📌 Ukraina ⚔️ Rosja Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 23:53

Ewolucja

konto usunięte2014-01-07, 21:53


Nie wstawiam to po to by udowodnić że inni się mylą a inni mają rację. Chcę byście zastanowili się czy możemy ślepo ufać we wszystko co nam mówią.
"myślę więc wątpię"

teoria ewolucji...wymiera?

konto usunięte2014-01-07, 13:11
Teoria ewolucji jest powszechnie akceptowana, zarówno jak teoria grawitacji.

A może jednak nie?

Wielkiej Brytanii tylko 7% respondentów wierzy w kopulację Adama i Ewy i kazirodcze rozmnażanie się ich potomstwa

U Amerykanów sprawa wygląda oczywiście inaczej - jest ich statystycznię 5x więcej!



Największe jaja są wśród protestantów. Odmiana "mainline" (bardziej modernistyczna) - zaledwie 15%.
Przy odmianie ewangelickiej (Biblię traktują dosłownie) oczywiście odsetek jest dużo większy - aż 64%! Warto dodać również, że skoro są tak dosłowni, traktują ż__ów jako naród wybrany i gdy 40% amerykańskich ż__ów uważa, że to Bóg dał ziemię izraelską ż__om to aż odsetek taki pośród ewangelickich protestantów jest dwukrotnie większy (82%!)

Wśród opcji politycznych sprawa wygląda następująco:



u republikanów zaledwie 43%, przy czym przez 4 lata odsetek spadł o 11%! Minimalna tendencję wzrostową można zobaczyć tylko u demokratów

Mało tego... Amerykanie "obalają" zarówno teorię ewolucji ludzi jak i zwierząt

A jak się sprawa ma w Polsce?

W dokumencie „Kościół wobec ewolucji” biskupi przywołują słowa Jana Pawła II z 1996 roku: „Nowe zdobycze nauki każą nam uznać, że teoria ewolucji jest czymś więcej niż hipotezą”. Krytykują też przedstawicieli „fideistycznego kreacjonizmu"

Wg wyborzej (tfu!) w teorię ewolucji nie wierzy aż 30% Polaków!
Nie wiadomo na ile można jej wierzyć, badania zrobione telefonicznie na próbie 500 osób. Znając życie dzwoniono na telefony stacjonarne (głównie starszych osób?)

Czy może jednak nie odbiegamy od Amerykanów?

Wśród c🤬ków popracie dla Darwina wygląda nastepująco:
- Egipt 8%
- Pakistan 14%
- Turcja 22%
- Kacachstan 79%!! (60% muzulmanów)
- Afganistan 26%

Ale czy tak naprawdę nie mają racji? Na całym świecie istnieją różne stowarzyszenia zrzeszające kilka tysięcy uczonych, których celem jest prowadzenie badań i naświetlanie prawdy odnośnie stworzenia. Ewolucjoniści często uważają swych kolegów kreacjonistów za durniów. Między innymi ze względu na ataki ze strony ewolucjonistów niektóre stowarzyszenia kreacjonistów (jak np. the Creation Research Society) wymagają od swych członków co najmniej dyplomu magisterskiego w naukach ścisłych. Wielu kreacjonistów do dziś obejmuje kierownicze stanowiska w rozlicznych placówkach naukowych i wykłada na uniwersytetach nauki ścisłe.

materiał własny

źródła są, sadistic nie pozwala mi ich wrzucić

Alien

thorold2892014-01-06, 22:03
Temat na Sadolu raczej nie ruszany.Jak było to

Kilka lat temu natrafiłem na krótki materiał dotyczący serii "Alien" Ridley'a Scott'a. Rezultat tego co zobaczyłem szybko zlikwidował uśmiech na mej twarzy jako, że fanem aliena byłem od zobaczenia "Ósmego pasażera Nostromo". Jeśli jeszcze komuś sp🤬zelą się wspomnienia z młodości- don't give a shit.


Koleżka na zdjęciu to nigeryjski (chyba) aktor Bolaji Badejo znaleziony do tej roli zupełnie przypadkowo w jednym z londyńskich pubów.

