7 grzechów administratorów

Centurion2007-11-10, 22:21
7) Zadzwoniła do nas kobitka I stwierdziła, że jakiś idiota odłączył jej LAN. W życiu nie znam baby, ani jej komputera, ale idę do niej. Akurat nie było jej w boxie, ale już widzę co jest grane. Panienka przesunęła sobie komputer z prawej strony boxu na lewą. A że kabel z sieci był za krótki, to go odłączyła. Przesunąłem komputer z powrotem na prawą stronę, wpiąłem dyndającą wtyczkę i napisałem kartkę:

„DZIAŁA TYLKO PO TEJ STRONIE BOXU!”
No cóż, bycie "idiotą" zobowiązuje...

6) Siedzę sobie w kanciapie z kumplem i nagle wpada zaaferowana kobieta. Wymac🤬je dyskietką w ręku i mówi, że stacja jej padła. Pouczyłem ją, że trzeba było zadzwonić (akurat bym się ruszył), ale w końcu mnie namówiła i razem z kumplem poszliśmy obadać sprawę. Dochodzimy do jej biurka, ja patrzę, a ona wkłada dyskietkę do góry nogami i krzyczy, że „Stacja nie działa, a ona MUSI zgrać co trzeba!”. Patrzę na kumpla, on na mnie, widzę że kumpel już ma powiedzieć Pani w czym rzecz, więc gestem ręki go uciszam i mówię:
- Bo widzi Pani. Ktoś sfuszerował sprawę! Ma Pani komputer postawiony do góry nogami... – po czym przekręciłem jednostkę i wyszedłem z pokoju z kumplem, żeby się wyśmiać.

5)Kiedyś stworzyłem efekt graficzny, który wyglądał jak przesuwające się światło w kserokopiarce. Oczywiście nie mogłem się oprzeć i wbudowałem go w program w biurze. Pracownikom zaś powiedziałem, że mamy teraz zawansowany program i oprócz logowania muszą jeszcze przykładać rękę do ekranu – wtedy ekran sczyta ich odciski palców. Przez prawie miesiąc miałem ubaw, patrząc jak pięcioro głąbów przed każdym zalogowaniem przykłada rękę do ekranu i czeka aż ekran zeskanuje ich odciski. Oczywiście bawiłbym się dłużej, gdyby nie szef, który wszedł do biura z rozdziawioną szczęką, wziął mnie na bok i kazał mi to natychmiast odinstalować...

4)Szef firmy pojawił się w biurze w laptopem. Miał ważną pracę do zrobienia więc rozłożył się w swoim gabinecie ze sprzętem. Nagle słyszę jak mnie wzywa do siebie.

Szef: Mam z tym problem. Jak się włącza Windows, to po kilku sekundach wszystko gaśnie...
Ja: Czy bateria jest naładowana?
Szef: (tonem nie znoszącym sprzeciwu) Oczywiście, że jest! Ja idę, a Ty to napraw.

Po czym szef wyszedł z gabinetu. No więc zasiadłem do sprzętu, włączam i faktycznie, Winda się ładuje i wszystko znika. Miałem naprawdę ciężki dzień, ale nic, próbuję dalej. Wciąż z tym samym rezultatem...
Już miałem zapłakać, gdy zauważyłem, że kabel zasilający jest odłączony. Podłączyłem do sieci i laptop śmigał jak nowiutki, a więc bateria nie była naładowana, ha!. Zadzwoniłem, powiedziałem, że to potrwa jeszcze z 3 godziny i zabrałem się za układanie pasjansa (przecież, to był ciężki dzień), aż w końcu zjawił się szef. Zaskoczony, że tak szybko się uporałem spytał jak to zrobiłem. Uśmiechnąłem się i powiedziałem:

Ja: Musiałem shakować Pana rejestr, ponieważ wirus spowodował konflikt między portem myszy, a UART w CONFIG.SYS. To był ciężki kawałek roboty, ale udało mi się skonwertować Pański kernel z binarnego na hexagonalny i wejść przez furtkę w IRQ do BIOSU...

A on to kupił...

