📌 Ukraina ⚔️ Rosja Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 15:23

Obama - Wielkie Oszustwo

konto usunięte2013-08-13, 17:38
Film dokumentalny, który co prawda trwa prawie dwie godziny, ale przedstawia różne fakty dotyczące wybrania czarnego prezydenta. Został stworzony głównie przez Alex'a Jones'a i wolne media USA. To co jest w nim przedstawione może zszokować każdego i najprawdopodobniej są to same fakty o których nigdzie się nie mówi. Mam nadzieję, że to kiedyś wyjdzie na jaw i roz🤬bią tą hamerykę w piździec.


Miłego oglądania!

więcej informacji na temat filmu - wikipedia

Wersja z lektorem

Podróżnicy w czasie

konto usunięte2013-08-13, 15:51
Oto kilka ciekawych przypadków nad którymi warto się zastanowić:

Lot w przyszłość

W 1935 roku, marszałek Królewskich Sił Lotniczych(RAF), Sir Victor Goddard doświadczył wstrząsającego przeżycia w swoim dwupłatowcu „Hawker Hart”.

Goddard był w tym czasie podpułkownikiem i podczas lotu z Edynburga w Szkocji do bazy w Andover w Anglii, zdecydował się na przelot nad opuszczonym lotniskiem w Drem, niedaleko Edynburga. Bezużyteczne lotnisko było porośnięte trawą, hangary były zburzone a krowy pasły się przy pasach startowych. Goddard kontynuował lot do Andover, gdy napotkała go niezwykła burza. Sztorm przywiał ze sobą dziwne żółto-brązowe chmury, przez które najprawdopodobniej pilot stracił panowanie nad samolotem. Maszyna zaczęła się kręcić i spadać ku ziemi.

Ledwo zapobiegając katastrofie, Goddard zauważył, że jego samolot z powrotem leci w kierunku Drem. Gdy zbliżył się do starego lotniska, nagle burza zniknęła i samolot leciał w lśniących promieniach słońca. Jednak tym razem, gdy przelatywał nad lotniskiem Drem, wszystko wydawało się zupełnie inne.

Hangary wyglądały jak nowe. Na ziemi stały cztery samoloty: trzy podobne do siebie dwupłatowce, ale pomalowane w nieznanym, żółtym kolorze, czwarty był jednopłatowcem. Żadnego z nich, brytyjska armia nie posiadała w 1935 roku. Mechanicy byli ubrani w niebieskie kombinezony, co było dla Goddard’a dziwne, ponieważ wszyscy mechanicy RAF byli ubierani na brązowo. Niezwykłe było również to, że żaden z mechaników nie zauważył go lecącego nad nimi. Opuszczając ten obszar, znów natknął się na osobliwą burzę, ale udało się mu się wrócić do Andover.

Dopiero w 1939 roku, brytyjskie siły lotnicze zaczęły malować samoloty na żółto, używać jednopłatowców typu tego, jaki widział Goddard, a kombinezony mechaników zmieniono na niebieskie. Czy Goddard jakimś cudem odbył lot cztery lata w przyszłość, po czym wrócił do swoich czasu?

Złapana w wir czasu

Doktor Raul Rios Centeno, lekarz i badacz zjawisk paranormalnych, powtórzył pisarzowi Scott’owi Corrales’owi historię opowiedzianą mu przez jednego z jego pacjentów, 30 – letniej kobiety, która zgłosiła się do niego z poważnym przypadkiem porażenia połowiczego - całkowity paraliż jednej strony ciała.

"Byłam na campingu w pobliżu Markahuasi", powiedziała do niego. Markahuasi jest słynnym kamiennym lasem położonym około 35 km na wschód od Limy, Peru. "Późnym wieczorem wyszłam pozwiedzać z przyjaciółmi. Nagle usłyszeliśmy niezwykłą odmianę muzyki i zauważyliśmy światło w dziwnym pomieszczeniu z kamienia. Mogłam zobaczyć ludzi tańczących w środku. Podchodząc bliżej poczułam nagły chłód, na który jednak nie zwracałam zbytnio uwagi. Wsunęłam głowę przez otwór. Zobaczyłam osoby ubrane w stroje przypominające modę z siedemnastego wieku. Starałam się wejść do środka, ale jedna z moich koleżanek wyciągnęła mnie". Właśnie w tym momencie, kobieta została do połowy sparaliżowana.

Czy dlatego, że przyjaciółka kobiety wyciągnęła ją z kamiennej kabiny, gdy pół jej ciała znajdowało się w środku? Czy część jej ciała została złapana w czasowym wirze lub wymiarowej bramie? Dr Centeno poinformował, że "EEG wykazało, niepoprawne funkcjonowanie lewej półkuli mózgu, a także zaburzenia fal bioelektrycznych."