Więcej na io9.com/5919117/test-footage-from-alien-was-way-creepy-even-with-the-x...

Robert Hansen

mikki0x2014-01-06, 3:03
Zapraszam do lekturki.

Robert Hansen (Robert Christian Hansen (ur. 15 lutego 1939 r. w Estherville, w stanie Iowa) – amerykański seryjny morderca. W latach 1980–1983 zamordował na Alasce co najmniej 21 kobiet.
Policja twierdzi że mógł zabić o wiele więcej ale nie odnaleziono dowodów.



Kilka zdjęć jego ofiar



Biografia Hansena

Przez cały okres dzieciństwa i dojrzewania, Hansen był samotnikiem z wiecznym trądzikiem na twarzy oraz uporczywym jąkaniem się. Często padał też ofiarą brutalnego ojca i despotycznej matki.
W 1960 roku wziął ślub. W grudniu tego samego roku, Hansen podpalił garaż dla autobusu szkolnego, za co trafił na 20 miesięcy do więzienia. W czasie pobytu w więzieniu, Hansen rozwiódł się, jednak w 1963 ponownie wziął ślub. Przez kilka następnych lat Hansen wielokrotnie trafiał do więzienia za kradzieże. W 1967 roku razem z drugą żoną wyjechał na Alaskę, gdzie osiadł na stałe. Wkrótce stał się znanym w okolicy myśliwym. W 1977 roku zdiagnozowano u niego chorobę afektywną dwubiegunową, jednak nigdy nie skierowano go na żadne leczenia. Pod koniec lat 70. XX wieku otworzył piekarnię.

Zbrodnie

Pierwsze morderstwa dokonywał już w 1973 roku. Ofiarami były w większości prostytutki i kobiety błąkające się po ulicy. Hansen porywał kobiety, gw🤬cił i wywoził do lasu przy rzece i okolicach Knik River, gdzie polował na kobiety. Tropił, a później zabijał kobiety z karabinu Ruger Mini-14.



13 czerwca 1983 roku na policję zgłosiła się Cindy Paulson – prostytutka, która twierdziła, że Hansen porwał ją i zgw🤬cił. Hansen zaprzeczał wszelkim zarzutom. Wówczas detektywi skojarzyli porwanie Cindy Paulson z morderstwami kobiet w okolicach rzeki Knik River. Śledczy już wcześniej podejrzewali, że zabójca jest myśliwym i, co więcej, jako trofea zabiera rzeczy osobiste ofiar. Niebawem Hansen stał się głównym podejrzanym w sprawie morderstw. Policjanci w czasie przeszukania jego domu znaleźli biżuterię należącą do ofiar, wycinki z gazet na temat morderstw oraz kilkanaście sztuk broni palnej w tym Rugera Mini-14.

Poniżej macie Sherry Morrow, Roberta Hansena i skład broni.



Gdy Hansenowi przedstawiono dowody jego winy, przyznał się do czterech morderstw. Wkrótce zawarł ugodę z policją i ujawnił 17 miejsc ukrycia zwłok w dolinie rzeki Knik River. 27 lutego 1984 roku, Robert Hansen został skazany na 461 lat pozbawienia wolności, bez możliwości zwolnienia warunkowego.

Kilka zdjęć Hansena





Większość informacji z wikipedii, ale są też z filmu pt. Polowanie na łowce. Swoją drogą, całkiem niezly film. Jeżeli macie czas i chęci to polecam sobie go zobaczyć bo warto Jest to pierwszy temat więc nie karajcie

Lockheed XFV Samolot pionowego startu.

konto usunięte2014-01-05, 12:47
Witam.
Przeszukując materiały do modelowania (grafika 3D) natrafiłem na bardzo ciekawy prototyp samolotu pionowego startu.
z Wikipedii:
"Lockheed XFV jest to prototypowy samolot pionowego startu i lądowania. Silnik turbośmigłowy o mocy 5500 KM napędzał dwa obracające się w przeciwnych kierunkach śmigła. Ogon zbudowany był z czterech lotek w układzie X. Samolot w sumie wykonał 28 lotów demonstrujących przejście z lotu poziomego na pionowy. Samolot był zdolny do startów poziomych dzięki wyposażeniu go w podwozie. Z powodu niezadowalających rezultatów testów projekt został anulowany w 1955 roku.

