nie dokończyłem wcześniejszej myśli->
Syria= rebelianci islamiści walczą z dyktatorem alawitą= wojna religijna/ krzywda im się wcale nie działa pod rządami Al Asada. Jego największe przewinienie to to że nie jest radykalnym islamistą i nie nosi szmatki , brody i nie ma za kochankę kozy. 
Syria tonie w krwi niewiinych ludzi( niewinnych i mniej niewinnych ,a także głupich i dzieci).
Zachód się przypatruje i myśli JAK tu rozwiązać problem żeby nikt zażegnać konflikt. 
I tu pojawia się Pan Mosiek (Rockefeller zapewne) i wpada na genialny pomysł: Sprzedajmy im broń, niech się wiecej krwi leje! przy okazji zarobimy (scenariusz każdej interwencji) Pan mosiek posiada udziały we wszystkich fabrykach broni, a nie wiem czy wiecie , ale za każdy wystrzelony czy sprzedany nabój państwo płaci Panu Mośkowi z publicznych pieniędzy;). Okazuje sie że to bardzo dobry biznes a żeby dochody utrzymać to potrzebne są wojenki, interwencje i demokratyzacja uciśnionych narodów. Prawdziwej demokracji nie ma , nie było i nigdy nie będzie(ale to temat na 1000 książek więc pomińmy). 
USA sprzedaje broń "rebeliantom" w ramach "pomocy", tylko że ci rebelianci to "allah akhbary" , najemnicy, motłoch( psychologia tłumu - im więcej ludzi tym bardziej głupieją i dają się ponieść "fali") i al-kaida. Wątpię żeby Al-Asad użył broni chemicznej, szybciej prowokacja albo broń chemiczna w wyniku działań motłochu dostała sie w ręce terrorystów. USA sprzedaje broń terrorystom, TYM z którymi już tyle lat walczy(Irak, Afganistan) . Tak czy inaczej wojna to biznes sam w sobie. Sprzedajmy, zarabiamy. 
A potem po wojnie(kiedy cała infrastruktura państwa jest w gruzach) wchodzimy do państwa z korporacjami i odbudowujemy je, szkolimy policję, budujemy kopalnie i takie tam. Ot i cała filozofia. A TV i Prasa Faszeruje nam mózgi takim syfem , że sami nie wiemy w którą stronę uderzyć.  
