📌 Ukraina ⚔️ Rosja Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 17:48

#polska

Pracę mojemu kuzynowi zadał nauczyciel, który należy do jakiejś organizacji narodowej.

Miał zrobić prezentację na lekcję wosu o jakimś problemie społecznym w Polsce.

Kuzyn zrobił prezentację o Cyganach. Dostał 6.

Henryk III Walezy

konto usunięte2014-02-18, 20:44
Henryk III Walezy - w latach 1573-1575 pierwszy elekcyjny król Polski jako Henryk I.



Francja zainteresowała się koroną polską dla młodszego brata króla już w 1572 r. Z poselstwem do umierającego Zygmunta Augusta wyruszył Jean de Balagny prosząc o zgodę na małżeństwo Henryka z siostrą Zygmunta, Anną. Balagny nie został jednak dopuszczony do łoża śmierci króla i powrócił do Francji z niczym.

Wkrótce po śmierci Zygmunta w Rzeczypospolitej pojawił się kolejny francuski emisariusz, Jean de Monluc, biskup Walencji, ojciec de Balagny'ego i stronnik hugenotów. Od razu musiał stawić czoła reakcji Polaków na wieści o Nocy św. Bartłomieja, które dotarły nad Wisłę mniej więcej razem z Monlukiem. Masakra hugenotów tak podziałała na polską opinię publiczną, że sekretarz biskupa, Jean Choisnin, donosił do Paryża: "nie godziło się prawie wspominać imion króla, królowej i księcia andegaweńskiego".

Monluc i jego stronnicy rozpoczęli więc akcję propagandową, mającą na celu wybielenie postaci Henryka. Pisano więc, że książę andegaweński za wszelką cenę chciał zapobiec masakrze, a gdy już do niej doszło przeciwstawiał się furii i okrucieństwu tłumów, a nawet ukrywał hugenotów. Polaków jednak nie przekonał i już po dokonanej elekcji podskarbi koronny Hieronim Bużeński powiedział biskupowi, aby ten nie próbował już przekonywać, że Henryk "nie brał udziału w rzezi i nie jest wcale okrutnym tyranem, albowiem rządząc w Polsce to będzie musiał raczej on się bać poddanych, a nie poddani jego".

Wybory nowego władcy polskiego po okresie bezkrólewia odbyły się w kwietniu i maju 1573 r. na prawym brzegu Wisły, naprzeciw Warszawy, pod wsią Kamień (obecnie Kamionek, część dzielnicy Praga Południe). Najpoważniejszymi kandydatami do korony obok brata króla francuskiego byli: syn cesarza Maksymiliana II arcyksiążę Ernest Habsburg, car Iwan IV Groźny i Jan III Waza, król szwedzki, mąż Katarzyny Jagiellonki, siostry Zygmunta Augusta. Pod Warszawą stawiło się ok. 50 tysięcy osób, które uczestniczyły w głosowaniu. Najpierw odbyła się prezentacja kandydatów, której dokonali zagraniczni posłowie. Następnie zaczęto spisywać, lecz już w węższym gronie wybranych komisji „artykuły dla króla”. Miały to być uprawnienia i zobowiązania panującego. Po ich zatwierdzeniu, 5 kwietnia 1573 r. odbyło się głosowanie nad pretendentami do tronu. Zwycięzcą okazał się kandydat francuski.

Kilka dni po elekcji posłowie przyszłego monarchy zaprzysięgli w jego imieniu uchwalone przed wyborem postanowienia ogólne. Były to tak zwane artykuły henrykowskie. Przyjęto również osobiste zobowiązania elekta, noszące nazwę pacta conventa. Wybrano też poselstwo, które miało udać się do Paryża, aby oficjalnie zawiadomić księcia francuskiego o wyborze na Króla Polskiego i Wielkiego Księcia Litewskiego i odebrać od niego przysięgę, potwierdzającą przyjęcie uchwał elekcyjnych (artykułów i paktów), oraz możliwie szybko sprowadzić go do Rzeczypospolitej.
Poselstwo wysłano okazałe i godne. Pertraktacje z Henrykiem i jego bratem, królem Francji Karolem IX, trwały dość długo. Opór budziły przede wszystkim artykuły dotyczące swobody wyznaniowej i możliwości wypowiedzenia posłuszeństwa królowi. Ostatecznie obaj władcy uznali i zaprzysięgli 22 sierpnia 1573 r. dawne i nowe prawa. Po tym fakcie poselstwo doręczyło Henrykowi dokument elekcyjny. Henryk Walezy został ogłoszony królem Polski.

Do granic Polski dotarł po dwumiesięcznej podróży w końcu stycznia 1574 r. Orszak królewski, liczący 1200 koni, wozy z bagażami oraz karety z damami dworu i niewiastami lekkich obyczajów, ciągnął przez Heidelberg, Fuldę, Torgau, Frankfurt. Na Łużycach oczekiwał go książę piastowski Jerzy II Brzeski, który towarzyszył królowi aż do polskiej granicy. Granicę przekroczono w Międzyrzeczu, gdzie monarchę uroczyście powitała delegacja senatu z biskupem kujawskim, wojewodowie i kasztelanowie. Później przez Poznań i Częstochowę udano się w kierunku Krakowa, gdzie nastąpiło oficjalne powitanie.
„Wszyscy senatorowie zebrani z Polski, Litwy i wszystkich ziem Rzeczypospolitej wyprowadzili z miasta ogromne swoje roty, które szeroko i daleko rozwinięte przedstawiały widok wielkiego i ślicznego wojska. Chorągwie te były kosztownie odziane, odznaczające się doborem pięknością uzbrojenia i koni [...]. Poczty senatorów składały się nie tylko z ich chorągwi, albowiem przyłączyła się do nich jeszcze nieskończona moc szlachty i urzędników królestwa”.

Henryka witali senatorowie, biskupi, ministrowie, dworzanie, żacy. 21 lutego 1574 roku w katedrze wawelskiej arcybiskup gnieźnieński i prymas Polski Jakub Uchański koronował Henryka Walezego na króla Polski. Ceremonię zakłóciło wystąpienie marszałka wielkiego koronnego Jana Firleja, który domagał się by król zaprzysiągł akty gwarantujące prawa protestantom. Uzgadniając elekcję Walezego, planowano jego małżeństwo z Anną Jagiellonką, siostrą Zygmunta II Augusta. Była ona jednak starsza od Henryka prawie o 30 lat, toteż młody król nie spieszył się z małżeństwem. Wyruszył do swego nowego królestwa dopiero w listopadzie. Romansował bowiem w tym czasie z Marią de Clèves i nie uśmiechała się mu łożnica sędziwej Jagiellonki. Jechał powoli, zatrzymując się wiele razy. W Lotaryngii nawiązał romans z Ludwiką de Lorraine-Vaudémont, która później miała zostać jego żoną.

Pierwsze spotkanie z Anną nie wypadło nazbyt zachęcająco. Henryk wypowiedział kilka zdawkowych słów i czym prędzej opuścił jej komnaty. Po trzech dniach został koronowany, chociaż nie obeszło się bez różnych przepychanek związanych z rotą przysięgi. Zaczęły się bale i turnieje, ale król coraz bardziej ociągał się z poślubieniem swojej jagiellońskiej narzeczonej. Symulował chorobę lub po prostu zamykał się we własnych komnatach i nie dopuszczał do siebie nikogo. Opowiadano wprawdzie, że zabawiał się wtedy ze swoimi faworytami i że kazał sprowadzać na zamek prostytutki. Pisał również bez przerwy listy do Francji, a te, które wysyłał do Marii de Cond, kreślił nawet własną krwią. Plotki narastały coraz bardziej. "Sprowadzał nie tylko do ogrodu blisko Zwierzyńca francuskie rozpustnice, ale nadto włoskim ohydnym nałogom nie przepuścił" – pisał kronikarz.