Jedyny zbudowany prototyp znajduje się w muzeum lotnictwa na Florydzie"


Specyfiacja:


Dołączam kilka zdjęć tego cuda.



PS jest to mój pierwszy post wiec proszę o łagodniejsze podejście do mojej osoby.

Pierwszy moj temat odnosnie ksiazki "Resortowe dzieci&q

konto usunięte2014-01-04, 21:05
Chcialbym sie z wami podzielic pewym tekstem pt: "Nie wstydz sie swojego komucha" napisanym przez uzytkownika o nicku tad9 ktory ukazal sie na lamach Salonu24. Dotyczy on jeszcze wtedy niewydanej ksiazki "Resortowe dzieci"
Tekst, zreszta jak wszysko co pisze ow czlowiek jest napewno warte uwagi i napewno przypadnie do gustu wiekszosci sadolowych uzytkownikow. Przeczytajcie, a jak bedziecie chcieli podystkutowac, to w komentarzach bedziemy mogli sobie podopisywac swoje uwagi.

"Gdy tylko okazało się, że w kręgu „Gazety Polskiej” szykują książkę o potomstwie komunistycznych rodów, z miejsca zaczęło się piekło. Ci ludzie żyją na własny rachunek – zawołano z Czerskiej i okolic – jak można „obciążać dzieci winami rodziców?!” Otóż, można to robić zupełnie zwyczajnie i tak też się to robi. Jakkolwiek dla czytelników „GW” może to być rewelacją, to jednak faktem jest, że socjologowie (czy historycy) zajmują się badaniem nie tylko indywiduuów, ale też badaniem bytów zbiorowych zwanych – powiedzmy – grupami społecznymi. Ci dziwni badacze uważają bowiem, że człowiek zwykle nie dochodzi do wszystkiego w izolacji od innych li tylko siłą własnego umysłu i rąk, a przeciwnie – nasiąka wpływami środowisk w których się obraca, przy tym nie chodzi jedynie o wpływy emocjonalno-intelektualne, ale też o zaplecza innego rodzaju, ot chociażby o dziedziczenie osadzenia w strukturze społecznej, czy też o korzystanie z wypracowanej przez przodków sieci powiązań i znajomości. Rekonstrukcja tego rodzaju oddziaływań i związków nie jest możliwa, bez tego, co zwie się w III RP (z oburzeniem) „obarczaniem dzieci winami rodziców”, i tu pojawiają się liczne pytania. Bo dlaczego tak często mówi się u nas o obarczaniu „winami”, a nie „osiągnięciami”, i dlaczego wśród postkomunistycznych elit podchodzi się do takich spraw tak nerwowo? Toć gdzie indziej jest inaczej i jeśli czyjś dziadek czy ojciec, w uczciwy sposób zapewnił potomstwu dobre warunki startu, to ów ktoś raczej się takimi przodkami szczyci, niż się ich wstydzi i nie są mu straszne straszne żadne rodzinne lustracje. Ot, na przykład w jednej z angielskich telewizji dużą popularność miał (a może ciągle ma) program pt. „Who do you think you are”, jak raz polegający na grzebaniu w historiach rodzinnych uczestników. Grzebano tam pewnie tym, którzy sami chcieli, ale coś mi mówi, że nawet w takiej postaci „format” owego programu długo nie znajdzie w III RP nabywcy... Bo co z tego, że grzebią w nim ochotnikom, skoro taka operacja oswaja sam fakt grzebania i publiczność mogłaby jeszcze dojść do wniosku, że – po pierwsze – takie grzebanie jest ekscytujące, a – po drugie – to, skąd przychodzimy, ma jednak znaczenie?

W Anglii podobne konstatacje, to banał, ale mieszkamy przecież w Polsce, a to zupełnie inna sprawa... Tak się bowiem składa, że (w przeciwieństwie do Anglików)żyjemy w czasach świeżoporewolucyjnych w związku z czym przeróżne trupy w szafach nie zdążyły się jeszcze nad Wisłą gruntownie rozłożyć. Bo powiedzmy, że w takiej Anglii (czy Ameryce) protoplasta jakiegoś znanego rodu dorobił się na handlu opium (jeśli nie czymś gorszym) czy też zaczynał karierę od mordów i gw🤬tów w szeregach tej czy innej armii. Fakt niesympatyczny, ale z reguły było to kilkaset, czy może ze 160 lat temu, czyli dawno, więc zrobiły się z tego antykwaryczne anegdoty. Bo tak się już na tym świecie plecie, że dziadkowie czy ojcowie zrywają paznokcie, wnukowie i córki zostają biznesmenami, dziennikarzami, reżyserami, czy też dekoratorkami wnętrz, słowem miewają zajęcia czyste, przyjemne, prestiżowe i last but not least dobrze płatne, zaś prawnukowie i praprawnuczki (nie mówiąc o praprawnukach i prapraprawnuczkach) mogą już dość luźno odnosić się do spatynowanych początków swych fortun. Ostatecznie każda elita jakoś tam powstała, i choć jej zaranie to zwykle mało budujący obrazek., to jednak, jako się rzekło, czas leczy rany... Tak to wygląda w krajach szczęśliwszych, a u nas? Otóż, nas od ostatniej rewolucji (czyli gw🤬townej wymiany elit) dzielą ledwie dekady, co rzecz jasna zmienia postać rzeczy: nie jesteśmy na etapie prawnuków i praprawnuczek, lecz na etapie córek i wnuków. Tu uwaga – pisząc o rewolucji nie mam, broń Boże, na myśli tzw. „obalenia komunizmu”, a przeciwnie – mam na myśli okres w którym komunizm w Polsce instalowano, bo to był czas, gdy w miejsce starych rodziły się nowe hierarchie i wtedy też trwała pierwotna akumulacja wciąż procentujących kapitałów społecznych... Oczywiście sławetna „transformacja ustrojowa też ma swoje znaczenie – ostatecznie to w jej trakcie kapitały społeczne zestalano w postaci kapitałów w klasycznym tego słowa znaczeniu, niemniej jeśli mamy szukać momentów założycielskich, to musimy kopać w okolicach roku 1939 (i kilkunastu następnych lat), choć można sensownie twierdzić, że wypada się cofnąć głębiej, to jest aż do roku 1914 – przynajmniej, jeśli przyjmiemy perspektywę nie wąsko-polską, ale szerszą, to jest wschodnioeuropejską. Bo ostatecznie druga wojna światowa była dogrywką pierwszej i to w efekcie „Wielkiej Wojny” (1914-1918) zaistniały reżimy, które, jak podaje Timothy Synder w dziele „Skrwawione ziemie” pomiędzy rokiem 1933 a 1945 wyprawiły na tamten świat 14 milionów mieszkańców Europy Środkowej i Wschodniej, zmieniając nie do poznania tereny ich zamieszkania i to zmieniając je zarówno w wymiarze politycznym, jak i kulturowym. Było więc tak, że przez lat kilkanaście na tym kawałku Ziemi kręcił się krwawy młyn, aż wreszcie na placu boju pozostali zwycięzcy, to jest partie komunistyczne, które wzięły w posiadanie nieszczęsne krainy regionu...

To, co dotąd nawypisywałem na pewnym poziomie nie jest kontrowersyjne nawet dla postkomunistycznego salonu (no, może poza końcówką ostatniego zdania....). Ostatecznie od ładnych paru lat furorę w III RP robią książki niejakiego Grossa, pisującego o tym, jak to Polacy utuczyli się na ż__owskich i niemieckich majątkach, a już zupełnie niedawno powszechnie obcmokano film „Róża” Wojciecha Smarzowskiego, mówiący ponoć o tym, że „nasza rzeczywistość jest ufundowana na przemocy”. Cóż, nasza rzeczywistość faktycznie jest ufundowana na przemocy, ale hierarchia beneficjentów tej przemocy wygląda inaczej, niż powiada Gross (bo co dokładnie chciał nam powiedzieć Smarzowski – tego nie wiem). Otóż, w Polsce na samym szczycie tej hierarchii nie znaleźli się „aryjscy” biedacy przejmujący mienie ż__owskich biedaków, tylko to, co można by orwellowsko nazwać „partią wewnętrzną” partii komunistycznej, to jest - „grupa trzymająca władzę” w PPR/PZPR. Nie bez znaczenia jest przy tym ta okoliczność, że owa „partia wewnętrzna”, w decydujących, pierwszopowojennych latach, w sporym procencie składała się z niedobitków KPP i KZMP, ale do konsekwencji objęcia władzy w Polsce przez przedstawicieli tak osobliwej subkultury jeszcze wrócimy, a póki co uświadomcie sobie skalę ich sukcesu - o ile w II RP partia komunistyczna (z przybudówkami) była umocowaną zewnętrznie polityczną sektą, której członkowie nie mieli dobrych widoków na kariery, o tyle po wojnie komuniści wzlecieli na sam szczyt i wzięli (prawie) wszystko, co było do wzięcia. Dodajmy, że ten awans miał też wymiar jak najbardziej materialny, i kto wie, czy grzebanie w hipotekach, nie wywołało by dziś ryku głośniejszego od tego, jaki rozlega się przy grzebaniu w metrykach, zwłaszcza, że rzeczony Gross wyprodukował był swoistą narrację do mówienia o takich sprawach w sposób moralistyczno-emocjonalny. A skoro już na to zeszło pozwolę sobie na dygresję. Otóż, żona Jana Grossa, pani Grudzińska-Gross, współautorka „Złotych żniw” jest córką komunistycznego prominenta – jakiegoś ministra, czy wiceministra. Jadwiga Staniszkis, która odwiedzała Grudzińskich wspomina, że mieli oni wspaniałe mieszkanie, a ja chętnie poznałbym historię tego mieszkania, bo coś mi mówi, że PRZED wojną mogło ono należeć do kogoś zupełnie innego, i ów ktoś ani go później Grudzińskim nie sprzedał, ani też – dobrowolnie – nie podarował. Nie wiem jak to było z tym konkretnym mieszkaniem, ale na podstawie lektury wspomnień samych komunistów, lub też wspomnień ich potomstwa mogę stwierdzić, że mieszkania, które chapnęli opisują często jako „poniemieckie”, choć były one „poniemieckie” na tej samej zasadzie, na jakiej „poniemiecki” był Wawel w którego komnatach na parę lat zainstalował się Hans Frank. Takie „poniemieckie” mieszkania można znaleźć w np. dwutomowej opowieści Stefana Mellera, w wywiadzie-rzece z Danielem Passentem, czy w „Domu na Rozdrożu” - książce Ewy Bieńkowskiej, która, to książka zdaniem Adama Michnika jest … „piękną sagą rodzinną, ale też imponującą, świetnie pomyślaną i napisaną opowieścią o Rodzicach, ludziach, którzy przeżyli epokę PRL-u, będąc osobowościami lewicy o nieskazitelnej uczciwości i aktywnym zaangażowaniu w swój czas” (tyle Michnik, a kto ciekawy, ten może poznać historię „Domu na Rozdrożu” z artykułu „Dobry adres” Agnieszki Rybak drukowanym w „Rzeczypospolitej” w 2008 roku). Są to interesujące sprawy, niestety – informacje o komunistycznych „złotych żniwach” są rozproszone i chyba nie istnieje większe opracowanie na ten temat, co – swoją drogą - świadczy na rzecz teorii o stalinowskich korzeniach współczesności (ostatecznie książki, których nie napisano, są czasem równie wymowne, co te napisane). Kiedyś trzeba będzie wrócić do tematu komunistycznych „złotych żniw”, ale teraz zajmijmy się innymi konsekwencjami podbicia Polski przez komunistów. Musimy trochę poteoretyzować, ale przecież wszyscy to lubią, więc – jazda...

