Rozumiem, że praktykant nie wykonuje absolutnie żadnej pracy, z której firma czerpie zysk? Bez różnicy, czy ktoś udziela mu w tym czasie wskazówek czy też nie. Rozumiem, że nad praktykantem stoi cały boży dzień osoba, która krok po kroku pokazuje mu, tłumaczy, co ma robić? I tak miesiąc w miesiąc, marnując swój czas, przeznaczając go dla praktykanta? Spójrzmy prawdzie w oczy: owszem, praktykantowi wyłoży się to, co ma robić i on robi. Jeśli nie jest czegoś pewien - pyta. Wykonując pracę - zasługuje na wynagrodzenie.
Wow, "prąd zużywa"

Padam na cyce

Zużywa prąd do czego? Ładuje własną komórkę, gra na PSXie? Zużywa, bo wykonuje pracę, która przyniesie firmie zysk. Co za ludzie. Idźmy tym tokiem rozumowania i niedługo pracownikowi z wypłaty potrącać będzie się za prąd, wodę, gaz.
Pół życia pracowałem w UK i tam za praktyki się płaci. Połowę najniższej krajowej, ale płaci się. I dla nikogo nie jest to dziwne, nie jest dziwne, że młody człowiek chciałby iść jak najszybciej do pracy, zarobić na swoje potrzeby. Tylko w Polsce wmawia się ludziom, że 1200 zł na łapę nazywa się "pensją".