Józef K. mistrz judo

Centurion2007-11-09, 20:16
Był sobie sławny judoka Józef K., mistrz nad mistrze, nie miał równych sobie przeciwników, za jednym wyjątkiem Japończyka Yamamoto. Ten miał opracowany do perfekcji tzw. chwyt precelkowy. Nikt nie wiedział dokładnie na czym ten chwyt polega. Japończyk stosował go tak szybko, że nikt nie był w stanie zorientować się w jaki sposób to robi. Również próby sfilmowania tego chwytu nic nie dały - widać było tylko szybki błysk... i zaraz potem przeciwnik leżał bezwładnie na macie.

Oto jednak pewnego dnia obaj mistrzowie, Yamamoto i Józef K. walczyli w pewnym niezwykle prestiżowym turnieju. Józef K. pokonał wszystkich przeciwników i zakwalifikował się do walki finałowej. Podobnie rzecz się miała z Japończykiem, który wszystkie walki w ćwierć i półfinałach wygrał, stosując chwyt precelkowy. Tak więc Józef i Yamamoto mieli się spotkać w finale. Jednak biorąc pod uwagę fakt, iż nikt nie znał obrony przed chwytem precelkowym, niewielu tylko dawało Józefowi szanse na złoty medal.

W dzień przed walką trener, masażysta, specjalista od odnowy biologicznej, psycholog, kierownik ekipy, działacz sportowy oraz nasz zawodnik zasiedli do narady. Po długiej dyskusji postanowiono spróbować pokonać Yamamoto przy pomocy fortelu: oto przez pierwszą minutę walki Józef miał przed Japończykiem uciekać unikając zwarcia. Przez drugą minutę miał również uciekać, udając jednak, że ciągnie resztkami sił. Dopiero pod koniec trzeciej minuty miał przejść do ataku. Zgodnie z rachubami trenera taka taktyka dawała pewne szanse na zwycięstwo. Yamamoto mógł już być zmęczony i nie spodziewać się nagłej zmiany zachowania Józefa. Z przyjęciem takiego planu wiązało się niebezpieczeństwo - za unikanie starcia groziła dyskwalifikacja, ale trener uznał, że warto zaryzykować.

Jak postanowiono, tak zrobiono. Na drugi dzień miało mieć miejsce spotkanie. Tak jak było ustalone Józef K. uciekał przed Japończykiem biegając w kółko po macie. Publiczność, wielce niezadowolona z takiego przebiegu walki zaczęła gwizdać, ale Józef K. pomny jak wysoka jest stawka stosował się ściśle do zaleceń trenera. Gdy sędziowie już zaczęli się zastanawiać czy nie ogłosić dyskwalifikacji nadeszła ustalona chwila - trener mrugnął znacząco do Józefa, ten gw🤬townie zawrócił i rzucił się jak lew na Yamamoto, ...który jak się okazało tylko na to czekał i natychmiast zastosował chwyt precelkowy.

Nie mogąc znieść widoku tego, co teraz miało nastąpić trener zamknął oczy, usłyszał przeraźliwy, rozdzierający krzyk, po którym nastąpiła nagła cisza, przerwana po krótkiej chwili okrzykiem sędziego: "ippon!" oznaczającym koniec walki. Z bólem serca trener spojrzał na matę i ujrzał Józefa K. stojącego nad pokonanym Japończykiem.

Dopiero po dłuższym czasie, już po rozdaniu medali trener doszedł do siebie na tyle, aby móc zapytać Józefa K. o przebieg walki. Ten, gdy usłyszał pytanie złapał się za głowę.
- Panie trenerze, to było straszne, ten chwyt precelkowy to jest okropność, gdy go zastosował myślałem, że już nie żyję, zobaczyłem tylko rękę, plecy, sufit, ścianę, nogę...
- No dobrze, ale jak się z tego wybroniłeś?
- Och, to było straszne... Nagle, proszę sobie wyobrazić, zobaczyłem przed sobą taką wielką dupę...
- No dobrze, dobrze, ale powiedz jak się wybroniłeś.
- No to mówię... A zaraz obok widzę, takie tego, jakby to powiedzieć, no nabiał, za przeproszeniem pana trenera, nabiał...
- No i co?
- No to ja wziąłem i je tego, no ten nabiał ugryzłem z całej siły, no i tak wygrałem...
- Chłopie! Czy ty wiesz coś ty zrobił? Przecież, gdyby to sędziowie zobaczyli, to dożywotnia dyskwalifikacja pewna!
- Może i trener ma rację. Ale nie zauważyli, więc po co się martwić. Ale z drugiej strony, to człowiek dostaje niesamowitej siły, gdy się ugryzie we własny nabiał...

Jak Rydzyk kupował Maybacha

Centurion2007-11-09, 20:11
Wchodzi rydzyk do salonu maybacha wsiada do najdroższego i odjeżdża. Biegną za nim właściciel salonu i sprzedawca i krzyczą:
- A co z zapłatą ?!?!?!
Na to ojciec dyrektor wychyla się przez elektrycznie opuszczaną szybę i mówi:
- Bóg zapłać!

Karlica

Centurion2007-11-09, 20:02
Przychodzi "kobieta karzeł" do ginekologa i mówi, że strasznie ociera ją w kroku. Lekarz kazał jej sie położyć na fotelu i zbadał ją "dogłębnie"... Niestety, nic nie stwierdził.
- Jest Pani zdrowa, jest pani prawidłowo zbudowana...
- Ale, panie doktorze to mnie ociera tylko w czasie deszczu!
- To prosze przyjść , kiedy bedą dolegliwości. Zobaczymy o co chodzi?
Nie minęło 5 dni i karlica zjawia sie okutana w peleryne i z parasolem w dłoni.
- Panie doktorze, ja już nie wytrzymam! Strasznie dokucza mi to ocieranie...
Lekarz polożył "kobietę karła" na fotel, obejrzał i przystapił do działania. Walczył z narzędziami okolo 15 minut, po czym powiedział, że już po bólu. "Kobieta karzeł" zeszła z fotela, zrobiła kilka kroków i faktycznie, po dolegliwościach ani śladu.
- Panie doktorze! Jest pan cudotwórcą, jak pan to zrobił?
- Obciąłem pani kalosze.

Czarny humor więzienny

Centurion2007-11-09, 19:40
Spotyka się dwóch klawiszy:
- Cześć stary, kto tam wczoraj w waszym skrzydle tak wrzeszczał?
- A wiesz, zrobiliśmy kawał naszemu nowemu koledze. Zaciągnęliśmy go pod cele z gwalcicielami-homoseksualistami, ściągnęliśmy mu gacie i leciutko odchyliliśmy drzwi.
- Aaaa, to on tak krzyczał!
- No nie.
- A kto w takim razie?
- Żarty żartami, ale najważniejsze jest w odpowiedniej chwili zamknąć drzwi!

Naprawa wielbłąda

Centurion2007-11-09, 19:35
Arabowi na pustyni popsuł się wielbłąd, nie chciał wogule biegać, więc poszedł z nim do mechanika. Ten dokładnie obejrzał zwierzę, zaprowadził je na kanał, ogląda, nagle bierze wieeelki młot i sru wielbłąda w jaja! A ten popędził jak szalony... Na to Arab
- Panie jak ja go teraz dogonię??
- Zapraszam na kanał...

Po imprezie u szefa

Centurion2007-11-09, 16:34
Kowalski budzi się rano na wielkim kacu. Pamięta tylko, że poprzedniego dnia była impreza u szefa. Woła żonę:
- Kochanie, co się wczoraj stało?
- Jak zwykle schlałeś się i wygłupiłeś przed szefem.
- Olać szefa...
- Właśnie to zrobiłeś na imprezie, więc wyrzucił cię z pracy.
- Pieprzyć go...
- To ja zrobiłam pół godziny później, więc odzyskałeś posadę.

Gdzie berecik?

Centurion2007-11-08, 22:34
Nad rzeka, gdzie młody chłopak uratował tonące dziecko podchodzi koleś i pyta jak ukraińska mafia:
- To pan wyciągnął z rzeki mojego tonącego syna?
- Ach, nie ma o czym mówić...
- Gdzie berecik?! ...

Ż🤬dowski samuraj

Centurion2007-11-08, 22:33
W jakiejś tam krainie był już stary samuraj. No i cesarz stwierdził, że trzeba szukać nowego, bo ten, tylko patrzeć jak umrze. Rozgłosił wieść o poszukiwaniu nowego samuraja po okolicznych krainach. Po 2 latach zjawili się samurajowie "japoński, chiński i ż🤬dowski”. Cesarz wezwał ich przed swe oblicze i mówi:
- Teraz musicie mi udowodnić, dlaczego zasługujecie na tak zaszczytne stanowisko.
Samuraj japoński wyszedł na środek komnaty, wyciągnął małe pudełeczko, otworzył je i wyleciał z niego bak. Samuraj zamachał kataną (szabla samurajska - przyp. autora) w powietrzu i bak spadł przepołowiony, na podłogę. Cesarz był pod wrażeniem. Kolejny wyszedł samuraj chiński. Również wyjął pudełko, otworzył je a z niego wyleciały dwa baki. Samuraj zamachał kataną w powietrzu i dwa przepołowione baki spadają na ziemie. Cesarz jeszcze pod większym wrażeniem. Na koniec wychodzi samuraj ż🤬dowski. I znowu to samo: pudełeczko, wylatuje bak, samuraj macha kataną w powietrzu.. a bak dalej lata. Cesarz zniesmaczony wielce mówi:
- No stary.. co Ty za lipę odwalasz. Widziałeś co tamci robili, a Ty? Pomachałeś kataną, a twój bak ciągle lata!
Na to samuraj ż🤬dowski:
- Mój panie, w mojej religii obrzezanie nie oznacza śmierci...

Trojaczki

Centurion2007-11-08, 21:04
W pierwszej klasie pani wita nowych uczniów i widzi, że trzech jest identycznych.
Pyta się:
- Czy wy jesteście trojaczkami?
- Tak - odpowiadają dzieci.
- A jak się nazywacie?
- Krzysio - mówi piskliwym głosem pierwsze dziecko.
- Ździsio - mówi piskliwym głosem drugie dziecko.
- Władysław - mówi grubym basem trzecie dziecko.
Pani pyta - a dlaczego wy dwaj macie takie cienkie glosy, a ty taki gruby?
- Bo mama miała tylko dwa cycki i ja musiałem pić piwo.