Albo raczej dziadek ma tyle alkoholu w tkance mięśniowej że żaden włosień się nie zalęgnie.Kłusownik, wiadomo, nie pójdzie, a jakiś stary, ślepy dziadek z koła łowieckiego, to już w ogóle, bo żal mu chyba by zad ścisnął, jakby miał zapłacić za badanie.
Znam takiego jednego, co na działce, po nocach w przerobionych stalowych beczkach, wędzi dziczyznę.
Normalnie, połowę zdobyczy musiałby odstawić do koła łowieckiego lub za nią zapłacić.
Widać, że długotrwała obróbka termiczna zabija włośnia, bo stary jakoś się jeszcze trzyma.