkach na Lubelszczyźnie. Uczestniczył w bojach pod Jastkowem, Kamionką, Kostiuchnówką, Kamienną i Kuklą. W zgiełku bitewnym, gdzieś pod Sandomierzem, przypomina sobie o maturze. Między bitwami zdołał się nauczyć biegle francuskiego i przestudiował dzieła Kanta, Nietzschego i Spinozy. W okopach uczył analfabetów i – co szczególnie zdumiewające – prowadził klub sportowy.
W trakcie działań wojennych, podczas urlopu w styczniu 1915 roku, zdał w gimnazjum w Wadowicach egzamin dojrzałości.
W roku 1917 odmówiwszy złożenia przysięgi wierności władzom austriackim został internowany. Po oficjalnym rozwiązaniu Legionów (jako obywatel austriacki) znalazł się na froncie włoskim w stopniu feldfebla (sierżanta), gdyż nie uznano mu wcześniejszych awansów[1]. Po powrocie do Polski w roku 1918 zajął się tworzeniem polskich sił zbrojnych za frontem wschodnim. W wieku 22 lat został pierwszym Komendantem Placu POW w Kijowie. Prowadził tam walki dywersyjne. W Legionach polskich rosła jego legenda. Był ulubieńcem Józefa Piłsudskiego, uzdolnionym dowódcą, niezwykle odważnym żołnierzem. Powierzano mu najtrudniejsze odcinki walki m.in. na Ukrainie. 17 grudnia 1918 awansowany do stopnia majora. Na przełomie 1918-1919 brał udział w odsieczy Lwowa przeciwko wojskom ukraińskim. Na froncie ukraińskim odbył szereg zwycięskich potyczek. Nocą z 6 na 7 marca 1919 roku przeprowadził na czele polskich żołnierzy atak na zajęte przez Ukraińców, zamieszkane w większości przez Polaków, miasteczko Torczyn. Po zdobyciu Torczyna, 7 marca 1919 roku został ciężko ranny, i po kilku godzinach zmarł z upływu krwi.
Był jednym z najbardziej utalentowanych polskich oficerów. Pośmiertnie awansowany na podpułkownika, a następnie zweryfikowany jako pułkownik piechoty (ze starszeństwem z 1 kwietnia 1920). Odznaczony krzyżem Orderu Virtuti Militari 5 klasy oraz Krzyżem Niepodległości z Mieczami. Jego pogrzeb w Rzeszowie stał się wielką manifestacją patriotyczną. Pułkownik Leopold Lis-Kula został pochowany na cmentarzu na Pobitnem. W czasie uroczystości pogrzebowych złożono wieniec z napisem "Memu dzielnemu chłopcu – Józef Piłsudski".
źródło wikipedia

Ogniste auto

konto19812012-12-21, 20:09
Wypadek i pożar

Best of Crash 2012

Kurczak Bez Kości2012-12-21, 19:14
Zawsze miło popatrzeć na ładne dzwony. Tu podsumowanie roku według MotorsTV.

Zagra-Lin Zamachy AK na terenie Niemiec

Konto usunięte • 2012-12-21, 17:51
Zagra-Lin

Zagra-Lin (Zagra-lin) – oddział sabotażowo-dywersyjny w strukturach Armii Krajowej, istniejący w latach 1942–1943, którego celem było dokonywanie zamachów na terenach Niemiec oraz na ziemiach polskich wcielonych Rzeszy.
„Zagra-Lin" utworzono w grudniu 1942 roku w ramach Organizacji Specjalnych Akcji („Osa”, „Kosa”) – wydzielonej jednostki do zadań specjalnych podległej bezpośrednio Komendantowi Głównemu AK. W czasie swojej półrocznej działalności „Zagra-Lin" przeprowadził szereg udanych akcji bojowych, w tym zamachy bombowe w Berlinie i Wrocławiu.