Autostrada do przeszłości

W październiku 1969 roku, człowiek znany jedynie jako L.C. i jego wspólnik, Charlie, jechali na północ od Abbeville w Luizjanie w kierunku Lafayette autostradą 167. Gdy jechali wzdłuż niemal pustej drogi , zaczęli wyprzedzać coś, co wydawało się być bardzo powoli jadącym zabytkowym samochodem.

Mężczyźni byli pod wrażeniem bardzo dobrego stanu pojazdu, który miał blisko 30 lat - wyglądał praktycznie jak nowy – również zaskoczyła ich jego jasno pomarańczowa tablica rejestracyjna, na której było wytłoczone jedynie „1940". Uznali jednak, że samochód jechał na jakiś pokaz zabytkowych aut. Gdy mijali wolno poruszający się pojazd, zmniejszyli prędkość, aby przyjrzeć się temu staremu modelowi. Kierowcą starego samochodu była młoda kobieta ubrana w rzeczy noszone w latach czterdziestych, a jej pasażerem było podobnie ubrane małe dziecko. Kobieta wydawała się być spanikowana i oszołomiona. L.C. spytał przez otwarte okno, czy nie potrzebują pomocy. Dama tylko pokiwała potwierdzająco głową. Mężczyzna pomachał jej ręką aby zjechała na brzeg szosy.

Przedsiębiorcy zjechali na pobocze stając za starym autem. Gdy wyszli na zewnątrz ... stary samochód zniknął bez śladu. Nie było możliwości aby gdziekolwiek mógł odjechać niezauważony. Chwilę później inny samochód zatrzymał się do obok mężczyzn i bardzo zdziwiony kierowca, powiedział, że widział ich zjeżdżających na pobocze ... i stary samochód, który po prostu rozpłynął się w powietrzu.

Motel przyszłości

Pewnej nocy, w 1972 roku, cztery studentki z Southern Utah University jechały z powrotem do akademika w Cedar City po dniu spędzonym na rodeo w Pioche, Nevada. To było około dziesiątej wieczorem a dziewczęta chciały już powrócić do swojego dormitorium przed wyznaczonym czasem. Jechały wzdłuż autostrady 56, która miała reputację "nawiedzonej".

Po rozwidleniu dróg, skręciły na północ. Dziewczęta były zdziwione, że czarny asfalt zamienił się w biały cement a trasa kończyła się urwiskiem. Zawróciły i próbowały znaleźć drogę z powrotem na autostradę, lecz szybko zaczęły martwić się nieznanym krajobrazem - czerwone ściany kanionu, które w końcu ustąpiły ogromnym ziemiom uprawnym i wysokim sosnom, których nigdy wcześniej nie można było spotkać w tej części kraju. Zrozumiały, że się zgubiły. Jednak po jakimś czasie poczuły pewną ulgę, gdy zbliżyły się do jakiegoś zajazdu czy motelu. Wjechały na parking i jedna z pasażerek wysunęła głowę przez okno, aby dowiedzieć się gdzie są od „ludzi” wychodzących z budynku. Nagle krzyknęła, każąc kierowcy wynosić się stamtąd - migiem.

Dziewczęta odjechały ale po chwili zdały sobie sprawę, że są ścigane przez ludzi w dziwnych, trzykołowych, jajowatych pojazdów. Szybko przejechały przez kanion i udało im się zgubić tamte pojazdy, wracając na znaną autostradę. Co było powodem krzyku? Dziewczyna mówiła, że tamte istoty nie były ludźmi.

Hotel w dziurze czasu

Dwie pary brytyjskich małżonków, na wakacjach w północnej Francji w 1979 roku jechały, szukając miejsca na spędzenie nocy. Po drodze zauważyli pewien obiekt, które wydawał się być bardzo staromodnym rodzajem cyrku. Pierwszy budynek do którego podjechali sprawiał wrażenie motelu, ale część ludzi stojących przed nim powiedziało podróżnym, że to był tylko "zajazd" i że hotel można znaleźć jadąc wzdłuż drogi. Dalej, znaleźli staroświecki budynek z napisem "hotel".

Wewnątrz, odkryli, prawie wszystko było wykonane z grubego drewna i wydawało się, że nie ma chociażby tak nowoczesnych udogodnień jak telefony. W pokojach nie było zamków, ale proste drewniane zatrzaski. Okna miały drewniane ramy, ale nie było w nich szyb. Rano, gdy jedli śniadanie, do stołówki weszło dwóch żandarmów ubranych w bardzo staromodne kaszkiety i mundury. Po dowiedzeniu się od mężczyzn jak bardzo trudno jest dojechać stamtąd do Avignon, pary zapłaciły rachunek, który wyniósł tylko 19 franków i poszli sobie.

Po dwóch tygodniach spędzonych w Hiszpanii, pary wybrały się na podróż powrotną przez Francję i postanowiły jeszcze raz zatrzymać się w tym dziwnym, ale bardzo tanim hotelu. Tym razem jednak, nie mogli znaleźć budynku. Inne obiekty były w dokładnie tych samych miejscach (widzieli te same plakaty cyrkowe), zdali sobie sprawę, że stary hotel zniknął bez śladu. Zdjęć zrobionych w hotelu nie można było wywołać. A niewielkie badania ich opisów wykazały, że takie mundury nosiła francuska żandarmeria przed rokiem 1905.

