📌 Ukraina ⚔️ Rosja Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 12:44

Huta Stepańska

dzarul2014-09-12, 18:27
Mega ciekawy artykuł, polecam resztę na blogu tega pana blogbiszopa.pl/ Wiem, że długie ale warto przeczytać!!!!
Huta Stepańska, Wołyń, 16 lipca 1943 roku, godzina 20:00.
Upał nieco zelżał. Kilkanaście uzbrojonych postaci przykucniętych w płytkim okopie na skraju lasu z uwagą przysłuchiwało się odgłosom dochodzącym z gęstwiny. Kilkadziesiąt metrów za nimi zaczynały się zabudowania Huty Stepańskiej – polskiej wsi zamienionej w ciągu ostatnich kilku dni w istną fortecę. W nowy Zbaraż.
Idą, czy nie idą?
Z lasu słychać było jedynie śpiew ptaków i szum wiatru w koronach drzew.
Nagle do tych dźwięków dołączył cichy chrzęst. Jakby ktoś bardzo ostrożnie stąpał po suchych gałązkach.
Chrzęst z każdą chwilą stawał się głośniejszy i bardziej wyraźny. Ludzie w okopie spojrzeli po sobie i mocniej zacisnęli dłonie na rękojeściach pistoletów. Kilku z nich nie miało broni palnej – ci dzierżyli w dłoniach kosy przekute na sztorc. Ta często wyśmiewana broń była straszliwa w bezpośrednim starciu i o wiele skuteczniejsza, niż bagnety.
Dowódca oddziału ostrożnie wychylił się z okopu i przytknął do oczu lornetkę. Natychmiast dojrzał kilkadziesiąt sylwetek skradających się przez las ku polskim pozycjom.
- Przygotować się! – rzucił cicho do współtowarzyszy i przywarł do ściany okopu.
Ukraińcy podeszli do skraju lasu. Jeden z nich, najpewniej ich dowódca wyjął z kieszeni pistolet i wrzasnął
- Rizat Lachiw!!!
Odpowiedział mu wrzask kilkudziesięciu gardeł przerwany natychmiast przez strzały polskich obrońców.
Ci strzelali z odległości kilkunastu metrów, więc niemal żaden nie spudłował. Kilkunastu Ukraińców upadło na ziemię. Obrońcy wyskoczyli z okopów i oddali kolejną salwę. Kosynierzy wyrwali naprzód, by jak najszybciej dopaść przeciwnika. Jeden z nich podbiegł do dowódcy sotni, który dał rozkaz do szturmu na wieś.
- Riza…. – chciał wrzasnąć po raz kolejny, ale w tym momencie rozległ się straszliwy świst kosy i głowa Ukraińca potoczyła się po ziemi.

Na terenie przedwojennego województwa wołyńskiego Ukraińcy stanowili około siedemdziesięciu procent populacji. Dalsze szesnaście procent stanowili Polacy, a dziesięć procent – Ż__zi. Polityka polskiego rządu na tym terenie kładła nacisk na zbliżenie polsko-ukraińskie. Realizował ją mianowany przez Piłsudskiego wojewoda Henryk Józewski, który mocno wspierał tworzenie polsko-ukraińskich organizacji społecznych, a jednocześnie ułatwiał Ukraińcom zachowanie odrębności kulturowej (za jego czasów wybudowano kilkaset szkół, w których uczono po ukraińsku). Równolegle jednak polski rząd zdecydowanie zwalczał organizacje nacjonalistyczne i na dokonywane przez nich zamachy odpowiadał brutalnymi pacyfikacjami, które przysparzały nacjonalistom zwolenników.
W 1929 roku w Wiedniu powstała Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów – twór skrajnie antypolski, zapowiadający walkę o wolną Ukrainę wszelkimi środkami. Mniej więcej w tym samym czasie w Europie rodził się faszyzm. Ukraińscy nacjonaliści szybko zaadaptowali nową ideologię uznając ją za cenne narzędzie w walce o swoją sprawę.
Terror nasilił się. Od kul ukraińskich terrorystów zginęli m.in. minister spraw wewnętrznych Bolesław Pieracki oraz poseł BBWR Tadeusz Hołówko.
Na poziomie indywidualnym stosunki polsko-ukraińsko-ż__owskie wyglądały bardzo dobrze, wręcz modelowo. Na rynkach wielu wołyńskich miasteczek można było zobaczyć stojące tuż obok siebie kościół katolicki, synagogę i cerkiew. Szanowano swoje obyczaje, respektowano święta i pomagano sobie wzajemnie.
Podczas gdy na części Ukrainy należącej do ZSRR szalał stalinowski terror, kolektywizacja i Wielki Głód, który kosztował życie około siedmiu milionów ludzi, w województwie wołyńskim zakładano spółdzielnie rolnicze, mleczarnie, powoli unowocześniano rolnictwo i z powodzeniem rozwijano chmielarstwo wprowadzone na tych terenach przez Czechów. W Sejmie zasiadali posłowie ukraińscy, a Konstytucja gwarantowała prawa mniejszości narodowych.
Kiedy Józef Piłsudski zmarł w 1935 roku pozycja wojewody Józewskiego znacznie osłabła. Inicjatywa w sprawach polsko-ukraińskich przeszła w ręce endecji, która chciała siłą spolonizować Wołyń. Tuż przed wybuchem II Wojny Światowej spalono około stu cerkwi, doszło także do przypadków zmuszania Ukraińców do zmiany religii prawosławnej na katolicką.
Po 17 września 1939 roku tereny województwa wołyńskiego znalazły się pod okupacją sowiecką. W październiku Sowieci przeprowadzili sfałszowane wybory do Zgromadzenia Ludowego Zachodniej Ukrainy, które następnie grzecznie poprosiło o włączenie Wołynia do Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej, co stało się faktem 1 listopada 1939 roku.
Kiedy niecałe dwa lata później hitlerowskie Niemcy uderzyły na ZSRR nacjonaliści ukraińscy zobaczyli w nowym okupancie protektora i szansę na utworzenie niezależnego bytu państwowego. Niemcy jednak nie mieli zamiaru wspierać czyichkolwiek aspiracji niepodległościowych. Dla nich Ukraina była wyłącznie zapleczem materiałowym. Na ludność nałożono ogromne kontrybucje, a wszelki opór gaszono pacyfikacjami i stale narastającym terrorem. Rozpoczęto także eksterminację ludności ż__owskiej.
Policję i SS wspomagała przy tej zbrodni Ukraińska Policja Pomocnicza powołana przez Niemców. Ukraińcy brali udział w likwidacji gett ż__owskich, konwojowali ofiary oraz aktywnie uczestniczyli w mordowaniu. Wytworzyła się atmosfera powszechnego przyzwolenia dla zbrodni i przemocy. Zabicie człowieka, czy nawet wymordowanie całej wioski stały się codziennymi wydarzeniami nie niosącymi ze sobą żadnego ładunku emocjonalnego. Ludzie zobojętnieli wobec najgorszych okrucieństw.
Niezwykle sprawnie przeprowadzona zagłada Ż__ów wzbudziła podziw ukraińskich nacjonalistów. Nietrudno było się domyśleć jak wykorzystają zdobytą wiedzę i umiejętności…
W 1942 roku Niemcy nasilili terror. Nacjonaliści ukraińscy powołali do życia Ukraińską Powstańczą Armię, którą szybko zdominowała najbardziej radykalna frakcja OUN – banderowcy.
Na początku 1943 roku nastąpiła masowa dezercja członków Ukraińskiej Policji Pomocniczej. UPA zyskała w ten sposób kilka tysięcy doskonale uzbrojonych, a przede wszystkim – doświadczonych w mordowaniu bojowników.
Zaczęło dochodzić do pierwszych zbrodni na Polakach. Początkowo nie miały one charakteru masowego, jednak to miało się wkrótce zmienić. Dowództwo UPA podjęło decyzję o usunięciu Polaków z Wołynia w podobny sposób, jak Niemcy postąpili z Ż__ami.
Za początek rzezi wołyńskiej uznaje się zbrodnię w Parośli, która miała miejsce 9 lutego 1943 roku. Bandyci z UPA wymordowali tam 173 ludzi.
Lawina zbrodni ruszyła i nic już jej nie mogło powstrzymać. Tam, gdzie ludność ukraińska miała obiekcje wobec mordowania polskich sąsiadów, z którymi przecież żyli do tej pory w najlepszej zgodzie, UPA wysyłała agitatorów tłumaczących prostym ludziom konieczność fizycznej likwidacji „Lachów”. W odpowiedzi czerń chwytała za widły, kosy i siekiery.

