Haa, nieraz tak się zdarzało na rybach.. z kotwicą miałem do czynienia ze dwa razy, finał podobny, ale dałem radę skubańca samemu szczypcami wyrwać (do tej pory jak sobie to wspominam, ciśnienie mi skacze

).. pojedyncze haczyki zakończone łopatką a nie oczkiem są łatwiejsze do wyjęcia - wcisnąć coś do gęby, zacisnąć zęby, przebić w miarę możliwości haczyk przez skórę i przeciągnąć wraz z łopatką. Jak jest wystarczająco mała, nie trza jej zrywać i niszczyć haczyka
Jeden przypadek wspominam naprawdę zabawny - mały haczyk z wędki do łowienia uklei, rzuciłem sprzętem pod ścianę domku letniskowego, nie zauważyłem, że żyłka z zestawem lata luźno.. Odkładam kij, wychodzę, naraz kij się przewraca, a ja czuję jakieś delikatne szarpnięcie na łydce.. Patrzę, w łydce tkwi sobie niemal po łopatkę malutki uklejowy haczyk. Nawet gnojka nie poczułem, jak się złapałem..