Wysłany:
2012-11-03, 14:28
, ID:
1531247
Zgłoś
Ja spędziłem 3 dni poza domem podczas powodzi w 1997 a moje miasto (Nysa) było mocno zalane, ponadto jesteśmy poniżej dosyć dużego zbiornika retencyjnego, który w każdej chwili mógł poprostu nie wytrzymać i zmieść dosłownie większość miasta - i wtedy właśnie jeden z zamożniejszych mieszkańców (piekarz) "obdarowywał" bliźnich chlebem za jedyne 5zł od bochenka, a większość młodych szabrowała dosłownie co się da, więc co nie zabrała woda - zabrali szabrownicy. Naprawdę potrafimy sobie pomagać w sytuacjach kryzysowych, ale "dopier**lić do pieca"