Zapowiedź nalotu

W 1932 roku, niemiecki dziennikarz Bernard J. Hutton i jego kolega, fotograf Joachim Brandt, opisali pewną historię, która przydarzyła im się w stoczni w Hamburgu-Altonie.

Po zwiedzaniu stoczni z jej właścicielem, dwóch dziennikarzy postanowiło już odjeżdżać, gdy nagle usłyszeli warkot samolotów nad głową. W pierwszym momencie pomyśleli, że były to praktyki wiertnicze, ale te przypuszczenia bardzo szybko rozwiały wybuchy bomb i ryki dział przeciwlotniczych. Niebo szybko pociemniało a mężczyźni byli w środku obszaru nalotu. Szybko wskoczyli do samochodu i odjechali ze stoczni z powrotem do Hamburga. Gdy opuszczali tamten teren, niebo zdawało się rozjaśniać i znowu znaleźli się w zwykłym, późnym popołudniu. Spojrzeli na stocznie, która nie była zniszczona, nie było piekła wywołanego zrzucanymi bombami ani samolotów na niebie. Zdjęcia zrobione przez Brandt’a podczas ataku nie pokazywały niczego nadzwyczajnego.

Dopiero w 1943 roku Brytyjskie Siły Lotnicze zaatakowały i zniszczyły stocznie - tak jak Hutton i Brandt przeżyli to 11 lat wcześniej.
2

Wojsko Polskie na ulicach Warszawy

konto usunięte2013-08-12, 20:30
Żołnierze Wojska Polskiego na ulicach Warszawy w 1938 roku.


Cytat:

Na filmie widzimy:
00:11 - Atrapa bomby L.O.P.P. jako drogowskaz do schronu przeciwlotniczego. Stardardowy widok w większych miastach.
00:25 - Podporucznik Dywizjonu Artylerii Przeciwlotniczej (zielony otok i kordzik) z kapralem (drelich, bagnet i beret),
00:28 - Oficer nierozpoznanej broni, możliwe, że kawaleria
00:39 - zaparkowany Polski Fiat 508 z II serii produkcyjnej,
00:44 - Sanitarka CWS
00:55 - Polski Fiat 621 ciężarowy
00:58 - Polski Fiat 508 "Łazik"
01:01 - Maszeruje zmiana warty przed Komendą Miasta
01:11 - zmiana warty przed Komendą Miasta
02:30 - Członkini Związku Ochotników Wojennych, kombatantka wojny 1920 r.

Warszawa w 1900 roku.

konto usunięte2013-08-12, 20:22
Kolorowe zdjęcia Warszawy z 1900 roku.
Czytając o sprzedaży twierdzy Modlin uznałem, że zgodnie z mottem sadisitic bawi i uczy warto powiedzieć parę słów o mniej znanym epizodzie z jego historii. Jednym z elementów twierdzy Modlin jest jego III Fort - Pomiechówek. To właśnie tam hitlerowcy zorganizowali jeden z najgorszych obozów koncentracyjnych II wojny.

Za początek istnienia obozu w Forcie III w Pomiechówku przyjmuje się marzec 1941 roku, kiedy to zaczęto więzić i mordować w nim wysiedlonych Polaków - rolników, starców, dzieci i osoby kalekie. Pierwszą grupę więźniów stanowili rolnicy i ich rodziny z okolic Sochocina, Płońska i Nasielska. Z rodzinnych przekazów wiem, że trafiło tam również ziemiaństwo. W Forcie III więźniowie przebywali w prymitywnych, urągających godności ludzkiej warunkach. W otwartym pomieszczeniu (wzdłuż biegł korytarz), na betonowej posadzce znajdowały się słomiane barłogi. W jednym pomieszczeniu koczowało kilka rodzin. Komando, które każdego ranka kontrolowało pomieszczenia zabierało też zmarłych, których było wielu, gdyż ludzie w takich warunkach bardzo chorowali a pomieszczenia nie były ogrzewane.
Więźniowie nie mieli bieżącej wody i dostępu do urządzeń sanitarnych. Funkcjonariusze obozu traktowali osadzonych z wyjątkową brutalnością i okrucieństwem. Ilustruje to relacja jednego z byłych więźniów: "Schulz przyszedł od obozu i uderzył Łazarską, która zamknęła okiennicę chroniąc dzieci przed zimnem. Wskutek tego uderzenia wybił jej parę zębów i spowodował duży upływ krwi."


Pomieszczenia gdzie na barłogach koczowały cały rodziny.

Początkowo o świcie odbywały się apele na zewnątrz budynku. Fort porastał las. Latryna znajdowała się na zewnątrz i trzeba było do niej iść schodami na górę. Latryna to był głęboki dół wypełniony fekaliami i wapnem, nad którym umieszczone były bele drzewa. Straszny był widok ludzi załatwiających swoje potrzeby. To było prawdziwe upodlenie. Na górze, w pobliżu latryny znajdował się barak, który budził grozę, jednak babcia nie pamięta czemu on służył.


Koszary fortu trzeciego

W ramach akcji wysiedleńczej w pomiechowskiej katowni zostało osadzonych 146 Mariawitów z klasztoru w Felicjanowie.Mariawici zostali początkowo osadzeni w obozie w Działdowie, a następnie przewiezieni pociągiem do Fortu III w Pomiechówku. Spędzili w nim jednak tylko jedną noc, następnego dnia pognano ich do budynku nieczynnej szkoły w Pomiechówku, która była czymś w rodzaju filii obozu, przeznaczoną dla więźniów "mniej niebezpiecznych", słabych lub chorych.Oprócz Mariawitów byli w niej przetrzymywani również inni duchowni. Niemcy znęcali się nad bezbronnymi zakonnikami, bili ich i szykanowali.



W marcu 1941 roku Niemcy zaczęli więzić w Forcie III Ż__ów z miast północnego Mazowsza - m.in. Sierpca, Raciąża, Zakroczymia, Pułtuska, Nowego Dworu Mazowieckiego, Płońska. W czerwcu i lipcu 1941 roku hitlerowcy prowadzili w miastach i miasteczkach rejencji ciechanowskiej akcję, której celem było pozbycie się niezameldowanych Ż__ów. Ludność ż__owską spędzano na rynki i place, aby sprawdzić "ausweisy". Tych, którzy nie mieli przy sobie wymaganych dokumentów wysyłano do getta-obozu w Pomiechówku.Tam byli traktowani z wyjątkową brutalnością, bici, szykanowani i głodzeni. Przez pierwszy tydzień pobytu więźniowie nie dostawali ani żywności ani wody. Władysław Sitowski wspominał: "Kiedyś Ż__zi, (...) zobaczyli, że w korycie dla świń były przygotowane kartofle. Rzucili się oni do tych kartofli i ze świńskiego koryta jedli je. Widać było wyraźnie, iż byli bardzo głodni." Tak wygłodniałym i wycieńczonym ludziom hitlerowcy zamówili u masarza bardzo słoną, wieprzową kiełbasę, którą kazali popijać nie przegotowaną i lodowatą wodą, Trudno się dziwić, że w ten sposób odżywiani ludzie masowo zapadali na choroby. Wszyscy mieli biegunkę, a epidemie tyfusu i krwawej dezynterii przybrały takie rozmiary, że dotknęły nawet niemieckich strażników. Nie było żadnych granic dla zwyrodniałego sadyzmu funkcjonariuszy, byli oni panami życia i śmierci więźniów - ich ulubioną "rozrywką" było np. strzelanie do osadzonych jak do ruchomych celów. Aby pozbawić Ż__ów resztek godności Niemcy kazali im ciągnąć beczkowozy, traktując ich jak zwierzęta pociągowe. Jak relacjonował Józef Strzelczak: "Widziałem jak beczkowozy ciągnięte były nie przez konie, lecz przez Ż__ów, a na beczkowozach siedzieli hitlerowcy i batem popędzali Ż__ów, nakazując im wożenie wody biegiem." Można przypuszczać, że większość Ż__ów przebywających w Forcie III została zamordowana. Nie wysyłano ich do innych miejsc zagłady lecz mordowano na miejscu lub w okolicznych lasach. Potwierdzają to relacje mieszkańców Pomiechówka, którzy byli świadkami egzekucji. Liczba Ż__ów zamordowanych w Forcie III wyniosła od 6 do 10 tys. (rozbieżność w różnych publikacjach wynika z tego, że Niemcy chcąc zatrzeć ślady swojej zbrodni zniszczyli wszystkie dokumenty obozowe).



Przejście przez poternę fortu trzeciego

Po bestialskim zamordowaniu Ż__ów Niemcy przystąpili do przebudowy fortu, adaptując go do przyjęcia nowych więźniów, tym razem Polaków. Do prac budowlanych hitlerowcy zatrudnili polskich robotników. Jeszcze w czasie przebudowy fortu osadzono w nim 400 mieszkańców wsi: Nowe Budy, Bieliny, Zamość, Górki, Narty.