Otóż, kultura polska, jak i większość innych kultur jest nie tyle monolitem, co raczej konglomeratem subkultur. Elementy tego konglomeratu wchodzą ze sobą w przeróżne interakcje, przy czym nie zawsze są to relacje przyjazne. Mówiąc językiem przyrodników – gra idzie o adaptację środowiska: każda subkultura (czy ściślej – jej elita) chce ustawić resztę pod swoje preferencje, a punkty starcia między najsilniejszymi subkulturami wyznaczają linie frontów największych wojen kulturowych. Takie wojny toczą się jak świat długi i szeroki, ale sytuacja w Polsce jest szczególna, a to z racji naszej pokręconej historii, o której wspomnieliśmy wyżej. Otóż, kilkadziesiąt lat temu konglomerat zwany polską kulturą gw🤬townie przebudowano wprowadzając do jego centrum element z peryferii, przy czym subkultura, która z mocy Stalina dostała w Polsce władzę, była nastawiona dziko antagonistycznie do tego, co da się określić mianem głównego nurtu (czy, jak kto woli – do najsilniejszych dotąd subkultur). W Polsce ten główny nurt był przecież raczej katolicki, niż ateistyczny, raczej narodowy, niż internacjonalistyczny, raczej „zachowawczy”, niż „postępowy”, słowem – było to przeciwieństwo subkultury komunistycznej. Próba adaptacji środowiska pod preferencje tej właśnie subkultury oznaczała zatem totalną wojnę kulturową i taką wojnę wywołano, a jej najostrzejszą fazę zwiemy dziś „stalinizmem”. Stalinizm się co prawda skończył, ale jego liczne skutki pozostały, a jeden z tych skutków był taki, że infrastruktura służąca do podtrzymywania, reprodukcji i produkcji kultury (edukacja, media, dystrybutory prestiżu) została obsadzona przez przedstawicieli mniejszości wrogiej wobec kulturowych preferencji większości. A ponieważ była to, jak dotąd ostatnia rewolucja, więc struktury te ewoluują do dziś bez utraty ciągłości kooptując świeżą krew z grona osobników bliskich „genetycznie”, a ich zasobem są rody komunistycznej „arystokracji”. Czy chcę powiedzieć, że w tych rodach dziedziczy się jakieś kody kulturowe? To właśnie chcę powiedzieć i nie wydaje mi się, by była to teoria szczególnie szokująca. Czyż i w postkomunistycznej prasie nie uprawia się takiej „genetyki”? Otóż, uprawia się. Bo niby grzebanie w genealogiach jest w III RP wyklęte, ale czasem zdarzają się wyjątki. Ot, na przykład w zeszłym roku mieliśmy dyskusję o chłopskich korzeniach polskości. Rozprawiano na ten temat i w „Znaku” i w „Krytyce Politycznej”, a niezawodna „Gazeta Wyborcza”, wypuściła przy tej okazji cały cykl artykułów pod szyldem „Nie wstydź się swojego chłopa”. Nie będę tego wszystkiego tutaj streszczał, krótko mówiąc szło o to, że mentalność Polaków po dziś dzień kształtowana jest przez smutne doświadczenie poddaństwa i pańszczyzny. No cóż, poddaństwo i pańszczyznę w różnych zaborach znoszono w różnych latach, ale ostatecznie skończyło się to gdzieś tak ze 150 lat temu. Jakkolwiek by nie liczyć 150 lat to więcej niż 60, i trudno mi uwierzyć, że korzenie chłopskie przez wiek z okładem działają niczym jakiś retrospektywny determinizm klasowy, za to promieniowanie otoczenia komunistycznego nie daje się uchwycić już po paru dziesięcioleciach. Czy to możliwe, że szary Polak dziedziczy po swoim prapradziadku-chłopie pańszczyźniamym całą masę obciążających matryc mentalnych, a córka milicjanta, czy syn PRL-owskiego trepa nie dostaje po rodzicach niczego? I dlaczego córki SB-ków, synowie trepów i wnukowie funków KPP mogą w gazetach i telewizjach robić szaremu Polakowi różne psychoanalizy, a sami chcą mieć od takich operacji imunitet? Doprawdy proszę państwa! Nie wstydźcie się swojego komucha..."

Zapomniana rocznica

Vof2014-01-04, 19:14
2014. Nie tylko Powstanie Warszawskie.