3)Akurat testowałem sobie jeden ze sprytnych programików złapanych w sieci, kiedy zadzwoniła do mnie sekretarka Dona, mojego szefa. Co ciekawe, nigdy nie wysłał jej na szkolenie odnośnie komputerów, bo była w nich dobra, a ja miałem jej tylko troszkę pomagać. Oczywiście sprowadzało się to niańczenia jej za każdym razem… Oto przebieg rozmowy:

Ona: Mam problem ze wstawianiem obrazków w Wordzie.
Ja: Wybierz Help i Microsoft Word Help.
Ona: Ooo! Wyskoczył pan spinacz ha ha! I jeszcze jakieś inne okienko.
Ja: Dobra, a teraz przeczytaj co pojawiło się w okienku.
Ona: Cześć... Tess... więc chcesz się... nauczyć wstawiać... obrazki w.. Wordzie!
Ja: A teraz powiedz do komputera, nie pisz tylko powiedz, ‘Tak’.
Ona: Tak!
Ja: A co teraz się pojawiło?
Ona: Moment... Najpierw proponuję przeczytać... podręcznik dla początkujących... Worda!
Ja: Zapytaj go gdzie jest?
Ona: Gdzie jest podręcznik? (pauza) Na półce... nad Twoim... biurkiem!
Ja: No i super. Pamiętaj – zawsze ufaj panu spinaczowi! Jak zobaczy, że lepiej sobie radzisz, to te okienka nie będą się już pojawiać...
Ona: O właśnie wszedł Don! Hej, Don! Mogę mówić do komputera!!!
Ja: Dobra Tess, musze lecieć. Pa! (click!)

2)Pewnego wieczoru była burza. Zadzwonił do mnie Pan z pytaniem.
Klient: Czy wie Pan coś o burzach? Czy powinienem odłączyć komputer? Powinienem?
Ja: W większości znanych mi przypadków, lepiej odłączać. Zbyt duże napięcie może uszkodzić jego części.
Klient: A czy może na przykład uszkodzić telefon?
Ja: Jeszcze nigdy o czymś takim nie słyszałem, ale teoretycznie jest to możliwe...
Klient: Czyli powinienem jednak odłączyć telefon od komputera, i ściany?
Ja: (tracąc cierpliwość) Nie zaszkodzi...
Klient: A kiedy mam go włączyć z powrotem?
Ja: (zero cierpliwości) Kiedy skończy się burza...
Klient: Ale skąd będę wiedział, że już mogę znowu podłączyć telefon, co?
Nagle w głowie zaświtał mi prosty plan:
Ja: Zadzwonię do Pana!
Klient: Och, bardzo Panu dziękuję!

1)Kiedyś pracowałem z babeczką, której podmieniłem wygaszacz na czarny ekran. Nie było widać nic – po prostu czarny monitor. Ona oczywiście nie wiedziała, że to wygaszacz i przyszła kiedyś do mnie z prośbą, żebym włączył jej komputer. Podszedłem do sprawy fachowo. Zamyśliłem siĂŞ, chrząknąłem, znowu zamyśliłem, a potem poinformowałem ją, że jeden z kabli w komputerze jest luźny. I trzeba mocno huknąć dłonią w biurko, żeby zaczął stykać. I dla przykładu uderzyłem mocno w biurko, co okazało się nad wyraz skuteczne. Oczywiście chodziło o to, żeby poruszyć myszkę i wyłączyć wygaszacz. Tak mi się ta zabawa spodobała, że byłem ciekaw kiedy kobitka się zorientuje...
Po dwóch miesiącach, kiedy widziałem jak szkoli nową osobę, i uczy ją umiejętnie uderzać w biurko „...bo kabelek jest luźny” nie wytrzymałem. Podszedłem i wyjawiłem całą prawdę... Wiem, mięczak ze mnie...