Pierwsze zamachy bombowe przypisywane przez niemieckie służby bezpieczeństwa Polakom miały miejsce w Niemczech jeszcze przed wybuchem II wojny światowej. W czasie okupacji, po utworzeniu Armii Krajowej, przeprowadzanie zamachów w miejscach publicznych na terenie III Rzeszy nakazał Komendant Główny AK, gen. Stefan Rowecki ps. „Grot”. Zamachy te miały być akcjami rewanżowymi za niemiecki terror na ziemiach polskich. Prawdopodobnie pierwsze tego typu akcje wykonywały 2–3 osobowe zespoły kierowane z Warszawy na terytorium Niemiec. Jednym z dywersantów miał być młodszy oficer, który przed wojną służył w jednostce wojskowej, dowodzonej przez generała Roweckiego. W towarzystwie niezidentyfikowanej łączniczki jeździł on kilkakrotnie do Berlina jako handlowiec, za każdym razem dokonując aktów dywersji lub sabotażu na terytorium Rzeszy.
W maju 1942 dowództwo AK powołało do życia Organizację Specjalnych Akcji („Osa”, „Kosa 30”) – oddział wydzielony do zadań specjalnych podlegający bezpośrednio Komendantowi Głównemu AK i wykonujący akcje bojowe na jego osobiste zlecenie. „Osa” cieszyła się sporą autonomią organizacyjną oraz pozostawała szczelnie odseparowana od innych jednostek AK. Jej głównym zadaniem była likwidacja czołowych przedstawicieli niemieckiego aparatu okupacyjnego.
Jednym z żołnierzy „Osy” był pochodzący ze Śląska saper, por. Bernard Drzyzga – uciekinier z Oflagu II C w Dobiegniewie. W grudniu 1942 dowódca „Osy”, ppłk Józef Szajewski „Philips”, polecił mu zadanie zorganizowania w Warszawie zespołu do działań dywersyjnych poza terytorium Generalnego Gubernatorstwa. Jednostka ta otrzymała kryptonim „Zagra-Lin", co stanowiło skróconą wersję nazwy „Kosa Zagra w Linie” („Zagra” był skrótem od „zagraniczny”, a „Lin” – kodowym oznaczeniem Warszawy). W lutym 1943 „Zagra-Lin" wraz z pozostałymi pododdziałami „Osy”-„Kosy” został włączony do struktur Kierownictwa Dywersji AK.
W skład „Zagra-Linu" wchodziło 18 osób. Na czele oddziału stał porucznik Drzyzga, posługujący się pseudonimem „Jarosław”, „Bogusław Jarosław”. Jego zastępcą był pochodzący z Bydgoszczy Józef Artur Lewandowski ps. „Jur”. Posiadał on niemieckie obywatelstwo i pracował jako przedstawiciel niemieckich firm budowlanych, dzięki czemu był w stanie przewozić materiały wybuchowe oraz osobiście podkładać bomby (jako obywatel III Rzeszy był mniej narażony na rewizje). Drzyzga i Lewandowski poznali się w Częstochowie, u wspólnego znajomego.
W skład „Zagra-Linu" wchodzili także: Stefania Lewandowska ps. „Halina I”, Maria Wasilewska ps. „Halina W”, Jan Lewandowski ps. „Jan”, Janusz Łuczkiewicz ps. „Mały”, Wojciech Lewandowski ps. „Wojtek”, Władysława Sokalówna ps. „Władka” oraz Leon Hartwig ps. „Leon”. Żołnierzy „Zagra-Linu" charakteryzowała doskonała znajomość języka niemieckiego oraz stosunków panujących w Rzeszy.

Akcje bojowe

„Zagra-Lin" zasłynął przede wszystkim przeprowadzeniem kilku udanych zamachów bombowych w stolicy nazistowskich Niemiec. Pierwszą akcją w Berlinie był zamach z lutego 1943 roku (prawdopodobnie 13 lutego) na berlińskim dworcu Friedrichstrasse, w którym zginęły 4 osoby (w tym dwóch wojskowych), a 60 zostało rannych. Drugą akcją był zamach z 24 lutego, kiedy podłożono bombę na peronie berlińskiej kolejki miejskiej S-Bahn. W zdarzeniu zginęło – według raportu wykonawców zamachu – „36 gestapowców i SS-manów oraz innych Niemców”, a 78 osób zostało rannych. Kolejny zamach bombowy w Berlinie miał miejsce 10 kwietnia. Tego dnia żołnierze „Zagra-Linu" podłożyli bombę na tamtejszym Dworcu Głównym, której wybuch zabił 14 osób oraz zranił kolejnych 60. Po tej akcji Hitler polecił Reichsführerowi-SS Himmlerowi, aby osobiście zajął się śledztwem. Wyznaczono 10 tys. marek nagrody za każdego schwytanego dywersanta. Niemcom nie udało się jednak schwytać żadnego z zamachowców.
W kolejnych miesiącach jednostka przeprowadziła na terenie Niemiec i ziemiach polskich włączonych do Niemiec kolejne akcje sabotażowo-dywersyjne. Wysadzono m.in. pociąg z amunicją pod Rygą oraz transport paszy i słomy na linii kolejowej Bydgoszcz–Gdańsk. Żołnierze „Zagra-Linu" przeprowadzili także atak na restaurację „Nur für Deutsche” w Rydze, w wyniku którego zginęło 100 Niemców, przeważnie SS-manów i żandarmów.
Kolejną akcją „Zagra-Linu" na terytorium III Rzeszy był zamach bombowy na Dworcu Głównym we Wrocławiu (23 kwietnia 1943). Podłożona przez żołnierzy „Zagra-linu” bomba wybuchła w momencie, gdy przy peronie zatrzymał się pociąg z urlopowanymi żołnierzami Wehrmachtu. Zginęły cztery osoby, a kilkanaście odniosło obrażenia.

