James Bond na takim szlaczku pokonałby wręcz sześciu kolesi, zastrzelił czterech kolejnych na sąsiedniej górze, przeleciał laskę i na koniec zamówił martini.
PS. Wstrząśnięte. Nie mieszane.
PS II Nie pytajce skąd martini w górach. Wszak Dżejms zawsze ma to co chce.