Wysłany:
2010-10-03, 22:53
, ID:
403919
Zgłoś
Na szczęście nie śmierć... źle to ująłem.
Zanim zaczął palić, był po prosty spokojnym i normalnym człowiekiem, pogadać się dało, na piwo wyjść. A od kiedy zaczął jarać, był na przemian po jaraniu, śmiał się z byle czego, nie dało się z nim pogadać, bo w ogóle oderwany od rzeczywistości, czasami nie wiedział gdzie jest, miewał lęki. A kiedy nie jarał, był cholernie agresywny i nadpobudliwy...
Stwierdziłem, że z kimś takim nie chce się zadawać, bo po jaraniu jest jak paprotka, a jak nie jara zachowuje się jak upośledzony dres.