Od samego początku rządom Henryka towarzyszyły spory o zakres jego władzy. Henryk nie zaprzysiągł w katedrze zobowiązujących go artykułów (poza pokojem wyznaniowym). Wobec tego sejm koronacyjny rozjechał się na znak sprzeciwu bez podjęcia uchwał, ostrzegając monarchę, że może zostać zniesiony z tronu. Henryk nie dowierzał tym groźbom i rozpoczął sądy. Jednakże jego wyroki uznawano za stronnicze i zbyt łagodne. Rozdał nie obsadzone urzędy i przekazał wielu dostojnikom dobra królewskie, ale niechętni mu twierdzili, że nie wykorzystał możliwości zasilenia przy tej okazji skarbu koronnego.

Henryk Walezy obejmując władzę w Polsce miał 23 lata i niewiele doświadczenia politycznego. Jego rządy w Polsce cechowała nieznajomość stosunków, niekorzystny wybór doradców (Zborowscy) oraz małe zainteresowanie sprawami polskimi. Był wszechstronnie wykształcony, odważny i ambitny. Lubił wspaniałe, zdobione drogimi kamieniami stroje, nosił biżuterię i używał pachnideł. Miał przekłute uszy i nosił podwójne, wysadzane perłami, kolczyki z wisiorkami. W Polsce powszechnie uznano te upodobania za przejaw zniewieściałości. Na dworze Henryka było wielu mężczyzn malujących sobie twarze, strojących się w klejnoty i perfumy. Podobno niektórzy z nich pełnili funkcję królewskich kochanków. Henryk nie znał polskiego, więc udział w życiu publicznym niezmiernie go nudził. Wieczory i noce spędzał na rozrywkach, za dnia najchętniej spał. Aby uniknąć przyjmowania interesantów potrafił spędzić dwa tygodnie w łóżku, pozorując chorobę. Grał w karty i przegrywał olbrzymie sumy, pobierane ze skarbu państwa. Na wydawanych przez króla ucztach występowały nagie dziewczęta. Nie traktował poważnie obowiązków królewskich.

Niebawem, w czerwcu 1574 r., Henryk odebrał wiadomość o śmierci brata (30 maja), króla Karola IX. Kilka dni później, nocą z 18 na 19 czerwca 1574 r. potajemnie, nie zasięgnąwszy rady senatu, w przebraniu, opuścił Wawel i udał się pospiesznie w kierunku granicy. Królowi towarzyszyli jego lokaj Jan du Halde, dworzanin Gilles de Souvré, lekarz Marek Miron i kapitan gwardii Mikołaj de Larchant. Odjazd króla zauważono jednak i natychmiast wyruszyła za nim pogoń kierowana przez kasztelana wojnickiego Jana Tęczyńskiego. Kiedy orszak Henryka zbliżał się do granicy zauważył go starosta oświęcimski, który zrzucił ubranie, skoczył do rzeki i płynąc w kierunku króla krzyczał: "Najjaśniejszy panie, czemu uciekasz?" Tuż za granicą (według tradycji: na rogatkach Pszczyny) dopadł Henryka pościg wysłany z Krakowa. Henryk odrzucił prośby o powrót do kraju i ustanowienie przed oficjalnym wyjazdem rządów zastępczych. Obiecał, że za kilka miesięcy powróci. Nie zrobił tego. Biskup Karnkowski wysłał do Francji delegację z Janem Dymitrem Solikowskim na czele, która bezskutecznie w Chambery namawiała Henryka do powrotu.

Przebywający w Krakowie ministrowie i senatorowie małopolscy zawiadomili o wyjeździe króla Wielkopolan i Litwinów. Prymas zwołał na koniec sierpnia sejm. Prawie wszyscy senatorowie byli początkowo przeciwni ogłoszeniu bezkrólewia i nowej elekcji, natomiast większość posłów uważała, że potajemny wyjazd Henryka uwalnia poddanych od zobowiązań wobec monarchy i pozwala na wybór nowego. W wyniku długich dyskusji 15 września wysłano poselstwo (Tomasz Drohojewski) z listem do króla, wyznaczając mu jako ostateczny termin powrotu do kraju 12 maja 1575 r. Zapowiedziano jednocześnie, że w razie niedotrzymania tego terminu Henryk utraci tron. Henryk obiecywał posłom sejmowym szybki powrót. W kraju miały działać do tego czasu konfederacje szlacheckie i kapturowe, podobnie jak w czasie poprzedniego bezkrólewia. Henryk Walezy nie spełnił obietnicy powrotu, uznano więc tron za pusty i zapowiedziano nową elekcję.

Krótkie panowanie Henryka Walezego na Wawelu było prawdziwym zderzeniem cywilizacyjnym pomiędzy rzeczywistością polską a francuską. Młodego króla i jego francuską świtę dziwiły urządzane przez polskich poddanych pijatyki, rozczarowało ubóstwo polskich wsi i surowy klimat kraju. Polacy natomiast uważali Francuzów za zniewieściałych, władcy mieli za złe cudzoziemskie stroje i zamiłowanie do biżuterii. Henryk zyskał przydomek "księcia Sodomy".

Co ciekawe, pod wieloma względami ówczesna Polska wyprzedzała Francję. Właśnie na Wawelu Walezy po raz pierwszy zobaczył wychodki, z których nieczystości odprowadzano poza zamkowe mury, i po powrocie do Francji nakazał zbudowanie takich urządzeń w Luwrze i innych pałacach. Minęło jednak sporo czasu, zanim francuscy panowie i dworzanie przyzwyczaili się do tej nowinki technicznej, zaprzestając załatwiania swoich potrzeb fizjologicznych do kominków i zamkowych sieni. Tak samo sprawa wyglądała z łaźnią (wanna i kurki z ciepłą i zimną wodą), a także widelcem – tych wynalazków Francuzi również nie znali.

Epopeja Sarmacka

Nie dla Igrzysk Olimpijskich w Polsce 2022

konto usunięte2014-02-17, 20:55
Witajcie,
już pewnie 90% sadoli wie, że Polska stara się o organizację Igrzysk Olimpijskich (Zimowych) w 2022 roku. Skrótowo mówiąc komuś słoneczko za mocno dogrzało.
Dlaczego? Śpieszę wyjaśnić.

1. Skala
Igrzyska Olimpijskie to wielkie miasteczko, pewnie z połowę Krakowa byśmy musieli zrównać z ziemią dla stadionów.
2. Drogi
Polskie drogi ...
3. Odpowiedzialność
Bylibyśmy odpowiedzialnym krajem za życie tysięcy najlepszych sportowców, myślę nie jesteśmy gotowi ochronić ich w razie jakiegokolwiek ataku.
4. Porównywanie
Każdy organizator jest porównywany z innymi, za 8 lat każdy będzie pamiętał igrzyska w Soczi, szczególnie po wynikach Kamila Stocha.
Ta na pewno będziemy na to gotowi.
5. Polskie prawo
Pamiętacie problemy z autostradami na euro? To teraz pomyślcie jakie będą jeśli kogoś z Krakowa będzie trzeba wysiedlić a nie ze wsi.
6. Pieniądze
Bagatelne sumy na budowę stadionów (często jedynych w naszym kraju), kolejne mld na drogi, ochronę i wysiedlenia.

Co zyskamy?
- rozgłos, że Polska daje radę
- stadiony

Co stracimy?
- na pewno mnóstwo pieniędzy i staniemy się krajem zadłużonym, pewnie bardziej niż grecy. Nikt nam nie pomoże bo nie jesteśmy w strefie Euro, bankructwo.
- stadiony, już teraz wydawane są miliony na utrzymanie stadionów po Euro.
- miasteczko olimpijskie - nikt tam nie zamieszka, chyba że bezdomni a pewnie ich grono się powiększy kiedy staniemy się bankrutem. Na necie jest mnóstwo zdjęć z byłych wiosek olimpijskich
- całkowicie honor, nikt nie robi interesów z kimś kto wydaje ostatnie pieniądze na portfel, a dokładnie to samo zrobimy gdy zorganizujemy Olimpiadę.

Tak więc:
- należy już teraz pokazać sprzeciw organizacji Olimpiady ( w necie użycie PolandBall itp), a jeśli uda się tym szumiącym między uszami zdobyć organizację ( o co nie trudno, wszyscy się wycofują) to pamiętać trzeba, że możemy zorganizować referendum i nie zgodzić się na organizację.

A tu już małe wyśmiewanie:


NIE DLA OLIMPIADY W POLSCE! A każdemu politykowi jak zwykle do powiedzenia mamy jedno :

Warszawa w 1947 roku.

konto usunięte2014-02-17, 14:16
Poniżej fotografie ilustrujące naszą stolicę dwa lata po zakończeniu II wojny światowej.







Więcej w komentarzu.

Polscy "lekarze" i ich poziom

BongMan2014-02-17, 13:44
K🤬y partackie w tym europejskim Bangladeszu są dobre tylko w braniu do łapy i niby to przypadkowym wysyłaniu pacjentów do krainy wiecznych łowów. Niezwykle rzadko to mówię, ale szacun dla niemców.

Cytat:

18-letni Kacper od 4 lutego ma w nodze sztuczną kość, którą otaczają mięśnie przeszczepione z jego brzucha. Operowali go lekarze w Niemczech, za zabieg jego rodzice zapłacili z własnej kieszeni. Chętni do zajęcia się jego nogą, na której rozwinął się nowotwór, byli także medycy w Polsce. Na 6 stycznia wyznaczyli mu nawet datę amputacji...

Kacper 4 lutego przeszedł operację w jednej z niemieckich klinik. Całość kosztowała ponad 67 tys. euro.

Wszystko zaczęło się 2 listopada 2013 roku, kiedy chłopaka przewieziono do szpitala we Włocławku. Tego samego, w którym niedawno zmarły bliźnięta, bo kobiecie w dziewiątym miesiącu ciąży odmówiono cesarskiego cięcia. Odesłano ją do domu i polecano uprawiać seks, co przyspieszy poród (więcej o tej sprawie przeczytasz tutaj ).

18-letni Kacper trafił na izbę przyjęć prosto z treningu, ze złamaną kością podudzia. Na pomoc czekał kilka godzin. Lekarze zlecili prześwietlenie i zdecydowali, że operacja odbędzie się za kilka dni. Na prośby rodziny, by przewieźć go do bardziej specjalistycznego szpitala, np. w Toruniu, odpowiadali: Proszę bardzo, ale na państwa odpowiedzialność.

- Włocławscy lekarze już wtedy nie dopatrzyli się albo nie umieli zobaczyć, że na zdjęciach był widoczny guz. Włożyli synowi gwóźdź i nogę zespoli - opowiada w dziennik.pl Agnieszka Piekarska. - A tego się przecież nie robi przy patologicznym złamaniu. Jeśli dochodzi do pęknięcia najgrubszej kości ciała, to mogą być tego dwa najczęstsze powody. Wiem to po kilkudziesięciu wizytach u różnych specjalistów: albo uderzył w nią samochód jadący z prędkością około 50 km/h, albo jest to nowotwór - przekonuje.

Z gwoździem w nodze chłopak nie mógł przejść specjalistycznych badań przy użyciu rezonansu magnetycznego, które potwierdziłyby lub wykluczyły nowotwór. Te groziłoby urwaniem kończyny. Skończyło się na tomografie komputerowym.
7 cm różnicy i guz wielkości pięści

Po trzech miesiącach okazało się, że podczas operacji we Włocławku Kacprowi skrócono nogę o 6-7 cm, o czym rodzina dowiedziała się dopiero od rehabilitantki. - Nikt nas o tym nie poinformował. Lekarz powiedział tylko z uśmiechem, że operacja się udała - opowiada matka chłopaka.

Wcześniej noga była zbyt opuchnięta, żeby zobaczyć, że jest krótsza. - To było dla nas wielkim szokiem. A pan doktor doradzał: Niech sobie syn nosi wkładkę w bucie - dodaje. Podjęto decyzję, by nogę wydłużyć i rozpocząć rehabilitację, tym razem już w Łodzi. Wtedy jednak uaktywnił się guz. Z jednego centymetra urósł do kilkudziesięciu centymetrów. Miał wielkość pięści.

- Lekarz z warszawskiego Centrum Onkologii powiedział tylko jedno: To się w głowie nie mieści. Takie przypadki natychmiast konsultuje się z onkologami i przewozi pacjenta tam, gdzie są kompetentne osoby. Nie trzyma się na siłę i nie myśli: jestem chirurgiem, to ja tę nogę złożę - mówi Agnieszka Piekarska.

Prof. Piotr Rutkowski, kierownik klinki nowotworów tkanek mięśni, kości i czerniaków ze stołecznego Centrum Onkologii: - Jeżeli są przerzuty, to błędem nie jest wkładanie w chorą kończynę gwoździ. Jeśli z kolei jest podejrzenie nowotworu pierwotnego, to nie należy tego wykonywać. Takie są ogólne zasady, jeśli chodzi o diagnostykę. Zastrzega, że nie chce komentować konkretnego przypadku.

W tej sytuacji - zdiagnozowany rak, rehabilitacja w toku - lekarze stwierdzili, że nogi nie da się uratować. Wyjaśniali, że bez amputacji pojawią się przerzuty. Takiego zdania byli zarówno specjaliści w szpitalach publicznych, jak i lekarze, którzy za wizytę brali 750 zł. Termin amputacji wyznaczyli na 6 stycznia. Kacper odmówił.
9 godzin i 67 tys. euro później

Ostatecznie 4 lutego trafił do niemieckiej kliniki, która kilka lat temu w podobnym przypadku uratowała nogę 9-letniemu chłopcu. Tam Kacprowi wycięto guza i wstawiono sztuczną kość od miednicy do kolana, a mięśnie pobrano z brzucha.

- Niemieccy lekarze kręcili głową z niedowierzaniem, że można chcieć obciąć nogę młodemu chłopakowi. Powiedzieli, że teraz może tylko lekko kuleć - cieszy się matka Kacpra.

Operacja trwała 9 godzin i kosztowała ponad 67 tys. euro. Rodzina Piekarskich zwróciła się do NFZ z prośbą o refundację. Odmówiono im - lekarz opiniujący ten przypadek orzekł, że operacja jest bezzasadna.

W zbieraniu pieniędzy na operację Kacpra pomogli fundacja i znajomi. Teraz rodzina planuje domagać się odszkodowania, choć wcześniej nie brała tego pod uwagę. Gdzie będzie dochodzić praw i jakiego odszkodowania żądać - jeszcze nie zdecydowała. Zamierza także ponownie zwrócić się do NFZ.

- Przez półtora roku Kacper jeździł od szpitala do szpitala. Leczył się, a narażono go na utratę zdrowia, a nawet życia. I teraz to ja mam płacić za błędy lekarzy? Przecież syn jest ubezpieczony - oburza się Marcin Piekarski.

- Szpital najprawdopodobniej popełnił błąd, bo przy takich złamaniach powinna być natychmiastowa interwencja ortopedy, chirurga, onkologia... - mówi radca prawny z Białegostoku, prosi o zachowanie anonimowości. I wskazuje przy tym, że ten przypadek można analizować także ze względu na brak odpowiednich badań.

- Już na zdjęciu rentgenowskim powinny być widoczne zmiany, które dają lekarzom do myślenia. Przecież tak młody chłopak nie łamie sobie nogi ot tak - podkreśla. I dodaje, że nie ma powodu, by wymawiać się nieczytelnymi wynikami - zawsze można przecież powtórzyć badania.

- Lekarz przed przystąpieniem do zabiegu operacyjnego powinien mieć pełną świadomość, z czym się styka. Co innego kiedy mówimy o zabiegu bezpośrednio ratującym życie - podkreśla.

Kacper podczas choroby schudł 15 kilogramów. Teraz czeka go rehabilitacja i chemioterapia. Pod koniec lutego ma być ponownie w Polsce.


wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/450847,szpital-we-wloclawku...

Polska z góry

konto usunięte2014-02-15, 15:24
Był już podobny filmik, który całkiem przypadł Wam do gustu.

"Cudze chwalicie, swego nie znacie".

Oznaczenia wiekowe materiałów są zgodne z wytycznymi
Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji

Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na 6 miesięcy. 6,00 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem