Kwiecień 2013
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30
Maj 2013
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2 3 4 5
6 7 8 9 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31
Czerwiec 2013
PN WT ŚR CZ PT SO ND
1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30

Wypadek tira

Konto usunięte • 2013-05-26, 20:22
w Korei

Red Sprite Lightning with Aurora

adekk2013-05-26, 19:38
Przeglądając dzisiaj www.apod.pl ( jest to strona na której codziennie jest dodawane jedno zdjęcie związane z kosmosem i ogólnie z NASA ) natknąłem się na takie o to zdjęcie. Wygląda jak statek kosmiczny lecz ekspertów odsyłam do oryginału. Zdjęcie jest z 22 maja br.

Kod:
What's that in the sky? It is a rarely seen form of lightning confirmed only about 25 years ago: a red sprite. Recent research has shown that following a powerful positive cloud-to-ground lightning strike, red sprites may start as 100-meter balls of ionized air that shoot down from about 80-km high at 10 percent the speed of light and are quickly followed by a group of upward streaking ionized balls. The above image, taken a few days ago above central South Dakota, USA, captured a bright red sprite, and is a candidate for the first color image ever recorded of a sprite and aurora together. Distant storm clouds cross the bottom of the image, while streaks of colorful aurora are visible in the background. Red sprites take only a fraction of a second to occur and are best seen when powerful thunderstorms are visible from the side.

Żaby polujące na salamandrę

Konto usunięte • 2013-05-26, 9:26
Płaz płazowi wilkiem.



An-225 Mrija (ukr. Мрiя – "marzenie", kod NATO – Cossack) – sześciosilnikowy samolot transportowy produkcji radzieckiej, pochodzący z biura konstrukcyjnego Antonowa. Jest to największy obecnie używany i najcięższy w historii samolot. Zbudowano tylko 1 egzemplarz (budowy drugiego nigdy nie zakończono).

Samolot zaprojektowano w celu przenoszenia orbitera Buran oraz części rakiety Energia, jednak z uwagi na zaniechanie programu Buran, nie używano go dłużej w tym celu. W chwili obecnej jedyny istniejący An-225 Mrija jest używany komercyjnie od 2001 przez ukraińskie linie Antonov Airlines do przenoszenia bardzo ciężkich ładunków. Mimo że jest to największy obecnie używany samolot, nie jest to największy pod względem wymiarów samolot w historii – którym był amerykański Hughes H-4 Spruce Goose (Świerkowa Gęś). H-4 miał większą rozpiętość skrzydeł, ale był zdecydowanie krótszy oraz miał mniejszą masę. H-4 wykonał tylko jeden lot i jako samolot okazał się całkowicie bezużyteczny.

Mriję można było w Polsce podziwiać co najmniej dwukrotnie: 16 września 2003 na lotnisku Ławica w Poznaniu, gdy dostarczała elementy linii produkcyjnej (bęben korujący) o masie 128 ton dla fabryki zajmującej się produkcją płyt wiórowych w Szczecinku oraz 3 marca 2005 na lotnisku w Pyrzowicach pod Katowicami, skąd zabrała 3 helikoptery (na pokładzie miała ich już 5, zabranych wcześniej z Kiszyniowa) do Algierii.



Widok z kokpitu


Wymiary i osiągi:



Wymiary:
Rozpiętość: 88,40 m
Długość: 84,00 m
Wysokość 18,10 m
Ładownia wewnętrzna: dł. 43 m, szer. 6,4 m, wys. 4,4 m
Powierzchnia nośna: 905 m²
Masa własna: ok. 200 000 kg
Masa użyteczna: ok. 400 000 kg
Masa ładunku: 250 000 kg
Masa całkowita: 600 000 kg
Silniki: 6 silników D-18T o ciągu 229,5 kN każdy
Osiągi:
Prędkość maksymalna: 850 km/h
Prędkość minimalna: 250 km/h
Prędkość przelotowa: 800 km/h
Pułap: 10000 m
Zasięg z pełnym ładunkiem: 4500 km
Średnie zużycie paliwa: 18 ton na godzinę lotu


Ciekawostki:

- Długość ładowni Mriji jest większa, niż odległość pokonana podczas pierwszego lotu przez Flyera I (pierwszy samolot w historii).
- W ładowni An-225 zmieściłby się cały kadłub Boeinga 737.
- W filmie "2012" w rolę Antonova 500 wcielił się An-225.
- Podczas jednego, trzygodzinnego lotu 22 marca 1989, an-225 ustanowił aż 106 rekordów świata.
- 16 czerwca 2004 roku podczas lotu z Pragi do Taszkentu, maszyna miała na pokładzie największy komercyjny ładunek o masie 247 ton!




Źródła:
pl.wikipedia.org/wiki/An-225_Mrija
technowinki.onet.pl/inne/multimedia/samolot-tygodnia-an-225-mrija-najw...
YT - watch?v=xRlMsYdCuyo

Formoza, czyli gdzie ryzyko, tam okazja

Konto usunięte • 2013-05-26, 18:59
Na morzu, pod wodą, na otwartym polu, w budynkach – dla nich to praktycznie bez różnicy. Komandosi Formozy są elitą wśród najlepszych. A jednocześnie pieczołowicie strzegą wszelkich informacji o sobie. Ponoć dowódcy powtarzają im, że mówienia o jednostce mają się wystrzegać jak ognia. A już przede wszystkim mówienia o niej prawdy.


Morze jest niemal idealnie gładkie. Znienacka jednak woda zaczyna burzyć się, huczeć, wirować. Na powierzchni pojawia się okręt podwodny ORP „Sokół”. Z jego pokładu zaczynają wyskakiwać ubrani w czarne kombinezony komandosi. Błyskawicznie dostają się na brzeg i unieszkodliwiają obsługę rozmieszczonych tam wyrzutni rakiet. Droga w głąb lądu jest otwarta.

Terroryści opanowali okręt ratowniczy ORP „Zbyszko”. Los załogi znajduje się teraz w ich rękach. Do okrętu jednak w szybkim tempie zbliża się łódź motorowa po brzegi wypełniona komandosami. Ubezpiecza ich śmigłowiec SH-2G należący do Marynarki Wojennej. Po chwili komandosi są już na pokładzie „Zbyszka”. Jeszcze kilka minut, huk wystrzałów, trochę dymu i okrzyków i okręt zostaje odbity. Tak właśnie ćwiczą żołnierze z jednostki specjalnej Formoza.



Na co dzień spowija ją aura tajemnicy. Można chyba zaryzykować twierdzenie, że bardziej nieprzenikniona niż ta wokół komandosów z Lublińca, nie mówiąc już o jednostce GROM. Kiedy pytam rzecznika Formozy kpt. mar. Tomasza Królika o możliwość krótkiej rozmowy z jednym z tak zwanych operatorów – rzecz jasna bez podawania nazwiska, stopnia, słowem: czegokolwiek, co mogłoby ułatwić jego rozszyfrowanie – odpowiada krótko: „niestety, nie ma takiej możliwości”. – To kwestia zasad. Przyjęliśmy takie założenia i nie odchodzimy od nich nawet na krok – dodaje.

Ponoć samym komandosom dowódcy przykazują, aby o jednostce nie wspominali wcale. A jeśli już muszą, niech mówią wszystko – byle tylko nie prawdę. Kpt. mar. Robert Pawłowski, dziś już w cywilu, do Formozy wstąpił w połowie lat 90. Wówczas jeszcze jednostka działała w strukturach Marynarki Wojennej. – Zdarzały się sytuacje, gdy podczas rozmów z komandosami nieświadomi niczego marynarze wspominali, że ponoć gdzieś tutaj działa jakaś tajna jednostka. Na co koledzy, udając zdziwienie, odpowiadali: „Naprawdę? A to ciekawe…” – wspomina kpt. mar. Pawłowski.

No ale trochę jednak o Formozie powiedzieć można. Jej początki sięgają 1974 roku. Wówczas to w marynarce zostaje powołany zespół, który ma opracować koncepcję działania specjalnej jednostki płetwonurków. Praca ekspertów przynosi wymierne rezultaty – rok później w ramach 3 Flotylli Okrętów powstaje Wydział Działań Specjalnych. Kieruje nim kmdr Józef Rembisz. Następne lata to kolejne zmiany nazw, zakresu działania, wreszcie przyporządkowania jednostki. W 2008 roku przechodzi ona ze struktur Marynarki Wojennej do Wojsk Specjalnych. Do dziś jednak ze względu na swoją specyfikę jednostka bardzo ściśle współdziała z marynarzami. I jak przyznaje kmdr por. Bartosz Zajda, rzecznik Marynarki Wojennej, współpraca układa się bardzo dobrze. – Komandosi Formozy operują z pokładu naszych okrętów. Zwykle wykorzystują w tym celu fregaty – wyjaśnia. Powód? – Mogą one pozostawać bardzo długo w morzu, mają nieograniczoną dzielność morską, co oznacza, że potrafią działać właściwie niezależnie od pogody. Wreszcie – na ich pokładzie stacjonują śmigłowce SH-2G, które podczas wielu akcji stanowią dla Formozy wsparcie – wylicza kmdr por. Zajda.



Ostatnią znaczącą zmianę jednostka morskich komandosów odnotowała nieco ponad półtora roku temu. Wtedy to w oficjalnym użyciu pojawiła się nazwa Formoza. Wcześniej tak właśnie o jednostce mówili sami żołnierze.

Dlaczego? Jak tłumaczył w swojej książce wspomnieniowej pt. „Wojsko, morze, wraki i węgorze” kmdr Józef Rembisz, wszystko zaczęło się od starej torpedowni w Gdyni-Oksywiu. Zbudowali ją jeszcze Niemcy, którzy w czasie wojny składowali tam broń testowaną na sąsiednim poligonie. Potem przypadła ona polskiej marynarce. W torpedowni lokowani byli początkowo kandydaci do szkoły oficerskiej. Działo się to w czasie szeroko opisywanej wówczas wojny domowej w Chinach. Naprzeciw siebie stanęli tam komuniści i nacjonaliści, którzy ostatecznie zostali zepchnięci na Tajwan, czyli dawną Formozę. Jeden z przyszłych oficerów uznał, że położona w morzu torpedownia jest właśnie niczym owa Formoza położona tuż przy wielkim lądzie. Wkrótce studenci, a potem marynarze nie mówili już o budyneczku inaczej. A w latach 70. właśnie tam ulokowali się morscy komandosi. I tak nazwa tego miejsca przylgnęła do ich formacji.



Formoza ma na koncie liczne misje i zadania specjalne. Jeszcze w 1994 roku komandosi rozpoczęli wspólne ćwiczenia z siłami specjalnymi USA, Wielkiej Brytanii, Francji i Niemiec. W latach 2000–2001 żołnierze Formozy utworzyli Polski Kontyngent Wojskowy w Zatoce Perskiej. Operowali wówczas z okrętów amerykańskiej marynarki. W latach 2002–2003 ich bazą był już polski okręt ORP „Kontradmirał Xawery Czernicki”. – Braliśmy udział w operacji „Enduring Freedom”. Patrolowaliśmy Zatokę Perską. Sprawdzaliśmy, czy pływające tam jednostki nie przemycają ropy, broni, terrorystów – wylicza kpt. mar. Pawłowski. Polska jednostka współpracowała z 5 Flotą Stanów Zjednoczonych. Potem wzięła udział w operacji „Iraqi Freedom”, czyli drugiej wojnie w Zatoce. Komandosi Formozy operowali m.in. na rzece Kaa. Ubezpieczali „Czernickiego”, który płynął z konwojem humanitarnym do położonego w głębi lądu portu Umm Qasr. Ale nie tylko. Jak przyznaje kpt. mar. Pawłowski, komandosi wypływali też patrolować rzekę łodziami. Misja w Iraku była dla Formozy sporym wyzwaniem. Bywało też, że komandosi znajdowali się w sporych opałach. – Nawet teraz nie mogę zdradzać szczegółów, ale bywało bardzo gorąco. Raz skórę uratowały nam dwa amerykańskie śmigłowce – wspomina kpt. mar. Pawłowski.

Komandosi Formozy operują głównie na morzu, choć nie tylko. Wchodzili oni także w skład Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie. A ten kraj dostępu do morza przecież nie posiada. Komandosi są przygotowani do prowadzenia akcji na wodzie i pod jej powierzchnią (taktyka niebieska), ale też na otwartym polu (taktyka zielona) i w budynkach (taktyka czarna). To upodabnia ich do słynnej amerykańskiej jednostki Navy Seal (od słów „sea”, „air”, „land”) i lokuje w absolutnej elicie nawet w gronie sił specjalnych.

Jakie cechy musi posiadać komandos Formozy? – To inteligencja, siła, wytrzymałość, kreatywność, zdolność analitycznego myślenia, żelazna wola, nienaganne zdrowie – wylicza kpt. mar. Królik. Lista zresztą jest znacznie dłuższa. Kandydaci na komandosów muszą wypełnić ankietę, przejść badania psychologiczne i testy sprawnościowe, a potem morderczy wielodniowy sprawdzian kondycyjno-wytrzymałościowy w terenie. Ostatnim etapem jest rozmowa kwalifikacyjna. – Biorąc pod uwagę dane z kilku ostatnich lat, proces rekrutacyjny przechodzą jedna, dwie osoby na dziesięć – przyznaje kpt. mar. Królik.

Kpt. mar. Pawłowski: – Co to znaczy być komandosem? Myślę, że doskonale oddaje to takie oto zdanie: „tam gdzie inni widzą ryzyko i niebezpieczeństwo, siły specjalne widzą okazję”.

***

Broń i sprzęt Formozy
Morscy komandosi korzystają m.in. z kombinezonów, które sami dla siebie zaprojektowali, naszpikowanych elektroniką łodzi patrolowo-rozpoznawczych, które osiągają prędkość 100 km/h, oraz specjalnych ciągników podwodnych.
"Z najnowszych danych zebranych przez naukowców z Langley Research Center, działający przy NASA, wynika, że gazy cieplarniane, które tradycyjnie uważane są za główny czynnik globalnego ocieplenia, odbijają promienie słoneczne, zapobiegając dodatkowemu nagrzewaniu się Ziemi.

Po obserwacjach emisji promieniowania podczerwonego z górnych warstw atmosfery ziemskiej w trakcie ostatniej burzy słonecznej, która miała miejsce 8-10 marca, naukowcy z NASA doszli do wniosku, że większość energii emanującej ze Słońca nie przeniknęła do dolnych warstw atmosfery, ale odbiła się od górnych partii atmosfery ziemskiej, w której zalegają gazy cieplarniane, i rozproszyła w przestrzeni kosmicznej.

Rezultat, zdaniem naukowców, przeczy temu, co od dawna twierdzą ich koledzy z dywizji ds. klimatu w NASA, czyli, że gazy cieplarniane przyczyniają się do globalnego ocieplenia.

Grupa naukowców badających przepływ energii po wyładowaniach na Słońcu, wśród których jest Martin Mlynczak, twierdzi, że gazy cieplarniane – zarówno dwutlenek węgla (CO2), jak i tlenek azotu (NO), w nadmiarze występujące w górnych częściach atmosfery – odbijają energię dochodzącą do Ziemi, a nie absorbują ją – jak twierdzą inni.

"Dwutlenek węgla i tlenek azotu są naturalnymi termostatami Ziemi – mówi James Russell z Hampton University, którzy przewodniczył ostatnim badaniom. – Gdy górne warstwy atmosfery się nagrzewają, molekuły tych gazów wydalają ciepło do przestrzeni kosmicznej".

Jego zdaniem dwutlenek węgla i tlenek azotu odbijają z powrotem 95 procent energii słonecznej, chroniąc Ziemię przed nadmiernym nagrzaniem. Bez nich Ziemia absorbowałaby ogromne ilości potencjalnie destrukcyjnej energii, która stopiłaby pokrywy lodowe i zniszczyła naszą planetę."

Źródło www.dziennik.com

UE