30 lipca 1944 roku pozostałych przy życiu więźniów pomiechowskiego obozu popędzono w kierunku Modlina, gdzie miał na nich oczekiwać pociąg ewakuacyjny. Pociąg ten jednak nie przyjechał, dlatego po południu więźniowie zostali zawróceni z powrotem do Fortu III, z którego niebawem okoliczni mieszkańcy usłyszeli strzały - więźniów, którzy musieli sami wykopać sobie wcześniej doły, rozstrzeliwano strzałami w tyłu głowy. 281 więźniów zginęło podczas tej ostatniej masowej egzekucji w pomiechowskiej katowni.Przed opuszczeniem fortu funkcjonariusze urządzili w nim jeszcze huczną libację, po czym zniszczyli całą dokumentację więzienną, zacierając w ten sposób dowody swojej zbrodni i 31 lipca 1944 roku wyjechali. Na przełomie sierpnia i września 1944 roku fort został zajęty przez Wehrmacht. Wówczas stał się miejscem uwięzienia ujętych w łapankach mieszkańców okolicznych miejscowości, którzy zajmowali cele zajmowane wcześniej przez więźniów. Osadzeni w Forcie III pracowali przy kopaniu okopów i bunkrów w okolicy Pomiechówka. Od sierpnia 1944 roku w Pomiechówku byli więzieni również radzieccy jeńcy wojenni oraz nieliczna grupa dezerterów niemieckich. Pod koniec 1944 roku hitlerowcy pognali część więźniów w kierunku Nasielska, pozostałą resztę zaś w kierunku Płocka. Losy pierwszej grupy są nieznane, druga została zamordowana.

Obóz w Pomiechówku był pozbawiony jakiejkolwiek opieki medycznej, a jedyną pomoc zmasakrowanym, wycieńczonym więźniom niósł doktor Józef Witwicki, również więzień. Józef Witwicki, który był ważną postacią mławskiej konspiracji został aresztowany 29 lipca 1943 roku. Zatrzymanie nastąpiło kilka dni po zlikwidowaniu w kierowanym przez doktora Witwickiego szpitalu niebezpiecznego dla organizacji podziemnej agenta gestapo. Bezpośrednim powodem ujęcia Witwickiego było przechwycenie przez policję niemiecką idącego do Mławy łącznika, przy którym znaleziono kartkę ze słowami: "Czy została załatwiona sprawa szpitala?" Podczas przesłuchań Niemcy chcieli uzyskać od doktora nazwisko mordercy, który zabił w prowadzonym przez Witwickiego szpitalu agenta gestapo. W obozie Józef Witwicki został lekarzem więziennym i starał się - na ile w warunkach obozowych w ogóle było to możliwe - ulżyć cierpiącym ludziom. Mimo tego, że Witwicki miał prawo wstępu do cel, w których przebywali więźniowie to jednak niewiele mógł im pomóc - nie miał lekarstw, a rannych opatrywał bandażami zrobionymi z własnej bielizny. Dopiero w maju 1943 roku w Forcie III powstała izba chorych, jednak więźniowie nie byli w niej leczeni. Józef Witwicki został zamordowany 30 lipca 1944 roku.

Niemożliwe jest jednoznaczne ustalenie liczby zamordowanych w Forcie III, ponieważ Niemcy już od początku 1944 roku skrupulatnie zacierali ślady swoich zbrodni. W tym celu palili zwłoki najpierw w dołach, a później na specjalnym ruszcie. Hitlerowcy niszczyli również dokumentację więzienną. Stąd na temat liczby ofiar pojawiają się różne informacje - liczba zabitych waha się od 100 do 200 w ciągu miesiąca, natomiast liczba więźniów, która przewinęła się przez obóz w czasie całej okupacji niemieckiej od 50 do 100 tys. W tym miejscu należy wspomnieć, że fort był więzieniem przejściowym, w którym panowała duża rotacja - więźniowie byli w nim przetrzymywani tylko podczas prowadzonego przeciwko nim śledztwa, po jego zakończeniu zostawali mordowani albo wysyłani do innych obozów.


Napis zostawiony przez jednego z więżniów

Na koniec dodam, że z relacji wielu więźniów (był to obóz przejściowy jak już mogliście przeczytać) warunki panujące w Pomiechówku były gorsze niż w innych obozach. Jeśli mówią to ludzie, którzy przeszli np. przez Oświęcim to chyba mówi samo za siebie.


Źródła:
- dolinawkry.c0.pl/Podstrona1/podstrona2.html (90% tekstu)
- opowieści babci
Bigos na niedzielę: Hitler wcale nie chciał wojny! I tak w koło Macieju...

Tym razem opinia ta pada nie z ust rosyjskich propagandzistów, ale poczytnego (także w Polsce i wśród Polonii) amerykańskiego komentatora oraz niedoszłego kandydata Republikanów na prezydenta USA. Kto wywołał II wojnę światową? Polska „junta pułkowników”. Co doprowadziło do holocaustu? Bezsensowny upór Polaków. Czy to już szczyt zaślepienia i talentu w przeinaczaniu faktów, czy może ma Pan jeszcze coś do dodania, Panie Buchanan?