Rozwiązanie oddziału

5 czerwca 1943 Gestapo wtargnęło do kościoła św. Aleksandra na pl. Trzech Krzyży w Warszawie, gdzie trwała uroczystość zaślubin porucznika Mieczysława Uniejewskiego ps. „Marynarz”, oficera „Osy”-„Kosy”, z siostrą żołnierza tego oddziału, Teofilą Suchanek. W ręce Niemców wpadło blisko 90 osób, w tym zastępca dowódcy „Kosy” – porucznik Jan Papis-Papieski ps. „Jerzy” – oraz łączniczka sztabu „Władka”, a także większość żołnierzy warszawskiego zespołu „Kosy”, którzy wbrew wszelkim zasadom konspiracji wzięli udział w uroczystości. Z kolei 12 lipca aresztowany został szef sztabu „Kosy”, porucznik Mieczysław Kudelski ps. „Wiktor”, któremu podlegał „Zagra-Lin".
Aresztowania nie dotknęły bezpośrednio „Zagra-Linu". Wobec dekonspiracji „Osy”-„Kosy”, w skład której wchodził, dowództwo AK podjęło jednak decyzję o jego rozwiązaniu. Bernard Drzyzga został przeniesiony na stanowisko zastępcy dowódcy Kedywu w Okręgu AK „Łódź”. Józef A. Lewandowski trafił natomiast do osobistej dyspozycji Komendanta Głównego AK.

"Cześć i chwała bohaterom"

Źródło: Wikipedia

Uderzenie w słup + potrącenie - Gdańsk

Konto usunięte • 2012-12-21, 12:11
Był już kiedyś na sadolu film z tego przejścia. Dorzucam Wam jeszcze dwa.

Cytat:

Zderzenie samochodu ze słupem zarejestrowała kamera monitoringu przemysłowego. Na nagraniu widać jak doszło do groźnie wyglądającej kolizji.
Jak poinformowała policja, na miejscu tego zdarzenia funkcjonariusze zastali mężczyznę, który twierdził, że to nie on prowadził auto. Został wylegitymowany i puszczony do domu. Nie sprawdzono jego stanu trzeźwości. Po przeanalizowaniu monitoringu policjanci stwierdzili jednak, że zostali oszukani.
- Przeprowadziliśmy analizę monitoringu i okazało się, że wersja, którą przedstawił 33-latek, nie jest prawdziwa. Mężczyzna stawił się na wezwanie i usłyszał zarzut spowodowania kolizji w ruchu drogowym - mówiła w rozmowie z tvn24.pl podkom. Magdalena Michalewska, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.
- Policjanci zatrzymali jego prawo jazdy, a sprawę skierowali do sądu. Mężczyźnie grozi do 5 tys. zł kary i utrata prawa jazdy na czas od 6 miesięcy do 3 lat – dodaje.





Cytat:

Na nagraniu monitoringu widać jak młoda kobieta czeka przed przejściem dla pieszych. Pojazdy z lewej zwalniają i pozwalają jej przejść. Gdy kobieta zbliża się już do końca zebry z prawej strony nadjeżdża samochód osobowy i z impetem w nią uderza.
- Policjanci wczoraj dostali zgłoszenie o potrąceniu kobiety na przejściu dla pieszych - przyznaje Magdalena Michalewska z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.
- Okazało się, że 57-letnia kobieta kierująca samochodem osobowym nie zachowała szczególnej ostrożności i nie ustąpiła pierwszeństwa 22-letniej dziewczynie, która znajdowała się na przejściu dla pieszych – relacjonuje policjantka: – Piesza nie odniosła większych obrażeń, nie uskarżała się też że cos jej dolega. Kierująca została ukarana mandatem za spowodowanie kolizji drogowej – dodała.
Kierująca dostała 500 zł i 6 punktów karnych.