Rozmawiałem kiedyś ze znajomymi zza granicy odnośnie tego, jak chętnie "pchamy" się na wszystkie możliwe misje. Uwielbiam komentarz jednego z nich na argument: "jeśli oni do nas przyjeżdżają, to nie wysadzamy ich w powietrze i do nich nie strzelamy", co zostało skwitowane: "ale oni nie przyjeżdżają do was wozami pancernymi i nie machają z wieżyczek strażniczych"
Prawda jest taka, że jesteśmy najeźdźcą, który chce wprowadzić swoje prawa na jakimś terenie, a ludność tych terenów się broni. Wszyscy dumnie wspominają o obrońcach przed hitlerowcami, a tak na prawdę, to my na podobnej zasadzie tam się pojawiamy, z tym, że nie prowadzimy otwartej wojny jako tako.
"my" jako polacy, bo w żaden sposób nie utożsamiam się z panami, którzy pojechali tam cholera ich wie po co.