📌 Ukraina ⚔️ Rosja Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 12:48

#wojna

Aleksander Łukaszenka

konto usunięte2013-01-14, 19:19
Odnośnie sytuacji w Syrii

Toshifumi Fujimoto miał dość życia kierowcy ciężarówki. Postanowił poszukać sobie bardziej ekscytującego zajęcia. Kupił dobry aparat i ruszył tam, gdzie "coś się dzieje": do Syrii. Japończyk żyje z rebeliantami w mieście Aleppo, gdzie trwają najcięższe walki.

45-letni Fujimoto jeszcze przed wyjazdem do Syrii poszukiwał niecodziennych zastrzyków adrenaliny.
W 2011 roku był na placu Tahrir w Kairze, gdy trwała tam uliczne rewolta przeciw reżimowi Hosniego Mubaraka. W tym samym roku odwiedził na dwa tygodnie Syrię, korzystając z oficjalnej wizy turystycznej. W 2012 roku był w Jemenie, gdy tłumy oburzone antyislamskim filmem nakręconym w USA szturmowały amerykańską ambasadę.



W połowie grudnia 2012 roku podjął jednak swoja najbardziej szaloną wyprawę. Kupił japoński mundur polowy, dwa dobre aparaty i kamerę. W ten sposób zaopatrzony wsiadł do samolotu do Turcji i kilka dni później był już na granicy z Syrią, przez którą przedarł się nielegalnie przy pomocy przemytników i "przewodników turystycznych", którzy pomagają podobnym do Fujimoty.



26 grudnia na swoim profilu na Facebooku zamieścił pierwsze zdjęcia z Aleppo, największego miasta Syrii, które od miesięcy jest areną zaciętych walk pomiędzy siłami reżimu Baszara Asada i opozycji. W starciach zginęły tam już tysiące ludzi. Japończyk nie zna arabskiego. Od rebeliantów nauczył się kilku najprostszych zwrotów, które pozwalają mu komunikować się z nimi podczas walk.
Fujimoto nie zna też angielskiego. Jak pisze francuska edycja Huffington Post, jedynym sposobem, aby przeprowadzić z nim wywiad, jest komunikacja za pośrednictwem Google Translate.



Japończyk na front wyrusza codziennie sam, bowiem żaden przewodnik ma nie chcieć mu towarzyszyć. - Każdego ranka przechodzę 200 metrów i jestem w strefie walki, tuż obok żołnierzy Wolnej Armii Syryjskiej - stwierdził. Jak napisał na Facebooku "podoba mi się to!".

Fujimoto wykazuje się też straceńczą odwagą. Jak pisze franucski "Huffington Post", powołującą się na agencję AFP, gdy rebelianci poganiają go, aby uciekał, bo stoi w strefie ostrzału snajperów, on spokojnie robi zdjęcia i odchodzi. - Nie jestem celem dla snajperów, bo jestem turystą, a nie dziennikarzem - mówi z przekonaniem. - Tak poza tym, nie boje się kiedy do mnie strzelają, lub tego, że mogą mnie zabić. Jestem połączeniem samuraja i kamikadze - dodaje.

Japończyk nie przypomina większości fotoreporterów, bo nie nosi kamizelki kuloodpornej i hełmu. - To jest strasznie ciężkie, zwłaszcza kiedy trzeba biegać. Szybkość jest ważniejsza - napisał na swoim Facebooku łamaną angielszczyzną.



Pod zdjęciami strzelających zza barykad rebeliantów pisze między innymi: "Przestałem się bać granatników przeciwpancernych"
Śmierć nie jest problemem
Nonszalancja Japończyka i jego pogarda dla własnego bezpieczeństwa ma jednak ukryte przyczyny, bardziej prozaiczne niż "duch samuraja".

45-latek jest rozwiedziony i jak mówi, "nie ma rodziny, przyjaciół czy dziewczyny. Jestem zupełnie sam na świecie". Przyznaje, że ma trzy córki, ale nie miał z nimi żadnego kontaktu od pięciu lat.
W odpowiedzi na życzenia powodzenia od znajomego na Facebooku Japończyk napisał: "Człowiek nieuchronnie umiera. Takie jest jego przeznaczenie"

kradzione

profil naszego kitajca

Bitwa na śnieżki AGH 2013

trielux2013-01-09, 23:15
Dzisiaj, jak co roku, odbyła się bitwa na śnieżki zorganizowana na miasteczku studenckim AGH. Dwie przeciwne drużyny zmierzyły się na placu pomiędzy akademikami "jamnikami". W miarę możliwości będę dorzucał nowe filmiki z tego eventu w komentarzach.



Event na FB:

facebook.com/events/508711429151427/

Bismarck

Krówka2013-01-04, 16:05
BISMARCK



Okręt pancerny z II wojny światowej należący do armii niemieckiej. Była to największa jej jednostka. Właściwie pod względem wielkości... ale od początku...

W listopadzie 1937 roku wódz III Rzeszy Adolf Hitler ujawnił szefom swoich służb wojskowych, że ma zamiar w przyszłości rozpocząć wojnę z Wielką Brytanią. Zdawał sobie sprawę, że choć Wehrmacht posiadał ogromną przewagę na lądzie nad armią brytyjską, to bardzo słaba niemiecka marynarka wojenna nie miałaby żadnych szans w starciu z potężną Royal Navy.

Hitler potrzebował potężnej marynarki złożonej z potężnych okrętów. Tak powstał tzw. „plan Z” - plan znacznej rozbudowy marynarki i położenie nacisku na budowę potężnych pancerników i krążowników. Do chwili wybuchu wojny, ledwie rozpoczęto realizację tego nader ambitnego planu. Z zakładanych 10 pancerników, 3 pancerników kieszonkowych, 16 krążowników, 2 lotniskowców i 190 U-bootów niewiele udało się wybudować. Wystarczy przytoczyć, że Wielka Brytania w drugiej połowie 1939 r. miała przewagę nad Niemcami w samych pancernikach w stosunku 7:1.



Budowę okrętu rozpoczęto 1 lipca 1936 roku w stoczni Blohm und Voss w Hamburgu (budowa rozpoczeła się wcześniej niż ujawnienie planu "Z"). Okręt zwodowano w dniu 14 lutego 1939 roku. Pancernik „Bismarck” wszedł do służby w Kriegsmarine 24 sierpnia 1940 roku.

Ponieważ otwarta konfrontacja z okrętami floty brytyjskiej nie wchodziła w grę, naczelne dowództwo Kriegsmarine postawiło na przechwytywanie i niszczenie konwojów alianckich z pomocą dla zagrożonej Wielkiej Brytanii. Logiczne było, że im więcej statków handlowych z zaopatrzeniem niezbędnym dla kontynuowani wojny pójdzie na dno, tym trudniejsza stanie się sytuacja Wysp Brytyjskich. Niszczenie i dezorganizowanie dostaw – to był główny cel, jaki wyznaczono krążownikom, u-bootom i przede wszystkim pancernikom floty niemieckiej. Okazało się to bardzo skutecznym rozwiązaniem. Niemcy byli zachwyceni takim obotem spraw, że postanowili użyć swego asa atutowego. Zdecydowali wypuścić w morze prawdziwego kolosa, który miałby siać zniszczenie na wodach Oceanu Atlantyckiego, niszcząc konwój za konwojem i osłabiać w ten sposób gospodarkę Wielkiej Brytanii. Mowa oczywiście o Bismarcku.



18 maja 1941 r. Bismarck wypłynął z portu w Gotenhafen (Gdyni), rozpoczynając tym samym Rheinubung - operację ćwiczenia reńskie. W jego zbiornikach, mogących pomieścić ok. 8300 ton paliwa, w wyniku pęknięcia węża do tankowania znalazło się o ok. 200 ton paliwa mniej, co bardzo poważnie zaważyło na dalszych losach okrętu...
Następnego dnia Bismarck spotkał się koło Rugii z Prinz Eugenem i niszczycielami eskortowymi. Zespół skierował się ku Cieśninie Duńskiej. Okazało się to błędem, ponieważ na tym obszarze panował ożywiony ruch wielu statków i przejście dużego zespołu okrętów niemieckich zostało łatwo dostrzeżone. Załoga neutralnego statku szwedzkiego poinformowała o r🤬ach wrogich okrętów brytyjskiego attache morskiego w Sztokholmie, który szybko skontaktował się z admiralicją w Londynie. 21 maja rano 4 brytyjskie samoloty dostrzegły Bismarcka i Prinz Eugena, a w południe dokładne zdjęcia obu jednostek cumujących w norweskich fiordach koło Bergen wykonał pilot Spitfire’a Michael Suckling. Niemieckie rajdery utraciły istotny element zaskoczenia.

Brytyjczycy nie czekali. Do zniszczenia niemieckiej grupy dowódca Home Fleet admirał sir John Tovey wyznaczył armadę w skład, której wchodziły jednostki : HMS „Prince of Wales”, „King George V”, „Hood”, „Repulse” i „Victorious”.

23 maja wieczorem, Bismarck i Prinz Eugen płynące już bez eskorty niszczycieli, w najwęższym miejscu Cieśniny Duńskiej nawiązały po raz pierwszy walkę. Brytyjski ciężki krążownik Norfolk, od pewnego czasu tropiący oba okręty w wyniku błędu nawigacyjnego i złej pogody podpłynął zbyt blisko obu rajderów i został ostrzelany, na szczęście nie przyjmując żadnego bezpośredniego trafienia. Sam Norfolk jednak nie stanowił zagrożenia dla Bismarcka a co dopiero dla dwóch okrętów niemieckich razem. Bismarck był naprawdę potężnym okrętem, który mógł podejmować równą walkę z każdym nawet najsilniejszym pancernikiem Royal Navy. Na nieszczęście marynarki niemieckiej strzały oddane w kierunku Norfolka nie były zbyt popisowe-nie dość że były niecelne to jeszcze siła wstrząsu podczas oddawania salw uszkodziła dziobową stację radiolokacyjną, co w praktyce oślepiło od przodu Bismarcka i zmusiło Prinz Eugena do wysunięcia się na czoło zespołu.



O godzinie 5.47 rano 24 maja marynarze niemieccy z pokładu Bismarcka dostrzegli dwa wielkie okręty brytyjskie. Byly to statki „Hood” i „Prince of Wales”.

Dwa potężne okręty brytyjskie zaczęły tytaniczną bitwę, jedną z najbardziej znanych w historii bitew morskich II wojny. Ich potężne działa rozpoczęły ogień z 23 kilometrów koncentrując go na... Prinz Eugenie, który z dalekiej odległości był łudząco wręcz podobny do Bismarcka( ten sam profil, układ kominów itp.). Był to bardzo poważny w skutkach błąd, bowiem podczas gw🤬townej wymiany ognia między wielkimi jednostkami liczyły się skuteczne i szybko uzyskane trafienia i koncentracja ognia na silniejszym przeciwniku. Żadnego z tych warunków nie udało się w już od początku potyczki uzyskać okrętom brytyjskim. Na domiar złego żadna salwa ich dział nie wyrządziła żadnej krzywdy mniejszemu krążkownikowi niemieckiemu, który wkrótce przyłączył się do wspierania ogniem Bismarcka, skupiającego już ostrzał na groźniejszym Hoodzie. Już trzecia jego salwa celnie nakryła największy okręt Royal Navy. Prinz Eugen także trafił Hooda, wywołując na jego pokładzie pożar. 4 minuty później Potężny pocisk wystrzelony z dział Bismarcka przebił cienko opancerzony pokład okrętu, wpadł do umieszczonego pod pokładem magazynu amunicji przeciwlotniczej kal. 102 mm i rozerwał się tam powodując gigantyczną eksplozję! W jednej chwili wybuchło 100 ton kordytu, a ogień błyskawicznie ogarnął rufę statku. Wybuch był tak potężny, że wręcz rozerwał Hooda na kawałki. Kula ognia –olbrzymi słup dymu i płomieni wzniosła się na 300 metrów wysokości! Siła eksplozji wyrzuciła w górę dwa rufowe 15 calowe działa umierającego krążownika, a dwa przednie działa oddały nagle samoistnie salwę, spowodowaną zapewne zwarciem w obwodach elektrycznych w wieży. W ciągu zaledwie dwóch minut, Hood wraz z 1420 członkami załogi i wiceadmirałem Hollandem zatonął w głębinach. Później udało się uratować tylko 3 osoby...
Teraz na celu był "Prince of Wales". Nie miał szans. Uszkodzony pancernik brytyjski postawił zasłonę dymną i zaczął uciekać, jednak admirał Lutjens bojąc się, że Prince of Wales mógłby naprowadzić jego zespół na pancerniki brytyjskie i ponadto mając mało paliwa pozwolił mu odpłynąć. To posunięcie zostało skrytykowane przez samego Hitlera. Mimo wszystko było to zwycięstwo 2 niemieckich statków. Bismarck jednak ucierpiał w tej bitwie.

24 maja wieczorem osamotniony Bismarck (Prinz Eugen oderwał się i zawrócił do portu w Breście) wziął kurs na port w St. Nazaire. Był to poważny błąd taktyczny Lutjensa-niejedyny zresztą, ale fatalny w skutkach, jak się później okazało. Brytyjczycy zmobilizowali przeciwko niemu ogromne siły, zdecydowani wymazać hańbę, jaką był zatopienie Hooda i unicestwić największy okręt Kriegsmarine. Rozpoczął się największy pościg w historii wojen na morzu.



Mimo tak licznego pościgu 25 maja udało się Bismarckowi wymanewrować okręty brytyjskie i zerwać kontakt z pościgiem. Przez 31 godzin Bismarck płynął niezauważony w kierunku francuskich portów. Dopiero 26 maja o 10:30, kiedy to wysłany z pokładu „Bismarcka” długi sygnał radiowy został namierzony przez załogę latającej łodzi Catalina, a „Sheffield” nawiązał kontakt wzrokowy z niemieckim pancernikiem o godz. 17:40. Admirał Tovey rozkazał samolotom z Ark Royal wykonanie ataku torpedowego. Atak samolotów torpedowych Swordfish okazał się skuteczny; jedna z torped trafiła w stery Bismarcka, który stracił zdolność do manewrowania. Na pomoc Bismarckowi wysłano U-Booty operujące w Zatoce Biskajskiej. Około 22:30 najpierw polski niszczyciel ORP „Piorun”, a potem angielski „Zulu” odkryły Bismarcka. 27 maja o godzinie 08:43 dowódcy „King George V” i „Rodneya” zobaczyli uszkodzony okręt. Do tych okrętów dołączyły jeszcze „Norfolk” i ciężki krążownik HMS „Dorsetshire”. Wywiązała się zażarta bitwa. O godzinie 09:31 ciężka artyleria na Bismarcku zamilkła. Anglicy wstrzymali ogień o 10:16. O godzinie 10:25 ciężki krążownik „Dorsetshire” odpalił w stronę pancernika 2 torpedy, a w chwilę potem trzecią. Dziesięć minut później „Bismarck” zaczął pogrążać się w morzu, po czym przewrócił się do góry stępką i zatonął.

Bismarck, mimo tego iż był już skazany w obliczu tak wielkiej przewagi, walczył i umierał długo. Na dnie wciąż leży wrak.







DANE

Pancernik Bismarck: dane taktyczno - techniczneGłówne parametryWyporność standardowa: 41 700 ton
Wyporność pełna: 50 900 ton
Długość: 251 metrów
Szerokość: 36,2 metra
Maksymalne zanurzenie: 10,2 metra
Prędkość maksymalna: 30,8 węzłaOpancerzenieGłówny pas burtowy: 320 mm
Opancerzenie wież artylerii głównej: 13-360mm
Górny pokład: 50-80 mm
Wieża dowodzenia: 220-350mm
Przedział torpedowy: 45mmUzbrojenieArtyleria główna: 8 dział kal.381 mm (2 działa w 4 wieżach) (960 pocisków o zasięgu do 36,2 km)
Artyleria średnia: 12 dział kal.150 mm (2 działa w 6 wieżach)
Ciężka artyleria przeciwlotnicza: 16 działek kal.105mm (2 działa w 8 wieżach)
Średnia artyleria przeciwlotnicza: 16 działek kal.37 mm (2 działa w 8 wieżach)
Lekka artyleria przeciwlotnicza: 18 działek kal. 20mm (1 działko w 1o wieżach i 4 działka w dwóch wieżach)Załoga2200 osób

Źródła :
wikipedia.pl
konfilkty.pl
historycy.org
"Okręty Drugiej Wojny Światowej"
grafika google

Czterej pancerni i bug

konto usunięte2013-01-03, 11:05
Battle Tanks 2 - prawdopodobnie najbardziej zabugowana gra drugowojenna


Buju buju szwabski c🤬ju

Generał Patton - wypowiedzi

kleryk662012-12-28, 1:42
Chyba wszyscy znają wypowiedź generała Georga Pattona nt. celu wojny („Pamiętajcie, że waszym zadaniem NIE JEST umierać za Ojczyznę. Waszym zadaniem jest dopilnowanie, by tamci sk🤬iele poumierali za swoją”). Generał był autorem wielu innych ciekawych anegdot, dygresji czy wypowiedzi. Niektóre z nich można traktować jako zabawne powiedzonka, większość jednak w prostych słowach wyjaśnia podstawowe zasady prowadzenia wojny czy polityki. Na początek szybka biografia:



George Smith Patton Junior (ur. 1885 zm. 1945) Amerykański generał z okresu II WŚ. Generał urodził się w rodzinie o tradycjach wojskowych, od początku jego marzeniem była służba w armii. Akademię wojskową ukończył w 1910 roku. Jeszcze przed I wojną światową, w 1912 roku wystąpił na Olimpiadzie w pięcioboju nowoczesnym. Po jej wybuchu, na polecenie gen. Pershinga został organizatorem amerykańskich oddziałów pancernych. Za zasługi został odznaczony Krzyżem za wybitną służbę. Wojnę ukończył w stopniu pułkownika.
W okresie międzywojennym pozostał w służbie wojskowej, po ataku III Rzeszy na Polskę przekonał Kongres USA do stworzenia silnych oddziałów pancernych. Następnie dowodził wojskami amerykańskimi podczas walk w Afryce, Operacji „Huskey”, gdzie miał miejsce słynny epizod ze spoliczkowaniem żołnierzy który zahamował jego karierę, i spowodował zesłanie na stanowisko dowódcy FUSAG (jednostka fikcyjna, stworzona do odciągnięcia zainteresowania Niemców od prawdziwego miejsca lądowania we Francji). Następnie przywrócony do służby m.in. oswobodził miasteczko Bastogne podczas niemieckiej ofensywy w Ardenach. Po wojnie nie ukrywał swoich antykomunistycznych poglądów. Zginął w wypadku samochodowym 21 grudnia 1945 – według zwolenników teorii spiskowych do jego śmierci mógł przyczynić się wywiad Sowiecki i Amerykański.

No, i najważniejsze:

Cytat:

Polska jest pod kontrolą Rosji, tak samo jak Węgry, Czechosłowacja i Jugosławia, a my sobie spokojnie siedzimy i wydaje nam się, że wszyscy nas kochają.



Wypowiedz z 8 maja 1945, wygłoszona na konferencji prasowej, podczas której nazwał Stalina "gorszym od Hitlera" i potępił amerykańską politykę w Europie wschodniej. Ogólny stosunek generała do Rosjan był raczej negatywny:

Cytat:

Problem w zrozumieniu Rosjanina jest taki, że nie bierzemy pod uwagę faktu że on nie jest Europejczykiem, ale Azjatą i dlatego myśli przebiegle. My nie możemy zrozumieć Rosjanina bardziej niż Chińczyka czy Japończyka i od kiedy mam z nimi do czynienia, nie miałem żadnego szczególnego pożądania zrozumienia ich poza obliczeniami jak dużo ołowiu lub stali trzeba zużyć, aby ich zabić. W dodatku, poza cechami charakterystycznymi dla Azjatów, Rosjanie nie mają szacunku dla ludzkiego życia i są sukinsynami, barbarzyńcami i pijakami.



Generał znany był z zamiłowania do działań ofensywnych:

Cytat:

„Jeśli nie jesteś pewien co robić – atakuj.”



Cytat:

Fortyfikacje są pomnikiem ludzkiej głupoty.



Ogólnie o armii:

Cytat:

Głupotą i błędem jest opłakiwanie poległych. Powinniśmy raczej dziękować Bogu za to, że tacy ludzie żyli.



Cytat:

Armia to drużyna. Żyje, śpi, je i walczy jak drużyna. Te bzdury o indywidualnych bohaterskich czynach to tylko końskie gówno. Bękarty, które piszą je do Saturday Evening Post wiedzą o prawdziwej walce, pod ogniem przeciwnika, mniej niż o pieprzeniu.



Cytat:

Prawdziwi bohaterowie to nie tacy, jakich znacie z książek. Każdy człowiek w tej armii odgrywa istotną rolę. Nigdy się nie poddawaj. Nigdy nie myśl, że twoja praca się nie liczy. Każdy ma swoją robotę do spełnienia i musi ją wykonać. Wszyscy jesteście ogniwami tego wielkiego łańcucha.



Odpowiedź udzielona żołnierzowi rozpoznania, na pytanie co ma zrobić:

Cytat:

Po prostu jedź tą drogą, dopóki cię nie rozpieprzą.



Przytyki do Eisenhowera:

Cytat:

Do sztabu, właśnie nasikałem do Renu. Na litość boską przyślijcie trochę benzyny.



Rzeczywiście po dotarciu nad Ren Patton wysikał się z jednego z mostów.

Cytat:

Właśnie zdobyłem Trewir dwiema dywizjami. Co chcesz żebym zrobił? Mam go oddać?



Po otrzymaniu rozkazu o wstrzymaniu natarcia na Trewir, ze względu na to, że do jego zdobycia potrzeba co najmniej 3 dywizji.

I na koniec moje trzy ulubione:

Cytat:

Gdzieś na Sycylii znajduje się czterysta starannie oznaczonych grobów. Wszystkie przez jednego człowieka, który zasnął podczas pracy. Jednak to niemieckie groby, bo przyłapaliśmy śpiącego drania zanim oni to zrobili.



Cytat:

Pewnie, że chcemy wracać do domu. Wszyscy chcemy końca tej wojny. Najszybszym sposobem na jej zakończenie jest dotarcie do tych sk🤬ieli, którzy ją zaczęli. Im szybciej się nimi zajmiemy, tym szybciej wrócimy do domu. Najkrótsza droga do domu wiedzie przez Berlin i Tokio. A kiedy dotrzemy do Berlina, osobiście zastrzelę tego sukinsyna Hitlera. Jak psa!



Cytat:

„A kiedy pójdę Doliną Śmierci to zła się nie ulęknę… bo jestem najgorszym sk🤬ysynem w Dolinie.”



Wszystko, oczywiście oprócz cytatów napisałem sam. Mam nadzieję, że przypadnie do gustu. Więcej nie chciałem już wklejać, inne można znaleźć w internecie, szczególnie na stronach amerykańskich.

Rosja w liczbach

Mr.Drwalu2012-12-27, 10:43


Z serii
: Sadol uczy, Sadol bawi

RUSSIA - według statystyk ONZ zajmuje: 2 miejsce na świecie dla sprzedaży sfałszowanych leków. 1 miejsce w świecie z konsumpcji heroiny...

1 miejsce w świecie w wydobyciu i eksporcie gazu ziemnego (35% produkcji światowej).
1 miejsce w świecie co do wielkości zasobów naturalnych.
1 miejsce na świecie w zasobach i wielkości eksportu diamentów i 2 miejsce w ich wydobyciu.
2 miejsce na świecie w wydobyciu platyny i 1 miejsce w eksporcie.
1 miejsce na świecie co do naturalnych zasobów srebra.
2 miejsce na świecie co do naturalnych zasobów złota.

1 miejsce w świecie co do zasobów naturalnych węgla (23% światowych rezerw węgla).
1 miejsce na świecie co do zasobów leśnych (23% lasów na świecie).
1 miejsce na świecie rezerw wody pitnej.
1 miejsce na świecie – zasoby jesiotra, krabów, mintaja w 200 milowej strefie ekonomicznej.
1 miejsce na świecie w zasobach cyny, cynku, tytanu, niobu.
1 miejsce w świecie w eksporcie nawozów azotowych.
1 miejsce na świecie rezerw torfu.
1 miejsce na świecie wg stopy wzrostu liczby dolarowych miliarderów i 2 w ilości dolarowych miliarderów (po USA).
71 na świecie pod względem rozwoju potencjału społecznego.
134 miejsce na świecie w długości życia mężczyzn.
1 miejsce w świecie w liczbie samobójstw wśród osób starszych, dzieci i młodzieży.
1 miejsce na świecie w liczbie rozwodów i urodzeń dzieci adoptowanych.
1 miejsce na świecie w liczbie aborcji i liczbie dzieci opuszczonych przez rodziców.
1 miejsce w świecie w zużyciu alkoholu.
1 miejsce w świecie w sprzedaży wysokoprocentowego alkoholu.
1 miejsce w świecie zgonów z powodu chorób układu sercowo-naczyniowego.
2 miejsce na świecie dla sprzedaży sfałszowanych leków.
1 miejsce w świecie z konsumpcji heroiny (21% produkcji światowej)
1 miejsce na świecie dla liczby zmarłych z powodu alkoholizmu i palenia tytoniu.
1 miejsce na świecie w ilości katastrof lotniczych (13-krotnie wyższy niż poziom europejski)
159 miejsce na świecie pod względem praw politycznych i wolności.
72 miejsce w światowym rankingu wydatków państwa na obywatela.
67 miejsce na świecie w jakości życia.
127 miejsce w świecie pod względem zdrowia ludności.
111 miejsce na świecie wg średniego czasu życia.
1 miejsce w świecie z sprzedaży tytoniu.

Polscy Partyzanci czekają na egzekucję podczas II WŚ

konto usunięte2012-12-26, 16:00
Zdjęcie spokojnie powinno zostać wrzucone na ogólny, ale myślę, że bardziej zainteresuje osoby przeglądające harda. To co mnie urzekło w tym zdjęciu to skrajne zachowanie ludzi którzy wiedzą, że za chwilę znikną z tego świata. Jeden płacze, drugi dumnie stoi z podniesioną głową trzeci się śmieje itd..

Na zdjęciu widzimy Stary Rynek w Bydgoszczy podczas ''Krwawej Niedzieli'' w 1939 roku.
Zdjęcie pochodzi z książki ''Prawda Krwawej Niedzieli'' w opracowaniu Józefa Koładziejczyka
Wśród naszych powstańców znaleźli się również idioci...

Cytat:

Niedziela trzynastego sierpnia 1944 roku była jednym z najbardziej tragicznych dni Powstania Warszawskiego. Tego dnia miało miejsce wydarzenie, które kosztowało życie kilkuset mieszkańców Starego Miasta i które do dzisiaj rodzi spory wśród historyków.

Około godziny 8:00 na Placu Zamkowym pojawiły się dwa niemieckie czołgi i rozpoczęły ostrzał powstańczych pozycji. Po kilkunastu minutach pojawił się trzeci pojazd przypominający tankietkę bez wieżyczki. Pod osłoną czołgów ruszył w stronę barykady zamykającej ulicę Podwale. Kiedy się do niej zbliżył został zaatakowany butelkami z benzyną przez żołnierzy batalionu „Gustaw”. Dwuosobowa załoga zbiegła. Dwa osłaniające go czołgi również się wycofały. Powstańcy ugasili płonący pojazd i zaczęli mu się przyglądać. Ten typ widzieli bowiem po raz pierwszy. Wyglądał jak gąsienicowy transporter opancerzony pozbawiony uzbrojenia. Posiadał jedynie coś w rodzaju przerośniętej radiostacji. Z przodu, na pochyłej pokrywie przymocowana była duża żelazna skrzynia.
Kapitan Lucjan Gawrych ps.”Gustaw” podejrzewał, że pojazd może być niemiecką pułapką. Zakazał swoim żołnierzom zbliżania się do niego i manipulowania przy nim. Chciał, by pojazd najpierw zbadali saperzy. Wycofał ludzi wgłąb ulicy Podwale. Zapomniał jednak wystawić warty przy zdobytym pojeździe – ten błąd okazał się tragiczny w skutkach.
Około godziny 17:00 kilku powstańców zignorowało rozkaz swojego dowódcy i podeszło do pojazdu. Przyprowadzili ze sobą kilku kierowców z Kompanii Motorowej „Orlęta”. Rozebrali częściowo barykadę i wprowadzili ten niby-czołg na ulicę Podwale. Przejechali nią, potem skręcili w Piekarską, przejechali ulicę Zapiecek i wjechali na rynek Starego Miasta. Wtedy podbiegł do nich major Zygmunt Milewicz ps.”Róg”, który kazał im się natychmiast wynosić i odstawić pojazd w bezpieczne miejsce.
„Róg” był cichociemnym, byłym żołnierzem Samodzielnej Brygady Spadochronowej generała Sosabowskiego zrzuconym do Polski w marcu 1942 roku. Podobnie jak kapitan „Gustaw” podejrzewał, że pojazd może być niemiecką pułapką.
„Czołgiści” wjechali w ulicę Nowomiejską, gdzie otoczył ich wiwatujący tłum powstańców i ludności cywilnej. Na opustoszałe dotąd uliczki Starego Miasta wyszli z piwnic i schronów setki ludzi. Okrzyki „Zdobyliśmy czołg!”, „Hurra!”, „Niech żyją!” rozlegały się na całej Starówce. Wszyscy chcieli znaleźć się jak najbliżej pojazdu. Kilkunastu szczęśliwców wdrapało się na niego i gratulowało powstańczej załodze kierującej nim. Wśród wiwatów i okrzyków radości pojazd skręcił w lewo i Podwalem dojechał do ulicy Kilińskiego. Cały czas otaczało go morze rozradowanych ludzi.
Niby-czołg wjechał na ulicę Kilińskiego i wdrapał się na małą barykadę. Nagle z przodu pojazdu zsunęła się żelazna skrzynia. Pojazd zatrzymał się.
Była godzina 18:07.
Nastąpiła nieopisana eksplozja.
Kiedy opadł dym i kurz nielicznym, którzy przeżyli ukazał się straszliwy widok. Cała ulica Kilińskiego od Podwala aż po ulicę Długą zasłana była ludzkimi szczątkami, a mury kamienic oblane były krwią. Poszarpane trupy zwisały z gzymsów i ram okiennych, niektóre zostały wprasowane w ściany. Ludzie znajdujący się w promieniu kilkudziesięciu metrów od pojazdu zostali dosłownie rozerwani na strzępy. Jego załoga przestała istnieć. Wrak pojazdu odrzuciło daleko wgłąb ulicy. Oderwane ręce i nogi znajdowano jeszcze długo po tragedii – siła eksplozji wyrzuciła niektóre na dachy domów stojących kilkaset metrów dalej. O identyfikacji ofiar nie było nawet co marzyć. Nawet przybliżona liczba ofiar była trudna do określenia. Zniszczenia zostały spotęgowane przez wybuch składu butelek zapalających znajdującego się w posesji przy Kilińskiego 3.


Odrzucony wybuchem wrak pojazdu. W tle skutki eksplozji na ulicy Kilińskiego.

Większość ciężko rannych zmarła po kilkugodzinnych męczarniach.
Jednym z lżej rannych był generał Tadeusz Bór-Komorowski, który przyglądał się triumfalnemu pochodowi z okna domu przy ulicy Kilińskiego.
Pogrzeby ofiar trwały przez kilka kolejnych dni. Groby wykopano na podwórkach. Znoszono do nich szczątki ludzkie w kubłach i miskach.
Pojazdem, który spowodował tą straszną masakrę nie był czołg ani tankietka. Był to ciężki gąsienicowy transporter ładunków wybuchowych typu Borgward IV używany przez Niemców do niszczenia bunkrów, umocnień i barykad. Przed przedziałem kierowcy, na pochyłej pokrywie znajdowała się skrzynia zawierająca pięćset kilogramów sprasowanego trotylu. Kierowca podjeżdżał pod wybrany cel, zwalniał skrzynię z materiałem wybuchowym ur🤬amiając jednocześnie zapalnik czasowy, który umożliwiał mu wycofanie się w bezpieczne miejsce.
Pojazd mógł być także sterowany zdalnie przez kabel lub przez radio – stąd ta „przerośnięta radiostacja”.

Ciężki transporter ładunków wybuchowych Borgward IV. Z przodu widoczna skrzynia zawierająca 500 kilogramów trotylu.

Przez wiele powojennych lat panowała opinia, że eksplozja na ulicy Kilińskiego była wynikiem perfidnego podstępu Niemców, którzy specjalnie podrzucili powstańcom nieznany im rodzaj pojazdu. Ponoć właśnie w tym celu sprowadzili do Warszawy 302. Batalion Pancerny wyposażony w Borgwardy. Przy ulicy Kilińskiego 3 wmurowano tablicę o treści: „Miejsce uświęcone krwią 500 powstańców i mieszkańców Starówki poległych 13.08.1944 od eksplozji czołgu z podstępnie założonym przez wroga materiałem wybuchowym”.
Dopiero niedawno zaczęły pojawiać się głosy, że ta tragedia najprawdopodobniej nie była wynikiem podstępu. Niemiecka załoga Borgwarda wykonywała zadanie wysadzenia barykady na ulicy Podwale, kiedy została zaatakowana przez żołnierzy „Gustawa”. Dalsze wydarzenia to skutek nieostrożności i niesubordynacji powstańców, którzy wbrew rozkazom dowódców wprowadzili nieznany sobie pojazd na uliczki Starego Miasta. Skrzynia z ładunkiem wybuchowym posiadała zabezpieczenie przed rozbrojeniem – próba podniesienia pokrywy ur🤬amiała zapalnik, który natychmiast detonował ładunek. Prawdopodobnie któryś z powstańców właśnie w ten sposób spowodował eksplozję.
Jak było naprawdę trudno dziś ustalić. Faktem jest, że ta tragedia kosztowała życie około pięciuset ludzi.
Powstańczy poeta Tadeusz Gajcy poświęcił temu wydarzeniu obrazoburczy i pełen goryczy wiersz:
Święty kucharz od Hipciego

Wszyscy święci, hej, do stołu!
W niebie uczta: polskie flaczki
wprost z rynsztoków
Kilińskiego!
Salcesonów misa pełna,
Świeże, chrupkie
Pachną trupkiem -
To z Przedmurza!
Do godów, święci, do godów,
Przegryźcie Chrystusem
Narodów!

To był ostatni wiersz Gajcego. Poległ trzy dni później, 16 sierpnia.
* * *

Po wyzwoleniu Warszawy w styczniu 1945 roku znaleziono kilkadziesiąt porzuconych Borgwardów, w tym niektóre z ładunkiem. W sierpniu 1947 roku, trzy lata po eksplozji na ulicy Kilińskiego doszło do identycznej tragedii na Stawkach. Robotnicy usuwający gruzy znaleźli Borgwarda z ładunkiem. Jeden z nich podszedł do niego z palnikiem w ręku… Ten wybuch kosztował życie „tylko” trzydziestu ludzi.


blogbiszopa.pl/2010/08/krwawa-niedziela/

Bożonarodzeniowy Rozejm

konto usunięte2012-12-25, 13:48
24 grudnia 1914 r. doszło do nadzwyczajnego wydarzenia, które przeszło do historii wojen pod nazwą Bożonarodzeniowy Rozejm.



Późnym wieczorem w rejonie belgijskiego miasta Ypres, gdzie przebiegał front między Niemcami a brytyjskimi wojskami ekspedycyjnymi, niemieccy żołnierze udekorowali swoje okopy świątecznymi ozdobami i lampkami. Ich przeciwników z drugiej strony frontu tak to zaskoczyło, że nie oddali w kierunku oświetlonych wrogich okopów ani jednego strzału, choć mieli ułatwione celowanie.

Wzruszyło to Niemców, którzy zaczęli na głos śpiewać kolędy (na froncie obowiązywała bezwzględna cisza w okopach) i wykrzykiwać w łamanej angielszczyźnie życzenia.



Po jakimś czasie pomiędzy podoficerami obu stron doszło do porozumienia, że żolnierze wykorzystają to spontaniczne zawieszenie broni i zabiorą swoich zabitych z ziemi niczyjej. Szkoci z 6. batalionu Gordon Highlanders zmienili jednak pierwotne plany i pochowali swoich zabitych we wspólnym grobie z niemieckimi piechurami.

W czasie wspólnego pogrzebu żołnierze ubu stron, w swoich językach ojczystych zaśpiewali Psalm 23:

"Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego. Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach. Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć: orzeźwia moją duszę. Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach przez wzgląd na swoje imię. Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną. Twój kij i Twoja laska są tym, co mnie pociesza. Stół dla mnie zastawiasz wobec mych przeciwników; namaszczasz mi głowę olejkiem; mój kielich jest przeobfity. Tak, dobroć i łaska pójdą w ślad za mną przez wszystkie dni mego życia i zamieszkam w domu Pańskim po najdłuższe czasy. "




Pod wpływem tych wydarzeń wyżsi oficerowie z obu armii uzgodnili zawieszenie broni do poranka drugiego dnia świąt. Żołnierze wyszli z okopów i zaczęli wymieniać się prezentami; Brytyjczycy dostali beczkę piwa, a Niemcy pudding owocowy. Stopniowo rozejm rozszerzał się także na oddziały francuskie stacjonujące we Flandrii. Rozegrano mecz. Oczywiście wygrali Niemcy – 3:2, a spotkanie zakończyło się przedwcześnie, gdyż piłka pękła na drucie kolczastym.



Gdy przyszedł czas końca rozejmu ku wściekłości dowódców obu stron żołnierze nie otworzyli do siebie ognia. W jednym z niemieckich pułków doszło nawet do buntu, gdy dowódcy chcieli zmusić piechurów do walki.

Znaleziono wreszcie „sposób” na kontynuowanie wojny. Około 3 stycznia obie armie sprowadziły snajperów z innych odcinków frontu, gdzie nie doszło do rozejmu i bratania się. Kilka celnych strzałów w żołnierzy, którzy próbowali przechodzić do wrogich okopów w celach towarzyskich „spacyfikowało nastroje pokojowe”.


Jednak i tak musiano wymienić oddziały na froncie pod Ypres, tak ze strony niemieckiej jak i brytyjskiej. Żołnierze z ludzkich powodów nie mieli ochoty strzelać do tych, z którymi niedawno jedli słodycze, pili piwo, grali w piłkę i pokazywali zdjęcia swych dziewczyn, żon i dzieci...

Oznaczenia wiekowe materiałów są zgodne z wytycznymi
Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji

Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na 6 miesięcy. 6,00 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem