📌 Ukraina ⚔️ Rosja Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 0:55

#broń

Smalcowy problem

Rock_Star2014-01-18, 16:49
W połowie XIX wieku armia Imperium Brytyjskiego dostała nowe karabiny. Obowiązkowym dodatkiem do tej broni były charakterystyczne „magazynki” - były to papierowe pojemniki z prochem strzelniczym, który trzeba było wsypać do zbiornika w karabinie.



Cały problem polegał na tym, że smar, którym pokryto kartridże (miało to chronić je przed wilgocią) był niczym innym jak zwykłym smalcem. Końcówkę pojemnika należało odgryźć zębami... Problem przedstawić można w trzech punktach:

1. Dla Hindusów krowa jest zwierzęciem świętym. Z kolei muzułmanie uznają świnię za stworzenie nieczyste.

2. Smalec wyrabia się z tłuszczu krów i świń.

3. Większość zagranicznych żołnierzy służących w brytyjskiej armii to albo Hindusi albo muzułmanie.

Trudno się więc dziwić, że wtykanie sobie do ust akcesorium uświnionego smalcem nie spotkało się ze zbyt radosną reakcją ze strony służących pod brytyjska banderą wojaków. Sytuację pogorszyły kary wymierzane odmawiającym podporządkowania się żołnierzom. W następstwie smalcowej awantury doszło do prawdziwej rebelii, do której przystąpiło 80 tysięcy żołnierzy z Indii. Do nich dołączyli chłopscy powstańcy oraz muzułmanie, którzy wypowiedzieli Brytyjczykom dżihad.



Krwawe bitwy trwały przez 13 miesięcy, podczas których dochodziło do wyjątkowo okrutnych sytuacji - na przykład Brytyjczykom zdarzało się przywiązywać do dział hinduskich więźniów. Po odpaleniu pocisku nieszczęśnika można było ponoć zbierać w promieniu wielu metrów... Kiedy rebelia została ostatecznie stłumiona, władze Imperium zmieniły politykę na znacznie bardziej liberalną w stosunku do obcokrajowców. Wielu historyków upatruje się jednak w tym buncie zaczątków indyjskich ruchów niepodległościowych.

zaj🤬e żywcem z JoeMonster

Bomba atomowa dla Polski

BongMan2014-01-09, 20:58
Cytat:

Taktyczna broń jądrową spowodowałaby odstąpienie od planów inwazji na Polskę - pisze Jerzy Lipka, założyciel Obywatelskiego Ruchu na Rzecz Energii Jądrowej.

Energia jądrowa ujarzmiona przez człowieka w latach czterdziestych ubiegłego wieku wykorzystana być może zarówno w celach pokojowych jak militarnych. Siła niszczenia broni jądrowej okazała się tak wielka, że zaskoczyła nawet samych jej twórców.

A przecież bomby zrzucone na Hiroshimę i Nagasaki wydają się być zabawkami zaledwie w porównaniu z dzisiejszymi ładunkami o mocy megaton. Ale paradoksalnie to właśnie ta potencjalnie niszcząca siła, unicestwiająca absolutnie wszystko i wszystkich stała się najlepszą gwarancją, że zimna wojna nie zmieni się w prawdziwą III wojnę światową.

Gwarancją pokoju opartego na strachu, śmiertelnym strachu przed wzajemnym zniszczeniem. Zniszczeniem do tego absolutnie nieuniknionym, bez żadnego ratunku, nie tylko dla milionów szarych ludzi, którzy zginęliby w pierwszej kolejności. To byłaby zagłada także dla ścisłych elit, których nie uratowałyby najlepsze i najbardziej wymyślne schrony.

Tak właśnie niszcząca moc bomb jądrowych uratowała pokój. Elity nigdy nie podejmą decyzji o zniszczeniu samych siebie, choć mogłyby wydawać rozkazy unicestwiające miliony niewinnych ludzi.

Wyobraźmy sobie bowiem, co by się stało, gdyby broni atomowej nie było, nie wynaleziono by jej, bądź pięknoduchom i naiwniakom udało się doprowadzić do atomowego rozbrojenia USA i Europy Zachodniej. Gdyby zatriumfował pacyfizm tak silny w zamożnych społeczeństwach zachodu.

Otóż wtedy nic nie uratowałoby pokoju, a dywizje pancerne i zmotoryzowane Związku Sowieckiego i jego satelitów niechybnie runęłyby na zachód, wykorzystując bezwzględnie przewagę swych sił konwencjonalnych. Pokusa zajęcia dużo słabszej Europy Zachodniej lub znacznej jej części by wykorzystać choćby zasoby gospodarcze tych krajów byłaby zbyt wielka u zgrzybiałych przywódców na Kremlu.

Czy i wówczas pacyfiści i lewactwo w tych krajach wołałoby „lepiej być czerwonym niż martwym”? Tego nie sprawdzimy. Dzięki potężnemu arsenałowi jądrowemu nie musieli być ani czerwoni ani martwi. Truizmem jest stwierdzenie, że narody nie wyciągające wniosków ze swej tragicznej przeszłości giną bezpowrotnie! A naród polski jest tragicznie doświadczony. Przegrana wojna w 1939 roku kosztowała nas nie tylko utratę niepodległości na sam czas wojny, ale na całe pół wieku.

Była to utrata niepodległości połączona z bezwzględnym wymordowaniem i wyniszczeniem elit oraz kompletnym upodleniem całej reszty polskiej nacji, zmuszonej albo do pogodzenia się z życiem w nienormalnym systemie społeczno-ekonomicznym, albo tułaczką za granicą na łasce i niełasce obcych narodów.

Ten brak elit z prawdziwego zdarzenia odczuwany jest w dużej mierze i dziś, a wiele negatywnych zjawisk które ma miejsce i dziwnych decyzji jest po prostu tego skutkiem. Mimo przynależności do NATO, sojuszu wojskowego z najpotężniejszym państwem świata, nie da się ukryć, że nigdy w historii nie nadeszła dla Polski w godzinie dziejowej próby efektywna pomoc z zachodu.

Z jednym wyjątkiem. Ten wyjątek to okres napoleoński, ale tylko dlatego, że Rosja i silne na dworze carskim stronnictwo proangielskie wciągało ten kraj w agresywną politykę przeciw Cesarzowi Francuzów i jego planom. Dla Napoleona więc nie było innej drogi niż rozprawa z Rosją oraz pozostałymi dwoma rozbiorcami Polski. A że był tyranem i imperatorem (nie bardziej jednak bezwzględnym niż inni z jego epoki) to kierował swe wojska gdzie chciał, w tym wypadku do Europy Środkowej. We własnym kraju nie pytał nikogo o zdanie, w przeciwieństwie do dzisiejszych prezydentów USA.

Wnioski z historii nasuwają się same. Konieczne jest uczynienie z jakiejkolwiek nowej agresji na nasze państwo przedsięwzięcie całkowicie nieopłacalne ze względu na potencjalne straty. Uczynić to trzeba zupełnie niezależnie od NATO-wskiego parasola, na wypadek, gdyby ten jednak zawiódł.

Problem energetyki jądrowej jako zupełnie nowego działu gospodarki upolityczniony został na przełomie lat 80-tych i 90-tych zeszłego wieku. Wtedy to Zieloni wraz z węglowym lobby zatrzymali program i przy wydatnej pomocy ówczesnych tzw. „elit” doprowadzili do zupełnego zniszczenia powstającej pierwszej polskiej elektrowni jądrowej.

Prowadziło to do utrwalenia zacofanej struktury naszej gospodarki zdominowanej przez spalanie węgla. Tak wtedy jednak jak i teraz sprawa energetyki jądrowej rozpatrywana była pod kątem ekologicznym raczej i ekonomicznym, nie zaś w aspekcie militarnym.

Absolutnie nie chodzi o natychmiastowe wyprodukowanie broni jądrowej, tego zabraniają międzynarodowe traktaty i umowy, które Polska ratyfikowała. Kwestia jest inna. Energetyka jądrowa, gdyby była w Polsce systematycznie rozwijana, z perspektywicznym przejściem na własne reaktory IV generacji, sprzyjałaby także rozwojowi ogólnego potencjału jądrowego kraju. Z czasem (przy wielu elektrowniach) opłacalne zaczęłyby być także własne zakłady wzbogacania Uranu pracujące na własnym surowcu, który dla potrzeb reaktorów lekkowodnych należy wzbogacić z początkowego poziomu 0,7 % do poziomu 3,5 % udziału Uranu 235.

Starsza metoda to metoda dyfuzji, pobierająca duże ilości energii, nowsza metoda wirówkowa jest znacznie bardziej oszczędna, ale wymagająca osiągnięcia szybkości wirowania rzędu 50 – 70 tys obrotów na minutę. Tym samym podniesienia częstotliwości prądu z 50 – 60 Hz do ponad 600 Hz.

Mając już takie zakłady można je w razie potrzeby rozbudować dodając kolejne zestawy wirówek, tworząc układy bardziej skomplikowane i przeznaczone do dalszego wzbogacania. Po to by osiągnąć poziom nawet powyżej 90%, potrzebny do zbudowania taktycznej broni jądrowej.

W tym miejscu moglibyśmy się zatrzymać. Bez produkowania samej broni. Do czasu aż sytuacja międzynarodowa wokół Polski zaostrzy się na tyle, że trzeba jednak będzie sięgnąć po te ostateczne argumenty i wtedy już bez oglądania się na międzynarodowe traktaty, albowiem niepodległość nie ma swojej ceny.

Taki właśnie potencjał należy zbudować, w sferze logistycznej, organizacyjnej, technicznej i naukowej. To wymaga wpierw systematycznego rozwijania energetyki jądrowej dla celów cywilnych, reaktorów dużej mocy. Jak te planowane na Pomorzu. Także małej mocy, wykorzystywanych do produkcji skojarzonej ciepła i energii elektrycznej - w tym głównie dla celów przemysłowych.

Bez tego nigdy nie osiągniemy odpowiednich możliwości, aby w stosunkowo krótkim czasie własną broń jądrową zbudować. A z pewnością w razie zagrożenia nigdzie jej nie kupimy. Stare dobre przysłowie mówi: Chcesz pokoju, to szykuj się do wojny! Z czym jednak? Naszą 100 tysięczną armią zawodową? W samym tylko Okręgu Kaliningradzkim stacjonuje pięć razy tyle wojska.

Słabym lotnictwem i marynarką? Co zwojujemy? Już sama świadomość u potencjalnego agresora, że możemy mieć taktyczną broń jądrową spowodowałaby odstąpienie od planów inwazji. Taka broń gwarantuje nam niepodległość, bo historia nie zna przypadku ataku na kraj posiadający taką broń. Wyjątkiem są ataki terrorystyczne.

Oprócz tego energetyka jądrowa będzie odpowiedzią na inne zagrożenie. To zagrożenie jawi się od dłuższego czasu bardzo realnie w wyniku kontynuowania strategii opierającej naszą elektroenergetykę na spalaniu węgla, a produkcji ciepła pospołu na węglu i rosyjskim gazie.

Kontynuowanie węglowej strategii jest krótkowzroczne i szkodliwe dla bezpieczeństwa energetycznego z racji przegrywania rynkowej konkurencji przez rodzimy węgiel z tym sprowadzanym z zagranicy. Jedyna energetyka węglowa w Polsce jaka się ekonomicznie opłaca poza Śląskiem to energetyka oparta o surowiec z zagranicy – USA, Australii, RPA, a także Rosji i Ukrainy. I to mimo gigantycznych dotacji jawnych i ukrytych dla polskiego węgla.

Taka polityka jedynie utrwalać będzie naszą energetyczną zależność, a wtedy i niepodległość staje pod znakiem zapytania. Energetyka odnawialna będąc zależna od warunków atmosferycznych jest bardzo niepewna. Ze współczynnikiem wykorzystania mocy na poziomie 17% też takiej niezależności nie zapewni. I to mimo szumnych propagandowych haseł.

Wręcz przeciwnie, oznaczać będzie konieczność zwiększonego importu gazu gdyż w niesprzyjających warunkach pogodowych (wiatr za silny bądź za słaby, ciemne dni) potrzebne jest ur🤬amianie mocy zastępczej. Mogą to być tylko elektrownie gazowe z racji możliwości ich szybkiego uruchomienia! A zatem pogłębianie zależności od Gazpromu.

Nadzieje związane z gazem łupkowym są duże, ale już dziś wiadomo, że gaz ten nie będzie tak tani jak w USA z racji głębszego usytuowania złóż. Nie wiadomo przy tym ile go jest tak naprawdę. Jeśli sprawdzą się optymistyczne prognozy, należy pomyśleć o eksporcie, który mógłby być jedynym skutecznym sposobem zasypania dziury emerytalnej.

W każdym razie sam gaz też niezależności energetycznej nie zapewni w sytuacji gdy Polsce potrzebna będzie duża ilość taniej energii elektrycznej. Na dodatek stabilnej cenowo. Takiej stabilności gaz nie zapewnia z racji dużego udziału ceny paliwa w cenie energii (energetyka gazowa 60%, jądrowa poniżej 10%).

Natomiast energia jądrowa owszem tak. Dlatego każda próba rozwoju Polski bez energetyki jądrowej jest fikcją, zamiataniem zasadniczych problemów pod dywan, triumfem ideologii bądź wąskich egoistycznych interesów nad zdrowym rozsądkiem i dobrem kraju.

Jerzy Lipka jest założycielem fundacji 
Volenti Non Fit Iniuria oraz Obywatelskiego Ruchu na Rzecz Energii Jądrowej


ekurjerwarszawski.pl/edukacja/2002/lipka-polska-powinna-miec-potencjal...
Co o tym sądzicie?

10 Starożytnych broni

konto usunięte2014-01-04, 8:52


JewTub
BTW: Niech oczywiście ktoś boski nie zapomni wstawić zdjęcia wolverin'a lub czegoś innego co się akurat objawi w głowie podczas oglądania filmu (kij z kupą, bruce lee i jego przeciwnik etc.)

Mikołaj amator

~CrazyEdek2014-01-02, 12:59
prawie hard

Somalijski konkurs radiowy dla młodzieży

konto usunięte2013-12-29, 19:37
Witam wszystkich.
Przeglądając zasoby Swojego komputera natknąłem się na taki oto wycinek, który wykonałem w czasach kiedy sadistic jeszcze nie był bardzo popularny. No ale do rzeczy.



Rozbawiony postanowiłem wyszukać resztę w internecie.
Oto i pierwsza lepsza strona



Wiem, że stare ale nie widziałem tego tutaj.
Jeżeli się pojawiło to j🤬 pies tagującego.

Tak dla broni palnej

konto usunięte2013-12-16, 19:39
Coraz więcej się mówi o legalizacji broni w sieci. Oto ciekawa prezentacja stworzona przez mojego znajomego :



Tu mamy kolejny przykład :



Temat jest wart uwagi. W dzisiejszej Polsce takie ważne sprawy są pomijane przez media i establishment w miejsce bzdur takich jak związki partnerskie czy wiek dzieci, w którym pójdą do szkoły. Zróbmy rozgłos.

Bambi

konto usunięte2013-12-09, 4:44
Odważny, głuchy czy tylko głupi?


ukryta treść
Pytanie do moda Bambi:
Też liżesz lufę po trawie?
Bo ja zawsze


[ Komentarz dodany przez: Bambi~: 2013-12-09, 21:31 ]
Ja nie

Największa grabież w historii

Vof2013-12-07, 12:27
Rewolucja bolszewicka, czyli największa grabież w historii.



Bolszewicy grabili wszystko i bez litości, a za złupione w Rosji i sprzedawane na Zachodzie złoto kupowali sprzęt wojenny. Tylko dzięki temu mogli stłumić bunty ludności chłopskiej i utrzymać się u władzy.

Grabież tę opisuje historyk Sean McMeekin w książce „Największa grabież w historii”. Jak dotąd nie budziła ona zbyt wielkiego zainteresowanie historyków, choć - jak zaznacza autor - bolszewicy „wydarli "wrogom klasowym" znacznie więcej złota, srebra, klejnotów niż naziści ofiarom Holokaustu.

W pierwszych latach po rewolucji październikowej Rosja bolszewicka nie wytwarzała niczego, co można by sprzedać za granicę. Bolszewicy dysponowali tylko skonfiskowanym złotem i innymi metalami szlachetnym, czy diamentami. To właśnie za nie kupowali broń i materiały wojenne.

Jest to – jak stwierdza autor - klucz do zrozumienia największej zagadki rewolucji rosyjskiej: jak to się stało, że bolszewicy mając przeciwko sobie cały świat i pozostawiający za sobą ruinę, zdołali mimo to utrzymać się przy władzy.

Zaraz na początku swoich rządów bolszewicy zlikwidowali wszystkie prywatne banki i zaczęli obrabowywać wszystkie depozyty bankowe.

„Praw własności odmawiano każdemu uznanemu w latach czerwonego terroru za "wroga ludu": kułakom, bogaczom, oficerom białych, podejrzanym elementom, mieńszewickim kontrrewolucjonistom”.

Powstał specjalny urząd - Gochran, gromadzący skonfiskowane metale, kamienie szlachetne i dzieła sztuki. Do końca 1921 r. Gochran zgromadził dobra o wartości dzisiejszych 45 mld dolarów.

Gdy sprzedano już zapasy carskiego złota, w 1922 roku bolszewicy obrabowali prawosławne monastyry i ławry. Poprzedzili tę akcję brutalną kampanią propagandową. Wykorzystując klęskę głodu na Powołżu, rzucili mające ugodzić w Cerkiew (prowadzącą zresztą akcję pomocy dla głodujących) i usprawiedliwić rabunek - hasło: „Zamień złoto na chleb”.

Jak pisze autor było to hasło kłamliwe: 20 miliardów dolarów (według dzisiejszej wartości) uzyskanych w 1921 roku ze sprzedaży złota poszło nie na pomoc głodujących, lecz na import strategiczny, zbrojeniowy. Także na zakup luksusowych artykułów żywnościowych i części zamiennych do rządowych rolls-royce'ów.

Grabież dóbr cerkiewnych objęła także ikony. Wiele z nich kupowali obcokrajowcy. Olof Aschberg, szwedzki finansista, kluczowa postać w bolszewickich transakcjach zrabowanym złotem, kupił 277 ikon; przekazał je później sztokholmskiemu muzeum. Większość ikon została zniszczona podczas rozbierania ich na czynniki pierwsze w celu pozyskania pereł, złota i srebra.

Bolszewicy dysponowali złotem i innymi kosztownościami na sumę dzisiejszych 160 mld dolarów. „Byłoby to aż nadto na zapoczątkowanie światowej rewolucji, o jakiej marzyli Lenin i Trocki, gdyby ów łup wykorzystano na ten cel. Bolszewicy budzili jednak tak wielką niechęć w narodzie, (…) że większość skarbów Rosji musieli pospiesznie wydać za granicą na broń niezbędną im do utrzymania się przy władzy”.

Do zwycięstwa bolszewików przyłożyły rękę rządy Szwecji, Niemiec i Wielkiej Brytanii, a także biznesmeni z tych krajów, zawierający ogromne kontrakty na dostawy płacone zrabowanym złotem.

23 listopada 1918 roku misja bolszewicka podpisała w Sztokholmie kontrakt na dostawy sprzętu wojskowego, m.in. silników lotniczych. Rząd szwedzki oparł się naciskom Francji i Wielkiej Brytanii, by ograniczyć bolszewickie transakcje i wydalić handlową misję bolszewicką. „Każde z tych posunięć wywołałoby głośnie sprzeciwy szwedzkich kręgów biznesowych, które zawarły z bolszewikami intratne umowy” - pisze Sean McMeekin.

Do zwycięstwa bolszewików przyłożyły rękę rządy Szwecji, Niemiec i Wielkiej Brytanii, a także biznesmeni z tych krajów.

Szwedzi wprawdzie zgodzili się na zakaz skupu i sprzedaży papierowych rubli, ale nie złota, co umożliwiło bolszewikom nawiązanie kontaktów z zachodnimi rynkami kapitałowymi.

Brytyjski premier Lloyd George na konferencji w San Remo w kwietniu 1920 roku stwierdził, że handel z Rosją „położy kres bestialstwom, grabieżom, brutalności bolszewizmu prędzej niż jakakolwiek inna metoda”, a Francuzi i Włosi zgodzili się z tą argumentacją. Została otwarta droga do rozmów z bolszewicką misją, na czele której stał Leonid Krasin, kluczowa postać prowadząca transakcje z Zachodem, na temat wznowienia stosunków handlowych.

W miesiąc później Krasin podpisał w Sztokholmie z konsorcjum Nydqusit i Holm wielki kontrakt kolejowy na dostawę lokomotyw i wagonów, wartości dzisiejszych 20 mld dolarów.

Sean McMeekin zauważa, że zwrot w polityce Zachodu wobec Rosji bolszewickiej dokonał się w momencie, gdy polska armia podjęła ofensywę przeciw Armii Czerwonej. W lipcu 1920 roku w Londynie i w Sztokholmie złożone zostały zamówienia na medykamenty, a także na tkaniny mundurowe dla Armii Czerwonej. W 1920 r. na samą odzież dla Armii Czerwonej wydano 3-4 mld dolarów.

Wiktor Kopp, handlowy agent bolszewików, kupił w listopadzie 1920 roku w Niemczech kilkaset tysięcy karabinów. Jak podaje autor w 1920 roku zakupiono za zrabowane złoto sprzęt wojskowy za 20 mld dzisiejszych dolarów. Na szczęście dla Polski, dostawy były realizowane już po zawarciu rozejmu.

Masowy napływ broni i materiałów wojennych przyczynił się znacznie do uśmierzenia masowych buntów chłopskich. A właśnie jesienią i zimą 1920 r. wybuchły one z nową siłą na Ukrainie, Syberii, Kaukazie, Powołżu i guberni tambowskiej.

Autor pisze o wyposażeniu dowodzonej przez Tuchaczewskiego armii tłumiącej bunt w guberni tambowskiej: „Kawaleria jeździła teraz w importowanych siodłach, ciężarówkom nie brakowało opon, świec zapłonowych i części zamiennych, można było też wykorzystywać najbardziej zaawansowane technologicznie zagraniczne samoloty bojowe do penetracji terenu i bombardowań”.

Zdaniem Sean McMeekina, gdyby nie sprzedaż carskiego złota, za które sfinansowano import sprzętu wojskowego reżim sowiecki prawdopodobnie przegrałby wojny chłopskie w latach 1920-1922.

„Strach Lenina przed gniewem chłopów znalazł odzwierciedlenie w błyskawicznym wzroście wypływu metali szlachetnych z Rosji zimą 1920-1921 (...) Szwedzka mennica przetapiając zrabowany rosyjski kruszec, umożliwiła bolszewickiemu złotu dotarcie do londyńskiego City” - pisze amerykański historyk. Od maja 1920 do marca 1921 roku mennica przetopiła 70 ton carskiego złota. Na nowych sztabach nie było już rosyjskich znaków. W ten sposób „wyprano” złoto.

„Przez całe lato i jesień 1921 roku, gdy ich współobywatele masowo głodowali, bolszewicy wciąż sprowadzali samoloty, samochody, karabiny i działa wraz z butami wojskowymi i mundurami dla Armii Czerwonej. Owszem importowali też żywność – lecz nie tyle zboże czy ziarno na przyszłe zasiewy w rejonach głodu (…) co luksusowe towary dla samych siebie” - pisze amerykański historyk.

W 1928 roku zaczęła się wielka sprzedaż arcydzieł dawnego malarstwa ze zbiorów rosyjskich. Wśród 450 obrazów były m.in. dzieła Rembrandta, Rubensa, Tintoretta, van Dycka. „Pod koniec lat dwudziestych galerie, sklepy antykami i domy aukcyjne w Berlinie, Wiedniu i Sztokholmie opływały w zrabowane rosyjskie przedmioty, od diamentów i rubinów, po proste przedmioty z brązu i drzewa (...) do tego dochodziły tysiące prawosławnych ikon” - zauważa Sean McMeekin.

Amerykański milioner Armand Hammer organizował kiermasze „skarbów Romanowów”, wśród nich były nich słynne jajka Fabergé. Inny biznesmen Andrew Mellon kupił wiele obrazów z Ermitażu. Autor pisze, że nabywcy zrabowanych dzieł sztuki, zapewne nie mieli świadomości czemu posłużą pieniądze z ich sprzedaży.

„Dziś jednakże nie ma już najmniejszej wątpliwości, że wyrastające jak grzyby po deszczu mordercze kołchozy, huty i zakłady zbrojeniowe były finansowane w przeważającej mierze ze sprzedaży dzieł sztuki i antyków kupowanych przez zachodnich kolekcjonerów” - pisze Sean McMeekin.

Książka „Największa grabież w historii. Jak bolszewicy złupili Rosję” ukazała się nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Oznaczenia wiekowe materiałów są zgodne z wytycznymi
Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji

Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na 6 miesięcy. 6,00 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem