Fejk, nie fejk... Przypomniała mi się historia, którą znajomy opowiadał jak szedł po lesie... jakoś tak to było:
Idę, patrzę, dzik... o k🤬a... wsiadam na rower, sp🤬alam, o k🤬aaaa...
Dobrze, że u nas miśków nie ma, ale miałem podobne sytuacje... kiedyś jak na grzybach byłem i do domu wracałem, jakieś 30m przede mną wylazł dzik (wielki sk🤬iel)... popatrzył na mnie, ja na niego i poszedł w las (dobrze, że młodych nie miał)... albo innym razem na spacerze przeciąłem ścieżkę jelenia (nie ma się chyba co bać), wielkości krowy, ale jakie piekne rogi sk🤬isyn miał

A tak to pikuś... był jeszcze lisek, który szedł za mną (w odległości jakichś 10-ciu metrów) przez prawie kilometr (myślałem, że wściekły, ale na szczęście tylko ciekawski), fajnie się z nim gadało, słuchał i nie p🤬lił głupot