Czerwiec 2012
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2 3
4 5 6 7 8 9 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30
Lipiec 2012
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1
2 3 4 5 6 7 8
9 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 31
Sierpień 2012
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2 3 4 5
6 7 8 9 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31

Major Stefan Stec - żołnierz ugodzony niewidzialną kulą.

Konto usunięte • 2012-07-16, 17:47
Artykuł skopiowany w całości ze stony:
---.salon24.pl/120617,major-stefan-stec-zolnierz-ugodzony-niewidzialna-kula

________



Dzisiaj natrafiłem w sieci na informację o człowieku, o którym powinienem był wiedzieć dużo wcześniej. O żołnierzu, który zginął w młodym wieku i którego zabiła nie tyle wojna, co wspomnienie o niej. Zabiło go wspomnienie o rzeziach, których był świadkiem, wspomnienie własnej, choć wymuszonej warunkami od niego niezależnymi, bezsilności.

Nie znalazłem wielu informacji o majorze sił pokojowych ONZ, Stefanie Stecu. Pragnę jedynie zaznaczyć Jego obecność. Na gorąco, w chwilę po pierwszym zapoznaniu się z tą postacią.

Jako 18 latek rozpoczął studia w WAT. Zrezygnował z nich jednak, by podjąć służbę w polskich siłach pokojowych przy ONZ. Po odbyciu przeszkolenia, został wysłany na pierwszą swoją misję, do Kambodży, gdzie służył w jednostkach inżynieryjnych i zaopatrzenia.
Po misji kambodżańskiej, mjr Stec trafił wraz z kilkoma polskimi oficerami do Kigali w Rwandzie, wraz z siłami UNAMIR (Misja Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Pomocy Rwandzie).
Tzw. 'klasyczna' misja, jak nazywali ją politycy, stała się dla mjr Steca, a także innych uczestniczących w niej żołnierzy, mission impossible. Niedoposażona, mała grupka żołnierzy UNAMIR,mająca udzielać pomocy miejscowej ludności, znalazła się pośrodku rzezi, której oddziały milicji Hutu dokonywały na ludności Tutsi (i nie tylko). Mjr Stec jako pierwszy zaczął w korespondencji z kwaterą główną ONZ nazywać te wydarzenia 'ludobójstwem', zaplanowanym i konsekwentnie przeprowadzanym. Zabroniono mu jednak używania tego słowa.

Rada Bezpieczeństwa nie była też skora do wspomagania logistycznego żołnierzy UNAMIR w ich wysiłkach ratowania miejscowej ludności. Zamiast tego mieli prowadzić rozmowy ze stronami i dążyć do zawieszenia broni (niemożliwego do osiągnięcia- jak powiedział później mjr Stefan Stec na Rwanda Forum, zorganizowanym przez Imperial War Museum w Londynie w 2004r.). Tymczasem milicja Hutu zabjała nawet 10 tys. osób dziennie, pustosząc strefy bezpieczeństwa, dokonując rzezi w kościołach i wszędzie tam, gdzie chronili się uciekinierzy - ludność cywilna. W wielu takich miejscach był major Stec świadkiem niewyobrażalnych okrucieństw tej wojny. Ci, którzy przeżyli mieli szansę opuszczenia Rwandy. Mogli jednak, gdy mieli...ważną wizę belgijską i zabezpieczenie finansowe.Łatwo wyobrazić sobie dramatyzm roli, w jakiej postawieni zostali żołnierze UNAMIR, w tym także mjr Stefan Stec, mający takiej selekcji uchodźców dokonać. Postawa RB ONZ, słabe wsparcie działań pomocowych polskich oficerów sprawiły, iż mjr Stec planował nawet dezercję z szeregów UNAMIR i wstąpienie do Rwandyjskiego Frontu Patriotycznego. W Rwandzie pozostał nawet po tym, gdy Rada Bezpieczeństwa odcięła dostawy zaopatrzenia po wycofaniu większości żołnierzy z tego rejonu.



Po opuszczeniu Rwandy, mjr Stefan Stec osiadł wraz ze swoją partnerką w Hadze. Założył tam Fundację Amahoro ( amahoro.nl ), pomagającą dzieciom z Rwandy - ofiarom bratobójczej wojny, której był świadkiem. Doświadczenie rwandyjskiej rzezi pozostawiło w nim jednak rany najgłębsze, rany bezkrwawe, rany, których nie było można opatrzyć. Podczas mowy wygłoszonej w Imperial War Museum( london.iwm.org.uk/upload/package/33/rwanda/pdf/Stefan_Stec.pdf ) z żalem i irytacją wspominał, jak to w Wielkiej Brytanii njusem dnia była wiadomość o uratowaniu z Rwandy psa, na którego zdjęciu widniał napis: 'weteran wojenny'. Incydent ten dobrze oddawał stan świadomości tragedii w Rwandzie u obywateli świata.

Tego, co stało się później nie będę już streszczał. Niech zabrzmi słowami zamieszczonymi w polskiej Wikipedii, a będącymi tłumaczeniem akapitu z artykułu Lindy Malvern (autorki m.in. książki o wojnie w Rwandzie: Conspiracy to Murder) w The Guardian, pt. History? This film is fiction:

W 2005 roku odbyła się w Hadze szczególna projekcja filmu "Hotel Rwanda", na którą został zaproszony. Po filmie, który obrazuje żołnierzy ONZ jako nieudolnych, odbyła się dyskusja panelowa podczas której Stec był publicznie obwiniany za to, że nie zrobiono dostatecznie dużo, aby uratować życie wielu Rwandyjczyków.

Stec zachorował zaraz po tej projekcji. Przestał jeść i mimo pomocy doświadczonych psychiatrów, którzy leczyli już żołnierzy z holenderskiego batalionu ONZ w Srebrenicy[1], zmarł w wyniku powikłań związanych z Zespołem Stresu Pourazowego we wrześniu 2005 roku.

Na stronie Fundacji Amahoro, Heather Kilner, z którą spędził ostatnie lata życia i która była u jego boku do ostatnich chwil, tak Go wspomina:

Jego poczucie humoru doprowadzało mnie czasami do szaleństwa, bo nigdy nie wyglądał na poważnego. Jednakże gdzieś tam wewnątrz drążyło go cierpienie. W związku z ludobójstwem w Rwandzie, Stefan przeżywał bolesne poczucie winy i zawodu na zachodnich rządach: Francji, Belgii, Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych, Jego Organizacji Narodów Zjednoczonych, dla której pracował i Świata - to brzemię było zbyt wielkie do uniesienia dla jednego człowieka i ostatecznie go złamało.
[...]
Moja bratnia dusza odeszła lecz magiczne chwile, które razem spędziliśmy, pozostają we mnie. On nadal łączy ludzi dobrej woli. (tłum. moje)

Major Stefan Stec zginął od niewidzialnych ran w wieku 41 lat.

Ps.

Mjr Stefan Stec został odznaczony przez Prezydenta RP Lecha Wałęsę Krzyżem Zasługi za Dzielność. Przekazał to odznaczenie pozostałym w Rwandzie ochotnikom z rozwiązanych sił UNAMIR i swojemu dowódcy, kanadyjskiemu generałowi Dellaire.

Ps2

Poza filmem 'Hotel Rwanda', powstał jeszcze jeden film m.in. o gen. Dellaire i rwandyjskiej tragedii, 'Podać rękę diabłu', w którym postać Mjr Stefana Steca zagrał Mark Antony Krupa.

-------------------------------------------------

Większość informacji biograficznych streściłem za polską edycją Wikipedii pl.wikipedia.org/wiki/Stefan_Stec_(major_si%C5%82_pokojowych_ONZ)

Także do zapoznania się:

independent.co.uk/news/obituaries/major-stefan-stec-509899.html
london.iwm.org.uk/upload/package/33/rwanda/pdf/Stefan_Stec.pdf
guardian.co.uk/commentisfree/2006/mar/19/comment.media
amahoro.nl

Dziecko w toalecie

Konto usunięte • 2012-07-16, 20:27
Nie wiem jak to opisac. po prostu dziecko w klozecie

Bezpieczeństwo dziecka "Hydraulik"

Konto usunięte • 2012-07-16, 19:08
Legenda powraca!

W tym odcinku filmu instruktażowego dla pedofili zobaczymy skok "na hydraulika".



Aż serce boly kiedy przypominam sobie jak puszczali mi to w podstawówce...

Tato! Tato! Tato!

Konto usunięte • 2012-07-16, 2:24
Ciocia Renata


Mały sadysta

Rosja komplikacja wypadkow w zwolnionym tempie

Konto usunięte • 2012-07-16, 12:05
Taka tam komplikacja wypadkow w zwolnionym tempie



Jak bylo to wyjebac.

P🤬lenie policji

Konto usunięte • 2012-07-16, 17:16
Prawdziwe pokolenie JP

Zdjęcia duchów

Konto usunięte • 2012-07-16, 7:26


Ciekawa legenda otacza przejazd kolejowy na południu San Antonio, w stanie Texas. Podobno miał tutaj miejsce nieszczęśliwy wypadek, w którym zginęło kilkoro uczniów, a ich duchy zostały w tym miejscu i staczają samochody oczekujące na przejazd wprost na tory. Co ciekawe, samochody stoją pod górkę. Córka Andiego i Debbie Chasney wraz z kilkoma przyjaciółmi wybrała się w to miejsce, żeby sprawdzić ową legendę. Dziewczyna zrobiła kilka zdjęć – na jednym z nich można zobaczyć przeźroczystą postać.



To chyba najbardziej znany wizerunek ducha wszech czasów. Uważa się, że zjawą, nazwaną Brązową Damą jest Dorothy Townsend, żona Charlesa Townsenda. Małżonkowie mieszkali w Raynham Hall w Norfolk na początku XVIII wieku. O Dorothy krążyły plotki, że przed ślubem z Charlesem była kochanką lorda Wortona. Zazdrosny mąż miał podejrzewać żonę o zdradę i uwięzić ją w najdalszym zakątku domu, gdzie trzymana była do końca życia.



Na fotografii można zobaczyć rozmytą postać człowieka siedzącego na fotelu. Uważa się, że to duch lorda Combermere'a, dowódcy brytyjskiej kawalerii z początku XIX wieku, który zmarł w 1891 roku na skutek potrącenia przez furmankę.



Emerytowany duchowny Ralph Hardy, z White Rock, w Kolumbii Brytyjskiej zrobił to zdjęcie w 1966 roku. Jego zamiarem było jedynie uwiecznić eleganckie spiralne schody w pomieszczeniach Państwowego Muzeum Morskiego w Greenwich. Jednak po wywołaniu fotografii, jego oczom ukazała się postać idąca do góry i trzymająca się obiema rękami poręczy. Eksperci (między innymi z firmy Kodak), którzy badali oryginalny negatyw, doszli do wniosku, że nie dokonano na nim żadnych manipulacji. Podobno w okolicy schodów wielokrotnie widywano ową zjawę.



19 listopada 1995 roku gmach urzędu miasta Wem, w Shropshire, w Anglii spłonął doszczętnie. Masy gapiów zebrały się by oglądać pożar tego starego budynku, zbudowanego w 1905 roku. Tonny O'Rahilly robił zdjęcia z drugiej strony ulicy. Na jednym z nich widać stojącej u wejścia półprzeźroczystą postać dziewczynki. Ani O'Rahilly,ani strażacy, ani inni świadkowie nie przypominali sobie, żeby widzieli jakąś dziewczynkę na miejscu pożaru. Z archiwów wynika, że w 1677 roku pożar zrównał z ziemią wiele domów we wsi. Według legendy, pożar przypadkowo spowodowała dziewczynka Jane Churm. Jej zjawa ma być do dzisiejszego dnia obecna na miejscu tamtego nieszczęścia.