Jako "odpadek" z Open'era, postanowiłem zostać ze znajomymi na koncercie Rihianny. Nikt fanem (albo chociaż słuchaczem) nie był, ale skoro była możliwość obejrzenia bez dopłacania niczego, to dlaczego nie? Na teren wbiliśmy jakieś 20 minut przed oficjalną godziną rozpoczęcia (22.00) i postaliśmy kolejną godzinę i 20 minut w oczekiwaniu aż Rihianna JEDNAK zdecyduje się wyjść. W międzyczasie zebrała całkiem pokaźną liczbę gwizdów, czemu trudno się dziwić

O tej 23 w końcu się pokazała i zamiast rzucić jakimś przepraszam zaczęła śpiewać. A właściwie "śpiewać", bo dośpiewywała max 1/3 każdej piosenki, reszta faktycznie była dograna. Czemu to miało służyć nie wiem, być może miało pozwolić jej na pokazanie jakiejś super choreografii? Niestety z tego też nic nie wyszło bo 90% ruchu scenicznego to było po prostu trzymanie się za c*pkę i jakieś pseudo-kocie ruchy przy tym. Wracając do piosenek - była reklamowana jako "gwiazda, która hitami z 7 płyt jest w stanie wypełnić 90 minutowy koncert". Niestety pierwsze 25-30 minut tego show, to był jakiś absolutny syf z nowej płyty, który w konsternację wprawiał nawet Golden Circle. Oklaski były symboliczne, publiczność stała, bo ani nie znała słów, ani nie za bardzo szło się do tego bawić. Druga część koncertu wypadła dużo lepiej, tutaj były już te bardziej znane utwory i sama Rihianna też wokalnie dawała z siebie więcej. Coś tam też próbowała rozkręcić wśród publiczności cały czas pokrzykując "Polaaand, Polaaand... I love you!!!" co wzbudzało entuzjazm na kilka sekund... i znowu nic

+ wplatanie wszędzie "shiiit" "fucking" "amazing" co było nie do zniesienia :/ Kwestię oprawy wizualnej lepiej już całkowicie sobie odpuszczę...
Podsumowując, nigdy nie widziałem większej ch*jni. Miało być show, wyszło dno, a każdy kto wydał 200/250 zł na jej koncert może sobie pluć w brodę, bo wyj*bał kasę w błoto
BTW, na KoL stałem praktycznie w drugim rzędzie, przy środkowym przejściu, ale pijana Rihianna mi zupełnie umknęła, widziałem tylko jak Scumbag Ziółkowski się tam przechadzał.