Na wysokości około 120 metrów jesteś w połowie drogi na szczyt pałacu kultury i nauki w Warszawie.
Nie zauważyłem, żeby było tam jakoś ogromnie gorąco.
Na wysokości 120 kilometrów, jeśli pomyliłeś jednostki i o kilometry ci chodziło, panuje temperatura do ~100 st. C, więc też nie jest jakoś ogromnie wysoka i, co najważniejsze, nie ma ona znaczenia dla samego lądowania, ani tym bardziej dla kąta natarcia wahadłowca.
Panuje tam prawie, że próżnia, a więc przewodzenie ciepła prawie, że nie zachodzi. No i obiekty, które się tam znajdują tracą dość szybko ciepło poprzez wypromieniowanie.
Płytki są zrobione z krzemionki.
A osłona termiczna chroni przed temperaturą generowaną poprzez tarcie. Konkretnie tarcie wahadłowca o cząsteczki znajdujące się w atmosferze naszej Planety.
Skutkiem katastrofy była śmierć załogi i zniszczenie promu, a później chwilowe zawieszenie programu STS.
Zniszczenie płytek na skrzydle było przyczyną katastrofy, a nie skutkiem