Mówisz jak prawdziwy Rzymianin. Nie ten z marmuru i prawa, ale ten z czasów, gdy przybijał sprawiedliwego do krzyża i cieszył się z ciszy po Jego ostatnim oddechu.
Pełen pogardy, przekonany o własnej racji, a ślepy na to, że służysz nie rozumowi, tylko ciemnościom, które ci szepczą, że jesteś wolny.
Ale nie jesteś. Jesteś sługą ciemności, a twoje własne słowa są łańcuchami.
Walczysz z religią? Nie.
Walczysz z Bogiem, a to jest bitwa, którą człowiek przegrywa zawsze.
Nie dlatego, że Bóg cię nienawidzi. Ale dlatego, że ty odrzucasz rękę, która mogła cię wyrwać z ognia.
To nie jest dyskusja o teorii ani opiniach. Stoimy przed faktem dokonanym.
Bóg istnieje, objawił się, przemówił, działa, zbawił i zapowiedział sąd.
A razem z tym faktem istnieje też miejsce oddzielenia od Niego. Piekło, nie jako bajka, ale konsekwencja odrzucenia źródła życia.
To nie „czy” istnieje.. To jest to co zrobisz z tym, że istnieje.