Ciała pomordowanych Polaków z miejscowości Lipniki na Wołyniu. Fot. z kolekcji Henryka Słowińskiego.
Ciała pomordowanych Polaków – mieszkańców wsi Lipniki na Wołyniu. Fot. z kolekcji Henryka Słowińskiego.
Zbrodnie były dobrze zaplanowane (Ukraińcy okazali się pojętnymi uczniami Niemców). Polskie wsie otaczano zazwyczaj w niedzielne poranki, kiedy ich mieszkańcy byli na mszy. Blokowano drzwi kościołów, podkładano ogień, po czym rozbiegano się po wsi rabując dobytek i mordując każdego napotkanego Polaka bez względu na płeć i wiek.
Nie zabijano dla samego zabijania. Upajano się zbrodnią jak wódką, rozkoszowano najwymyślniejszymi torturami i napawano przerażeniem ofiar. Wyłupywano oczy, odrąbywano kończyny, nabijano na pal, obcinano języki i rozrywano końmi. Torturowano dzieci (na przykład żywcem obdzierając je ze skóry) na oczach rodziców i na odwrót. Niemowlęta przybijano gwoździami do ścian umieszczając nad nimi napis „Polskij orieł”. Przecinano ludzi piłą wpół, kobietom obcinano piersi, a ciężarnym rozpruwano brzuchy, by zaszyć im w środku np. żywego kota. Dzieci zakopywano żywcem w ziemi w ten sposób, by wystawały tylko głowy, które chwilę później Ukrainiec kosił kosą. Wypruwano jelita, którymi następnie przywiązywano konającą ofiarę do drzewa. Obcięte głowy Polaków dawano do zabawy ukraińskim dzieciom jako piłki. Rezuni organizowali często konkursy na najbardziej wymyślną i okrutną zbrodnię – stąd taka ich różnorodność.
Słynny pisarz Aleksander Sołżenicyn stworzył kiedyś listę kilkudziesięciu rodzajów tortur stosowanych przez NKWD. Przy ukraińskich rezunach sowieccy oprawcy wyglądali jak grzeczni ministranci. Lista rodzajów tortur stosowanych przez Ukraińców na Polakach jest kilkukrotnie dłuższa…
Widząc rozmiar zbrodni nawet sowieccy partyzanci często udzielali pomocy polskim cywilom.
Apogeum mordów nastąpiło w niedzielę 11 lipca 1943 roku. Tego dnia siły UPA i ukraińska czerń otoczyły ponad sto polskich osiedli i wymordowały ich mieszkańców z wielkim okrucieństwem. Dzień wcześniej przedstawiciele Okręgu Wołyńskiego AK spotkali się z jednym z dowódców UPA, by wynegocjować zaprzestanie mordów. Jeden z AK-owców znał go z czasów szkolnych i miał nadzieję, że to pomoże w rozmowach. Nie pomogło. Ukraińcy rozerwali ich końmi.
Ludność polska zaczęła organizować samoobronę, choć wobec ogromnej przewagi liczebnej UPA i ukraińskiej czerni (czyli zwykłego chłopstwa) te inicjatywy były z góry skazane na porażkę. Mimo tego polscy obrońcy zdołali zapisać kilka bohaterskich kart historii.
Huta Stepańska była niewielką polską wsią położoną na północ od Równego i liczącą około 200 domostw. Było to jedyne większe skupisko ludności polskiej na rozległym terenie zamieszkałym przez Ukraińców.
Mieszkańcy Huty zdawali sobie oczywiście sprawę z niebezpieczeństwa i podjęli przygotowania do obrony. Dysponowali pewną ilością broni palnej (przeważnie zakupionej od Niemców) i już w marcu zaczęli organizować zbrojne wypady do okolicznych miejscowości, gdzie przy wsparciu sowieckiej partyzantki zlikwidowali kilka mniejszych oddziałów UPA.
Po Krwawej Niedzieli 11 lipca Ukraińcy zaczęli koncentrować siły wokół Huty Stepańskiej, co nie uszło uwagi jej obrońcom. Od kilku dni mieli nowego dowódcę – do wsi przybył porucznik Władysław Kochański ps. „Bomba”.
„Bomba” był Cichociemnym. Po klęsce kampanii wrześniowej przedostał się na Węgry, a stamtąd do Francji i Wielkiej Brytanii. Wstąpił do 2 Batalionu Strzelców „Kratkowane Lwiątka”, a następnie do Samodzielnej Brygady Spadochronowej generała Sosabowskiego. Zgłosił się na ochotnika do skoku do kraju, przeszedł szkolenie dywersyjne i w nocy z 1 na 2 września 1942 roku w ramach operacji lotniczej „Chickenpox” został zrzucony na placówkę Rogi niedaleko Grójca. Po okresie aklimatyzacji w Warszawie został skierowany na Wołyń, gdzie miał odbudować siatkę konspiracyjną. 8 lipca 1943 roku zjawił się w Hucie Stepańskiej.
W miejscowości przebywało wówczas około czterech tysięcy ludzi. Cichociemny z pomocą kilku podoficerów rezerwy natychmiast przystąpił do organizowania obrony.
Jej centralnym punktem był budynek szkoły położony w centrum wsi. W tym nowowybudowanym, murowanym gmachu znalazły schronienie starcy, kobiety i dzieci. W oknach ustawiono karabiny maszynowe i zamontowano siatki chroniące przed granatami. Wokół wioski Cichociemny rozstawił gniazda oporu umieszczone w naprędce wykopanych okopach i prowizorycznych bunkrach. Dysponował około osiemdziesięcioma obrońcami posiadającymi broń palną. Reszta mężczyzn uzbrojona była w siekiery, widły i kosy przekute na sztorc. W silnych chłopskich rękach była to straszna broń. Łącznie siły samoobrony Huty Stepańskiej liczyły około pięciuset ludzi.
12 lipca do wsi przybył oddział partyzancki dowodzony przez Józefa Sobiesiaka „Maksa”. Zaczął on namawiać ludność do ucieczki na Polesie, na teren opanowany przez partyzantkę sowiecką. Rada wsi z porucznikiem Kochańskim na czele odrzuciła propozycję. „Maks” wycofał się ze wsi, zostawił jednak Cichociemnemu dwudziestu dobrze uzbrojonych ludzi.

