Wysłany:
2020-10-18, 13:57
, ID:
5814503
2
Zgłoś
Jeszcze raz powtórzę, bo tępoty antymaseczkowe problemy z czytaniem mają bardzo poważne.
Sprzedawca ma prawo nie wpuścić do sklepu i ma prawo ustalić dowolne warunki wejścia do danego lokalu. Podobnie jak do klubu mogą nie wpuścić w adidasach, podobnie jak do restauracji nie wpuszczą w stroju kąpielowym (też niektóre z🤬by lamentowały). Zasady wejścia do lokalu nie mogą tylko dyskryminować np. ze względu na kolor skóry, czy płeć. Nie mogą też niestety dyskryminować ze względu na chorobę psychiczną i tylko w ten sposób antymaseczkowiec może się w tej sytuacji bronić.
Wejście do sklepu również należy do sklepu. Tak, jak stoisz w drzwiach i blokujesz przejście sprzedawca też może Cię wyrzucić.
Jeżeli klient popełnia wykroczenie to sprzedawca ma prawo go zatrzymać do przyjazdu policji i to już policja ustala, czy do wykroczenia doszło. Reakcja sprzedawcy jest jak najbardziej.
Przepisy dotyczące maseczek faktycznie są nieprecyzyjne i faktycznie istnieje możliwość nieprzyjęcia mandatu i wygrania takiej sprawie. Policja jednak poza zwykłym mandatem może również wysłać zawiadomienie do Sanepidu, który może nałożyć grzywnę. Grzywna z Sanepidu ma rygor natychmiastowej wykonalności i oznacza to, że już za tydzień do antymaseczkowca może zapukać komornik. Owszem, antymaseczkowiec może wygrać sprawę i mieć taki mandat anulowany po miesiącach łażenia po sądach, ale i tak najpierw od niego ściągną do 30000 zł. Policja wnioski do sanepidu kieruje natomiast chętnie, jeżeli taki antymaseczkowiec się wykłóca, zamiast po prostu założyć maseczkę.