Po ostatniej wieczerzy

Centurion2007-11-10, 19:49
Leżą nawaleni w trzy dupy apostołowie po ostatniej wieczerzy.
Meczy ich kac gigant, suszy i pali w gardle.
W końcu jeden nie wytrzymał i mówi:
- Wyślijcie kogoś po wodę do picia !!!
Na to odzywa się z sali zmęczony glos:
- TYLKO BŁAGAM NIE JEZUSA !!!

Niedźwiedzie pedały

Centurion2007-11-10, 17:25
Siedzi sobie krowa nad rzeką i jara trawę. Nieopodal wynurza się bóbr i mówi:
- Hej! Krówko, daj macha, bo muszę odreagować. Niedźwiedzie mnie dorwały i ledwie z życiem uszedłem.
Krowa – dobra dusza poczęstowała biedaka, a ten jej opowiedział, jak niedźwiedzie – pedały utopiły zająca, który poznał ich wstydliwa tajemnicę i że teraz chcą dorwać jego.
- Nic się nie martw, bober, schowaj się gdzieś w trzcinach, a jak przyjdą misie, to ja je załatwię na cacy.
Bóbr pociągnął jeszcze jednego zdrowego macha i dał nura do wody. Nie długo potem pojawiły się misie.
- Te krowa, był tu bóbr? Tylko nie łżyj, bo cię na grila zaprosimy. . .
- Widziałam, widziałam, tam wedle tych buczków z wody wyskoczył i w głąb lasu pobiegł.
Niedźwiedzie ruszyły nowym tropem. Po drodze pytały o bobra wszystkie napotkane zwierzaki. Tak się dziwnie składało, że na przemian kierowano je to w głąb lasu, to znów nad rzekę. Aż się misie wku*wiły.
- Teraz jak kogoś spotkamy, to najpierw wpie*dol, a dopiero potem pytamy.
- NAPRAWDĘ? – odezwał się idący za nimi lew.
- Nie, nie, panie lwie, to pana nie dotyczy. – rzekły misie, głupawo się uśmiechając. - A CO WY MI SIĘ TU TAK W TE I NAZAD WŁÓCZYCIE??? COOOOO???...ZEZWOLENIE MACIE???? JAKOŚ SOBIE NIE PRZYPOMIN, ŻEBYM JE WAM WYDAŁ . . .
- Zzzeezzzwwolenie, ja..ja..jakie zezwolenie? – zdziwiły się misie. - NA TĄ, NO. . . . JAK JEJ TAM, . . . ., A, MAM: PARADĘ GEJÓW.

Porwanie

Centurion2007-11-10, 17:03
Porwano córkę bogacza. Dwa dni później porywacze dzwonią żądając okupu:
- Dwa miliony dolarów? To mi zajmie kilka dni - odpowiada bogacz - ale najpierw dajcie mi porozmawiać z córką.
Kiedy córka dostała słuchawkę zdążyła tylko spokojnie powiedzieć : "Tato wszystko jest ok". - Dwa miliony dolarów - mówią porywacze - w gotówce... niskie nominały... używane banknoty... nie informuj policji... masz trzy dni - i odłożyli słuchawkę.
Bogacz zabrał więc całą gotówkę jaką miał w sejfie, poleciał do banku, by wyciągnąć pieniądze z rezerwowego konta. Niestety większość pieniędzy zainwestowane było w papiery wartościowe i aby je spieniężyć potrzeba by było więcej czasu. Pomyślał o znajomych bogaczach, ale większość z nich była nieosiągalna. W sumie uzbierał 500 tysięcy dolarów i przez dwa dni zastanawiał się co zrobić.
Nadszedł wielki dzień. Telefon zadzwonił i przy telefonie był kidnaper:
- Dajcie mi najpierw pogadać z córką - mówi bogacz.
- Halo Tato? - w słuchawce głos córki.
- Tak moja księżniczko. Czy wszystko dobrze z Tobą?
- Tato jestem cała i zdrowa.
- Słuchaj córeczko, mam złe wieści. Nie zdołałem zebrać całej sumy, mam nadzieję, że uda mi się ich przekonać do 500.000, bo tyle tylko mam i nie skrzywdzą Cię z tego powodu.
- Tato nie martw się. Wypracowałam umowę z nimi. Za każdym razem, gdy spełnię ich seksualna fantazję odejmą od żądań 1000$ - mówi córka.
- O mój Boże! Nie mój skarbie! - krzyknął ojciec.
- Tato nie martw się , są nam winni 15 tysięcy...

