Wysłany:
2012-11-13, 21:50
, ID:
1564625
7
Zgłoś
Jasne, jest bardzo dużo prawdy w słynnym powiedzeniu "Polak, Węgier...". Prócz biografii Telekiego, bardzo ciekawa jest historia Miklosa Horthy'go, admirała bez floty w kraju bez morza. Po zakończeniu IWŚ był regentem Królestwa Węgier (do 1944) i zmagał się z wieloma cholernie trudnymi sprawami. Najpierw walczył z komuchami Beli Kuna (w sumie po zdobyciu Budapesztu rozpoczął inny, biały terror, ale czasy trudne, a pewne grupy społeczne mogłyby zdestabilizować państwo), później koniec IWŚ zostawił go z przekleństwem układu w Trianon, gdzie rozdarto węgierską dumę i potęgę. A we wrześniu 1939 nie pozwolił, by Wehrmacht przez terytorium Węgier wkroczył do Polski... Ehh, dla innych historyczne nudy, ale jak widzę, na sadolu cała masa ogarniętych zapaleńców (oczywiście, do nich się nie umywam), co to z jednakową miłością darzą i nagrania z wypadków, jak i np. historię.