Wysłany:
2011-06-02, 0:28
, ID:
694954
3
Zgłoś
Wszystko by było fajnie, tylko aż bije po oczach to że większość z Was opiera swoją wiedzę na googlach, wikipedii, tudzież reszcie zasobów internetowych, wypowiadając się, jak co najmniej doktor historii o specjalności wojsko i polityka XX wieku. A nikomu nie chce się ruszyć dupy i sięgnąć do rzetelnych opracowań, ani też tym bardziej oprócz suchych faktów wziąc pod uwagę różnych uwarunkowań czy okoliczności... A na poparcie moich słów:
- Polacy jako jedni z ostatnich uzywali kawalerii z powodu bardzo silnych tradycji związanych z kawalerią w naszym kraju (polskie rycerstwo, husaria, ułani etc) oraz uwarunkowaniami geograficznymi (stepy ukraińskie, mała ilośc miast i ogólnie infrastruktury na kresach, gdzie najczęściej odbywały się walki).
- Polskę Niemcy zaatakowały ze wszystkich stron, bez wypowiedzenia wojny, mając niemal dwukrotną przewagę liczebną w samej tylko piechocie (o ilości sprzetu nawet nie mówię), w czasie gdy był u nas kryzys mobilizacyjny. Do tego dochodzą błedy w dowodzeniu na szczeblu strategicznym. No i oczywiście atak naszych braci ze wschodu. Wytrzymać w takiej sytuacji to na prawdę jest COŚ...
- Taktyka zmieniła się diametralnie w stosunku do I ws, z pozycyjnej na manewrową, w której to właśnie strona atakująca ma przewagę (podobnie jak w czasach napoleońskich). Wynikiem tego były m.in bezużyteczność lini Maginota, i druzgocząca ofensywa czołgów gen. Guderiana przez Ardeny, podczas ataku na Francję, która przesądziła o klęsce tej ostatniej.
- Ogólne fakty są jakie są, Francuzi "zawsze" mieli dość silną technologicznie armie lądową, tylko z wolą walki u nich różnie bywało, i dawali dupy zarówno przez większośc wojny stuletniej jak i w 1940 (sprawdźcie sobie jaki był odsetek żołnierzy francuskich którzy nawet nie oddali jednego strzału w czasie kampanii francuskiej... Dowództwo niemieckie na pewnym etapie zaczeło hamować ofensywe Guderiana, bo było przekonane, że to jakiś podstęp, a po prostu Niemcy nie mieli już tam za bardzo z kim walczyć... Te żarty o trzęsidupach nie wzięły się z próżni, tak jak o Polakach - alkoholikach i złodziejach samochodów). Łopatologicznie rzecz ujmując, nasi dobrze się bili, tylko z wyposażeniem bywało różnie, u Francuzów natomiast na odwrót.
Mógłbym tak pisać i pisać, ale to nie ma większego sensu, bo fakty są powszechnie znane, problem w tym że każdy je interpretuje jak sobie chce, i w tym tkwi problem, czyli sedno dyskusji. Ja tam bynajmniej nie mam zamiaru oceniać ludzi z tamtych czasów, bo to jest kurewsko żałosne mądrzyć się przed monitorem, gdy się nawet na poligonie nie było, nie mówiąc już o prawdziwej wojnie.
Wojna to moim zdaniem był "niezły fun", ale do końca XVIIw. Później przestało byc już tak wesoło.
P.S. Najlepsze jest w tym wszystkim to, że cała ta dyskusja wzieła się z powodu filmiku na którym jednemu Francuzowi wypadła broń przy strzale...