Zarówno w mediach, jak i świadomości większości ludzi, rok 2014 będzie należał niemalże w zupełności do jednego wydarzenia: 70. rocznicy Powstania Warszawskiego. Już od połowy roku będzie ono przyćmiewało inne zdarzenia z historii Polski i świata. Tymczasem zupełnie niezauważona pozostaje Insurekcja Kościuszkowska.

W pełni rozumiem irytację nie-warszawiaków na wszechobecność Powstania Warszawskiego. Media, ale również politycy (przede wszystkim ci z prawej strony), próbują z losów stolicy uczynić powszechne doświadczenie wszystkich Polaków. 63 dni walk Warszawy ma być dla każdego mieszkańca naszego kraju czymś uniwersalnym. Szkoda tylko, że tak nigdy nie będzie, ponieważ nawet dla przeważającej liczby dzisiejszych mieszkańców Warszawy powstanie nie będzie ich doświadczeniem i ich tożsamością, przede wszystkim dlatego, że nie dotykało ono w żaden sposób ich rodzin.

Dlaczego więc mieszkańcy innych regionów Polski mają przeżywać i wzruszać się nad rocznicą walki miasta, z którym nie są emocjonalnie związani? Oczywiście powstanie odegrało niezwykle istotną rolę w historii Polski, trudno jednak powiedzieć, aby było ono dla wszystkich Polaków doświadczeniem uniwersalnym.


Bitwa pod Racławicami

Jednocześnie 2014 rok wiąże się z inną rocznicą z dziejów Polski, czyli 220-leciem Insurekcji Kościuszkowskiej – wydarzenia, o którym Polacy zazwyczaj słyszą ostatni raz podczas lekcji szkolnych. Tymczasem walki z roku 1794 odegrały w historii Polski rolę niebagatelną, z tego też powodu pamięć o nich warto cały czas kultywować, szczególnie, że między innymi na pamięci o nim wyrosło pokolenie, które w Czterdziestym Czwartym walczyło na bruku warszawskim. Warto przypomnieć chociażby, że w 1938 roku w polskich kinach emitowano ekranizację bitwy pod Racławicami.

Przede wszystkim, w przeciwieństwie do Powstania Warszawskiego (i akcji „Burza”), insurekcja objęła naprawdę większość terenów Rzeczypospolitej. Działania militarne i polityczne nie miały miejsca tylko na terenie jednego województwa, ale wybuchały w różnych częściach kraju. W okolicach Gniezna doszło do Insurekcji Wielkopolskiej skierowanej przeciwko Prusom, w walkach na krótki czas pogrążyło się również Wilno a nawet Kurlandia. Jednocześnie toczono działania w centralnej Polsce: zarówno na Mazowszu jak i w Małopolsce. Jedynym dużym miastem Rzeczypospolitej, które w czasach insurekcji nie otarło się o działania zbrojne, był Lwów.

Równocześnie, chociaż insurekcja nie zakończyła się zwycięstwem militarnym, było ono mniejszą klęska niż Powstanie Warszawskie, nawet wliczając w to statystyki rzezi Pragi dokonanej przez ludzi generała Suworowa. Co więcej, w przypadku Wielkopolski działania przeprowadzane przez generała Dąbrowskiego pozwoliły na zdobycie przez niego wystarczająco dużo doświadczenia i szacunku, wykorzystanego w 1806 roku w czasie jednego z nielicznych udanych powstań w historii Polski – wyczynu rzeczywiście rzadko spotykanego nad Wisłą.


Jan Henryk Dąbrowski wjeżdża do Poznania w 1806 roku. Źródłem ówczesnego sukcesu była również insurekcja wielkopolska 1794 roku.

Ponadto, w przypadku walk z 1794 roku mówić można o doświadczeniu ludzi nie tylko z różnych regionów Polski, ale i różnych warstw społecznych. Oczywiście teorie o wielkim narodowym zrywie są, delikatnie mówiąc, mocno na wyrost, a odsetek chłopów i mieszczan nie był aż tak duży jak to próbowała później przedstawiać propaganda komunistyczna. Niemniej był on znaczący, przez co o wiele łatwiej jest się z nim identyfikować większej liczbie Polaków. Nie można zapominać, że doświadczenie walki w Powstaniu Warszawskim było przede wszystkim doświadczeniem warszawskiej inteligencji, i to tej zaangażowanej politycznie. Większość mieszkańców Warszawy nie poszła na barykady i podobnie jak Miron Białoszewski była biernym obserwatorem toczących się walk, a w pewnym momencie wręcz się im sprzeciwiała.

Z drugiej strony można zrozumieć, dlaczego w zabetonowanej politycznie rzeczywistości Polski XXI wieku nie chce pamiętać się o Insurekcji. Wydarzenia 1794 roku wiążą się z licznymi kontrowersjami. Po pierwsze, w przypadku Powstania Warszawskiego mamy prostą sytuację: z jednej strony Polaków-powstańców z AK i w pewnym stopniu NSZ, z drugiej zaś krwiożerczych Niemców. U schyłku wieku XVIII sytuacja jest o wiele bardziej pogmatwana. Owszem, mamy polską armię, Kościuszkę i Dąbrowskiego, ale też polskich targowiczan, króla Stanisława Augusta Poniatowskiego i na dokładkę Prusaków i Moskali. Trudno jest identyfikować się z którąś ze stron, ponieważ przy prostej próbie przekładu dzisiejszych podziałów politycznych na realia XVIII wieku po stronie targowiczan zasiadł by PiS, zaś SLD szło by ramie w ramię z Kościuszką. Dzisiejsi konserwatyści raczej nie mają zamiaru powiedzieć, że ich dziadowie w poglądach wisieli u klamki carycy Katarzyny. Tym większy jest problem z Kościuszką i tym w jakim stopniu przemaglowała go propaganda komunistyczna, robiąc z niego niemalże jedną z reinkarnacji Róży Luksemburg.

Do jakiejkolwiek refleksji i próby dyskusji nad Insurekcją próbuje, w dosyć specyficzny sposób, wrócić Jarosław Rymkiewicz w Wieszaniu. Niemniej i on ma w moim odczuciu pewne problemy z pogodzeniem swojej konserwatywno-narodowej wizji z wieszaniem i rewolucyjnymi zapędami uczestników Insurekcji.


Rzeź Pragi

Przebieg wydarzeń roku 1794 był kluczowy dla zrozumienia polskich losów i polskich dążeń w wieku XIX. Ponadto, w przeciwieństwie do wydarzeń warszawskich, było to doświadczenie dotyczące większej liczby ludzi pochodzących z różnych grup społecznych. Powstanie to obfitowało zarówno w chwile chwalebne, jak wygranie bitwy pod Racławicami, jak i tragiczne, tak jak rzeź Pragi. W świadomości Polaków Insurekcja Kościuszkowska praktycznie nie istnieje. Nie zmienia to faktu, że powinna w niej zaistnieć na nowo.

źródło: histmag.org/2014.-Nie-tylko-Powstanie-Warszawskie-8903

Dr Rafał Brzeski - Propaganda cz.1 i cz.2

konto usunięte2014-01-04, 15:52
Nie od dziś wiadomo że:


Cytat:

"Za pomocą prasy uzyskaliśmy możliwość wpływu na umysły, sami pozostając w ukryciu. Usuniemy z pamięci ludzi historyczne fakty, o których mają z naszej woli nie wiedzieć, a pozostawimy jedynie te, które chcemy [aby o nich pamiętali]”. fragment Protokołu Mędrców Syjonu i jak mam wierzyć że to jest fałszywka skoro na własne oczy widzę jak ten plan jest realizowany.



Jak się do tego doprowadza? Jak to działa w Polsce?
O tym wykład.

Chcesz "traila" ustaw filmik od 56:50.

Cz. 1


Cz. 2


W uzupełnieniu do wykładu:


Dla fanów
też się coś znajdzie.
W części pierwszej: 1:06:53 - 1:08:24

Od siebie dodam.

Zdrajcom na pohybel !

Oznaczenia wiekowe materiałów są zgodne z wytycznymi
Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji

Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na 6 miesięcy. 6,00 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem