u nas się to nie nazywało, ale siadało się na murku, głowa w dół, szybkie wdechy i wstawało się, ktoś uciskał szyję po bokach (nie żeby dusić tylko zatrzymać dopływ krwi)... niezłe jazdy były
ale jak teraz pomyślę... jakie debilne zabawy, ciekawe co nasze dzieciaki wymyślą