Porucznik Władysław Kochański ps. "Bomba". Fot. z archiwum Stefana Bałuka.
Porucznik Władysław Kochański ps. „Bomba”. Fot. z archiwum Stefana Bałuka.
Ukraińcy zaatakowali 16 lipca. W ciągu dnia spalili kilkanaście pojedynczych polskich siedlisk wokół Huty i wymordowali ich mieszkańców. Na samą wieś uderzyli późnym wieczorem.
Cichociemny słusznie przewidział, że główny atak nastąpi od strony zachodniej, gdzie ściana lasu zaczynała się zaledwie kilkadziesiąt metrów od pierwszych zabudowań, dlatego bardzo silnie obsadził tamten odcinek. Ukraińcy najpierw upozorowali atak od wschodu, jednak zostali odrzuceni przez polskich obrońców. Potem główne siły UPA wspomagane przez czerń uderzyły od strony lasu. Rozgorzała zacięta walka. Walczono wręcz na śmierć i życie. Nikt nie błagał o litość i nikt jej nie okazywał. Po kilkugodzinnych zmaganiach napastnicy wycofali się.
Uderzyli znowu rankiem 17 lipca. Był to sądny dzień. Na Hutę Stepańską ruszyło kilka tysięcy Ukraińców. Obrońcy polskiej wsi – istnej fortecy, nowego Zbaraża – kilkukrotnie musieli wypierać bandytów z samego centrum osady. Porucznik Kochański też brał udział w walkach i został ranny w lewą rękę.
Walki trwały nieprzerwanie przez cały dzień i ustały dopiero pod wieczór. Poległo około stu Polaków i kilkukrotnie więcej Ukraińców.
Położenie obrońców było straszne. Wyczerpywała się amunicja, było wielu rannych. Stało się jasne, że następnego takiego szturmu bohaterska wieś nie wytrzyma. Porucznik Kochański podjął decyzję o ewakuacji na północ, do bazy polskiej samoobrony w Antonówce.
Przez całą noc z 17 na 18 lipca organizowano konwój wozów, na które ładowano rannych, chorych, kobiety, dzieci i cały dobytek.
O świcie, gdy poranna mgła zasnuła okolicę trzykilometrowa kolumna ruszyła na północ. Tuż przed wyruszeniem silne oddziały samoobrony pod dowództwem porucznika Kochańskiego uderzyły na pozycje upowców przerywając pierścień okrążenia. Następnie obrońcy przeszli na tył kolumny odpierając ataki Ukraińców, którzy rzucili się w pogoń za Polakami.
Pod wieczór tabor doszedł do kolonii Hały, gdzie zaskoczono pewną liczbę Ukraińców rabujących opuszczone budynki. Polscy obrońcy wybili ich co do jednego. Tam też przenocowano.
Konwój przeszedł około dwadzieścia kilometrów i dotarł do linii kolejowej w Rafałówce, gdzie napotkano oddziały niemieckie. Niemcy załadowali część ludności do wagonów i wywieźli na roboty (Polacy zgodzili się na to dobrowolnie). Pozostała część znalazła schronienie w okolicznych wsiach, gdzie również działały oddziały polskiej samoobrony.
Huta Stepańska została doszczętnie spalona przez Ukraińców.
Porucznik Kochański ze swoim oddziałem dołączył do samoobrony w Hucie Starej, gdzie aż do grudnia 1943 roku prowadził akcje zaczepne przeciw Ukraińcom i Niemcom, współpracując czasem z partyzantką sowiecką. Jego oddział stanowił już potężną siłę – liczył około pięciuset dobrze uzbrojonych i otrzaskanych w boju żołnierzy. Wszyscy oni złożyli przysięgę Armii Krajowej.
16 listopada oddział Cichociemnego stoczył gw🤬towną walkę z silnym, ponad tysiącosobowym ugrupowaniem UPA. Przy wsparciu partyzantów sowieckich Polacy wybili Ukraińców niemal do nogi.
W grudniu 1943 roku porucznik Kochański otrzymał zaproszenie od sowieckiego generała Naumowa, jednego z partyzanckich dowódców. Pojechał na nie w towarzystwie kilku współpracowników i z silną eskortą. Sowieci zastrzelili eskortę, aresztowali Kochańskiego i przewieźli go do Moskwy. Tam został skazany na 25 lat więzienia za „szpiegostwo”. W 1948 roku został wywieziony do kopalni miedzi na Kamczatce. Wrócił do Polski w 1956 roku. Zmarł 12 grudnia 1980 roku w Krakowie.
Podczas rzezi wołyńskiej w 1943 roku zamordowano około 60 tysięcy Polaków.

Jesteś z Manieczek?

konto usunięte2014-09-12, 11:45
Film dokumentalny bez komentarza autorskiego pokazujący typową imprezę w klubie Ekwador Manieczki.

Charakterystycznym elementem imprez tego tupu, potocznie nazywanymi "wiksa" są różnego rodzaju okrzyki, takie jak „jazda!", „lecimy!", „ruszamy!", „w górę!" czy inne -- najczęściej używane z efektem pogłosu. W różnych regionach Polski funkcjonują także inne określenia wiksy jak: jazda, rurka czy belka. O ile geneza tego pierwszego jest podobna, to dwa pozostałe określenia odnoszą się do muzyki kojarzonej z wiksą i charakterystycznego „rurowatego" metalicznego basu obecnego w co drugiej ósemce pomiędzy beatami. Zjawisko to zwane jest też niekiedy „manieczkami"...

Z cyklu zwierzęta świata

sermaster2014-09-09, 17:05
,,Młoda kobieta w Kairze udawała, że rozmawia przez telefon. Tak naprawdę nagrała reakcje mężczyzn na ulicy"



Kobieta, która wybiera się na przechadzkę po Kairze, musi być przygotowana na to, że jej sylwetka zostanie przeskanowana przez setki, o ile nie tysiące męskich spojrzeń. Do takiego wniosku można dojść po obejrzeniu nagrania, jakie w centrum stolicy Egiptu wykonała potajemnie Colette Ghunim.

Ghunim, która posiada egipsko-amerykańskie korzenie, przeszła się mostem Qasr al-Nil, udając, że rozmawia przez swojego iPhone’a. Przed rozpoczęciem spaceru dziewczyna włączyła kamerę, by nagrać mijających ją mężczyzn.

Ghunim nie była wyzywająco ubrana, nie zachowywała się też w niezwykły sposób. Pomimo tego na każdym kroku lustrowały ją nachalne spojrzenia. Wielu mężczyzn nie starało się nawet ukryć swojego zainteresowania przypadkowo napotkaną kobietą.Ghunim oraz jej koleżanka, Tinne'a Van Loon, zamierzają nakręcić półgodzinny film dokumentalny, który szerzej omówi temat molestowania seksualnego kobiet, „najnowszej epidemii w Egipcie”. Potrzebne do zrealizowania produkcji pieniądze zbierają za pośrednictwem serwisu Kickstarter.

Choć zapowiadające dokument nagranie dotyczy ściśle Egiptu, to Ghunim podkreśla, że film będzie miał charakter uniwersalny. Molestowanie seksualne jest bowiem problemem pod każdą długością i szerokością geograficzną.

źródło : natemat

rosia 88

konto usunięte2014-08-28, 21:17
film "russia 88" opisuje nam życie i działalność rosyjskich faszystów,
na tym filmie można też zobaczyć jak wygląda życie imigrantów w rosji, główni bohaterowie powiedzą nam dlaczego nienawidzą imigrantów, w filmie też będzie mowa o polityce, i ogólnie . . . rosja
.

Opuszczona szkoła

konto usunięte2014-08-28, 18:18
Na koniec wakacji mam dla Was film z opuszczonej szkoły, mieszczącej się na terenie lotniska w Krzywej. Wielu z Was zapewne chciało zobaczyć kiedyś zniszczoną szkołę - teraz macie okazję

Historia AK-47

konto usunięte2014-08-25, 12:03
Angielski wymagany

Historia machin oblężniczych - machiny miotające

konto usunięte2014-08-22, 7:41
Katapulta

"Wydaje się, że - przypuszczalnie z pewną przesadą - można by określić machiny miotające mianem czołgów swoich czasów. Ich podstawowym zadaniem było miotanie różnego rodzaju ciężkich pocisków w kierunku obleganych zamków i miast. Jeden z najgroźniejszych i najbardziej skutecznych spośród rozmaitych rodzajów machin stanowiły mangonele, przez Rzymian zwane onagrami. Nazwa tej broni wywodzi się zapewne z greckiego słowa mangano (miażdżyć). Mangonela składała się z wyposażonego w koła podwozia, do którego przymocowane było długie ramię zaopatrzone w wielki pojemnik. Przed ramieniem mocowano solidną drewnianą belkę, owiniętą w watowany materiał. Ramię odciągano do tyłu, niemal do pozycji poziomej i przymocowywano do skręconych lin, dysponujących dzięki temu ogromną siłą skrętną. Następnie umieszczano w pojemniku pocisk, najczęściej potężny kamień. Kiedy zwalniano ramię, siła skrętna wypychała je do góry. Zatrzymywało się ono dopiero na belce. Znajdujący się w pojemniku pocisk zostawał w ten sposób wystrzelony w kierunku celu.

Podobnie jak w przypadku innych rodzajów broni o skuteczności działania katapult w znacznym stopniu decydowało ich odpowiednie umieszczenie. Katapult używali zarówno atakujący, jak i broniący się. Obrońcy umieszczali katapulty na wieżach, niszcząc za pomocą wystrzeliwanych z nich pocisków pozycje oblegających. Katapulty stawiano też często na specjalnie usypywanych w tym celu kopcach, aby zwiększyć skuteczność rażenia. Jak zauważa Bradbury, oblegający musieli często chronić swoje katapulty przed atakami ze strony obrońców. Królowi Aragonii Jakubowi I zawdzięczamy relację o strażach czuwających dzień i noc przy katapultach i broniących ich przed atakami ludzi, którzy próbowali je podpalić za pomocą nasączonych oliwą wiązek chrustu.

Mangonele przeżywały okres największej popularności w XII wieku. Nierzadko wprowadzano do walki jednocześnie znacną ich grupę. Bradbury pisze:

Machiny oblężnicze, używane przez króla Aragonii Jakuba I, nazywane przez niego fonvelos [określenie to może pochodzić od łacińskiegofunis - sznur bądź też funda - proca], podczas oblężenia Lisany potrafiły wystrzelić w ciągu jednej nocy pięćset kamiennych pocisków, a podczas dnia tysiąc. Ludwik Święty podczas oblężenia Damietty miał do dyspozycji osiem machin zbudowanych przez jego głównego inżyniera Jocelina z Cornaut. Joinville mówi, że Saraceni mieli szesnaście machin.

Najczęściej używano katapult do miotania wielkich kamieni. Niemniej możliwe było wystrzeliwanie za ich pomocą także innych rodzajów pocisków - kul ołowianych czy materiałów zapalających, zwłaszcza ognia greckiego. Nierzadko w celu obniżenia morale obrońców miotano za pomocą mangoneli obcięte głowy jeńców. Dla wywołania w oblężonym mieście zarazy ostrzeliwano je również rozkładającymi się ciałami zwierząt czy nawet fekaliami. Niekiedy obie strony dopuszczały się wzajemnie niezwykłych okrucieństw. Podczas oblężenia w 1159 roku przez wojska Fryderyka Barbarossy włoskiego miasta Cremona, cesarscy żołnierze obcięli głowy wziętym do niewoli jeńcom i zaczęli grać nimi jak w piłkę pod murami miasta. W odpowiedzi obrońcy wywlekli na mury swoich jeńców i zaczęli im obcinać po kolei członki.

Katapulty cechowała niezwykła celność strzału. Podczas oblężenia Saix w Hiszpanii przez wojska chrześcijańskie prowadzono ostrzał kamiennymi pociskami z katapulty umieszczonej na dachu wieży. Jeden z pocisków trafił rycerza Don Artala, zabijając go na miejscu.

Pociski z katapult niosły poważne zagrożenie dla ostrzeliwanych przez nie murów. W 1155 roku podczas oblężenia Tortony jedna z mangoneli Fryderyka Barbarossy zniszczyła górne umocnienia miasta, które zawaliły się, zabijając wielu obrońców. Mniejsze mangonele umieszczano również na pokładach okrętów. Podczas czwartej krucjaty Wenecjanie ostrzeliwali mury Konstantynopola z mangoneli zamontowanych na okrętach.

Trebusz

Machiny neurobalistyczne, do których zaliczamy mangonele, zostały uzupełnione przez machiny barobalistyczne, wyposażone w przeciwwagę - trebusze, biffy i tripantia. Nie wiadomo, kiedy trebusze zostały zastosowane po raz pierwszy. Brak jest danych o nich przed XIII wiekiem. Wydaje się zatem, że w odróżnieniu od innych machin oblężniczych, których początki tkwią w poprzednich epokach i które w wiekach średnich jedynie udoskonalano, trebusz jako jedyny został wynaleziony w średniowieczu.

Trebusze mogły przybierać różne formy. Jednak w zasadniczym kształcie składał się on z podstawy (często w formie trójkąta dla zachowania większej stabilności) z przymocowaną do niej w sposób nierównomierny belką. Przy krótszym końcu belki mocowano duży pojemnik wypełniony kamieniami, ołowiem i innymi ciężkimi przedmiotami. Przy drugim końcu zawieszano pętlę, do której wkładano pociski. Koniec ten następnie ściągano na dół, a pętlę umieszczano płasko w niewielkim dole w ziemi. Utrzymywano ją w tej pozycji za pomocą zaczepu. Po zwolnieniu zaczepu obciążony koniec belki opadał na ziemię, powodując podniesienie się dłuższego ramienia i wystrzelenie umieszczonego w pętli pocisku.

Jak już wspominaliśmy, niezwykle trudno wskazać dokładną datę pojawienia się trebuszy. Bradbury podkreśla:

Przedstawienia trebusza stosowanego we Włoszech na przełomie XIII i XIV wieku, wykonane przez Piotra z Ebolus, uważa się powszechnie za pierwsze przykłady ich wykorzystywania. W istocie jednak mamy w tym przypadku do czynienia z frondibolą. Począwszy od lat dwudziestych XIII wieku coraz częściej spotykamy się w źródłach z różnorodnymi określeniami trebusza - trebus, triboke, trabuchetum, trabocco. Inżynier Villard z Honnecourt zamieścił w swoim notatniku około 1270 roku rysunek trebusza. Rysunek ukazujący rzut pionowy trebusza jednak się nie zachował. Dysponujemy tylko widokiem z góry, przedstawiającym kształt podstawy i umieszczenie pętli. Do wypełnienia pojemnika umieszczonego w charakterze przeciwwagi potrzeba było 36m sześciennych ziemi. Podnoszono go do góry za pomocą kołowrotka. Pod koniec XIV wieku niemiecki inżynier Konrad Keyser, w swojej pracy poświęconej machinom oblężniczym również przedstawił rysunek trebusza.

Pod koniec XIII wieku używano na polu walki wielu różnych rodzajów machin barobalistycznych, stanowiących mniejsze lub większe warianty typu podstawowego. Jeden z nich, określany mianem biffa, wyposażony był w przeciwwagę ruchomą, którą można było przesuwać wzdłuż belki do przodu i do tyłu, zmieniając w ten sposób zasięg rażenia machiny.
W istocie machiny mogły miotać pociski na imponującą odległość. Napoleon III, posługując się zrekonstruowaną biffą, dowiódł, iż mogła ona wyrzucać pocisk ważący 12 kilogramów na odległość 200 metrów. Skuteczność machin w znacznym stopniu uzależniona była od rodzaju wystrzeliwanych pocisków. Jeśli wykonano je ze zbyt kruchego kamienia, same rozbijały się o mury zamku, nie powodując jego kruszenia (rzecz jasna w dalszym ciągu pozostawały niebezpieczne dla ludzi).

Nierzadko machiny otrzymywały własne imiona. Wśród machin należących do króla Anglii Edwarda I spotykamy machiny noszące imiona Sergave, Vicar, Parson, Warwolf i Gloucester. Włoska biffa na Rodos otrzymała imię Trybut, stanowiące złośliwy komentarz do wysuwanych przez Turków żądań płacenia trybutu. Niekiedy przydomki balist nabierały charakteru wulgarnego. Pętlę i umieszczony w niej pocisk zaczęto określać jako bollocks (słowem używanym w angielskim slangu na określenie jąder).
Zwiedzając przepiękne okolice Dobrzan i zatrzymując się w gospodarstwie agroturystycznym, naszą uwagę przykuła tablica informacyjna, która wskazywała ciekawe miejsca i zabytki jakie można zwiedzić w okolicy. Wśród kościołów, starych drzew i innych wymienionych, choć akurat dla nas nieciekawych miejsc do oglądania, zauważyliśmy piktogram przedstawiający ruiny zamku. Szybko sprawdziliśmy jak dojechać w owe miejsce i ruszyliśmy zwiedzać zamek, oddalony o około 10 km od miejsca, w którym się znajdowaliśmy.
Po 15 minutach i dwóch zagubieniach w małych, wąskich, wiejskich dróżkach naszym oczom ukazała się wieś Sokoliniec. Typowo popegeerowska miejscowość, z dwoma sklepami i tudzież jedną świetlicą wiejską nie zrobiła na nas zbyt pozytywnego wrażenia. Także sam zamek udało nam się odnaleźć dopiero po zapytaniu mieszkańców tej zapomnianej przez Boga miejscowości.
Zieleń. Dużo zieleni. W sumie to nie była zieleń, bo trudno nazwać to zielenią. To były krzaki, mchy, pokrzywy i wszystko to, co znacznie mogło utrudnić nam dotarcie do upragnionego celu.
Cały zamek porośnięty drzewami i krzewami. Skończyło się na mocno podrapanych nogach i rozerwanych spodenkach. Ale czego się nie zrobi dla kilku ujęć aparatem. Warto było, bo wnętrze pałacu, choć będące stertą czerwonej cegły, zrobiło piorunujące wrażenie. Szczególnie urzekła nas baszta mimo braku schodów. Szkoda, bo widok z baszty na całą miejscowość z pewnością byłby zachwycający.
Dobrze, że mamy internet. Szybko znaleźliśmy najważniejsze informacje o tym pięknym neogotyckim pałacu. Wyczytaliśmy, że powstał w roku 1862 z fundacji Fryderyka Wilhelma Hoffmullera i najciekawsze jest to, że podczas wojny w ogóle nie ucierpiał. Żywota swego dopełnił dopiero za czasów polskiego socjalizmu a w jego murach urządzono Państwowe Gospodarstwo Rolne razem z biurem, kinem i świetlicą wiejską. No cóż, nawet resztki nie pozostały z tak ciekawej świetności budynku.
Szukaliśmy wejścia, ale z naszym szczęściem zanim je znaleźliśmy obeszliśmy cały budynek dookoła, przedzierając się przez wspomniane wcześniej zielsko. Na samym końcu lub na samym początku (bo zaczynając wędrówkę wystarczyło obejrzeć się za siebie i od razu wejść do środka zamiast krążyć i psuć spodenki) znajdowało się piękne, jakby uroczyste wejście do wnętrza ruin. Środek pałacu także jakby nam na złość porośnięty ogromem zieleni. Poruszamy się ostrożnie, uważając, by nie wpaść w wyrwę w podłodze, która prowadzi do piwnic, jakieś 4 metry w dół. Musieliśmy zachować podwójną ostrożność, ponieważ wiele takich dziur jest zarośniętych trawą, mchem czy małymi krzakami, a upadek z tej wysokości na betonową posadzkę nie należałby do przyjemnych.
Jak to szczególnie w takich miejscach bywa, coś co powinno być restaurowanym zabytkiem stało się wysypiskiem śmieci dla okolicznych mieszkańców oraz młodzieżową speluną. Młodzi mieszkańcy Sokolińca mogą obalić jakieś winko lub piwko kitrając za plecami papierosa. To bardzo przykre, ponieważ chcąc wczuć się w klimat panujący w tych ruinach musieliśmy uważać, żeby nie przebić obuwia butelkami po niedawnych libacjach.
Mnie osobiście najbardziej oprócz baszty, urzekły miniaturowe zakończenia na murach, przypominające małe baszty, które widoczne są na kilku zdjęciach. Urzekająca jest także piwnica, która swym mrocznym, ciemnym charakterem wzbudza uczucie lekkiego niepokoju. Stan rozkładu tego pałacu jest tak daleko posunięty, że opieranie się o wystające cegły powoduje, że one zaczynają się ruszać i odpadają ze ściany.
Jak doczytałem w Internecie, pałac jest w rękach prywatnych. Nowy właściciel pewnie czeka aż się zawali, a wtedy bez problemu odzyska ziemię na której się on znajduje. I pewnie nie ma to dla niego jakiegokolwiek znaczenia, że jest on wpisany do rejestru zabytków...

Zdjęcia na: facebook.com/zapomniane.w.zachodniopomorskim

Maszyna szyfrująca enigma

wts12014-08-14, 15:53
Facet pokazuje jak działa maszyna szyfrująca, również jak odczytać szyfr , a to wszystko na słynnej enigmie

Elektrownia Powiśle czyli przedwojenna stajnia "Kubusia

konto usunięte2014-08-13, 16:01
Siema, ostatnio odwiedziliśmy groby masonów i dach wieżowca Prudential, co się Wam podobało. Tym razem wybraliśmy się do miejsca niezwykle strategicznego i ważnego dla II Wojny Światowej i Powstania Warszawskiego. To tutaj już 1 sierpnia były toczone walki i zaczął powstawać powstańczy wóz bojowy "Kubuś"



Trochę historii:
Elektrownia Powiśle, znana również pod nazwą Elektrownia Warszawska i Elektrownia Miejska postawiona nad brzegiem Wisły koło obecnego Centrum Kopernika po raz pierwszy uruchomiona została w 1904 roku natomiast jej pełne wykończenie trwało jeszcze rok. Budową zajęła się paryska firma. Elektrownia dysponowała własnym ujęciem wody z Wisły, szesnastoma kotłami oraz pięcioma turbozespołami, z których największy miał moc 4000 kW. Dowóz materiałów do elektrowni zapewniała wybudowana w 1923 roku bocznica kolejowa biegnąca od Dworca Kowelskiego (obecnie Warszawa Gdańska) wzdłuż bulwarów wiślanych aż do elektrowni. Dopiero w 1918 roku elektrownia przeszła na własność państwa. Lata od 1922 do 1924 przypadają na modernizację i rozbudowę, powstał wtedy budynek biurowo-techniczny a moc elektrowni podniesiono do 52 milionów kWh.

Aby zobrazować liczby odniosę się do obecnej elektrowni, siekierki która produkuje moc około 622 MW natomiast Powiśle w okresie przedwojennym ok. 83 MW biorąc pod uwagę lata, wymiary i technologię, jest się czym pochwalić.

Charakterystycznym elementem elektrowni był komin, który jednak podczas kolejnej modernizacji zakończonej w 1939 roku został zdemontowany, dodano jednak porządny turbozespół o mocy 32 MW. Podczas kampanii wrześniowej zabudowania elektrowni zostały silnie uszkodzone, prowizorycznie odtworzono je na potrzeby dalszej produkcji prądu dla miasta. Podczas okupacji na terenie elektrowni powstał schron wartowniczo-obserwacyjny o wymiarach 4 na 3 metry. Należy podkreślić iż Warszawscy Powstańcy zdobyli teren elektrowni już 1 sierpnia, była wtedy mocno strategicznym punktem, ponieważ produkowała prąd dla stale walczącego miasta. Jednak we wrześniu wobec przewagi siły niemieckiej Powstańcy zmuszeni byli opuści teren 5 września.
Obecnie na trenie prowadzone są prace renowacyjne pomieszczeń i obiektów wpisanych do rejestru zabytków oraz budowa nowych budynków mieszkalno-usługowych. Podobno wszystko ma zostać wkomponowane w styl elektrowni a ona sama ma otrzymać drugie życie. Niestety ale kotłownia numer 3 już została doszczętnie zrównana z ziemią.

Na terenie elektrowni zbudowano powstańczy wóz bojowy „Kubuś” – użyto do niego części z przedwojennej fabryki Chevroleta znajdującej się w rotundzie na Dynasach. Fakt ten jest często pomijany a świadomość ludzi o istnieniu tego charakterystycznego wozu jest niewielka.

Oznaczenia wiekowe materiałów są zgodne z wytycznymi
Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji

Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na 6 miesięcy. 6,00 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem