Wrzesień 2012
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
Październik 2012
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31
Listopad 2012
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30

Ernesto Hoost low kick

Konto usunięte • 2012-10-18, 21:35

Myślę, że film nie wymaga komentarza.

Dwóch kretynów i stół ogrodowy

Konto usunięte • 2012-10-18, 13:03
Rozbity stół i przepiękny widok cierpiącego kolegi


Dla niecierpliwych akcja od 1:00

Tymczasem w Grecji

Konto usunięte • 2012-10-18, 14:29
Dziś strajk generalny i jak zwykle zadyma-świeże fotki







Fotograf Casper Dalhoff spędził niedawno trochę czasu w kopenhaskim ośrodku dla chronicznych alkoholików. Zamieszkuje go 39 kobiet i mężczyzn, którym świadomość faktu, że umierają z powodu alkoholu nie przeszkadza w codziennym piciu na umór. Tu zamierzają kopnąć w kalendarz.

Wielu chronicznych alkoholików nie ma szans na zerwanie z nałogiem. Dla najbardziej zatwardziałych, odstawienie alkoholu może skończyć się śmiercią, gdyż lata nałogu zmieniły ich metabolizm do tego stopnia, że radykalne wyeliminowanie wódy z krwiobiegu jest w stanie spowodować u nich poważny szok. Nagłe odstawienie alkoholu może u nich wywoływać m.in. niebezpiecznie przyśpieszoną pracę serca, palpitacje, katatonię i halucynacje.

Można zatem powiedzieć, że wstawiony nie powinien nagle odstawiać, ha ha ha. No dobra, przepraszam i zapraszam do galerii kopenhaskich moczymord.



W Kopenhadze znajduje się jedyny w swoim rodzaju dom zwany E-Huset. Po raz pierwszy usłyszałem o nim od przyjaciółki mojej żony, która kiedyś tam pracowała. Dowiedziałem się od niej, że E-Huset to miejsce, gdzie udają się alkoholicy, kiedy chcą zapić się na śmierć. Postanowiłem je odwiedzić i zrobić o nim fotoreportaż. Po pięciomiesięcznych staraniach udało mi się uzyskać zgodę na wizytę. W ciągu następnych sześciu miesięcy odwiedziłem E-Huset wiele razy.



E-Huset zajmuje solidny trzypiętrowy budynek z lat 40., ubiegłego wieku. Jest cały zamieszkany przez alkoholików, w związku z czym panuje tu nieopisany bałagan. Jego mieszkańcy piją dzień i noc i są w permanentnej delirce, więc nie należy za bardzo wierzyć w to, co mówią. W całym domu słychać tętniące agresją wrzaski i wyzwiska. W jednej z jego części 12 osób dzieli jedną łazienkę. To tu kierują swoje pierwsze kroki, kiedy wstają rano pijani. Niewielu udaje się wcelować do muszli, w związku z czym na podłodze rozlewa się głębokie na 7 centymetrów jezioro szczyn.



Typowy mieszkaniec E-Huset wstaje ok. 8.00 rano. Dzień rozpoczyna do piwa, sznapsa, wódy, bądź czegokolwiek innego z odpowiednią ilością procentów. Wkrótce potem zapada w krótki sen, po czym jest wołany na śniadanie, na które jednak na ogół się nie stawia. Większość pensjonariuszy ośrodka zdecydowanie woli płyny. O 9.00 personel wydaje im dzienne kieszonkowe. Gdyby mogli dowolnie dysponować swoimi funduszami, wydaliby je od razu i nie mieliby za co pić przez resztę miesiąca. Przy wprowadzeniu się do domu muszą podpisać umowę, na podstawie której personel wydaje im codziennie konkretną kwotę, wahającą się na ogół od 100 do 200 koron (50-100 zł). Tuż po wypłacie ruszają biegiem do najbliższego monopolowego.

Podobnie jak śniadanie, obiad nie cieszy się szczególną popularnością wśród mieszkańców E-Huset. Popołudniu odbywają się rozmaite zajęcia, na które nikt nie uczęszcza. Na ich czas pensjonariusze dyskretnie usuwają się personelowi z oczu.



O 3.00 po południu w domu zapada cisza. Wszyscy są pijani w sztok i siedzą w pokojach gapiąc się w ścianę. Z kolacją sprawa ma się podobnie jak z wcześniejszymi posiłkami. Około 21.00 większości pensjonariuszy urywa się film. Na nogach pozostają jedynie najwięksi twardziele.

W miarę jak poznawałem mieszkańców E-Huset, stawało się dla mnie jasne, że wszyscy po prostu czekają na śmierć. W tym celu zgłosili się do ośrodka. Jeśli jesteś zdeterminowany, żeby zapić się na śmierć, możesz się tu wprowadzić (o ile ukończyłeś 18 lat), przy czym średnia wieku pensjonariuszy waha się w okolicach 50 lat. Niektórzy z nich odwalają kitę po kilku dniach od wprowadzenia się do domu, agonia innych trwa latami.

*Tekst nie jest mój.
Ostatnio były najniebezpieczniejsze miasta na świecie, więc pora na nasze rodzime dzielnice niepolecane w przewodnikach turystycznych.

Trójmiasto:
- Zawsze złą sławą cieszyły się: Stara Orunia, Nowy Port, Biskupia Górka i Stogi. Dużo starych budynków, często zamieszkiwanych przez patologię albo przesiedleńców, co nie płacili czynszów. Zawsze tam było jakoś tak zawadiacko. Sam się tam wychowałem, to wiem - mówi nam Kuba z Gdańska.
Piotr z Gdyni dodaje kolejne elementy do naszej układanki. - Gdynia Leszczynki czy Grabówek. Ulica Zamenhofa. Mieszkałem tam jako dzieciak i przez cztery lata w moim tylko bloku naliczyłem 5 czy 6 trupów. Głównie "samobójstwa" z rękoma związanymi drutem kolczastym. Do tego bywało, że rano otwierasz drzwi, a tam siekiera wbita w ścianę naprzeciwko.

W takich przejściach z pewnością nie zawrzesz nowych przyjaźni:


Gdynia Oksywie/Obłuże - tak zwany "Paged", czyli byłe osiedle kolejarzy i stoczniowców. Nieciekawa okolica... Kiedyś, wracając do domu, przechodziłem koło sklepu, a tu pod wejściem mili panowie w dresach ładują naboje do rewolweru. Światowy rekord w biegu na 1000 metrów był mój... Poza tym w ciągu dnia brzydka, ale w miarę spokojna dzielnica.
- W Gdańsku: Orunia i Nowy Port. Wjeżdżasz z inną rejestracją niż gdańska i patrzą na ciebie jak na potencjalnego dawcę organów, felg, pieniędzy i czego tam jeszcze można chcieć. A Nowy Port nawet w piękny, letni dzień wygląda... mocno biednie. Ekstremalnie brudno, budynki zaniedbane i ogólnie tak jakoś odstraszająco - opowiada Piotr.Co na to wszystko policyjne raporty? Statystyki przeczą obiegowym opiniom. Według nich, do największej liczby zdarzeń dochodzi w centrach Gdyni, Gdańska i Sopotu. Najczęstsze zgłoszenia to wezwania do kradzieży, uszkodzeń samochodów czy zakłóceń porządku.

Łódź:
- Limanka, Włókiennicza, Wschodnia, Abramowskiego - Bałuty, Śródmieście, Górna - wymienia jednym tchem Kamila, która w Łodzi mieszka od lat i prowadzi tu sklep.
- Mogą cię tam "skroić", napaść z nożem, zapytać za kim jesteś: za ŁKS czy za Widzewem? Źle odpowiesz i kłopoty murowane. Ostatnio lasce ukradli kurtkę i torbę i porzucili na drugim końcu miasta, a moją pracownicę pobili za to, że "za dobrze wyglądała". Najlepsze w tym wszystkim, że pobiła ją inna "laska" - komentuje.
Więcej do powiedzenia ma Andrzej. Rodowity łodzianin, który jednak z miasta wyjechał jakiś czas temu. Doskonale orientuje się jednak, co w łódzkiej trawie piszczy.
- W Śródmieściu złą sławą cieszą się ulice Wschodnia i Włókiennicza. To rejon, gdzie stoją stare poniszczone kamienice i mieszka tam element. To głównie rejon kibiców ŁKS i bardzo łatwo można zarobić za nic. Limanowskiego to kolejny rejon kibiców ŁKS, którzy szczycą się hasłem: "Morda nie szklanka, ŁKS Limanka".

W takich bramach często można spotkać sportowców:


- Inne miejsce, gdzie lepiej się nie zapuszczać to ulica Kilińskiego. W parku między Kilińskiego i Sienkiewicza napadło nas kilku gości bez żadnych pytań zaczęło nas okładać prawdopodobnie z użyciem kastetów, bo dwóch z nas skończyło w szpitalu, jeden miał drutowaną szczękę.
- Okolice targowiska Górniak były i są miejscem, gdzie kręci się wielu naciągaczy grających w trzy kary i handlujących trefnym złotem. Jeśli masz pecha, spotkasz tu też kieszonkowców.
- Bałuty, zwłaszcza stara część Bałut, okolice Rynku Bałuckiego to też niebezpieczne miejsca. Tam są stare kamienice, często zamieszkane przez biednych ludzi lub wykolejeńców z marginesu społecznego - kończy swoją opowieść Andrzej.
Raporty policji z kolei informują, że Bałuty słyną z kradzieży samochodów. Rekordowy był 2002 rok, kiedy w okolicy "Limanki", przestępczego obszaru ulic Limanowskiego, Wojska Polskiego i Ceglanej, skradziono 1180 pojazdów. W tym rejonie odnotowanych jest też najwięcej napadów na tle seksualnym. Stanowią one ponad połowę wszystkich ataków w Łodzi.

Śląsk i Zagłębie:
O życiu na pograniczu Zagłębia i Górnego Śląska sporo wie Jarek. W tych rejonach porusza się bowiem od 30 lat. Z chęcią informuje nas o ciemnej stronie swoich rodzinnych rejonów.- W Sosnowcu niebezpieczną dzielnicą jest z pewnością Zagórze. W skrócie mówiąc: bandytyzm, patologia, blokowiska. Każdy się boi tam wchodzić. Blokersi, handlarze dragów i kibice Zagłębia nie uznający niczego i nikogo. Bywa, że przeganiają nawet innych kibiców z Sosnowca, którzy przyjeżdżają z innych dzielnic.
- W Bytomiu nieciekawie jest przy Dworcowej. Strach tam wchodzić. Żebractwo, Romowie, przeróżne rzezimiechy.
- Katowice Szopienice. Dzielnica przy torach kolejowych. Rozpadające się familoki. Dzieciaki zbierają węgiel, a starsi po prostu kradną, wysypując go z wagonów na tory - opisuje śląską rzeczywistość Jarek.
Iwona opowiada nam o Gliwicach, mieście w którym się urodziła i spędziła większość swojego życia.
- W każdej dzielnicy Gliwic jest niebezpiecznie. Wszędzie mieszkają osoby, które mogą wystawiać swojej dzielnicy złe świadectwo. Przykłady? Osiedle Łabędy i Kopernik. Tam o awanturę nietrudno, bo zamieszkują ją kibice Górnika i Piasta. Dalej Sośnica - kopalniane, sypialniane osiedle. Następnie Osiedle Sikornik, Gwardii Ludowej.
- Jest też tzw. trójkąt bermudzki. To okolice: Franciszkańska, Błogosławionego Czesława i św. Cecylii, Sportowej, Hutniczej. Tam mieszkają niewykształceni ludzie, margines społeczny - relacjonuje.
- Wszędzie można dostać w łeb. Im starszy familok, tym gorzej. Najlepiej po prostu nie wychodzić po zmroku i nie włóczyć się po podejrzanych miejscach - podsumowuje krótko rozważania poprzedników Bartosz, mieszkaniec Katowic.

Kibice zagłębia często nie lubią nawet swoich:


Kraków:
W Rynku cię okradną, w Hucie napadną, a na Azorach stracisz koła w samochodzie:


Choć to miasto kultury i sztuki, raporty policyjne mówią też co innego. Kraków jest miastem, gdzie popełnianych jest bardzo dużo przestępstw. Walki między gangami, brutalne morderstwa, napady, kradzieże, włamania, pobicia, wymuszenia - to wszystko dzieje się na ulicach i osiedlach dawnej stolicy Polski.
Od lat za najbardziej niebezpieczną dzielnicę miasta uchodzi Nowa Huta. Czy to prawda? I tak, i nie. Choć wciąż przoduje w ilości rozbojów i bójek, to o wiele więcej kradzieży ma miejsce w centrum miasta. Rynek Główny, okolice dworca i Kazimierz - to tam najłatwiej zostać okradzionym.
Nic w tym dziwnego. Po zmroku w Krakowie najwięcej ludzi na ulicach porusza się właśnie w okolicach odwiedzanych przez turystów i bywalców lokali w Rynku. Specyficzna mieszanka "napływowej" klienteli sprawia, że w pozornie bezpiecznych miejscach może zrobić się naprawdę gorąco. Przykład? Choćby wiodąca do Sukiennic i Ratusza ulica Szewska.
- Tam do awantur dochodzi co tydzień. Tuż obok siebie znajdują się cztery popularne kluby muzyczne. Osoby, których ochrona nie wpuści do środka, bądź ci, którzy wytaczają się na zewnątrz, często szukają zaczepki u przechodniów. Nie tak dawno, gdy latem wracaliśmy z imprezy, przyczepił się tam do nas jakiś pijany gość. Zaczął szarpać i oskarżał o kradzież telefonu. Poszliśmy dalej, ale on pobiegł za nami aż do nocnego sklepu spożywczego. Zrobił istną demolkę. Był pod wpływem narkotyków, ledwo uspokoiliśmy go we trzech. A jak przyjechała ochrona, to z rozpędu pałkami dostało się i nam - opowiada Paweł, bywalec krakowskich lokali.
Swojego czasu za niebezpieczne uchodziły również Kazimierz i Stare Podgórze, ale te dzielnice w ostatnich latach znacznie się ucywilizowały. Co ważne - nie należy wierzyć tym, którzy przestrzegają przed grasującymi po ulicach kibolami. Wbrew obiegowej opinii, raczej nie zdarza się, żeby w wojnach pseudokibicowskich gangów ucierpiał ktoś postronny. Krakowianie już dawno nauczyli się, że otwarte manifestowanie klubowych sympatii może się tu źle skończyć.
Źle skończyć się może także parkowanie na cieszących się złą sławą osiedlach. Mieszkańcy Azorów do dziś pamiętają, jak wandale ukradli koła w kilku parkujących tam samochodach, a łącznie 30 uszkodzili.

Reszta w komentarzu

Prawa Kobiet w literaturze

Konto usunięte • 2012-10-18, 14:08
Sielanka przy literaturze fantastycznej



Z tego samego miejsca co zawsze.
PS, nie było! Szukałem!