sidian napisał/a:
@Zarammoth: Moja kobieta jest feministką, tylko taką z przemyślanych i raczej nie skrajną. W spokojnej postaci (podobnie jak wszystko: trawa, wódka, sport) feminizm nie jest taki zły. Szowinizm w jakiejkolwiek postaci jest zły, to prawda. To, że dzisiejsze feministki to raczej szowinistki niż feministki, to inny, smutny fakt. Poza tym drobnym szczegółem zgadzam się
.
Chodzi mi o to, że dzisiejsze feministki w większości mają zbyt radykalne poglądy w porównaniu do prawdziwych sufrażystek. Tamte wywalczyły prawa, które istotnie był "must have", jako podstawowe prawa człowieka. Dzisiejsze feministki same niewiedzą czego chcą i nie przyznają, że chodzi wprost o matriarchat. Jeśli się ich posłucha to wychodzi na to, że chcą pozbyć się wszystkich obowiązków swojej płci, zachowując lub zwiększając wszystkie przywileje. Czyli chcą nadal być traktowane jak kobiety kwiaty/przepuszczanie w kolejce/mniejsze wymagania, a jednocześnie mieć przywileje większe niż mężczyzna wykonujący tą samą pracę. Najgłupszym postulatem są parytety (i to nie tylko chodzi o kobiety). Jeżeli w polityce jest 5% kobiet i 95% mężczyzn to dlaczego sztucznie zmuszać do wyrównania członków partii/liczby na listach. Wiem, że jeszcze minie długi czas, zanim pracodawcy/szefowie partii zaczną ufać w kompetencję kobiet, ale nic na siłę się nie robi.
W skrócie: feministki nie chcą równości praw tylko przewagi płci - tak jak szowiniści (definiują się inaczej, niż wynika to z ich postulatów).