70 lat temu niemiecka armia przekroczyła granice Polski. 3 września 1939 roku Wielka Brytania wypowiedziała w odpowiedzi wojnę Niemcom. Przez kolejne sześć lat 50 milionów chrześcijan i ż__ów straciło życie. Wielka Brytania skończyła jako wyniszczony bankrut, a Niemcy leżały w gruzach. Europa służyła za arenę najbardziej morderczej walki w historii ludzkości, w której cywile ucierpieli bardziej od żołnierzy.
Rocznicowy artykuł przygotowany przez Patricka Buchanana na potrzeby jego rubryki w „uexpress” zaczyna się patetycznie i dość typowo. Później pada jakże częste pytanie: cóż to za przyczyna usprawiedliwiała takie ofiary? Odpowiedź nie jest już ani patetyczna ani typowa. Chyba, że na myśli mamy typowe przykłady zakłamywania historii, korzeniami sięgające goebbelsowskiej propagandy. Sprawą można by się nie przejmować (i polskie media, jak się zdaje, kompletnie ją zignorowały), gdyby nie chodziło o starszego doradcę trzech prezydentów USA (Richarda Nixona, Geralda Forda i Ronalda Reagana), dziennikarza z kilkoma dekadami doświadczenia zawodowego (publikował m.in. w „Human Events”, „National Review”, „The Nation” i „Rolling Stone”; założył magazyn „The American Conservative”), wciąż aktywnego komentatora (MSNBC) i polityka, który trzykrotnie, na szczęście bez skutku, walczył o urząd prezydenta.

Bo to wszystko nasza wina

Co takiego Pat Buchanan ma do powiedzenia na temat II wojny światowej? Jego argumenty są zaskakująco zbieżne z tymi przedstawianymi niegdyś przez... samą III Rzeszę. Do wojny doszło w efekcie sprzeczki o nic nie znaczące miasto (Gdańsk), którego ludność pragnęła powrotu do Rzeszy. Hitler do ostatniej chwili chciał pokoju i nigdy nawet nie myślał o światowym konflikcie. W wojnę wciągnęła go nieustępliwość polskiej „junty pułkowników”. Fragment zacytujmy słowo w słowo:
Hitler nigdy nie dążył do wojny z Polską, ale do sojuszu z nią, takiego jaki zawarł z Hiszpanią generała Franco, Włochami Mussoliniego, Węgrami Miklosa Horthy i Słowacją ks. Tiso. Dlaczego niby miałby chcieć wojny, jeśli aż do 1939 roku, za wyjątkiem Francji, był otoczony przez przyjaciół, sprzymierzeńców i państwa neutralne? I nawet zrezygnował z Alzacji, bo wiedział że jej odzyskanie oznaczałoby wojnę z Francją i Wielką Brytanią – imperium, które podziwiał i widział w roli sojusznika. Z kolei z ZSRR do 1939 roku Niemcy nawet nie miały wspólnej granicy, jak więc Hitler mógł dążyć do wojny z tym państwem?
Hitler – anioł pokoju czy aniołek Buchanana?

Liczba elementarnych błędów jest tak wielka, że aż trudno obalać wymysły Buchanana jeden po drugim. Nie ma to zresztą chyba sensu, bo polskich czytelników raczej one nie przekonają. Podejrzewam, że w przeciwieństwie do Pana Buchanana, większość osób zaglądających na „Histmaga” dobrze orientuje się, jak wyglądał sojusz Hitlera z admirałem Horthym (kiedy ten stał się niepokorny, porwano jego syna a na zamek w Budapeszcie wysłano czołgi), jakie przedstawiał on opinie na temat „przestrzeni życiowej” dla Niemców, albo jakimi metodami budował wspomniane przez amerykańskiego komentatora przyjaźnie i sojusze z Austriakami czy w szczególności Czechami. Polacy nie zapomnieli też raczej o prowokacji gliwickiej i całej akcji propagandowej, mającej na celu wmówienie światu, że to Polska napadła na Niemcy.
To co dla nas powinno być ważne, to reakcje na Zachodzie na tekst Buchanana. Kilka z nich wymienia Daniel Tencer na stronach rawstory.com. Michael Tomasky, komentator „Guardiana”, przypomina Buchananowi, że Hitler niekoniecznie był wybitnym politykiem, a raczej wariatem, którego działań nie można analizować przez pryzmat logiki (to odpowiedź na absurdalne pytanie Buchanana, dlaczego Hitler miałby celowo wywołać wojnę światową bez odpowiedniego przygotowania militarnego). W serwisie „Jawa Report”, bloger Rusty poszedł w inną stronę, przytaczając fragment Mein Kampf, dobitnie pokazujący, że Hitler wcale nie był aniołem pokoju (przyszłym celem naszej polityki zagranicznej powinno być zdobycie tak wielu terenów na wschodzie, ile potrzebuje naród niemiecki). A. Serwer współprowadzący blog na stronach „The American Prospect” pozwolił sobie natomiast na odrobinę ironii: najwidoczniej cały ten atak na Polskę to było jedno wielkie nieporozumienie. Hitler nie chciał wojny, on po prostu chciał bez walki podporządkować sobie tyle Europy, ile miał ochoty – odpowiedź z naszej strony była nie tylko przesadna, ale wręcz niegrzeczna!

