Wysłany:
2017-03-17, 20:26
, ID:
4880212
Zgłoś
Ja czuje się pokrzywdzony przez nierówne traktowanie kobiet i mężczyzn. W Wojsku Panie mają o wiele więcej przywilejów niż mężczyźni.
Zacznijmy od rzeczy najmniej dokuczliwych. Normy WF dla kobiet, są dużo niższe niż normy męskie. Kobiety na egzaminie biegają 3krotnie mniejszy dystans, nie podciągają się na drążku (a mocne plecy to akurat podstawa w służbie żołnierza). Obsadzane są często na stanowiskach wymagających siły fizycznej np. radiotelefonista, ale nigdy nie wykonują swoich obowiązków. W zwykły dzień na kompanii siedzą głównie z dupami w swoich izbach i udają, że wypełniają dzienniczki albo piszą plany pracy/konspekty za podoficerów/oficerów. Radiotelefonistki nigdy nie noszą radia na plecach, robią to często za nich faceci, panie na etatach kierowców często nie mają nawet zaliczonej jazdy adaptacyjnej!
Dalej, nie są zazwyczaj wysyłane do żadnych robót fizycznych, a jak już ktoś je tam pośle to i tak służą za asystę noszącą pierdoły. Nie znają się na sprzęcie, mechanice, swoich obowiązkach (kolejny przykład nawiązujący do radiotelefonistek nie potrafiących zaprogramować radia na analogu), ogólnie fach wojskowy traktują jak zwykłą robotę i nie mają zamiaru zagłębiać się w jego niuanse. Nie muszą jeździć na wszystkie poligony, biorą udział tylko w tych bardziej lajtowych.
Mit o tym, że kobiety strzelają lepiej od facetów to też mit. Dochodzi do sytuacji, gdy kobieta stwarza na strzelaniu zagrożenie dla innych żołnierzy, przykład z mojego batalionu. Procentowo stanowią może 5% całej kadry batalionu, a to właśnie kobieta prawie pozbawiła życia innego żołnierza podczas strzelania. Żadnemu facetowi przez wiele lat nic takiego się nie przytrafiło.
I żeby nie było, są wyjątki. Mamy ratowniczkę medyczną, która świetnie się zna na robocie, jest też dziewczyna, która radzi sobie na koparko-ładowarce. Problem w tym, że są to nieliczne wyjątki, a w głównej mierze kobiety w armii są na lepszej pozycji niż my.
PS Na dzień kobiet dostały "nagrody", co też w pewnym stopniu obniżyło morale wśród męskiej części kadry. Tym bardziej, że jedna z dziewczyn o najmłodszym stażu służby stwierdziła, że dowódca ją docenił bo do nagrody dorzucił drobny prezent. Miał być to po prostu zwykły motywator, a nagrody na dzień kobiet to w gruncie rzeczy prezenty, a nie efekt mający docenić ich wzorową służbę. No ale jest to już precedens do tego by je nagradzać co roku tylko dlatego, że nie mają jaj.
A właśnie, pozostaje jeszcze kwestia szkół wojskowych i obligatoryjnej ilości miejsc przeznaczonych dla kobiet. Zamiast wziąć sprawniejszego faceta z lepiej zdaną maturą to i tak na te miejsce muszą wrzucić kobietę co w znacznym stopniu ułatwia im dostanie się na uczelnie. Mogą po prostu umieć mniej.