Wysłany:
2014-12-14, 22:11
, ID:
3676251
Zgłoś
Nie ulega wątpliwości, że nie można wrzucać wszystkich do jednego worka. W moich okolicach żołnierze wyklęci byli byłymi żołnierzami AK walczącymi z Niemcami od '42 roku. Po ujawnieniu większość z nich była wyłapywana do więzień UBowskich lecz ci którym udało się ukryć, uciekli do lasu i odtworzyli oddziały z czasów wojny. Większość z nich została wyłapana dzięki zeznaniom członków AL i Gl którzy potem zajmowali wysokie stanowiska w milicji i ormo. Odrodzone oddziały zdobywały broń w większości bez walki na posterunkach milicji i z leśnych magazynów a prowiant odkupowali od chłopów, bądz byli wspierani przez nich, bo chłopi pamiętali ich jeszcze z czasów wojny. Stoczyli jedną z większych bitew z NKWD pod Majkowicami o której niestety ciężko znaleźć coś dokładniejszego w internecie. Zginęło około 150 żołnierzy rosyjskich. Po latach jeden z żyjących jeszcze partyzantów (którego miałem okazję poznać, obecnie jest w stopniu generała) zapytał jednego z chłopów ze wsi czy to co robili bylo słuszne. On odpowiedział mu, że tak bo gdyby nie oni to Niemców i łapanek by przybywało. W krótkiej działalności powojennej karali karą chłosty mocno dającym się we znaki komunistom, rekwirowali broń i prowiant z placówek milicji, wykonywali wyroki na donosicielach i atakowali więzienie UBowskie.