A do tego... wybitna książka


Gdyby chodziło wyłącznie o głupi artykuł na mało poczytnej stronie, zapewne nie byłoby sensu przejmować się rewelacjami Buchanana. Niestety on nie tyle wymyśla nowe koncepcje na temat wojny, co raczej powtarza to co już napisał. Napisał konkretnie w książce, która trafiła 3 miesiące temu do księgarń, a zaraz potem na listę bestsellerów New York Timesa. „Churchill, Hitler, and „The Unnecessary War”: How Britain Lost Its Empire and the West Lost the World” („Churchill, Hitler i „niepotrzebna wojna”: o tym, jak Wielka Brytania straciła swoje imperium, a Zachód stracił świat”) to zdaniem przynajmniej części czytelników książka doskonale napisana i doskonale udokumentowana (...), stanowiąca dowód na to, że historia mogła potoczyć się całkowicie inaczej. Na szczęście wśród recenzji można też znaleźć bardziej krytyczne wobec warsztatu domorosłego historyka.

James R. Thompson na łamach „The Sarmatian Review” zwrócił uwagę na szczególnie obrzydliwy fragment książki: w „cytacie z cytatu” autor opisuje polskiego ministra spraw zagranicznych Józefa Becka jako człowieka „o twarzy podobnej do facjat gw🤬cicieli małych dziewczynek, jakie można oglądać na łamach francuskiej prasy”. Z komentarzem Thompsona trudno się nie zgodzić: to rodzaj kiepskiego dziennikarstwa wartego Juliusa Streichera i parodii dziennikarzy zatrudnianych w „Der Stürmerze”. Z kolei Jonathan Tobin z „The Jerusalem Post” uznał książkę za antysemicką i reprezentującą złowieszczą odmianę appeasementu.

Cisza przed burzą?

Książki Buchanana dotąd w Polsce kompletnie nie zauważono. Może to dziwić, jeśli porównamy brak jakiejkolwiek reakcji na przebój amerykańskich księgarni z gorączkowymi odpowiedziami naszych ambasad na każdą wzmiankę o „polskich obozach koncentracyjnych”. Warto jednak pamiętać, że także na „Strach” J. T. Grossa nie od razu w Polsce zareagowano. Czyżby więc cisza przed burzą? Tym razem mamy najwyraźniej do czynienia z pracą o niebo mniej rzetelną i napisaną przez człowieka o wątpliwych kompetencjach w zakresie historii. Autor jest jednak postacią znaną i... szanowaną. O ile dla niektórych polskich dziennikarzy Pat Buchanan jest idiotą, o tyle dla konserwatystów to swoisty idol. Także nad Wisłą. Jego artykuły ukazywały się na łamach „Wprost”, a wrocławskie „Wektory” wydały cztery jego książki w ramach Biblioteki „Opcji na prawo”. Ciekawe czy także najnowsza praca Pana Buchanana znajdzie się w tej serii? Jakieś wewnętrzne przeczucie każe mi w to wątpić...

źródło: histmag.org

Przetrwałem Afganistan/ Lone Survivor

konto usunięte2013-08-11, 23:37
Za kilka miesięcy wyjdzie konkretny film wojenny, oparty na książce Lone Survivor. Przypomnę o tej sławnej akcji (red wing), poprzez recenzje książki.

Zwiastun


Cytat:


Ze względu na specyfikę Afganistan nie nadaje się do prowadzenia wojny konwencjonalnej. Najlepiej przekonali się o tym Rosjanie, kiedy mimo miażdżącej przewagi siły ognia nie byli w stanie pokonać partyzantów. Wyciągając wnioski, Amerykanie przerzucili główny ciężar operacji w tym kraju na barki sił specjalnych wspieranych przez lotnictwo. Zaangażowane tam były lub są chyba wszystkie możliwe amerykańskie formacje specjalne, nie wyłączając Navy SEALs – pomimo że Afganistan od morza leży bardzo daleko, a klimat jego bardziej pustynię przypomina, niż typowe środowisko działania „Fok”. O jednej z operacji SEALs w Afganistanie opowiada książka „Przetrwałem Afganistan”, z którego to tytułu można wywnioskować – i będzie to wniosek słuszny – że jednym z autorów jest żołnierz, który osobiście w niej uczestniczył.

Tak się złożyło, że był to jeden z najtragiczniejszych epizodów tej wojny, jeśli chodzi o wojska amerykańskie. Wysłana w góry sekcja SEAL-sów miała za zadanie wytropić i zabić jednego z przywódców talibów, a skończyło się na tym, że wpadła w zasadzkę – podobnie jak idący im z odsieczą oddział ratunkowy. Skończyło się to śmiercią kilkunastu komandosów i niezwykłą epopeją Marcusa Luttrella – jedynego ocalałego z sekcji. Mimo wielu obrażeń i ran zdołał umknąć pościgowi talibów, poza karabinem stracił jednak cale wyposażenie, a gdy wydawało się, że nic mu już nie pomoże, uratowali go przypadkowo spotkani Pasztunowie. Otoczyli go opieką lekarską, bronili przed bojownikami, a w końcu poinformowali Amerykanów, którzy przybyli go uratować. Być może brzmi to prosto, ale jest to jedna z najbardziej niesamowitych historii, jakie czytałem – ograniczając się oczywiście do literatury faktu.

Epizod afgański nie zajmuje jednak całej książki. Pierwsze rozdziały poświęcone są służbie autora w Navy SEALs przed wysłaniem do Afganistanu. Koncentruje się on przede wszystkim na szkoleniu, jakie przechodzą kandydaci na komandosów. W zamierzeniu autora miało to na celu pokazanie, dlaczego komandosi marynarki są najlepszymi żołnierzami na świecie i dlaczego tylko oni zdolni są przeżyć w tak ekstremalnych warunkach. Nie da się zaprzeczyć (chyba nikt nie chce tego robić), że SEALs zaliczają się do ścisłej czołówki oddziałów specjalnych na świecie, ale sposób, w jaki pisze o tym autor, zalatuje ostrą propagandą. Nie żeby było w tym coś złego, bo w końcu jest jednym z marynarzy tej formacji, ale przed oczami natychmiast pojawia mi się jakiś patetyczny obrazek z obowiązkowym hasłem „God bless America”. O tym, co się działo już w czasie operacji „Czerwone skrzydło”, pisać Wam nie będę – przeczytajcie książkę lub sięgnijcie do któregoś z artykułów prasowych, jest ich sporo.

Cała książka pisana jest w pierwszej osobie, akcję widzimy z perspektywy Luttrella.Język jest prosty, właśnie taki, jakiego spodziewalibyśmy się po prostym chłopaku z Teksasu. Nie owija on w bawełnę, sporo jest tam wulgaryzmów i opinii, często niepoprawnych politycznie. Druga najważniejszą cechą książki – poza opisem samej niezwykłej historii żołnierza – jest to, że pełni jakby funkcję manifestu na temat prowadzenia wojny w Afganistanie. Niedawno za coś takiego, tylko na znacznie wyższym szczeblu, ustąpić musiał głównodowodzący wojsk amerykańskich w Afganistanie, generał McChrystal. Autor poddaje miażdżącej krytyce liberalne – w domyśle: sprzyjające demokratom – media, którym bardziej niż na pokonaniu terroryzmu zależy na pokazywaniu błędów i krytyce amerykańskiej armii. Dostaje się też politykom, którzy wymuszają na armii prowadzenie wojny według cywilizowanych zasad, zgodnie z ograniczeniami konwencji dotyczących prowadzenia działań zbrojnych, a także restrykcyjnych zasad użycia broni (tzw. ROE). Autor stoi na stanowisku, że do konwencji można stosować się wtedy, gdy przeciwnik czyni to samo, ale w Afganistanie talibów i ich sojuszników trzeba po prostu zabijać, zabijać i jeszcze raz zabijać, a w między czasie ich torturować, aby zdobyć informacje o kolejnych celach do likwidacji. Można się z tym zgadzać lub nie, ale dzięki temu, wiemy że mamy do czynienia z żywym, czującym człowiekiem, a sama książka zmusza do myślenia, nie będąc tylko historią następujących po sobie faktów.

Książka została wydana przez – wcześniej w ogóle mi nie znane – wydawnictwo Inne Spacery. Chyba jednak sięgnę także po inne ich tytuły, bo wygląda na to, że wykonują bardzo dobrą robotę. Tłumaczenie stoi na wysokim poziomie, błędów językowych nie uświadczymy, a cała książka wgląda po prostu ładnie. Czyta się przyjemnie, a przez kolejne strony przeskakujemy niemal niezauważenie. Duża w tym zasługa zapewne autora, ale też i polskiego wydawcy. Oprócz niemal 400 stron tekstu znajdziemy w niej mapkę rejonu, w którym toczy się akcja, oraz kilka stron zdjęć bohaterów tej opowieści.

Dawno się tak nie rozpisałem na temat jednej książki. Świadczy to, że naprawdę mamy do czynienia z tytułem, na który warto zwrócić uwagę. Nie tylko ze względu na ciekawą historię, którą przedstawiają nam autorzy, ale też żeby zobaczyć, jak naprawdę wygląda wojna w Afganistanie i dlaczego tak trudno pokonać islamskich fundamentalistów. Myślę, że będzie to pouczająca lektura, szczególnie teraz, kiedy nasz kraj ponosi na tej misji kolejne ofiary, a w mediach coraz więcej miejsca poświęca się pomysłowi wycofania się z tej operacji. Zatem – do księgarń!



źródło: konflikty.pl/a,2575,Ksiazki,Przetrwalem_Afganistan_-_Marcus_Luttrell_P...

Oznaczenia wiekowe materiałów są zgodne z wytycznymi
Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji

Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na 6 miesięcy. 6,00 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem