📌 Ukraina ⚔️ Rosja Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: 7 minut temu

#szpital

Śliczna dziewczyna

konto usunięte2013-06-29, 12:32
Byłem dzisiaj na pogotowiu i zauważyłem śliczną dziewczynę z nogą w gipsie.
"Wow!" - pomyślałem. "Ta to mi już k🤬a nie ucieknie!"
Ten częściowo opuszczony szpital został wybudowany w 1894 roku. Był kiedyś częścią zakładu karnego o nazwie Department for Dummies (Zakład DLA Idiotów). Od 1904 stał się odrębną jednostką. Zajmowała się w leczeniu chorób psychicznych i neurologicznych oraz uzależnień, szczególnie alkoholu.

Plan T4 realizowany w szpitalu psychiatrycznym w Lublińcu.

Cytat:

Aktion T4, E-Aktion (niem.) – nazwa programu realizowanego w III Rzeszy w latach 1939-1944 polegającego na fizycznej eliminacji (zabijaniu) ludzi niedorozwiniętych psychicznie, przewlekle chorych psychicznie i neurologicznie (schizofrenia, niektóre postacie padaczki, otępienie starcze, pląsawica Huntigtona, stany po zapaleniu mózgowia, ludzie niepoczytalni, chorzy przebywający w zakładach opiekuńczych ponad 5 lat) oraz z niektórymi wrodzonymi zaburzeniami rozwojowymi (niem. "Vernichtung von lebensunwertem Leben" – "likwidacja życia niewartego życia"). Szacuje się, że w okresie szczytowym tego programu, tj. w latach 1940-1941, zabito w jego ramach ponad 70 tys. chorych i kalek, w tym także pensjonariuszy szpitali psychiatrycznych na terenach okupowanych. Od kwietnia 1941 r. program ten rozszerzono o "akcję 14f13" (niem." Aktion 14f13"), obejmującą chorych psychicznie i kalekich nie-niemieckich więźniów obozów koncentracyjnych, w ramach której wymordowano ok. 20 tys. osób.

Aktion T4 była pierwszym masowym mordem ludności dokonywanym przez państwo nazistowskie, podczas którego opracowano "technologię" grupowego zabijania, zastosowaną później w hitlerowskich obozach zagłady.

Akcja ta była także nazywana "eutanazją" osób upośledzonych – stąd skrót E-Aktion, natomiast szerzej znany skrót T4 pochodzi od adresu biura tego przedsięwzięcia mieszczącego się w Berlinie przy Tiergartenstraße 4.
Pomnik ze stalowych płyt autorstwa Richarda Serry ku pamieci ofiar akcji T4 umieszczony w 1986 r. w miejscu nieistniejącego budynku przy Tiergartenstraße 4 w Berlinie
Powiększ
Pomnik ze stalowych płyt autorstwa Richarda Serry ku pamieci ofiar akcji T4 umieszczony w 1986 r. w miejscu nieistniejącego budynku przy Tiergartenstraße 4 w Berlinie

Skrót "14f13" był jednym z oznaczeń kodowych używanych w obozach koncentracyjnych przy ewidencji przyczyn zgonów oraz sposobu postępowania z więźniami (niem. "Sonderbehandlung 14f13").

W akcję T4 było zaangażowanych wielu lekarzy III Rzeszy (głównie psychiatrów, neurologów i pediatrów), m.in. (alfabetycznie): prof. Werner Catel, prof. Max de Crinis, dr Irmfried Eberl, Helmuth Ehrhardt, dr Valentin Faltlhauser, prof. dr Werner Heyde, Ernst Kretschmer, dr Herbert Linden, dr Josef Mengele, dr Friedrich Mauz, Theo Niebel, prof. Paul Nitsche, dr Friedrich Panse, dr Hermann Pfannmüller, prof. Ernst Rüdin, dr Carl Schneider, Weinier Sengenhof, dr Carl Hans Heinze Sennhenn, Hellmuth Unger, prof. Otmar Freiherr von Verschuer, prof. Werner Villinger, Ernst Wentzler i inni.

Akcja T4 była pewnego rodzaju przełamaniem barier etycznych wśród społeczeństwa niemieckiego (miała ona półoficjalny charakter) oraz wśród niemieckich kręgów medycznych. Mimo protestów niektórych grup społecznych (zwłaszcza kościelnych), społeczeństwo niemieckie i niemieccy lekarze zaakceptowali w dużej części masowe zabijanie "ze wskazań społecznych". Stała się ona wstępem do masowych mordów ludności "obcej rasowo" (Holocaust) i umożliwiła opracowanie sprawnej organizacyjnie i "technologicznie" machiny śmierci.









I teraz parę normalnych zdjęć:





















Do tego bonus. Cmentarz ulokowany na terenie szpitala neuropsychiatrycznego w Lublińcu posiada wyjątkowe miejsce pamięci. Jest nim zbiorowa mogiła 194 dzieci - ofiar zbrodniczych eksperymentów medycznych przeprowadzanych w latach 1942 - 1944 przez niemieckiego psychiatrę Ernesta Buchalika.




Limak obiecał że osobiście nagra jakiś film będąc w środku szpitala

Chat na skype z kumplem.

Prospect0r2013-06-27, 13:20
[13:05:31] Mmghszx: c🤬j wie
[13:05:32] Mmghszx:
[13:05:41] Mmghszx: nie wiem czy nie jadę na wolontariat do hospicjum
[13:05:45] Mmghszx: albo whatever
[13:06:01] Adam: czy dobrze slysze?
[13:06:04] Adam: WOLONTARIAT
[13:06:31] Mmghszx: ...
[13:06:39] Mmghszx: piniendze dostanę może
[13:06:45] Mmghszx: a pozatym to nad morzem
[13:06:46] Mmghszx:
[13:06:58] Adam: za wolontariat pieniądze?
[13:07:05] Mmghszx: ^^
[13:07:23] Adam: to piewsza sprawa... ale k🤬a WOLONTARIAT>?
[13:07:30] Adam: przeciez ty nienawidzisz ludzi
[13:07:36] Adam: podobno..
[13:07:40] Mmghszx: ale w hospicjum
[13:07:46] Mmghszx: będę patrzył jak umierają

Żartownisie?

konto usunięte2013-06-25, 12:37
Alarmy bombowe w szpitalach i prokuraturach m.in. w Warszawie, Katowicach, Krakowie i Koszalinie


"Seria ewakuacji w prokuraturach w całej Polsce. Służby przeszukują też kilkanaście szpitali. Informacje o ładunkach wybuchowych pojawiły m.in. w Warszawie, Krakowie, Katowicach i Koszalinie.

Jak powiedział w TVN24 Mariusz Sokołowski, rzecznik KGP do kilkudziesięciu instytucji w całym kraju został wysłany mail z tą samą treścią. Prawdopodobnie są to fałszywe alarmy. Sokołowski dodaje, że policja robi wszystko, aby ustalić IP użytkownika, który wysłał maile z alarmami.

Warszawa

W Warszawie informacje dotyczą szpitala im. Orłowskiego przy ul. Czerniakowskiej na Powiślu oraz szpitala Bródnowskiego przy ul. Kondratowicza.

- Nie potwierdzamy informacji o ewakuacji szpitala Bródnowskiego. Na miejscu jest straż pożarna i policja, którzy sprawdzają teren. Nie są wprowadzane nowe osoby do budynku - mówi WP.PL Marta Sulowska z Komendy Rejonowej Policji w Warszawie. Rzeczniczka potwierdziła, że policja dostała anonimową informację, po której policja zdecydowała się sprawdzić budynek szpitala.

W Warszawie ewakuowano również ok. 300 osób z Prokuratury Generalnej przy ul. Barskiej. Jak powiedziała WP.PL Edyta Adamus ze stołecznej policji trwa przeszukiwanie budynku.

Katowice

Jak powiedziała WP.PL rzeczniczka prasowa policji w Katowicach mł.asp. Adrianna Mazur w Katowicach ewakuowano dwa szpitale oraz budynek prokuratury. - W szpitalach przy ul Raciborskiej przy ul. Józefowskiej trwa ewakuacja pacjentów. W sumie ewakuowano ok. 700 osób - powiedziała Mazur. - Część z pacjentów opuściła lecznice na własną rękę, część jest wywożona karetkami - dodała. Budynek prokuratury przy ulicy Wita Stwosza został już ewakuowany.

Jak informuje "Dziennik Zachodni" zgłoszenie o ładunku wybuchowym dotyczyło również centrum handlowego Silesia City Center.

Kraków

W Krakowie informacje o ładunkach dotyczą Prokuratury Okręgowej przy ul. Mosiężniczej. Jak powiedział WP.PL dyżurny z małopolskiej policji z budynku ewakuowano ok. 200 osób. Na miejscu są służby, które sprawdzają budynek.

Koszalin

Także w Koszalinie policja ewakuowała pracowników Prokuratury Okręgowej, Sądu Rejonowego i Urzędu Pracy.

Szczecin

Jest też informacja o ewakuacji Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie.

Jelenia Góra

- O godz. 8:25 dostaliśmy zgłoszenie, że w prokuraturze okręgowej w Jeleniej Górze mógł zostać podłożony ładunek wybuchowy. Na miejsce została wysław straż pożarna, policja i pogotowie. Ewakuowano w sumie 90 osób, w tym z prokuratury rejonowej, okręgowej i pobliskiego budynku mieszkalnego. Powiadomiono sztab kryzysowy - mówi WP.PL podinsp. Edyta Bagrowska z komendy miejskiej policji w Jeleniej Górze. Dopytywana o przyczynę ewakuacji mówi, że maila z taką informacją otrzymała prokuratura. Nie chce jednak na razie ujawniać szczegółów.

Z budynku prokuratury w Gliwicach ewakuowano 200 osób. Informację tę w rozmowie z WP.PL potwierdził kom. Marek Słomski z Komendy Miejskiej Policji w Gliwicach. Przyznaje, że przyczyną był mail, jaki komenda policji otrzymała ok godz. 10. - Na miejscu trwają czynności sprawdzające - mówi kom. Słomski.

Cały czas dochodzą informacje o alarmach w innych częściach Polski. Ewakuowana jest Komenda Główna Policji w Sosnowcu oraz szpital neuropsychiatryczny w Lublińcu. "

źródło: wp.pl

W szpitalu

konto usunięte2013-06-22, 18:52
- Nigdy czegoś takiego nie widziałam – powiedziała pielęgniarka i zawołała lekarza.
- To niebywałe, pierwszy taki przypadek – powiedział lekarz dzwoniąc po specjalistę.
- Mój Boże, faktycznie niesamowite – stwierdził specjalista.
- Czy to coś poważnego? – spytał w końcu pacjent.
- Chyba nie. Jesteś po prostu pierwszym rudym pacjentem w klinice chorób wenerycznych.

Szpital kobiet w Inglewood

konto usunięte2013-06-11, 10:36
W 1982 roku 16.433 ciał nienarodzonych dzieci zostało znalezionych w wielkim kontenerze, czterdziesci trzy kontenery zostały wysłane do Los Angeles, biura koronera do autopsji. Etykiety umieszczone na pojemnikach sugerowały pochodzenie ciał - Szpital kobiecy w Inglewood. Szpital był własnością Mortona Barke'a, lekarza medycyny.

W roku 1970 Barke posiadał West Coast Medical Group, firmę aborcyjną w Woodland Hills, na wschodzie San Fernando Valley. To tam być może spotkał Malvin Weisberg, który mieszkał w Woodland Hills, ale prowadził laboratorium patologii w Santa Monica, dostarczał on usuwane części ciała dzieci dla przemysłu aborcyjnego.

Barke kupił klinikę w 1970, służyła głównie afro-amerykańskiej społeczności. Barke zmienił obiekt na szpital dla kobiet;Obiekt posiadał dwie sale operacyjne, poczekalnię i salę pooperacyjną.


Dr Barke

W czasie szczytowej działalności - 1980, Szpital Barke w Inglewood przeprowadzał więcej niż 74 aborcji dziennie.

Pod koniec stycznia, 1987 jedna z pacjentek- Belinda Byrd, wykrwawiła się na śmierć po pozostawieniu na niestrzeżonych noszach. Został złożony pozew szpitalowi w 1990 roku. Szpital Inglewood (Barke) musiał zapłacić 425.000 dolarów odszkodowania.
Matka Belindy uznając, że śmierć jej córki było przestępstwem napisała do prokuratora okręgowego w Los Angeles:
"Jestem matką Belindy Byrd, ofiary aborcji w [Inglewood]. Jestem też babcia jej trzech małych dzieci, które zostały bez matki. Codziennie płaczę, gdy myślę, jak straszna była jej śmierć. Została przez nich pokrojona i pozostawiona by wykrwawić się na śmierć ... i nikogo to nie obchodzi. Wiem, że inne młode czarne kobiety nie żyją po aborcji pod tym adresem ....


Belinda Byrd

Znanych jest co najmniej osiem kobiet , które zginęło w tym szpitalu w wyniku aborcji: Jannet Foster, Margaret Davis, Kathy Murphy, Lynette Wallace, Cora Mae Lewis, Yvonne Tanner i Belinda Byrd. Wszystkie kobiety, które zmarły były Afro-Amerykankami.

Co najmniej czterech lekarzy dokonujących aborcji w Inglewood jest znanych: Morton Barke, Scott Ricke, Gordon Goei i Stephen Pine. Wszyscy lekarze byli oskarżeni o zaniedbania wobec kobiet.

Poza Barke, był również:

Scott Ricke - w listopadzie 1986 roku dokonał ponad 4-godzinnej aborcji na pacjence, z którą współżył.

Shanda miała 25 lat, kiedy poszła do Ricke na aborcję w dniu 7 lutego 1987 roku do kliniki w Arizonie. Podczas aborcji płód utknąl w ciele pacjentki, ta krzyczała z bólu, ale Ricke oddalił wniosek o środki przeciwbólowe, mówiąc jej, że nie ma żadnych. Poprosiła, aby przewiezieźć ją do szpitala, ale Ricke powiedział jej, że ciąża trwa dłużej niż 24 tygodni (!) i żaden szpital jej nie przyjmie.
Po trzech godzinach próby usunięcia głowy (!) płodu, Ricke owinął ciało płodu które wisiało z pochwy Shandy w ręcznik, i załądował pacjentkę do samochodu pracownika , by zawieźć ją do szpitala.

A to jej syn, , wiek 27-29 tygodni, przyczyna zgonu: rozczłonkowanie prze Dr Scott Ricke

Asystent prokuratora generalnego zbadał sprawę i stwierdził, że w ciągu trzech godzin, w ciągu których Rickie próbował usunąć głowę chłopca z ciała pacjentki, opuścił Shandę kilka razy, by w tym czasie dokonać innych aborcji.


Gordon Goei - jego licencja została cofnięta ,kiedy zabił 6,5-miesięczne dziecko i prawie zabił matkę.
Według LATimes 21 marca 1998 r. "Goei został zawieszony i aresztowany pod zarzutem morderstwa po przeprowadzeniu aborcji, pozostawiając pacjentkę z niekontrolowanym krwotokiem, i wyrzuceniu 26 - tygodniowego płodu do kosza w klinice Van Nuys. "

W lutym 1988 r. departament zdrowia Los Angeles Inglewood zamknął szpital dla kobiet po 14-letniej historii braków i poważnych zaniedbań. I zgonów kobiet. Natychmiast Barke sprzedał szpital koledze po fachu, Edwardowi Allred.

Gdzie oni teraz są?

Barke ma 78 lat i utrzymuje swoją medyczną licencję. Jest właścicielem Centrum lecznictwa marihuaną w Kalifornii.
Mieska niedaleko swojego nowego biznesu.

Scott Ricke jest dyrektorem medycznym Instytutu Medycyny Estetycznej w La Jolla, zajmującej się chirurgią plastyczną.

Według Wellness.com dr Goei praktykuje nadal w położnictwe / ginekologii, specjalizuje się w "kwestii zdrowia reprodukcyjnego kobiet" na Seventh Blvd. w Reseda. Ale 17 lipca 2008 podobno został oskarżony o oszustwa podatkowe.

Dziewczynka, 25-26 tygodni. Przyczyna śmierci: aborcja soli Dr Gordon Goei

Zraszacze w szpitalu

Majrew2013-06-09, 22:37
-Po co w szpitalach są zraszacze anty pożarowe?

-Do podlewania warzywek.

Nie było, bo to mój suchar.

Kobieta

konto usunięte2013-06-09, 10:21
Nie ma to jak dbająca kobieta

Miłość

Pfciuki2013-06-08, 5:44
Prawdziwa miłość, aż po sam grób, albo łóżko szpitalne.

W poszukiwaniu diagnozy

hrust2013-06-07, 12:08
Chciałem się z wami podzielić historia jaka obecnie się dzieję w moim życiu i wrażeniami o naszej „służbie zdrowia”.
Pisane w emocjach

UWAGA DŁUGIE!

Historia zaczęła się jakieś 2 tygodnie temu i dzieje się do dzisiaj w miejscowości X.

Wracam sobie w niedziele do mieszkania, na weekendzie miałem imprezę firmową w innej miejscowości. Z wyjazdu wracam skacowany i wymęczony jak „koń po westernie”, ale w drodze powrotnej pocieszam się, że moja luba czeka na mnie na mieszkaniu i że sobie z nią wypocę kaca
Wchodzę do domu – myślę sobie pewnie w kuchni siedzi obiad mi gotuje, a tu zonk, nie ma jej. Wołam, szukam, nie ma niewiasty. Patrzę w sypialni, a tam jakiś kołtun pościeli na łóżku się rusza i jeszcze wydaje jakieś dźwięki!
- heeeeeejj wróóciiiiłeśś…. – dobiega jak z zaświatów. Toż to głos mej wybranki, ale jakiś taki przydżumiony.
- no jestem, co Ci jest?
- gorączkę mam i źle się czuję.
- ile masz tej gorączki? zażyłaś coś?
- 39 stopni i tak zażyłam .
- aha to dobrze, śpij sobie – i na tym rozmowa się zakończyła. Poszedłem do kuchni coś wszamać i walnąłem się później koło niej z zamiarem udania się w kimono. Ciężko mi było zasnąć bo rozgrzana była jak nigdy – szkoda, że nie z mojego powodu.

I tutaj dochodzimy do sedna sprawy:

Kolejne dni nie przynosiły poprawy, ba było jeszcze gorzej spuchły jej węzły chłonne i wyglądała jak chomik – dla mnie śmieszne dla niej mniej, więc w końcu przestałem się śmiać i jej mówię:
– do lekarza – no i poszła.

Poszła… ale do ośrodka z NFZ:
Przy rejestracji kolejka – standard zawsze tak jest, ktoś chce się wp🤬lić w kolejkę też norma, teraz najtrudniejsze trzeba rozmawiać przy okienku, tam siedzi stara pukwa zmęczona życiem bo cały czas robi łaskę, że z kimś gada. No i zaczynają się hasła typu:
- czego? A do kogo? A jest pani zarejestrowana ? – nie k🤬a po to stoję przy okienku!
- a bo to trzeba deklarację wypełnić i wybrać lekarza
- ale ja tutaj jestem pierwszy raz nie znam lekarzy (zmieniliśmy miasto)
- to niech sobie pani wybierze kogoś z listy – Tak jeszcze wtrącę, po jakiego c🤬ja są te deklaracje ja się pytam? i komu to potrzebne? No nie ważne, wpisała jakąś panią doktor idzie do kolejki. Tutaj się dopiero zaczyna, na krzesełkach sam geriavit – już wiadomo gdzie jeżdżą ciągle w tych autobusach i tramwajach, zagadują – chcą usłyszeć historię twojego życia. Z grzeczności i szacunku coś tam opowiada. Przychodzi do wizyty:

Lekarka stara baba jedna z wielu w przychodni : badanie typu: „boli panią noga? – tak – to nie ruszać” w końcu pada wyrok – grypa – antybiotyk i Polopiryna. Polopiryna? Z mojego doświadczenia c🤬ja warta no ale dobra.

Minęły 2 dni jest jeszcze gorzej (niech żyje Polopiryna! - nic gorączki Ci nie zbija) idziemy na pogotowie tam jakiś śliczny młody doktorek. Opowiadamy co się dzieję, że nic nie pomaga, że może jakieś skierowanie na badania, cokolwiek? Badanie było… się zaczęło tak, że dał jej termometr i wyszedł na 10 min rwać pielęgniarki – noż k🤬a! Wraca, jest diagnoza (Eureka!) - ma pani gorączkę! Przepisał NOWY antybiotyk – tamten odstawić i zmienił Polopirynę (hurra!) na coś innego.

Tutaj napiszę, że na necie zacząłem szukać co jej może być i mi wyszło po objawach, że to może być mononukleoza, takie gówno co to na to nie ma lekarstwa można tylko zbijać gorączkę, aż się organizm sam wyleczy i uodporni.

Kolejne 2 dni dalej c🤬jnia, ja już powoli wytrzymać nie mogę i mówię:
- idź do prywatnego zapłacimy i będziemy mieć pewność czy to mono!
- zadzwonię do mamy – tutaj nastąpił u mnie opad wszystkich części ciała.

Mamusia złota kobieta kazała iść znowu do tej przychodni do tej samej co na początku pani doktor! No złota rada od złotej kobiety. A ta moja głupia – chyba od tej gorączki – poszła! Pani doktor nie chciała słuchać o mononukleozie(podejrzewam, że ostatni raz spotkała się z tą nazwą na studiach w 1921 roku) wypisała skierowanie do laryngologa na spuchnięte węzły chłonne i zapisała 3 kolejny już antybiotyk i uwaga POLOPIRYNĘ! Kuuurrrwaaa mać!

Na następny dzień u pani laryngolog (udało się bez kolejki dostać - cud):
- nie wiem co pani jest – przynajmniej szczera – ale to na pewno nie mononukleoza to się zaczyna od anginy – hmm... taka ciekawostka nigdzie o tym nie wyczytałem w necie, ale co tam może internet się myli, przecież to nie pierwszy i nie ostatni raz.

Kolejny minął dzień, moja lepsza połówka żyje od jednej tabletki do drugiej, a gorączka ciągle jest. Teraz to się wk🤬iłem już nie na żarty na moją wybrankę, że uparta i nie chce iść prywatnie, w końcu po burzliwych pertraktacjach poszła.

110 zł wizyta + 30 zł badanie krwi i moczu. Wynik: podejrzenie mononukleozy i skierowanie do szpitala.

Przyjęli nas w ten sam dzień. Uważam to za sukces, już tłumaczę dlaczego, w przeszłości moją bratową 2 razy w tym samym, samiusieńkim szpitalu nie chcieli przyjąć: raz jak było zagrożenie dla ciąży (prawie poroniła), drugi raz jak praktycznie przestała widzieć na oczy przez zakażenie bakterią – w obu przypadkach miała skierowanie, no ale co zrobić – taki szpital.

Muszę powiedzieć, że absurd jaki nas spotkał przy rejestracji był zaskakujący. Musieliśmy łazić w tę i z powrotem między budynkami wydziałów dobre kilkadziesiąt metrów, a chciałbym napomknąć, że ona(ta chora moja luba) już była tak osłabiona, że prawie ją niosłem. Dlaczego tak chodziliśmy?
Bo ja głupi myślałem, że jak się ma skierowanie na odział zakaźny to trzeba iść na ten odział. No ale uwaga - NIE! Najpierw trzeba iść na SOR, wejść do poczekalni, gdzie siedzą ludzie z przeróżnymi chorobami zakaźnymi i się zarejestrować KOMPUTEROWO i wrócić na oddział (Dlaczego tego nie można zrobić na oddziale? do dziś nie wiem.)Tak sobie myślę – no dobra my jakoś pójdziemy, ale jakby ktoś był sam i praktycznie mdlał to co wtedy? Albo jakby nie miał nogi? Eee… na pewno by pomogli… NA PEWNO?!

Mała dygresja: jak stałem przy okienku jakaś babka zwróciła uwagę dyskretnie pielęgniarce, że pan, który jest strasznie żółty i ma żółtaczkę, siedzi w poczekalni i wszystkiego dotyka, może zarazić dzieci i innych dlatego powinno się go trochę odizolować, pani pielęgniarka jej powiedziała, że się nie da – to jest szpital i trzeba się z tym liczyć. Myślę sobie nie wiem, nie znam się, nie odzywam.

Już wtedy powoli c🤬j mnie strzelał i zaczęło mnie kłuć coś tak z tyłu czaszki i pod językiem, i jakoś tak ręka mi lata, i nóż się w kieszeni otwiera. Zachowałem jednak spokój jak to robią mnisi tybetańscy.

Przy wejściu na odział stoi ochroniarz, ale niech was nie zmyli nazwa, on jest raczej odźwiernym bo niczego broń boże nie ochrania ani nic, tylko drzwi otwiera. Nie pyta się co wnosisz w torbie, plecaku, walizce, niczego nie sprawdza, nie legitymuje – zaufanie to podstawa, szczególnie w dzisiejszych jakże spokojnych latach.
Na mojej lubej przeprowadzono wywiad środowiskowy: co? gdzie? kiedy? i z kim? Ja stałem się jej mężem (najszybszy sakrament), żebym mógł się czegoś dowiedzieć o jej stanie i żeby nie było problemu z wizytami i poszliśmy wszyscy do jej nowego lokum.

Z plusów chodzenia po szpitalu: nie trzeba teraz nosić na butach worków, reklamówek czy kondomów – jak byłem poprzednio to jeszcze był obowiązek, więc myślę – rozwój!

Sale jak za PRL: 3 łóżka, jedno zajęte przez panią z WZW typ C (widocznie można mieszać chorych z różnymi chorobami zakaźnymi), szafki takie sprzed wojny – czyli tak samo jak x lat temu – tutaj brak rozwoju. Przy łóżkach nie ma przycisków do wzywania pielęgniarek bo po c🤬j! Przecież można w nocy po ciemku z buta iść do ich pokoju, no albo się trzeba drzeć. Aaaa i jeszcze szmaty pod oknami bo przeciąg i na łóżku koło okna lepiej nie spać bo ciągnie.
Łazienka w pokoju – luksus. Jest też telewizor na złotówki, no ale co można w polskiej tv oglądać?

Zostawiłem ją tam bidule i do domu poszedłem pierwszy raz od kilkunastu dni się wyspać. Przezornie sprawdzam godziny odwiedzin: od 15.00 do 19.00? czemu tak nie wiem? Ludzie którzy pracują do 16, 17 to się nie nabędą ze swoimi bliskimi no cóż nie wnikam (Dzień później się okazało, że panie pielęgniarki przymykają oko na te godziny więc nie jest aż tak źle).

Przedwczoraj miała testy czy ma mononukleozę czy nie. Wyszedł negatywnie, ale pani doktor mówi, że to o niczym nie świadczy i może mieć mono. WTF? To co to za test? Nie wiem, nie znam się, nie odzywam.
Odwiedzam ją, pocieszam chce się czegoś dowiedzieć co jej jest i tu kolejna niespodzianka: lekarz który ją prowadzi może mi powiedzieć, a jego nie ma i będzie jutro. Dobra jest ok. 17 godzina może miała na rano. Coś mnie jednak tknęło i się pytam pielęgniarki:
- to pani nie wie co jej jest?
- no nie… – k🤬a sobie myślę, to skąd ma wiedzieć co jej może podać albo czego nie dawać?
Moja mnie ciągnie za rękaw bo wie, że zaraz zacznę coś głupiego mówić i idziemy do sali.

Później jak już poszedłem dzwoni do mnie luba w nocy, żebym jej termometr przyniósł. Co k🤬a?! Drewno do lasu będę nosił? Majaczy – pewnie z gorączki. Okazało się, że nie! Nie chcieli jej dawać leków bo im elektroniczny termometr nie pokazywał gorączki – tutaj kolejna niespodzianka jak się okazało później musiał być zepsuty bo miała 38 „z kreskami” i natychmiast wtedy jej coś dali na zbicie temperatury, zaraz po tym jak zaczęła się trząść pod pościelą z zimna i gorączki (Pościel składa się z koca - rocznik 95 i koca - rocznik 85 zawiniętego w poszewkę - ciepełko).

Kończąc, wczoraj znów u niej byłem i o dziwo dalej się kontrolowałem, chyba tylko dla niej, no ale muszę też oddać, że zaczęli się nią lepiej opiekować bo chyba stwierdzili, że nie udaje.
Dzisiaj jakąś godzinę temu lekarz powiedział – mononukleoza czyli internet się nie mylił i my też dobrze zakładaliśmy. Mimo wszystko wolelibyśmy grypę.
Poczekam jak wyjdzie i pójdziemy do tych wszystkich lekarzy, a zwłaszcza pani doktor z ośrodka NFZ i pani laryngolog, żeby im trochę gwoździa zabić, że można się bardziej przyłożyć i słuchać pacjenta co ma do powiedzenia, w końcu tu chodzi o zdrowie ludzi.

Moja luba musi jeszcze siedzieć w tym szpitalu przez kilka dni, bo jej siada wątroba, a ja? Ja jestem za prywatną służbą zdrowia.

P.S. Ta historia jest prawdziwa albo ja mam halucynacje z niedożywienia.

Oznaczenia wiekowe materiałów są zgodne z wytycznymi
Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji

Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na 6 miesięcy. 6,00 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem