Grudzień 2012
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31
Styczeń 2013
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 31
Luty 2013
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2 3
4 5 6 7 8 9 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28

Hipotetyczne lądowanie na Europie, księżycu Jowisza. Ten z pozoru zwyczajny obiekt kryje w sobie coś, co niesie ze sobą potencjał postawienia na głowie całego naszego standardowego pojmowania istoty istnienia życia we Wszechświecie.



Dlaczego Europa?

Jowisz posiada ponad 60 księżycy i większość nie wyróżnia się niczym szczególnym. Europa jest jednak nieco inna niż pozostałe. Orbita Europy jest bardzo nieznacznie eliptyczna, nie idealnie okrągła. Sprawia to, że księżyc ten okresowo oddala się i ponownie zbliża do Jowisza. Dodatkowo, sam Jowisz również porusza się relatywnie, gdyż jego najbliższy księżyc - Io, jest na tyle bliski i duży, że wpływa na planetę, przez co Jowisz wykonuje delikatne ruchy mimośrodowe zależne od Io (patrz animacja). I trzecia sprawa - w momencie wzajemnych zbliżań się Europy i Io, również występują napięcia. Te trzy rzeczy sprawiają, że Europa jest stale targana przeciążeniami grawitacyjnymi, które okresowo napinają jej strukturę i ponownie rozluźniają.



Mniejszy obiekt nie okrąża większego, lecz obydwa okrążają wspólny środek masy.

Podobny mechanizm funkcjonuje na Ziemi jako pływy morskie. Gdy nasz ziemski księżyc okrąża Ziemię, ciągnie w swoim kierunku masę wodną tworząc pewnego rodzaju wybrzuszenie i odkształcając jej powierzchnię. Siła ta działa nie tylko na wodę, działa także na samą ziemię (glebę), lecz w jej przypadku siły tarcia, lepkość, i jej ciężar nie pozwalają na tak wyraźną obserwację.

Stale odkształcana Europa zyskuje dzięki temu energię, gdyż wewnątrz stale zachodzą zjawiska tarcia i zmian ciśnienia.

Powierzchnia

Powierzchnia Europy jest inna niż powierzchnie wszystkich pozostałych obiektów Układu Słonecznego. Przyjrzyjmy się poniższemu zdjęciu. Już na pierwszy rzut oka widać jej egzotyczną rzeźbę. Nie przywykliśmy to tego, aby powierzchnia ciała niebieskiego była tak niecodzienna.

Nie czytając tekstu poniżej zdjęcia, przyjrzyjcie się dobrze tej fotce i spróbujcie odpowiedzieć na pytanie, czego tu nie ma. Czego brakuje? Co zwykle znajduje się na takich zdjęciach a tutaj tego nie ma?



Powierzchnia Europy jest niecodziennie gładka. Księżyc ten, znajdując się w takim otoczeniu w jakim się znajduje, z całą pewnością nie powinien być tak gładki. Jak widać powyżej, na jego powierzchni niemal nie ma żadnych kraterów uderzeniowych, podczas gdy inne księżyce Jowisza są nimi usiane.

Spójrzmy na inne zdjęcie. Tym razem pytanie brzmi Co wyjątkowego widać na tej fotce. Co rzuca się w oczy a czego nie widać na innych planetach/księżycach?



Chodzi oczywiście o ciemne linie. Linie te nie występują tylko na jakimś ograniczonym obszarze. Cała Europa jest nimi pokryta. Mamy więc dwa dziwne fakty - niemal brak kraterów uderzeniowych oraz wielkoskalowe struktury przypominające linie o grubości nawet do 20 kilometrów. Obydwa te fakty, mają najprawdopodobniej jedną, wspólną przyczynę. Powierzchnia Europy to jedna wielka lodowa skorupa.

Gdzie się podziały kratery ? Europa jest uderzana meteorytami tak jak pozostałe księżyce Jowisza (ponieważ Jowisz to swoisty grawitacyjny magnes na meteoryty), lecz ponieważ jej powierzchnia to wodny lód, kratery uderzeniowe zasklepiają się i znikają. Przy uderzeniu obiektu wyzwalana jest ogromna energia. Energia ta wywołuje zmianę stanu skupienia lodu w który uderza. Lód wyparowuje lub topnieje, aby po całym zdarzeniu ponownie wypełnić krater, maskując ślady jeśli meteoryt nie był zbyt duży.

Linie natomiast są najprawdopodobniej pęknięciami tej lodowej skorupy, wywołanymi przez odkształcenia księżyca, wywołane zmiennymi siłami grawitacyjnymi z jego otoczenia. Cała skostniała powierzchnia "pracuje", pęka i przemieszcza się względem siebie.

Wnętrze

Skoro powierzchnia Europy to najzwyklejszy wodny lód a cały księżyc targany jest zmiennymi siłami grawitacyjnymi, to wewnątrz tego ciała, mogą dziać się nader interesujące rzeczy. Energia uzyskana przez ciągłe okresowe odkształcanie księżyca, jak gniecenie piłki, może być wystarczająca do tego, aby wewnątrz lód stopniał. Całe wnętrze Europy może być przepastnym ciekłym oceanem wody ze skalistym dnem, okrytym grubą warstwą wiecznej zmarzliny na powierzchni.



Na korzyść tej hipotezy przemawia wiele różnych obserwacji i konsekwencji zjawisk. Obok sił grawitacyjnych, występują także pewne anomalie w polu magnetycznym, wskazujące na istnienie pod powierzchnią, warstwy o dużej przewodności elektrycznej, jaką ma np. słona woda.

Nie wiadomo dokładnie jaką grubość może mieć powierzchniowa warstwa księżyca i czy rzeczywiście znajduje się pod nią warstwa płynna. Europa nie była jak dotąd wyłącznym celem żadnej misji kosmicznej. Misja skierowana wyłącznie na jej badanie - orbiter, lub lądownik z pewnością rzuciłaby więcej światła na ten fascynujący obiekt.

Życie?

Mamy więc ciekłą wodę, pod którą występuje warstwa skał, pod którą występuje metaliczne jądro. Jeśli całość jest poddawana napięciom grawitacyjnym, to pracuje również całość, nie tylko warstwa zewnętrzna. Co za tym idzie, mogą pojawiać się zjawiska wulkaniczne. Księżyc Io, który jest poddawany większym przeciążeniom, jest księżycem wybitnie aktywnym wulkanicznie. Podobna sytuacja, lecz na mniejszą skalę może mieć miejsce w przypadku Europy. Dno podlodowego oceanu europeańskiego (europejskiego?), może być usiane podwodnymi kominami, podobnymi do tych jakie znajdują się na dnie atlantyku, wokół których kwitnie życie niezależne od światła słonecznego.



Jeśli sytuacja taka utrzymywała się od dłuższego czasu, we wnętrzu Europy mogło dojść biogenezy. Jeśli biogeneza wystąpiła wystarczająco wcześnie, dziś pod powierzchnią tego księżyca mogą pływać gigantyczne stworzenia o jakich nie śniło się największym fantastom, stworzenia nie mające ani jednego wspólnego "genu" z żadnym organizmem ziemskim.

Oczywiście może być i tak, że oceanu nie ma wcale, choć przemawia za nim coraz więcej i więcej przesłanek. Może być również tak, że ocean jest, lecz jest zupełnie martwy lub występują jakieś prymitywne bakterie skupione wokół podwodnych kominów. Jednak nawet to będzie epokowym odkryciem, bo dowiedzielibyśmy się, że życie nie jest aż tak rzadkie, jak nam się wydawało. Jakąkolwiek hipotezę przyjmiemy, zweryfikują ją przyszłe misje badawcze, ale jeśli gdziekolwiek w Układzie Słonecznym powinniśmy szukać życia, to jest to właśnie Europa.

Misje bezzałogowe

Celem misji bezzałogowej będzie przede wszystkim zbadanie powierzchni i warunków na niej. Musimy wiedzieć czy na pewno jest to lód i jakie ma właściwości. Z całą pewnością sonda będzie musiała też zbadać przecinające księżyc bruzdy, by poznać ich wiek i mechanizm powstawania. Najważniejsze jednak wydaje się zbadanie wnętrza Europy. Lądownik wyposażony w georadar i inne urządzenia, będzie w stanie spenetrować wnętrze księżyca bez przebijania się przez nie fizycznie. Różnice w charakterystyce lodu i ciekłej wody będzie można wykryć zdalnie.

Oczywiście znacznie bardziej pociągającą perspektywą jest wizja bezpośredniego zbadania wnętrza księżyca, poprzez wysłanie zautomatyzowanego robota, który przedostanie się przez jego powierzchnię a następnie opadnie na dno oceaniczne lub utrzyma się w toni i rozpocznie badania. Pozostaje jednak kwestia przesyłu danych z powrotem na Ziemię. Kontrola lub otrzymywanie danych od robota, który przeszedł przez np. 100-kilometrową warstwę lodu i pływa sobie w czarnym wnętrzu księżyca, krążącego wokół Jowisza, to problem raczej nietrywialny. Z tej przyczyny na pierwszy ogień pójdą raczej prostsze metody radarowe.



Jak wyglądałby taki robot-wiertniczy? Lądownik zawierałby ustawioną pionowo "torpedę", dzięki energii jądrowej rozgrzewającą się na czubku i ustawioną tym właśnie czubkiem do dołu. Rozgrzany czubek takiego "kriobota" topi lód a siła grawitacji sprawia że cała torpeda opada w dół wytapianego kanału. Ponieważ cały czas jej ciężar spycha ją na dno kanału, to cały czas styka się z lodem, topiąc kolejne i kolejne jego warstwy. Nawet nieznacznie wysoka temperatura wystarczy aby lód topniał a torpeda posuwała się w dół. Bez żadnych wierteł itp. sama wysoka temperatura + grawitacja. Proces trwa dopóty, dopóki torpeda nie przetopi się przez warstwę lodu i trafi pod spód, gdzie albo opadnie na dno, albo wypuści ze swego wnętrza kolejnego robota, który z kolei zajmie się już wyłącznie badaniami.



Misje załogowe

Zakładając przez jedną piękną chwilę, że ocean będzie usiany życiem a ludzkość będzie skłonna wysłać tam ludzi, to niechybnie staniemy przed kilkoma problemami. Powierzchnia Europy to raczej niegościnne miejsce, o temperaturach schodzących poniżej -200 stopni C, niskiej grawitacji i wysokim poziomie promieniowania na powierzchni, zatem nie powinniśmy pozostawać tam zbyt długo. Zresztą nie interesuje nas powierzchnia a ocean pod powierzchnią, potrzeba zatem łodzi podwodnej. Którą trzeba przetransportować z Ziemi...

Zakładając nawet, że w jakiś sposób udałoby się to uczynić, idźmy dalej. Mamy wodę - mamy. Mamy paliwo i tlen również mamy (H i O). Nie mamy jednak jedzenia, więc albo będziemy je produkować na łodzi, albo zjadać organizmy europeańskie, albo nie polecimy wcale No i oczywiście łódź z ludźmi musi potem przedostać się ponownie na powierzchnię i wrócić na Ziemię... Wydaje się zatem, że prędzej na Marsie powstanie kolonia, niż taka misja zostanie w ogóle wzięta pod uwagę.

A tutaj świetny materiał z youtube'a



Źródło

Wypadek w Gliwicach

nuker922013-01-21, 14:14
Do zdarzenia doszło około północy, z soboty na niedzielę, na skrzyżowanie ulic Opolskiej i Tarnogórskiej. Młoda kobieta, wbiegając na jezdnię wprost przed maskę volkswagena nie dała kierowcy szans na reakcję. Jak się okazało, gliwiczanka miała we krwi prawie 2 promile alkoholu. Prócz kilku siniaków i stłuczeń kobiecie nic się nie stało.

Dachowanie Skodą

Konto usunięte • 2013-01-21, 19:40
Akcja Właściwa 0:40

Brawurowa jazda w zimie powodująca wypadek skody która uderza w barierę i dac🤬je.

Na zakręcie

horihan12013-01-21, 12:41
może i nie sadystyczne, ale zrobiło mi banana na ryju
jak było to spalić

Wiem wiem, zaraz zrobicie mi wykład o gimbazie, jak to oni się jarają memami itp. przyjme na klate

zasadzka na mewy

tribal2162013-01-21, 8:32
będzie rosół

Oszustwo w teleturnieju

Krówka2013-01-21, 8:16
OSZUSTWO NA WYSPACH



Charles Ingram to bohater filmu, który załączam niżej. Był zwyciężcą nagrody głównej brytyjskiej wersji "Milionerów" w 2001 roku. Jednak coś było nie tak. Jeden z uczestników oczekujących na swoją kolej dostrzegł pewną intryge. Ktoś pomagał graczowi. Mało tego, osoba która podpowiadała, też uczestniczyła w eliminajach do głównej gry. Był to Tecwen Whittock. Jak to zrobili ?



W przypadku, gdy uczestnik nie znał odpowiedzi, głośno zastanawiał się nad pytaniem i rozważał każdy z możliwych wariantów, po czym podpowiadający zaczynał kaszleć w momencie, gdy rozważana opcja była poprawna (kaszlnięcia słychać na załączonym filmiku). Wiedzę na ten temat czerpał dzięki podłączonym do siebie pagerom. W oszustwo zamieszana była również żona zawodnika – Diana Ingram – która siedziała wśród publiczności i podpowiadała uczestnikowi, gdy nie udawało się to osobie oczekującej na rundę eliminacyjną. Tym sposobem wspólnicy odpowiedzieli poprawnie na wszystkie pytania w grze.

Sposób, w jaki przebiegała gra, budził wiele zastrzeżeń wśród realizatorów. Podejrzewali oni, że zawodnik oszukuje, ale trudno było im odgadnąć, jak tego dokonuje. Na trop afery wpadł jeden z pozostałych 10 uczestników oczekujących na etap kto pierwszy, ten lepszy. Przy przedostatnim pytaniu zwrócił uwagę na Whittocka kaszlącego w nienaturalny sposób. Utwierdził się w swoim przekonaniu, gdy podpowiadający kaszlnął dokładnie w chwili, kiedy Ingram rozważał poprawną odpowiedź przy ostatnim, 15. pytaniu:

Cyfra jeden ze stu zerami to:
A: googol
B: megatron
C: gigabit
D: nanomol




Po zakończeniu nagrania producenci i reżyseria zostali poinformowani o całym zajściu.
Wypłacenie nagrody zostało wstrzymane. Odcinek miał zostać pokazany 18 września 2001, jednak został wyemitowany 21 kwietnia 2003 wraz z reportażem opisującym aferę. Oskarżeni: 39-letni wówczas Charles Ingram, jego żona Diana oraz wspólnik Tecwen Whittock, zostali uznani na początku 2003 roku przez londyński sąd za winnych spisku i próby wyłudzenia miliona funtów.

Oto filmik. Na YT jest reszta części, wrzucam jedną z nich, gdzie wyraźnie słychać "podpowiadanie" :

Tym razem dość ciekawy temat o przyszłości rasy ludzkiej. Naukowo można to określić futurologią:

pl.wikipedia.org/wiki/Futurologia

Biologiczna maszyna

Człowiek jest biologicznym mechanizmem, samoświadomą, żywą maszyną o wszystkich pięknych i brzydkich cechach wynikających z tzw. człowieczeństwa. Jeśli uświadomimy sobie ten prosty fakt, dużo łatwiej jest nam dojść do sedna problemu, czyli do pytania, jak tą maszynę usprawnić. Jesteśmy zbudowani z nietrwałego materiału biologicznego. Podczas naszego życia, jedynym mechanizmem który zabezpiecza nas przed rozkładem, jest stała i nieustanna wymiana materii. Musimy bezustannie pożerać martwe zwierzęta i rośliny, przyjmować wodę, oddychać i wydalać resztki, aby utrzymać ten biologiczny mechanizm w stanie dalekim od rozpoczęcia procesów gnilnych. Jednakże jak wiemy, proces ten jest efektywny jedynie do pewnego czasu, po którym powoli zaczyna się załamywać. Ciało starzeje się i obumiera.

Pewnym rozwiązaniem może być tutaj wymiana starzejącego się ciała na nowe. "Wystarczy" w pewnym wieku przenieść sam mózg do nowego, młodego ciała i operację tę powtarzać np. co 30 lat. Wymaga to jednak dwóch rzeczy, obecnie nieosiągalnych, mianowicie :

-hodowli ciał pozbawionych mózgu lub z mózgiem który uznamy za nieświadomy
-umiejętności transplantacji mózgu z uzyskaniem połączenia nerwowego z ciałem

Oczywiście jak zwykle wyłażą tutaj kwestie etyczne. O ile większość ludzi świadoma jest faktu, że ich istota zawiera się w mózgu, o tyle już wizja hodowli ludzkich ciał w celu ich wykorzystywania, może się nie każdemu spodobać. Innym rozwiązaniem może być wytwarzanie ciał sztucznych i ich łączenie z naszym mózgiem. Odpadają kwestie etyczne, lecz mnożą się trudności z budową odpowiednio złożonego androida i jego fuzją z żywym, biologicznym mózgiem. Być może jednak będzie to stanowić etap przejściowy.

Mózg

Wymiana ciała na inne (żywe lub sztuczne) wydłużyłaby ludzkie życie może o 50, może o 100%, lecz na pewno nie byłaby to nieśmiertelność, do której dążymy. Niestety bowiem mózg również ulega procesowi starzenia. Natomiast wymiana mózgu raczej nas nie interesuje, choć w wielu wypadkach prawdopodobnie byłaby wskazana. Mózg jest siedzibą naszego JA, naszej świadomości i pamięci, wiedzy i umiejętności, uczuć i emocji. Cała nasza istota zawiera się kłębku gąbczastej materii o masie nieco ponad 1 kg. Można by zatem użyć skrótu myślowego i powiedzieć że MY ważymy 1300 gram a reszta to tylko biologiczny golem, który wykonuje nasze polecenia i dostarcza informacji z otoczenia za pomocą różnorakich czujników rozlokowanych tu i ówdzie. Golem jest tak doskonale połączony z nami, że aż wydaje nam się jakbyśmy to tym golemem byli, ale nie sobą. Zasadnicze pytanie brzmi zatem :

Jak wymienić mózg, nie tracąc jego zawartości?

Niestety mózg nie jest przystosowany do tego, aby w prosty sposób dało się z niego wyciągnąć informacje o naszej istocie a następnie zgrać je na jakiś ośrodek sztuczny. Choć praca mózgu nadal nie jest w pełni rozumiana, to z dużą dozą pewności możemy stwierdzić, że to kim jesteśmy bierze się nie tylko z pracy samego mózgu, ale także z jego indywidualnej budowy. Znaczenie mają zatem nie tylko sygnały przebiegające przez mózg, ale także to po czym przebiegają. Wydawać by się więc mogło, że nie ma sposobu na zamianę mózgu biologicznego na sztuczny, bo każda próba zamiany skończy się zniszczeniem naszego ja.

Tajemniczy dr. Hayworth

Jakiś czas temu natknąłem się na idiotycznie brzmiącą informację, w stylu "Amerykanin zamierza pociąć swój mózg, aby stać się nieśmiertelnym". Ponieważ kwestia nieśmiertelności interesuje mnie od dawna, postanowiłem rzucić okiem. Artykuł nie był wart funta kłaków, ale poszedłem dalej i odszukałem tegoż człowieka. Jest nim doktor Kenneth Hayworth, naukowiec, były pracownik NASA, myśliciel, obecny pracownik Harvard University. Gdyby tak sensacyjne informacje dotyczyły Pana Józefa spod trójki, nie byłoby o czym mówić. Ale to nie był Pan Józef, lecz wysoce inteligentny, wykształcony człowiek o licznych dokonaniach naukowych. Należało więc sprawdzić to dokładniej.

Dr. Hayworth przy prototypie urządzenia zbierającego warstwy mózgu

Dr. Hayworth opracował metodę stworzenia perfekcyjnej, trójwymiarowej mapy mózgu, mając nadzieję że w przyszłości, technologia pozwoli na odczytanie danej mapy i zasymulowanie jej na ośrodku sztucznym, przywracając w ten sposób świadomość pacjenta do działania. W dużym skrócie metoda polega na odwodnieniu organizmu i wypełnieniu mózgu nieszkodliwą żywicą, tworząc doskonale zachowany organ, który nie ulegnie rozkładowi. Następnie tak przygotowany mózg cięty ma być na ultra-cienkie plasterki a każdy plasterek, punkt przy punkcie, skanowany mikroskopem elektronowym, tworzącym nanometrową mapę 2-wymiarową. Po zeskanowaniu wszystkich plasterków, mapy 2-wymiarowe składane są razem tworząc doskonałą 3-wymiarową mapę mózgu. Mapę, której nie wykorzystamy my, lecz być może wykorzystają ją ludzie za 100-200 lat, gdy pozwoli na to technologia.

Czy jedna osoba może być dwoma ludźmi jednocześnie?

Sama metoda, pomijając różne kontrowersje, wyglądała bardzo ciekawie. Miałem jednak poważne zastrzeżenia co do założeń tego rozwiązania. Napisałem więc list do dr. Haywortha i zadałem mu dwa pytania:

"Co się stanie jeśli za 200 lat naukowcy odczytają mapę Pańskiego mózgu i zasymulują ją na dwóch różnych androidach. Którym z nich Pan będzie?
Co będzie jak jeden z nich umrze?".

Rozumowałem następująco: mamy 2 androidy z naszym mózgiem, android A i android B. Żyją sobie oddzielnie i nagle android A (którym jesteśmy my) umiera. Czy android A może liczyć, że będzie żył nadal, bo żyje nadal android B? Wydawało mi się to absurdem, bo żaden transfer z A do B nie mógł nastąpić a więc jest to dowodem na to, że nie jest to żadna nieśmiertelność a zwykłe oszustwo - człowiek, którego mózg zostanie zniszczony podczas "odczytywania", nie obudzi się potem nagle w ciele androida, tak samo jak zabity android A, nie obudzi się nagle w androidzie B.

Odpowiedź przyszła nadspodziewanie szybko. Była krótka, lecz bardzo treściwa. Mimo że potrafię myśleć po za schematami, nie zrozumiałem słów doktora od razu. Trudność polega na tym, że sprawa jest ekstremalnie nieintuicyjna. Spędziłem wiele godzin na poszukiwaniu jakiegoś przykładu, który w prosty sposób przetłumaczyłby sprawę, drogą analogii, znajdziecie jeden w następnym akapicie, lecz to jedynie przybliżenie, gdyż takie przykłady po prostu nie istnieją. Opiszę więc to wprost. Doktor Hayworth odpisał: "Będę zarówno jednym jak i drugim". Mój przykład z zabiciem "androida A" był tak naprawdę bezsensowny, ponieważ nie ma żadnego znaczenia, którym egzemplarzem androida będziemy, bo będziemy każdym z nich jednocześnie. Nie będziemy w żaden sposób potrafili odczuć tego, że jesteśmy nie tylko sobą, ale także "NIM", lecz de facto będziemy obydwoma naraz.

Przybliżenie. Wyobraź sobie, że jesteś tym "androidem A" i czujesz się zupełnie normalnie, tak jak zawsze będąc sobą, tak jak w tej chwili gdy czytasz te słowa, lub wyobraź sobie że w tej chwili jesteś androidem i że to zupełnie normalne bo zawsze nim byłeś. A więc jesteś "androidem A" i masz na sobie zielony kombinezon. Widzisz go na sobie i myślisz o nim "mam zielony kombinezon, całkiem ładny". Po drugiej stronie stołu widzisz drugą osobę - "androida B", który jest ubrany w czerwony kombinezon. Myślisz sobie "jego kombinezon jest czerwony, ciekawe czemu". Ok. Teraz wyobraź sobie, że Ty to jednak ten "android B", oglądasz swój czerwony kombinezon i patrzysz na tą drugą osobę w zielonym kombinezonie. Myślisz sobie "ładna zieleń, ciekawe czemu on ma inny kombinezon niż ja". Prawda że łatwo było to sobie wyobrazić? Teraz najważniejsze - obie te świadomości, SĄ TOBĄ sprzed operacji odczytania mózgu. Każdy z nich to TY, lecz żaden z nich nie jest w stanie czuć świadomości tego "drugiego". Co więcej, nie ma ŻADNEGO znaczenia, którą świadomość którego androida czuł byś akurat w danym przypadku, ponieważ obydwaj SĄ TOBĄ. Pierwszy to TY myślący "fajny ma czerwony kombinezon", drugi to TY myślący "fajny ma zielony kombinezon". Nawet jeśli jeden z nich strzeli sobie w głowę, to będzie żył ten drugi. Oczywiście - nie ma żadnego transferu martwego "androida A" do żywego "androida B", ale nie jest on wcale potrzebny ! Obydwaj są tobą i nieważne czy jest tylko 1, czy jest ich 10 czy 100. TY będziesz żył nawet jeśli zostanie zabitych 99 ze 100 kopii Ciebie, bo każda z nich będzie Tobą. Każda z nich czuje się dokładnie tak samo jak Ty czujesz się w tej chwili, ze świadomością oryginalności i jedyności samego siebie.

Uświadomienie sobie tego zjawiska jest trudne. Sam Hayworth pisał w swojej pracy o fundamentalnym braku zrozumienia jego idei zdarzającym się nawet w środowiskach akademickich. Jesteśmy tak przyspawani to myśli, że nasza istota może być tylko jedną jednostką jednocześnie, że bardzo trudno jest w ogóle to sobie wyobrazić a jeszcze trudniej zrozumieć, że każdy z nich jest nami i nie ma znaczenia, którego czujemy w danym momencie. Widzicie - nawet język ludzki nie jest do tego dostosowany... Piszę "nie ma znaczenia którym JESTEŚMY w danym momencie", tak naprawdę mając na myśli, że nie ma znaczenia, który z "JA" nagle zacznie skakać lub śpiewać, bo to zawsze będę ja i będę przekonany że to jestem oryginalny ja. Lecz "oni" będą takimi samymi "JA" jak ja... i będą myśleć tak samo i będą mieć rację

Magiel w głowie? Zróbmy kolejny... Wyobraźcie sobie, że W TAJEMNICY kopii nie zrobiono jednej, ani 10, ale 7 miliardów i każdą umieszczono w innych warunkach wychowawczych na różny okres - 5, 10, 20, 30, 50 lat itp. Co więcej, kopie wykonano w dzieciństwie a androidy są doskonałą imitacją rosnącego ciała. Mamy zatem 7 miliardów ludzi, zupełnie różnych od siebie, różnie wychowanych i różnie wykształconych. Obcych sobie i nawet niepodobnych fizycznie, bo androidy są różne. Następnie ludzi tych umieszczono na jakiejś planecie, nazwijmy tą planetę hmm... powiedzmy "Ziemia". Mamy więc na Ziemi 7 miliardów różnych ludzi, z których żaden nie wie, że reszta to też oni. Każdy z nich, jest przekonany o swojej indywidualności i wyjątkowości, lecz tak naprawdę wszyscy oni są jedną istotą, czyż nie?

Można również zastanowić się czy nasza świadomość faktycznie ocknie się gdzie indziej, po zniszczeniu mózgu, tzn. jak działa takie przeniesienie. Gdy idziemy spać, świadomość wyłącza się i aktywuje rano. Podobnie gdy jesteśmy nieprzytomni, lub gdy mózg w wyniku poważnego urazu, przestaje być świadomy a potem powraca. Jeśli rozumiemy świadomość jako sumę funkcji i struktury całego mózgu, a nie jako jakąś magiczną siłę mieszkającą w głowie, to musimy uznać, że dokładne odwzorowanie mózgu obudzi w nim naszą (nie jakąś, ale naszą) świadomość. Gdyby żyły obydwa "oryginał" oraz "kopia", to bylibyśmy obydwoma naraz i żaden z nas nie czułby się inaczej niż drugi. Jeśli "oryginał" umrze, to nie ma znaczenia, bo MY nadal żyjemy. Cholernie nieintuicyjne...

Stopniowa implantacja

Pomysł ten pamiętam jeszcze z czasów naszego nieodżałowanego Stanisława Lema. Chodzi o to, aby nie niszczyć mózgu, by go zeskanować a potem odtworzyć, lecz żeby dokonywać okresowych wszczepów sztucznej materii mózgowej do żyjącego cały czas mózgu. Te maleńkie wszczepy, np 0,1% mózgu każdorazowo, pozostawianoby następnie do czasu ich asymilacji z żywym mózgiem. Sztuczny fragment zaczynałby przejmować funkcje brakującego, podobnie jak to się dzieje w mózgu, pozbawionym jakiegoś istotnego fragmentu - o ile to możliwe mózg przekazuje zadania do innego obszaru i funkcjonuje dalej. Po tysiącu takich operacjach mamy w 100%-tach sztuczny mózg, który nigdy się nie zestarzeje. Jeśli wszczepimy go następnie do robotycznego ciała, to... TADAAAA !!! Jesteśmy nieśmiertelni.

Michelle Mack - ukończyła ogólniak, żyje, porusza się i mówi. Ma tylko jedną półkulę mózgu.

Proces ten wydaje się bardzo atrakcyjny, lecz jest szalenie skomplikowany. Po pierwsze nie mamy takiego materiału. Po drugie istnieją szacunki, że pojedynczy neuron jest takiej złożoności, co kilka tysięcy równań różniczkowych, samych neuronów jest zaś ok. 100 miliardów. Daleki jestem od mnożenia jednego przez drugie, ale pokazuje to pewną skalę problemu. Co więcej, mózg nie jest jednolity strukturalnie. Nasze sztuczne fragmenty musiałyby być dokładnie dostosowane do obszaru, do którego byśmy je wszczepiali.

Inteligencja... sztuczna ?

No właśnie. Czy jeśli skorzystamy z takiej powolnej wymiany, lub poddamy się operacji doktora Haywortha i obudzimy się za 300 lat jako cyborg i będziemy czuć i myśleć dokładnie tak jak dzisiaj... czy będziemy sztuczną inteligencją? Czy będziemy nadal człowiekiem? Jeśli ktoś jest wierzący i pójdzie za 300 lat do kapłana swojej religii (o ile te archaiczne przedsiębiorstwa będą nadal istnieć) i zada pytanie "czy posiadam duszę?", otrzyma pozytywną odpowiedź?

Sądzę, że trudności w zrozumieniu natury tego problemu wynikają wprost z szablonowego podejścia, wynikłego z życia przez tysiąclecia w kulturze, gdzie biologiczne ciało, biologiczny mózg i umysł, były zawsze jednym i tym samym. Czy jeśli stracimy nogę, będziemy kimś innym? Czy jeśli stracimy obie nogi będziemy kimś innym? A nogi i ręce? A nogi, ręce i tułów? A jeśli pójdziemy spać a rano nasza świadomość ocknie się w sztucznym mózgu cyborga? Wystarczy mózg uznać za nośnik a wszystko staje się prostsze. Nie ma najmniejszego znaczenia czym jest ten nośnik. Czy biologiczny, czy sztuczny, liczy się tylko jego funkcja i zawartość. Pytanie czy będziemy sztuczną inteligencją, jest po prostu źle postawione, bo sztuczną inteligencję przywykliśmy rozumieć jako coś innego. Będziemy nadal człowiekiem, z całą swą osobowością, lecz osadzoną całkowicie na ośrodku sztucznym.

Być może nawet do tego typu "sztucznej" inteligencji, dojdziemy prędzej niż do takiej sztucznej inteligencji, którą większość ludzi rozumie jako wytwór programistyczno-inżynierski.

Przeludnienie - rozwiązanie



Nadeszły wreszcie te wspaniałe czasy. Człowiek ostatecznie pokonał swe niesprawiedliwe biologiczne ograniczenia i może żyć wiecznie. Ponieważ prawie nikt już nie umiera, następuje globalna eksplozja demograficzna i ekspotencjalny wzrost liczebności gatunku ludzkiego. Z 15 miliardów robi się 50 miliardów. Zaczyna poważnie brakować pożywienia oraz pitnej wody. Na szczęście jednak jest rozwiązanie. Połączona koalicja kosmiczna od 200 lat rozbudowuje samowystarczalną mega bazę na Marsie oraz prowadzi przygotowania do monumentalnej, wielopokoleniowej misji kolonizacyjnej na super-ziemię odległą o 10 lat świetlnych od nas.

Jeśli technologia kolonizacyjna, zbiegnie się w czasie z technologią zapobiegania śmierci, problem nadmiernej ilości populacji, zostanie rozwiązany poprzez wysyłanie nadmiarów na inne planety. Jeśli zyskamy nieśmiertelność wcześniej, konieczne będą albo blokady dostępu do tego rozwiązania (prawdopodobne bunty i rewolucje), albo drastyczna kontrola ilości urodzeń (prawdopodobne bunty i rewolucje). Jak widać więc, lepiej aby te dwie ścieżki biegły równolegle.

Kwestie psychologiczne i socjologiczne

Ludzki umysł działa na biologicznym mózgu i wraz z nim się starzeje. Wraz z wiekiem zmienia się także nasza osobowość. Stajemy się dojrzalsi, bardziej powściągliwi, ale jednocześnie przeważnie bardziej marudni, stetryczali i niechętni zmianom. Które z cech naszego starzejącego się umysłu wynikają wprost ze starzenia się samego mózgu a które nie? Nie wiadomo jakie konsekwencje psychologiczne może mieć nieustanne życie przez np. tysiąc lat. A milion lat? Czy umysł jest w stanie zachować trzeźwość, psychiczne zdrowie i dyscyplinę jasności myśli przez milion lat? Czy nie rozpadnie się w tym czasie na kawałki z przyczyn stricte psychologicznych, nie biologicznych?

Przemodelowaniu ulegną także struktury rodzinne i społeczne. Nikt nie będzie stary, nikt nie będzie odchodził robiąc miejsce dla młodych. Pradziadek, dziadek, ojciec i syn - wszyscy w tym samym wieku. Pra-pra-pra-pra-babcia w tym samym wieku co pra-pra-pra-pra-wnuk... Taka cywilizacja będzie musiała wypracować diametralnie różne rozwiązania społeczne, niż te z których wyrastała przez dziesiątki tysięcy lat. Będzie to zadanie trudne i fascynujące jednocześnie. Świat za 500 lat może być tak różny od naszego, że trudno to sobie wyobrazić.

Ciekawostka na koniec:

Przeszczepy głowy na inne ciało nie są żadną nowością i były przeprowadzane w XX wieku w różnych miejscach świata. Obok przypadku zaszczepienia głowy szczeniaka na szyję dorosłego psa z jego własną głową obok (słynny dwugłowy pies), nasłynniejszy jest chyba przypadek zamiany głowy małpom (rezusom) podczas operacji przeprowadzanych w latach 70-tych przez doktora Roberta White'a. White z sukcesem przeszczepiał całe głowy małp na inne ciała, w taki sposób że małpy po operacji żyły i normalnie funkcjonowały, przynajmniej przez kilka dni. Były jednak całkowicie sparaliżowane, gdyż łączenie systemu nerwowego to coś o kilka rzędów trudniejszego niż łączenie samych naczyń.

White przeprowadził też eksperyment z powyższej zagadki. Wyjął żywy mózg z czaszki małpy i podłączył go do mechanicznego płuco-serca. Mózg żył po za ciałem i wysyłał impulsy nerwowe. Po latach dr. White twierdził, że nauka doszła już do etapu, gdzie możliwe jest bezpieczne przeszczepienie głowy ludzkiej.

Źródło

Powrót zombi

~CrazyEdek2013-01-21, 21:05
Przynajmniej nie dzień jak co dzień

Jako, że w ostatnich latach media i różne "dziwne" grupy społeczno-polityczne usilnie starają się narzucić równość między obiema płciami, a nawet "bezpłciowość", co jest idiotyczne (nie chodzi, że któraś płeć jest gorsza, ale o to, że przecież są one różne), dlatego z ciekawości postanowiłem sprawdzić, czy ten "postęp" jest widoczny tylko w mediach, czy to już są realia.

Ktoś może powie, że metoda prymitywna, nieobiektywna, czy nieprofesjonalna, ale według mnie jest dość prawdziwa, bo przecież nikt nie każe oglądać tych filmików, ani nie zadaje debilnego pytania (jak to robią w sondażach, w których musisz de facto wybierać, czy jesteś faszystą, czy jesteś za adopcją dzieciaczków przez homosiów).

Tyle na wstępie, oto "wyniki"

Po wpisaniu na yt "sprzątanie w domu":



Główni odbiorcy:


Po wpisaniu "wykład polityczny":


Główni odbiorcy


Jak widzicie dzięki genialności mojego eksperymentu, dowiedzieliśmy się, że jednak te nachalne lansowanie równości płci nie daję na szczęście dużych rezultatów.
Kobiety i mężczyźni mają różne zainteresowania i nie jest to złe, bo przecież świat byłby nudny, gdyby każdy był taki sam, a w szczególności, gdybyśmy byli jak jakieś bezpłciowe bakterie..

PS. Tak, nudziło mi się.

PS2. Dla tych, którzy będą się pluli ile to musieli scrollować, macie ładną kobitkę:


PS3. Pamiętajcie sadole, że TV kłamie

PS4. szukałem, ale nikt na to jeszcze nie wpadł...