Sąsiedzi

Centurion2007-11-10, 17:01
Spotykają się dwaj bezdomni.
- Gdzie mieszkasz? - pyta jeden
- Nigdzie.
- Powitać... powitać sąsiada.

Akwizytor

Centurion2007-11-10, 14:25
Entuzjastycznie nastawiony do nowej pracy akwizytor - sprzedawca odkurzaczy, puka do pierwszych drzwi. Otwiera mu kobieta, lecz zanim zdazyla cos powiedziec, ten wbiegl do domu, wpadl do salonu i zaczal rozrzucac po calym dywanie krowie lajna.
- Prosze pani, jesli ten wspanialy odkurzacz w cudowny i genialny sposob nie posprzata tego, zobowiazuje sie zjesc to wszystko - mowi podniecony.
- A keczup pan chce ?
- Slucham ???
- Wlasnie sie wprowadzilam i elektrownia nie podlączyla jeszcze prądu.
Na dorocznej konferencji poświęconej naukowym metodom rozwiązywania spraw kryminalnych, prezydent organizacji AAFS, Dr. Don Harper Mills, zadziwił słuchaczy opowieścią o najdziwniejszym przypadku, dotyczącym kwalifikacji prawnej i przyczyny śmierci, z jakim przyszło mu się spotkać:

23 marca 1994, koroner badał ciało młodego chłopaka - Ronalda Opus - i stwierdził, że bezpośrednią przyczyną zgonu była rana postrzałowa głowy. Jednak według świadków denat skoczył z 10 piętra budynku chcąc popełnić samobójstwo. Zostawił on list pożegnalny, w którym wyjaśnił przyczyny swojej decyzji, a którego autentyczność potwierdzono po dokładnym zbadaniu. W chwili oddania skoku, gdy był na wysokości 9-go piętra, w jednym z mieszkań nastąpił wystrzał ze strzelby - kula przebiła szybę i trafiła Ronalda prosto w głowę powodując jego
natychmiastową śmierć. Ani strzelający, ani Ronald nie wiedzieli, że tuż poniżej 8-go piętra zamocowana była siatka ochraniająca pracujących na wysokości robotników przed niespodziewanym upadkiem - czyli Ronaldowi nie udałoby się popełnić samobójstwa - siatka by go zatrzymała.
Zwyczajowo - kontynuował dr Mills - osoba, która próbuje popełnić samobójstwo i osiąga swój efekt nawet innym sposobem niż to sobie zaplanowała nadal jest uważana za przypadek samobójstwa. Jednak w przypadku pana Opus'a mamy do czynienia z nieco inną sytuacją - został
on śmiertelnie postrzelony podczas skoku z dziesiątego piętra, który normalnie zakonczyby się jego śmiercią, jednak z powodu siatki, nie udałoby mu się popełnić samobójstwa - dlatego też koroner uznał, że w tym przypadku należy sprawę traktować jako morderstwo. Śledztwo wykazało, że pokój na 9-tym piętrze, z którego oddano strzał zamieszkany był przez starsze małżeństwo, które właśnie w tym momencie się kłóciło, a mężczyzna groził żonie bronią. Był on
tak zdenerwowany, że pociągnął za spust, ale nie trafił w żonę, a kula ugodziła spadającego Rolanda. Kiedy ktoś zamierza zabić osobę A, ale zabija osobę B jest winny morderstwa osoby B. Gdy mężczyźnie postawiono zarzut zabójstwa, zarówno on jak i żona byli zszokowani. Oboje stwierdzili, że myśleli, że broń była nie naładowana. Mężczyzna twierdził, że ma taki nawyk, że podczas kłótni grozi żonie nie nabitą bronią, ale nigdy nie miał zamiaru jej zabić, czy zranić. Dlatego śmierć Rolanda powinna zostać uznana za wypadek - ze względu na fakt,że broń była przypadkowo naładowana. Dalsze śledztwo ujawniło świadka, który widział jak syn starszej pary
ładował nieszczęsną broń kilka tygodni przed zdarzeniem. Okazało się, że kobieta odmówiła synowi wsparcia finansowego gdy poprosił ją o pieniądze na usunięcie ciąży swojej 16-stoletniej dziewczyny, a ten, znając zwyczaj grożenia bronią przez ojca, naładował strzelbę w nadziei, że
matka zostanie zastrzelona. W takiej sytuacji sprawa znów stała się sprawą o morderstwo Ronalda Opus. I tu następuje najciekawsza część opowieści: W śledztwie okazało
się, że synem małżeństwa był właśnie Ronald Opus! Ciąża dziewczyny, brak środków finansowych i nieudana próba zemsty na matce spowodowała, że chłopak zdecydował się na samobójczy skok z dachu budynku. Skok ten został przerwany strzałem w głowę ze strzelby, którą sam naładował w nadziei, że zginie jego matka. I tak dochodzimy do ostatecznego zamknięcia sprawy - uznanej w efekcie za udaną próbę samobójstwa.
W świetle wzrastającej częstości konfliktów człowiek/grizzly, Departament Leśnictwa doradza turystom, myśliwym oraz wędkarzom przedsięwzięcie dodatkowych środków ostrożności i zachowanie wzmożonej czujności podczas przebywania w terenie. Radzimy, aby ludzie znajdujący się w terenie nosili małe, głośne dzwonki na swoim ubraniu po to, aby nie zaskakiwać niedźwiedzi, które się ich nie spodziewają. Radzimy również noszenie ze sobą aerozolu o zapachu pieprzu na wypadek spotkania z niedźwiedziem. Bardzo dobrym rozwiązaniem jest uważne rozglądanie się za śladami aktywności niedźwiedzi. Będąc w terenie należy umieć rozróżnić odchody czarnego niedźwiedzia od niedźwiedzia grizzly. Odchody czarnego niedźwiedzia są mniejsze i zawierają sporo jagód i futra wiewiórek. Odchody niedźwiedzia grizzly zawierają małe dzwoneczki i pachną pieprzem.

Na plaży nudystów

Centurion2007-11-09, 22:50
Leży facet na plaży nudystów. Nagle widzi, że zbliża się mała dziewczynka, więc szybko przykrywa swój "skarb" gazetą. Dziewczynka pyta:
- Co pan tam ma pod gazet??
- A no wiesz to jest ptaszek i przykryłem go, żeby nie uciekł.
Dziewczynka odeszła a koleś uciął sobie drzemkę...
Budzi się w szpitalu, patrzy miedzy nogi a tam tona bandażów! Przychodzi do niego ta sama dziewczynka, co na plaży i mówi...
- Wie pan, chciałam się obawiać z tym ptaszkiem ale on mnie opluł wiec urwałam mu główkę, potłukłam jajeczka a gniazdko spaliłam!

Wkurzone dziecko

Centurion2007-11-09, 22:43
Kobieta w ciąży udała się do szpitala. Doktor daje jej sonogram, żeby mogła posłuchać odgłosów dziecka. W pewnym momencie słyszą, jak dziecko mówi:
- Czy ty jesteś moim tatą ?
Lekarz jest zszokowany, pobiegł po drugiego lekarza. Ten sprawdza sonogram i słyszy:
- Czy ty jesteś moim tatą ?
- Nie - odpowiada zaskoczony drugi z lekarzy - Nie jestem twoim tatą.
Postanowili więc wezwać ojca dziecka. Ten, gdy się zjawił, słyszy znowu:
- Czy ty jesteś moim tatą ?
Wtedy ojciec odpowiada :
- Tak ! To ja jestem twoim ojcem !
W tym momencie dzieciątko wychyla się z matczynego łona, zaciska rękę i zaczyna miarowo uderzać ojca w głowę stopniowo przyśpieszając, po czym mówi:
- No i co podoba ci się?! Przyjemnie ci tak?!