📌 Ukraina ⚔️ Rosja Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 15:23

Ciemna strona internetu

Megatr0n2013-08-08, 15:12
"Dokument" twórców Channel awesome, między innymi Nostalgia Critic'a czy też Angry joe. Opisujący dobrą jak i tą negatywną stronę internetu, która w dzisiejszych czasach może być powodem do braku akceptacji, samotności, bólu psychicznego a w najgorszym przypadku samobójstwa. Materiał zawiera napisy polskie.
Dla niecierpliwych, pierwszy film przewinąć do 1:49



źródło : /user/TGWTGpl?feature=watch

Otto Schimek

konto usunięte2013-08-08, 15:09
Otto Schimek (ur. 5 maja 1925 w Wiedniu, zm. 14 listopada 1944 w Lipinach) – austriacki żołnierz, służący w czasie II wojny światowej w Wehrmachcie, prawdopodobnie rozstrzelany za odmowę wykonania wyroku śmierci na polskich cywilach.
Schimek w chwili wcielenia do wojska miał jedynie siedemnaście lat. Najpierw służył w Bośni, a później w Galicji. Według jednej z wersji[1] Schimek miał ukrywać dwóch partyzantów z AK, którzy po ujawnieniu ich miejsca pobytu, zostali zabici. Schimek odmówił wstąpienia do plutonu egzekucyjnego, który miał rozstrzelać złapanych Polaków. Odmowa ta została uznana przez sąd polowy za demoralizującą i zakończyła się skazaniem go na śmierć. W swoim wyroku sąd wojskowy uzasadnił najwyższy wymiar kary „dezercją i okazywaniem tchórzostwa w obliczu wroga.”
Żyjący do tej pory oficerowie z oddziału Schimka[2] twierdzą, że został on rozstrzelany za "zwykłą dezercję". Według siostry Schimka w czasie swojej służby na Bałkanach i później w Polsce dawał on wielokrotnie przykłady swojego humanitaryzmu, wyniesionego z przekonań katolickich, gdy wielokrotnie odmawiał uczestniczenia w mordowaniu ludności cywilnej.
Według innej wersji Schimek w czasie służby w Wehrmachcie udawał jedynie, że strzela lub też specjalnie pudłował[3]. Za to też miał zostać brutalnie pobity a później z kolei osadzony w areszcie, gdzie miał oczekiwać na egzekucję. Wtedy też miał dostać ostatnią szansę na ułaskawienie, którą miało być wzięcie udziału w likwidacji polskich zakładników. Gdy nie zgodził się na to, został ostatecznie stracony. Jego grób znajduje się w Machowej.

Szkoła pancerna 1943

Xeardo2013-08-07, 23:44
Oryginalna kronika z 1943 przedstawiająca szkołę pancerną (Pancerschule) z Żagania.



Źródło : KLIK

Polska pamięć narodowa – duma i wstyd

konto usunięte2013-08-06, 22:59
I oto minęła kolejna Rocznica. Co prawda nie okrągła, ale wzbudzającą niemniejsze emocje. Już w przeddzień wiadomo było, że obchody przyjmą zwyczajową formę wzajemnego obrzucania się błotem (o ile nie czymś gorszym), a społeczeństwo podzieli się na zwolenników i przeciwników jednej lub drugiej interpretacji oraz milczącą (i rosnącą) większość wyrazicieli opinii „nie mam zdania / nie interesuje mnie to".

Nie byłoby to może tak ważne w kontekście jednej rocznicy i stałej już w zasadzie obsady „aktorów i komentatorów", jednak od kilku lat można odnieść wrażenie, że mamy coraz więcej dat godnych upamiętnienia. W rzeczywistości doszła tylko jedna, co prawda multiplikowana poprzez comiesięczne zgromadzenia, ale za to w nielicznym gronie entuzjastów. Skąd więc owo złudne wrażenie wielości rocznic? Zapewne stąd, że z roku na rok obchody zajmują coraz więcej miejsca w przestrzeni publicznej, i to bynajmniej nie powodu ich upowszechnienia w społeczeństwie, lecz raczej coraz bardziej konfrontacyjnego charakteru.

Samo składanie wieńców, wręczanie odznaczeń, a nawet defilady wojskowe nie są widać wystarczająco atrakcyjne dla (po)nowoczesnego odbiorcy, dlatego też media starają się odpowiednio podgrzać atmosferę różnymi cytatami, aby jeszcze przez kilka dni po obchodach było o czym mówić i pisać. Najlepiej, gdy dochodzi do spektakularnych interwencji policyjnych, bo wówczas do tematu można wracać jeszcze wiele tygodni później, komentując wyroki sądowe.

Ponieważ sama zaczęłam obchodzić owe rocznice szerokim łukiem, nie zamierzam się włączać w kolejny dyskurs „kto miał rację, a kto moralne prawo", „kto był zdrajcą, a kto patriotą", jednak jest coś, co należałoby w kontekście wszystkich tych wydarzeń przypomnieć — taki mały kubeczek zimnej wody w upalny, sierpniowy dzień.

Czym jest historia? Zbiorem faktów minionych, których w żaden sposób zmienić się nie da. Czym historia nie jest? Niestety, nie jest nauczycielką życia, przynajmniej nie Polsce. Do tego bowiem potrzebna by była jej absolutnie beznamiętna, a nie ideologiczna interpretacja. Co my dziś wiemy o naszej historii? Większość prawdopodobnie zna rok bitwy pod Grunwaldem — ze statystyk wynika, że ta kombinacja cyfr jest jednym z najczęściej używanych PIN-ów. To nasze ostatnie (jedyne?) rzeczywiste zwycięstwo, bo kolejna wielka „wiktoria" w późniejszym kontekście historycznym nabrała nieco dwuznacznego wymiaru. Czyli kiedyś tam wygraliśmy, a potem już odnosiliśmy głównie zwycięstwa moralne, co oczywiście też może (musi) być powodem do dumy, więc należy je promować, jako jeden z głównych produktów eksportowych. I obrażać się, gdy świat o nich nie wie, a nawet wiedzieć nie chce. Cóż, każdy kraj ma własne sukcesy i klęski, a niektórzy w dodatku mają durną jakąś manierę, żeby żyć w teraźniejszości i budować przyszłość. My — awangarda globalnej gospodarki wciąż budujemy pomniki i bawimy się na cmentarzach. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby to były tylko symbole pamięci, hołdu konkretnym ludziom, a nie ciągłe, w dodatku bezrefleksyjne pogrążanie się w przeszłości. Brak wizji chętnie zamieniamy na życie w oparach historii, w dodatku historii zideologizowanej, przekłamanej i … w dużym stopniu nie naszej.

Paradoksem jest, że mnie — wnuczkę chłopa, w PRL-owskich szkołach uczono szlacheckiej perspektywy historycznej. Przeżywałam rocznice powstań „narodowych", szlochałam nad losami przegranych buntowników, tęskniłam za czasami świetności (sic!) I i II RP i wiedziałam, że jeśli „ojczyzna mnie wezwie", pójdę bez wahania na śmierć. Ba, czasem żałowałam, że nie dane mi jest zostać bohaterką — oczywiście martwą, bo inna by się nie liczyła. Tak, jak nie liczyli się ci, którzy głosu nigdy nie mieli i, co dziwniejsze, nawet za komuny go nie dostali.

Co współczesnemu Polakowi mówią daty 1423, 1454, 1493 i 1496, 1518 czy 1520 r. [ 1 ]. W najlepszym razie niewiele. A przecież te daty i wydarzenia, w odróżnieniu od większości powstań „narodowych" dotyczyły całej populacji zamieszkującej ówczesną Rzeczpospolitą i diametralnie pogarszały sytuację życiową ponad 70% tejże. Mając na uwadze zmiany struktury demograficznej, jakie nastąpiły w czasie ostatniej wojny i w pierwszych latach powojennych, można przyjąć, że obecnie ok. 90% z nas to potomkowie tamtej milczącej większości. Może trochę więcej mówi nam rok 1846, bo w ostatnich latach zaczęto przypominać postać Jakuba Szeli i ujawniać rzeczywisty charakter i przebieg ówczesnego buntu. Bo w gruncie rzeczy Rabacja Galicyjska była jedynym powstaniem, które odniosło sukces — zniosła niewolnictwo wielu tysięcy ludzi i zaowocowała oficjalnym uwłaszczeniem w 1848r. Czyli … jedynym wygranym Polakiem w ciągu ostatnich kilkuset lat okazał się chłop galicyjski — prostak, analfabeta, żyjący przez pokolenia w warunkach uwłaczających ludzkiej godności. Niestety, ten przykład nie pasuje do przyjętej narracji historycznej. Czy dlatego, że trzeba by było powiedzieć otwarcie o dwóch narodach, żyjących (nadal) obok siebie, ale nie razem? Czy dlatego, że rozpadł by się w pył mit bohaterskich powstańców, którzy bez skrupułów gasili bunty we własnych posiadłościach przy pomocy wojsk zaborców? Czy dlatego, że trzeba by było wyjaśnić, jakie to niegodziwości popełniała polska ówczesna „elita" wobec swoich poddanych, że bunt przybrał aż tak krwawy charakter?

Warto wyeksponować w naszej historii powyższe daty, bardziej niż 1830, 1863, czy 1944. Dlatego chociażby, aby unaocznić, że degradacja społeczna to jest proces często niezauważalny z perspektywy jednego, czy nawet dwóch pokoleń. Dokonuje się on stopniowo, ale konsekwentnie, a jego odwrócenie wymaga drastycznych środków. Nie jest on bynajmniej czymś „naturalnym", ani też skutkiem działania sił nadprzyrodzonych, lecz wynikiem procesów społecznych — legislacyjnych i gospodarczych. I nieważne, czy takie zjawiska będziemy postrzegać, jako marginalizację pewnych grup społecznych, czy raczej jako uprzywilejowanie innych grup. Ostatecznie to tylko dwie strony tego samego zjawiska, a efekt końcowy przecież znamy — my, obywatele państwa wciąż peryferyjnego i społeczeństwa raczej zacofanego, niż obywatelskiego.
Tak, historia może wiele nauczyć, gdy zostanie poddana analizie przyczynowo-skutkowej i potrafimy wyciągnąć z niej odpowiednie wnioski. To, co z perspektywy historycznej można uznać za błąd, powtarzane po wielokroć jest dowodem skrajnej głupoty. A zakłamana, jednostronna, za to nachalnie forsowana narracja historyczna służy jako narzędzie ideologiczne, którym z zapałem okładają się aktualni oponenci polityczni, licząc na poklask widzów.

Dlatego należy mówić otwarcie o wszystkim, nie pozostawiając marginesu niepewności, który zazwyczaj wykorzystuje garstka demagogów. Bo, tak mówiąc szczerze, czy powinniśmy wstydzić się własnej historii? — bynajmniej. A czy powinniśmy być z niej dumni? — nie widzę powodu. Skoro to są czasy minione, skoro nie mieliśmy wpływu na to, co działo się kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt pokoleń przed nami, to czemu mamy mieć do tego podejście tak emocjonalne? W Polsce, niestety, Pamięć Narodowa jest tak ważna, ze aż została zinstytucjonalizowana, gdy tymczasem takie zjawisko nie istnieje. Istnieje pamięć jednostkowa, często zawodna, nawet w przypadku faktów stosunkowo świeżej daty. Istnieje narracja pokoleniowa, dotycząca określonych środowisk — dzięki niej możemy po latach na podstawie przekazu słownego włączyć pewne fakty w nurt współczesnej kultury, jak zrobił to (rewelacyjnie) zespół RUTA. Jednak tzw. pamięć zbiorowa, zwłaszcza jednolita, to fikcja.
Po co nam więc takie pseudointelektualne wymysły, a tym bardziej rzekoma potrzeba odczuwania wstydu / dumy z tytułu wydarzeń, pozostających poza naszym wpływem? Chyba tylko po to żebyśmy się wciąż zajmowali mitami, ignorując realia. Przecież mamy do czynienia z kompletnym odwróceniem pojęć. Wstydzić się można za coś, na co miało się wpływ, ale nie wykorzystało się tego w odpowiedni sposób. Dumnym można być z własnych osiągnięć. Te pojęcia stosowane być mogą również wobec dzieci, czy wnuków, o ile uczestniczymy w ich wychowaniu. Mogą być rozciągnięte nawet na całe następne pokolenie, ale tylko w państwie demokratycznym, gdzie obywatele mają wpływ na kształt i jakość oświaty. Nie możemy się bez przerwy oskarżać za winy poprzednich pokoleń, ani szczycić ich osiągnięciami. Mamy za to możliwość, aby nie powtarzać tych samych błędów. I oszczędzić przyszłym pokoleniom konieczności „wstydzenia" się, za coś, co nie było ich udziałem lub stawiania kolejnych pomników „ku czci".
Do tego potrzebna jest jedynie znajomość własnej historii (gołych faktów), umiejętność wyciągania wniosków oraz duża doza sceptycyzmu wobec nachalnie forsowanej papki martyrologicznej. Wiem, że w kontekście Rocznicy tekst powyższy nie brzmi zbyt „patriotycznie", jednak wolałabym, żeby polskie dzieci nie ginęły już nigdy chwalebnie na barykadach, ani też żeby nikt nie musiał walczyć o odzyskanie szansy na życie w godnych warunkach. Ale przede wszystkim uważam, że warto się również pochylić nad tymi milionami przegranych na przestrzeni wieków istnień ludzkich, zabitymi gdzieś na obrzeżach walk zbrojnych, ofiarami anonimowymi, bo skutecznie wypartymi poza główny nurt oficjalnej historii. Brak takiej refleksji z naszej strony to faktyczny powód do wstydu.

Przypisy:
[ 1 ] Nadawane na przestrzeni ok. 100 lat przywileje szlacheckie stopniowo ograniczały wolność chłopów, od likwidacji samorządów wiejskich, aż po prywatyzację jurysdykcji w majątkach szlacheckich i kościelnych oraz likwidowały swobody gospodarcze, poprzez monopolizację znacznej części produkcji i handlu. Końcowym efektem tych zmian było zahamowanie rozwoju miast oraz usankcjonowanie niewolniczego statusu chłopów pańszczyźnianych.

Autor tekstu: Anna Salman

Całość żywcem zerżnięta z tej strony

POLAK POTRAFI – NOWE POGLĄDY NA WARSZAWSKIE POWSTANIE

konto usunięte2013-08-06, 22:17
Wspaniały art..

1 sierpnia 2013 Autor: Wiesław Poczmański

O czym tu dumać na warszawskim bruku w kolejną rocznicę Powstania Warszawskiego, które przypomina już tylko stary muzyczny instrument porzucony na ulicy. Każdy go może podnieść, zagrać na nim coś znośnie dla ucha bądź nieludzko fałszując i znów go porzucić. Do następnej rocznicy. Bo instrument od tych muzycznych popisów przypadkowych ludzi nie psuje się. Przeciwnie – wygrywają na nim wciąż nowe melodie.

Obowiązuje dość ogłupiająca metoda rzekomo naukowego traktowania Powstania Warszawskiego przez historyków młodszej zwłaszcza generacji. Najpierw formułowana jest doktryna, koniecznie z użyciem Sowietów jako sprawców wszystkich nieszczęść Polaków i dopiero na tym tle ukazywane są te nieszczęścia, co u szczerego Polaka ma wzbudzać jedną tylko refleksję na temat przyczyn jego narodowych klęsk: my chcieliśmy dobrze albo nawet lepiej, lecz te sk🤬ysyny wszystko psuły.

Należący do tej młodszej generacji historyk parający się publicystyką na łamach prawicowej prasy – Piotr Gursztyn (ur.1970 r.), deliberując w tygodniku „Do Rzeczy” na temat Powstania Warszawskiego, postuluje: Spróbujmy choć raz ocenić jakieś wydarzenie historyczne zdobywając się na wysiłek niekorzystania z naszej wiedzy, co stało się potem. Jest to właśnie jeden ze sposobów ukazywania, że my Polacy, chcieliśmy dobrze i tylko dobrze. Zachwyćmy się więc tymi chęciami, kontemplujmy je, a skutki… A co tam skutki, nie zmuszajmy Polaka do myślenia. Niechaj poprzestanie na zachwycaniu się narodowymi imponderabiliami.

Bez Powstania nie byłoby legendy nieujarzmionej Warszawy pisze dalej Gursztyn, a skutki tego rzekomego nieujarzmienia… ? W wyniku powstania Warszawa zrujnowana w 80 procentach, ok.200 tys. ofiar wśród jej ludności, ale to się stało potem, po wywołaniu powstania a umówiliśmy by nie korzystać z naszej wiedzy, co się stało potem – zdaje się sugerować wynalazca rewolucyjnej metody.

No i jeszcze jedno: Panteon narodowych bohaterów. Tak bredzi na ten temat wspomniany historyk: Każdy naród ma swój Panteon. Niektóre, zwane „niehistorycznymi”, muszą je tworzyć niemal sztucznie, bowiem życie żadnej wspólnoty nie znosi tej próżni. Wyobraźmy sobie zatem polski Panteon bez Powstania Warszawskiego i aktywnej postawy Armii Krajowej. II wojna światowa jest wydarzeniem o oddziaływaniu tak gigantycznym, że nie dałoby się „przeskoczyć” jej w konstruowaniu spójnej narodowej narracji. A że w ten sposób Panteon coraz bardziej wypełniają durnie gotowi na własnym narodzie dokonać zbrodni, byle w imię narodowych legend ? To dla takich historyków, jak i dla tych durni, nie ma znaczenia.

Przy okazji takich rocznic, jak 69 lecie Powstania Warszawskiego odkrywam, że obrodziło nam historykami spod znaku „Bóg, honor, ojczyzna”, jak nigdy dotąd. Kolejnym, z którego przemyśleniami miałem okazję zapoznać się, jest Piotr Zychowicz, według biogramu polski publicysta historyczny, dziennikarz, redaktor naczelny miesięcznika „Historia Do Rzeczy”, młodszy od Gursztyna o 10 lat.

Zychowicz zasłynął niedawno pomysłem, zgodnie z którym Polacy powinni dogadać się z Hitlerem i razem z nim zaatakować naszego wschodniego sąsiada zwanego dzisiaj potocznie Związkiem Sowieckim. Tym razem, w swej książce „Obłęd 44”twierdzi, że Powstanie Warszawskie było hekatombą, „drugim Katyniem”, bezsensowną rzezią i zbiorowym samobójstwem tysięcy Polaków, a co więcej – zrobiliśmy z jego pomocą wspaniały prezent Stalinowi, otwierający mu drogę do łatwego ujarzmienia Polski w kolejnych latach. Według Zychowicza najpierw podjęliśmy masową kolaborację z sowieckim okupantem czyli Akcję „Burza”1), będącą jednym z najbardziej zawstydzających epizodów naszych dziejów. Jej ukoronowaniem była hekatomba Powstania Warszawskiego, czyli zbiorowe samobójstwo popełnione w akompaniamencie chórów anielskich, patriotycznych pieśni i obleśnego rechotu Stalina. Po wyrżnięciu Armii Krajowej łapskami Hitlera nie miał już kto przeciwstawić się nowemu okupantowi. A stało się to wszystko dlatego, że [...] Polityka prowadzona przez Polskę podczas drugiej wojny światowej szła wbrew polskiemu interesowi narodowemu. [...] Na najważniejszych stanowiskach wojskowych i politycznych – zarówno na wychodźstwie, jak i w Polskim Państwie Podziemnym – zamiast mężów stanów znaleźli się ludzie, którzy nie dorośli do rządzenia. Bez charyzmy, inteligencji, wyobraźni. Nie sugeruje wprawdzie Zychowicz, że to Sowieci sprawili takie zapaskudzenie polskich elit (chociaż kto wie, badania trwają), lecz co się stało, to się nie odstanie.

Niestety, te i podobne brednie są zakaźne. Rozmawiam z młodym człowiekiem, ubranym w coś w rodzaju munduru: koszulka wprawdzie biała, zadrukowana, lecz spodnie jak u komandosa i buty ze skórzanymi spinaczami, też jak w tej formacji dzielnych chłopców. Przekonuje mnie, że Polska popełniła błąd nie kolaborując z Hitlerem w wojnie przeciw Sowietom.

– Niech pan pomyśli – zaleca lekceważącym star🤬a tonem młody człowiek – Rumuni poszli na nich w sojuszu z III Rzeszą i co się im stało ?

Tracę ochotę na dyskusję Przypomina mi się artykuł z NEWSWEEKA o starannie wykształconych, młodych, pięknych Polkach, które nie widzą nic złego w tym, że utrzymywane są przez kilku sponsorów, w zamian za co ich osobisty urok, intelekt i ciało są do ich dyspozycji. Nazywane sa ………one natomiast twierdzą o sobie, że uprawiają sponsoring, który pozwala im żyć w luksusie.

Na wkus i cwiet, tawariszcza niet – powiadają znielubieni przez polskich patriotów Rosjanie i tu przyznajemy ima rację. Toteż i do gęby sponsorowana Polka z doktoratem weźmie, jeśli tylko dobrze sponsor zapłaci. No bo gęba może być jak cholewa, przekonują historycy młodszej generacji.

______________

1) Akcja „Burza” polegać miała na zdobywaniu na Niemcach polskich terenów tuż przed wkroczeniem na nie Armii Czerwonej, by witać ją na nich w roli gospodarzy. Realizacji tej mrzonki służyć miało zwycięskie w zamyśle jego sprawców Powstanie Warszawskie. Na czym polegać miała tu kolaboracja ? Zychowicza trzeba zapytać.

Powiązane notki:

POWSTANIE Warszawskie -Dziś nie mówi się o głupocie, lecz o moralnym wielkim zwycięstwie. Za parę dni odbędzie się kolejna Rocznica Powstania Warszawskiego zakłamania...

Polska nie potrafi wyciagac wniosków z historii cz.1. Polska żałosną tragifarsę-w wykonaniu Prawicy. Cz.1 Anarchia – stan chaosu i...

Szykuje sie nowe godło Polski IV RP Godło z okresu PRL Godło III RP Tagi: Podhale, Polska,...

Nowe metody zamazywania historii PRL Nowy Sącz Z Wikipedii, wolnej encyklopedii Nowa historia miastaNowy Sącz...

Nowe metody zamazywania historii PRL Nowy Sącz Z Wikipedii, wolnej encyklopedii Nowa historia miastaNowy Sącz...

Żołnierz i poeta

konto usunięte2013-08-05, 11:32
Krzysztof Kamil Baczyński był polskim poetą czasów wojennych. Jako żołnierz Armii Krajowej dotarł do stopnia podchorążego, był również podharcmistrzem Szarych Szeregów. W czasach okupacji ściśle związany z pismem „Płomienie” i miesięcznikiem „Droga”. Śmierć poniósł jako żołnierz batalionu „Parasol” Armii Krajowej w czasie powstania. Urodził się 22 stycznia w Warszawie. Był synem Stanisława Baczyńskiego oraz Stefanii Zieleńczyk. Ojciec był związany z PPS, a matka katoliczką zasymilowaną z rodziny ż__owskiej.

W czasach gimnazjalnych Krzysztof odznaczał się jako znawca literatury jego czasów. Znał także ponadprzeciętnie literaturę francuską, również zdarzało mu się pisać w tym języku. Należał do Organizacji Młodzieży Socjalistycznej „Spartakus” pod patronatem PPS. Był sympatykiem trockizmu. Nie chodził do szkoły co niosło ze sobą, że miał słabe oceny. W 1937 roku został członkiem Komitetu Wykonawczego „Spartakusa” oraz został współredaktorem pisma „Strzała”.

W momencie wybuchu wojny chciał podjąć studia na Akademii Sztuk Pięknych. Po utworzeniu getta w 1940 r. został wraz z matką po aryjskiej stronie, ryzykując życie gdyby rozpoznano ich ż__owskie pochodzenie. 3 czerwiec 1942 r. był szczęśliwą chwilą w jego życiu, gdyż ożenił się w tedy z Barbarą Drapczyńską w kościele św. Trójcy na Solcu. Od jesieni 1942 aż do lata 1943 studiował polonistykę na tajnym Uniwersytecie Warszawskim. Od lipca 1943 r. działał pod ps. „Krzysztof Zieliński” jako sekcyjny w II plutonie „Alek” 2. kompanii „Rudy” batalionu Zośka Ak w stopniu starszego strzelca. Porzucił studia dla konspiracji w AK. Uczestniczył w akcji wykolejenia pociągu niemieckiego na odcinku Tłuszcz-Urle 27 kwietnia 1944 r.

Po zakończeniu Szkoły Podchorążych Rezerwy Piechoty „Agricola”, komendant por. „Gustaw” otrzymał stopień strzelca podchorążego rezerwy piechoty. Jednocześnie kierował działem poezji miesięcznika społeczno-literackiego „Droga”, wydawanego od grudnia 1943 r. do kwietnia 1944 r. Z rozkazu pchor. Andrzeja Romockiego „Morro” z 1 lipca 1944 r. został zwolniony z funkcji w 2. kompanii batalionu „Zośka” jednocześnie poproszony o objęcie nieoficjalnego stanowiska szefa prasowego kompanii. Kilka dni potem przeszedł do harcerskiego batalionu „Parasol”. Objął tam stanowisko zastępcy dowódcy III plutonu 3. kompanii. Przyjął pseudonim „Krzyś”. W momencie wybuchu powstania warszawskiego znajdował się w okolicy pl. Teatralnego, gdzie został wysłany po odbiór butów dla oddziału. Nie mógł się przedostać na miejsce koncentracji swojej jednostki, przyłączył się więc do ochotniczego oddziału dowodzonego przez ppor. „Leszka” (Lesława Kossowskiego).

Krzystof Kamil Baczyński umarł na posterunku w pałacu Blanka 4 sierpnia 1944 r. około godziny 16. Został śmiertelnie raniony przez niemieckiego strzelca wyborowego prawdopodobnie znajdującego się w Teatrze Wielkim. W powstaniu warszawskim zginęła także jego żona. Pośmiertnie został odznaczony Medalem za Warszawę 1939-1945 i Krzyżem Armii Krajowej. Pochowany na tyłach Pałacu Blanka. Po wojnie jego ciało przeniesiono na Cmentarz Wojskowy na Powązkach.

tekst skopiowany z portalu wmeritum

Do posłuchania wiersz Baczyńskiego "Elegia o... (chłopcu polskim)" w pięknym wykonaniu Fortecy.
Ocence sami, materiał sprzed kilku miesięcy



Dziwne, że wszyscy samobójcy giną w sobote, żeby sekcję zwłok wykonać po 2 dniach.

Oświadczam, że nie mam powodów do popełniania samobójstwa, choć kurewsko nie chce mi się wstawać do pracy

Przepowiednia Malachiasza

konto usunięte2013-08-04, 21:26


Przepowiednia opiera się na wizjach, które św. Malachiasz rzekomo przeżył w czasie pobytu w Rzymie w 1139 r. na zaproszenie papieża Innocentego II. Opisał on swoje wizje w postaci krótkich, zakodowanych zdań. Manuskrypt Malachiasza został podobno zdeponowany w Rzymskich Archiwach przez Innocentego i w późniejszych czasach zapomniany.

Według przeciwników autentyczności dokumentu należy pamiętać, że wszystkie interpretacje przepowiedni prowadzone są post factum i na jej podstawie nikt nie zdołał jeszcze przewidzieć, kto zostanie papieżem przed jego faktycznym wyborem, a krótkie motta opisujące papieży wybranych jeszcze przed odnalezieniem dokumentu są znacznie bardziej dokładne niż te opisujące przyszłych papieży.

Sceptycy w ogóle wątpiący w trafność przepowiedni uważają, że podobieństwa istniejące pomiędzy enigmatycznymi charakterystykami, a faktycznie wybranymi papieżami są jedynie przypadkowe i wynikają z ogólnikowości opisów, mogących drogą spekulacyjnych interpretacji być dopasowanymi do praktycznie każdego elekta.

Interpretacje haseł przepowiedni wiążą się z reguły ze znalezieniem połączenia pomiędzy danym hasłem a miejscem urodzenia papieża, jego herbem lub zdarzeniami związanymi z jego wyborem. Na przykład pierwsze hasło Ex castro Tiberis (z zamku na Tybrze) pasuje do papieża Celestyna II, który urodził się w Citta di Castello przy rzece Tyber. Papież Klemens XIII, który używał róży jako swojego symbolu, został opisany jako Rosa Umbriae – róża Umbrii.

W ostatnich latach współcześni badacze przepowiedni powrócili do analizy przepowiedni Malachiasza, znajdując w niej nowe, według ich interpretacji trafne wizje – choć te interpretacje są podważane przez sceptyków. Poniższa lista opisuje interpretacje kilku ostatnich haseł na liście Malachiasza, oprócz ostatniego:

Pastor et Nauta (pasterz i żeglarz) – to określenie przypisuje się papieżowi Janowi XXIII. Przed wyborem na papieża był patriarchą Wenecji i zapewne pływał gondolami (łodziami).

Florus Florum (kwiat kwiatów) – określenie to pasuje jakoby do Pawła VI, na herbie którego znajdowały się trzy heraldyczne kwiaty lilii. Niemniej poprzedni papieże także mieli kwiaty we własnych herbach, więc kwiatem kwiatów mógł być każdy z nich.

De medietate Lunae (z połowy księżyca) – niektórzy uważają, iż pasuje do papieża Jana Pawła I, który został wybrany 26 sierpnia 1978, dzień po tym, kiedy księżyc wszedł w ostatnią kwadrę, i panował zaledwie niewiele ponad miesiąc (33 dni – miesiąc księżycowy wynosi 28 dni), a więc umarł on na jeden dzień przed połową księżyca.

De labore Solis (z pracy Słońca) – zwolennicy tej przepowiedni zauważają, iż Jan Paweł II urodził się 18 maja 1920 w dniu zaćmienia słońca, a jego pogrzeb odbył się w czasie innego zaćmienia słońca 8 kwietnia 2005. Przed jego śmiercią mówiło się też, że pasuje do tego określenia, bo wędruje po Ziemi (pielgrzymki) niczym Słońce. W powieści Marcina Wolskiego Według św. Malachiasza słońce zostało skojarzone z symbolem Solidarności, a praca z robotniczą przeszłością Karola Wojtyły. Ponadto kolejna interpretacja związana ze Słońcem wskazuje na kierunek wschodni (wschód Słońca), tym samym wskazując na jeden ze wschodnich krajów – Polskę, skąd Wojtyła pochodził.

Gloria Olivae (chwała oliwki) przypisuje się Benedyktowi XVI, ponieważ jednym z symboli zakonu św. Benedykta jest gałązka oliwna (zwolennicy przepowiedni uważają, iż przyjęcie takiego imienia przez Papieża doskonale łączy go z zakonem benedyktynów). Jeszcze inna interpretacja wiąże się z faktem, że Ratzinger urodził się 16 kwietnia, w dniu śmierci św. Benedykta Józefa Labrè (26 marca 1748 – 16 kwietnia 1783). Można spotkać się także z interpretacją, która sugeruje, że gloria olivae ma coś wspólnego z faktem, że Joseph Ratzinger był prefektem Kongregacji do spraw Nauki Wiary (zatem miał bronić doktryny Kościoła):

Cytat:

Obj. (Apokalipsa św. Jana) 11:4-5 Ci są dwie oliwy i dwa świeczniki, stojące przed obliczem Pana wszystkiej ziemi. A jeśliby im kto chciał szkodzić, ogień wynijdzie z ust ich i pożre nieprzyjacioły ich; a jeśliby im kto chciał szkodzić, ten też tak musi być zabity.



Jeszcze inna interpretacja jest następująca: Słowa chwała oliwki od dawna wiązano z ciemnym kolorem oliwki, co miałoby znaczyć, że papież będzie czarnoskóry. Benedykt XVI czarnoskóry nie jest, ale ma w herbie wizerunek głowy czarnoskórego mężczyzny. Kolejna łączy się z interpretacją drzewa oliwnego jako symbolu przywiązania do tradycji i konserwatyzmu. Sam Benedykt XVI wspomniał, że do wyboru imienia skłoniła go pacyfistyczna postawa jego poprzednika o tym imieniu (Benedykta XV) w czasie I wojny światowej; gałąź oliwna w tym wypadku symbolizuje zaprowadzanie pokoju na świecie.

Ostatni papież

Ostatnie, najdłuższe hasło brzmi:

Cytat:

In persecutione extrema S.R.E. sedebit Petrus Romanus, qui pascet oves in multis tribulationibus: quibus transactis civitas septicollis diruetur, & Iudex tremendus iudicabit populum suum. Finis.



Cytat:

W czasie najgorszego prześladowania Świętego Kościoła Rzymskiego, [na tronie] zasiądzie Piotr Rzymianin, który będzie paść owce podczas wielu cierpień, po czym miasto siedmiu wzgórz [Rzym] zostanie zniszczone i straszny Sędzia osądzi swój lud. Koniec.



W związku z wyborem następcy Benedykta XVI (opisywanego jako Gloria olivae), oraz w związku z faktem, że Petrus Romanus jest następnym po Gloria olivae i jednocześnie ostatnim hasłem na liście Malachiasza (co sugeruje, że ów papież ma być ostatnim papieżem zanim nastąpi koniec świata), pojawiły się liczne spekulacje na temat tego imienia i papieża, którego ma dotyczyć.

Generalnie wielu zwolenników przepowiedni próbuje przypisać to imię obecnemu papieżowi Franciszkowi, wskazując m.in. na fakt, że papież wybrał imię Franciszek na cześć Franciszka z Asyżu, którego ojcem był Pietro Bernardone. Inni wskazują na świeckie nazwisko papieża, Bergoglio, które próbują przedzielić na dwa człony: w utworzonym kalamburze człon: berg, miałby oznaczać górę, która tematycznie kojarzy się ze skałą i opoką (Petrus czyli Piotr), a Oglio jest włoską nazwę rzeki w północnych Włoszech (odległy związek z Romanus czyli Rzymianin). Jeszcze inni wskazują na fakt, że pochodzący z Argentyny Jorge Mario Bergoglio jest synem włoskich imigrantów (kolejny związek z Romanus). Wśród kolejnych interpretacji są również następujące: papież w dniu elekcji poprosił zgromadzonych ludzi o modlitwę za siebie i za Rzym, a także wybrał zupełnie nowe imię, więc jest bez numeracji, tak jak Piotr.

Brak numeru przy ostatnim zapisie na liście może jednak sugerować, że przed nim nastąpi jeszcze dowolna liczba innych papieży (z których pierwszym lub jedynym miałby być papież Franciszek). Byłoby to zgodne z innymi przepowiedniami (np. Sybilla: Jeśli dobrze czynić będą i Bogu posłuszeństwo oddadzą, On doda im lat; jeśli zaś Boga obrażać będą i w grzechach brnąć, Bóg odpłaci im się i skróci liczbę lat istnienia świata.). Można zatem przepowiednię Malachiasza potraktować jako listę papieży od Celestyna II do Benedykta XVI, z dodatkową notką na temat tego, który będzie ostatni.

źródło

Polscy tatarzy

Leet2013-08-03, 20:23
Krótka historia polskich tatarów, którym rzadko kiedy było po drodze z resztą muzułmanów.



źrodło - FiM 31/2013 (jeśli komuś nie pasuje źródło to ma peszek)
Warszawa
28 IX 1939

Ostatnio obchodziliśmy rocznicę Powstania Warszawskiego dlatego chciał bym Wam zaprezentować film pokazujący Warszawę w dniu jej zdobycia.



Tu trochę dłuższy filmik, z wywiadem z autorami

Oryginalny film niemiecki wisi w internecie od dawna, tutaj wyeliminowano drgania i szumy, no i dodano całą otoczkę dokumentalną. Moim zdaniem, zabrakło jednak opisów poszczególnych obiektów. Film na prawdę robi wrażenie.


Osoby bardziej zainteresowane tematem odsyłam pod tą stronę
LINK

Oznaczenia wiekowe materiałów są zgodne z wytycznymi
Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji

Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na 6 miesięcy. 6,00 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem